[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samym momencie Susie obróciła głowę i w jej oczach zapłonął gniew.
Jenna natychmiast puściła dłoń Johna.
Uznała, że ma tego dość. Nie będzie cierpliwie znosić czyichś
fochów. Postanowiła dowiedzieć się od Susie, co jest grane. Tyle że Susie
wymykała się jej jak piskorz.
Wreszcie wszyscy zasiedli do kolacji. Strasznie to było frustrujące -
patrzeć na przyjaciółkę i nie móc z nią swobodnie rozmawiać.
Susie zachowywała się wobec niej dość oschle. Prawdę mówiąc,
ignorowała zarówno ją, jak i Johna, a całą uwagę koncentrowała na
rodzicach i Simonie. To, że przyjaciółka unika kontaktu z byłym
narzeczonym, Jenna była jeszcze w stanie zrozumieć, ale dlaczego unika
jej? Przecież ona, Jenna, nie zrobiła jej nic złego. Próbowała chronić ją
przed Simonem, przez co sama wpakowała się w kłopoty. A Susie,
zamiast być jej wdzięczna, traktowała ją tak, jakby złamała jedenaste
przykazanie.
Jenna starała się skupić na jedzeniu. Nagle usłyszała roześmiany
głos Ellen Townsend:
- Cudowna niespodzianka!
- No wiesz, mamo, kiedy Simon zadzwonił i powiedział, jak
wspaniale się tu bawicie...
Simon telefonował do Susie? Jenna utkwiła wzrok w przyjaciółce.
Ta, jakby nagle zdając sobie sprawę, że się wygadała, zaczęła szybko
opowiadać zawiłą historię o wyjezdzie, do którego szykowała się z grupą
znajomych, a do którego w końcu nie doszło.
Kiedy Susie udała się po kolacji na górę, Jenna ruszyła za nią.
Zastukała do drzwi, po czym nie czekając na odpowiedz, nacisnęła
klamkę i weszła do środka.
- Ach, to ty, Jen... - Susie była wyraznie speszona.
- Czy to Simon cię poprosił, żebyś tu przyjechała?
Nie była pewna, dlaczego zadała to pytanie. Po prostu czuła, że
musi. Przez chwilę sądziła, że przyjaciółka nie odpowie, ale na szczęście
tak się nie stało.
- Tak. Ostrzegł mnie, że jeśli się nie zjawię, mogę na zawsze stracić
Johna.
- Stracić Johna? - zdumiała się Jenna. - Przecież to ty zerwałaś z
nim zaręczyny.
- To nie całkiem tak było. Pokłóciliśmy się. Teraz już nawet nie
pamiętam, o co. Zdjęłam z palca pierścionek i powiedziałam, że skoro tak,
to proszę, zwracam pierścionek. Nie wierzyłam, że go wezmie. Ale wziął.
To była bezsensowna kłótnia. O jakieś głupstwo. Jen, ja go kocham.
Jenna usiadła na łóżku.
- A po co...? %7łaliłaś mi się, że Simon próbuje cię zmusić, byś
poślubiła jego przyjaciela... Dlaczego...? - Rozłożyła bezradnie ręce.
- Dlaczego? Bo byłam zła. Wiedziałam, że Simon wkrótce usłyszy o
tym, co zrobiłam. W skrytości ducha liczyłam na to, że opowie o
wszystkim Johnowi, a wtedy John...
- Przybiegnie do ciebie i się pogodzicie - dokończyła ponuro Jenna.
- Boże! Czy Simon wie, że...
- Teraz już wszystko wie. Kiedy zadzwonił wczoraj i opowiedział mi,
co się tu dzieje...
- Nic się nie dzieje! - przerwała jej Jenna.
- A przynajmniej nic między mną a Johnem. Susie, zastanów się.
Lubię Johna, jest bardzo sympatycznym młodym człowiekiem... wprost
idealnym dla ciebie, lecz zupełnie nieodpowiednim dla mnie. - Wstała z
łóżka i podeszła do okna.
- Nie rozumiem - kontynuowała po chwili. - Po prostu nie
rozumiem, dlaczego Simon postąpił tak, jak postąpił. Chyba zdaje sobie
sprawę, że John świata za tobą nie widzi. Ze mną chciał tylko pogadać,
wyżalić się. Więc dlaczego...?
Obróciwszy się twarzą do przyjaciółki, zobaczyła, że ta wpatruje się
w nią jakoś dziwnie.
- Jen, naprawdę się nie domyślasz?
- Nie. - Jenna pokręciła głowę. - A ty? Nastała cisza. W końcu Susie
ją przerwała, ale odpowiedzi udzieliła wymijającej.
