[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podarował jej ojciec na dwudzieste pierwsze urodziny.
Było wpół do ósmej. Pora, żeby zejść do salonu.
Kiedy dwaj lokaje otworzyli przed nią drzwi, w ogromnej sali
zapadła cisza. Wśród około czterdziestu zgromadzonych osób Carrie
dostrzegła tylko dwie. Pierwszą z nich był Luke. Stał twarzą do niej, w
wytwornym smokingu, i mimo woli Carrie poczuła na jego widok
przeszywający ból w sercu.
Drugą osobą, której nie mogła nie zauważyć, była hrabina, w ciężkiej
jedwabnej sukni, obwieszona brylantami. Ale nawet ich lodowaty połysk
nie oddawał wrogości spojrzenia, jakim uraczyła Carrie.
46
RS
O dziwo, Carrie poczuła nagłą potrzebę znalezienia się przy Luke'u.
Bezwiednie zrobiła kilka kroków w jego stronę, a kiedy się zawahała, on
podszedł do niej z wyciągniętą ręką i ciepłym uśmiechem na twarzy.
Większość osób, którym została przedstawiona, należała do starej
gwardii dworu. Mężczyzni byli staroświeckimi dżentelmenami, którzy z
dumą nosili swoje medale i swój wiek, a ich żony przypominały Carrie do
złudzenia dyrektorki szkoły z internatem.
- I oczywiście hrabina, moja matka chrzestna, której nie muszę ci
przedstawiać, prawda, Carrie?
- Nie, rzeczywiście nie musisz - zgodziła się posępnie.
Ignorując całkowicie Carrie, starsza pani zwróciła się do Luke'a:
- Luke, nie mogę...
Zanim hrabina powiedziała, czego nie może, Carrie położyła rękę na