- Jeżeli chcesz wiedzieć, to dlaczego nie spytasz o to Simona? Bądz
co bądz to twój narzeczony.
- Nie wygłupiaj się. Przecież wiesz, jak do tego doszło!
- Owszem, co nie zmienia faktu, że na razie jesteście wciąż
zaręczeni.
Jenna westchnęła ciężko. Sposób rozumowania przyjaciółki był dla
niej niepojęty.
- Przyjechaliśmy tu w jednym celu: żeby pokazać twoim rodzicom i
mojej babci, jacy jesteśmy niedopasowani - powiedziała z rezygnacją w
głosie. - Zamiast tego Simon zachowuje się jak zazdrosny kochanek w
kiepskim melodramacie.
- Może naprawdę jest zazdrosny? - podsunęła jej Susie.
- Co takiego?! Aż tak się wciągnął w udawanie, że przestał odróżniać
prawdę od fikcji? I autentycznie myśli, że John może mu odbić
narzeczoną? - Spojrzała pytająco na przyjaciółkę, która milczała jak
zaklęta. - O, nie, kochana! W takie bajeczki to ja nie wierzę! Sama
najlepiej wiesz, jaki Simon ma do mnie stosunek. To było aż nadto
widoczne, kiedy jak kretynka wodziłam za nim rozmiłowanym wzrokiem.
- Od tamtej pory minęło prawie dziesięć lat.
- No właśnie. I nic się nie zmieniło prócz tego, że dorosłam i
zrozumiałam, że to, co wówczas brałam za miłość, było zwykłym
dziewczyńskim zauroczeniem.
Wyraz twarzy Susie uległ zmianie, ale zanim Jenna zdołała go
skomentować, Ellen Townsend zapukała do drzwi.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam... Skarbie, co mam
powiedzieć naszemu miłemu gościowi? Wciąż przebąkuje o wyjezdzie...
- Jeśli wyjedzie, to tylko ze mną - oznajmiła Susie. - Zaraz to z nim
wyjaśnię, mamo. - Kiedy na schodach ucichły matczyne kroki, zwróciła
się do Jenny. - Telefon od Simona uzmysłowił mi jedną rzecz. %7łe duma i
upór nie są warte utraty człowieka, którego się kocha. Dlatego zamierzam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
samym momencie Susie obróciła głowę i w jej oczach zapłonął gniew.
Jenna natychmiast puściła dłoń Johna.
Uznała, że ma tego dość. Nie będzie cierpliwie znosić czyichś
fochów. Postanowiła dowiedzieć się od Susie, co jest grane. Tyle że Susie
wymykała się jej jak piskorz.
Wreszcie wszyscy zasiedli do kolacji. Strasznie to było frustrujące -
patrzeć na przyjaciółkę i nie móc z nią swobodnie rozmawiać.
Susie zachowywała się wobec niej dość oschle. Prawdę mówiąc,
ignorowała zarówno ją, jak i Johna, a całą uwagę koncentrowała na
rodzicach i Simonie. To, że przyjaciółka unika kontaktu z byłym
narzeczonym, Jenna była jeszcze w stanie zrozumieć, ale dlaczego unika
jej? Przecież ona, Jenna, nie zrobiła jej nic złego. Próbowała chronić ją
przed Simonem, przez co sama wpakowała się w kłopoty. A Susie,
zamiast być jej wdzięczna, traktowała ją tak, jakby złamała jedenaste
przykazanie.
Jenna starała się skupić na jedzeniu. Nagle usłyszała roześmiany
głos Ellen Townsend:
- Cudowna niespodzianka!
- No wiesz, mamo, kiedy Simon zadzwonił i powiedział, jak
wspaniale się tu bawicie...
Simon telefonował do Susie? Jenna utkwiła wzrok w przyjaciółce.
Ta, jakby nagle zdając sobie sprawę, że się wygadała, zaczęła szybko
opowiadać zawiłą historię o wyjezdzie, do którego szykowała się z grupą
znajomych, a do którego w końcu nie doszło.
Kiedy Susie udała się po kolacji na górę, Jenna ruszyła za nią.
Zastukała do drzwi, po czym nie czekając na odpowiedz, nacisnęła
klamkę i weszła do środka.
- Ach, to ty, Jen... - Susie była wyraznie speszona.
- Czy to Simon cię poprosił, żebyś tu przyjechała?
Nie była pewna, dlaczego zadała to pytanie. Po prostu czuła, że
musi. Przez chwilę sądziła, że przyjaciółka nie odpowie, ale na szczęście
tak się nie stało.
- Tak. Ostrzegł mnie, że jeśli się nie zjawię, mogę na zawsze stracić
Johna.
- Stracić Johna? - zdumiała się Jenna. - Przecież to ty zerwałaś z
nim zaręczyny.
- To nie całkiem tak było. Pokłóciliśmy się. Teraz już nawet nie
pamiętam, o co. Zdjęłam z palca pierścionek i powiedziałam, że skoro tak,
to proszę, zwracam pierścionek. Nie wierzyłam, że go wezmie. Ale wziął.
To była bezsensowna kłótnia. O jakieś głupstwo. Jen, ja go kocham.
Jenna usiadła na łóżku.
- A po co...? %7łaliłaś mi się, że Simon próbuje cię zmusić, byś
poślubiła jego przyjaciela... Dlaczego...? - Rozłożyła bezradnie ręce.
- Dlaczego? Bo byłam zła. Wiedziałam, że Simon wkrótce usłyszy o
tym, co zrobiłam. W skrytości ducha liczyłam na to, że opowie o
wszystkim Johnowi, a wtedy John...
- Przybiegnie do ciebie i się pogodzicie - dokończyła ponuro Jenna.
- Boże! Czy Simon wie, że...
- Teraz już wszystko wie. Kiedy zadzwonił wczoraj i opowiedział mi,
co się tu dzieje...
- Nic się nie dzieje! - przerwała jej Jenna.
- A przynajmniej nic między mną a Johnem. Susie, zastanów się.
Lubię Johna, jest bardzo sympatycznym młodym człowiekiem... wprost
idealnym dla ciebie, lecz zupełnie nieodpowiednim dla mnie. - Wstała z
łóżka i podeszła do okna.
- Nie rozumiem - kontynuowała po chwili. - Po prostu nie
rozumiem, dlaczego Simon postąpił tak, jak postąpił. Chyba zdaje sobie
sprawę, że John świata za tobą nie widzi. Ze mną chciał tylko pogadać,
wyżalić się. Więc dlaczego...?
Obróciwszy się twarzą do przyjaciółki, zobaczyła, że ta wpatruje się
w nią jakoś dziwnie.
- Jen, naprawdę się nie domyślasz?
- Nie. - Jenna pokręciła głowę. - A ty? Nastała cisza. W końcu Susie
ją przerwała, ale odpowiedzi udzieliła wymijającej.
- Jeżeli chcesz wiedzieć, to dlaczego nie spytasz o to Simona? Bądz
co bądz to twój narzeczony.
- Nie wygłupiaj się. Przecież wiesz, jak do tego doszło!
- Owszem, co nie zmienia faktu, że na razie jesteście wciąż
zaręczeni.
Jenna westchnęła ciężko. Sposób rozumowania przyjaciółki był dla
niej niepojęty.
- Przyjechaliśmy tu w jednym celu: żeby pokazać twoim rodzicom i
mojej babci, jacy jesteśmy niedopasowani - powiedziała z rezygnacją w
głosie. - Zamiast tego Simon zachowuje się jak zazdrosny kochanek w
kiepskim melodramacie.
- Może naprawdę jest zazdrosny? - podsunęła jej Susie.
- Co takiego?! Aż tak się wciągnął w udawanie, że przestał odróżniać
prawdę od fikcji? I autentycznie myśli, że John może mu odbić
narzeczoną? - Spojrzała pytająco na przyjaciółkę, która milczała jak
zaklęta. - O, nie, kochana! W takie bajeczki to ja nie wierzę! Sama
najlepiej wiesz, jaki Simon ma do mnie stosunek. To było aż nadto
widoczne, kiedy jak kretynka wodziłam za nim rozmiłowanym wzrokiem.
- Od tamtej pory minęło prawie dziesięć lat.
- No właśnie. I nic się nie zmieniło prócz tego, że dorosłam i
zrozumiałam, że to, co wówczas brałam za miłość, było zwykłym
dziewczyńskim zauroczeniem.
Wyraz twarzy Susie uległ zmianie, ale zanim Jenna zdołała go
skomentować, Ellen Townsend zapukała do drzwi.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam... Skarbie, co mam
powiedzieć naszemu miłemu gościowi? Wciąż przebąkuje o wyjezdzie...
- Jeśli wyjedzie, to tylko ze mną - oznajmiła Susie. - Zaraz to z nim
wyjaśnię, mamo. - Kiedy na schodach ucichły matczyne kroki, zwróciła
się do Jenny. - Telefon od Simona uzmysłowił mi jedną rzecz. %7łe duma i
upór nie są warte utraty człowieka, którego się kocha. Dlatego zamierzam [ Pobierz całość w formacie PDF ]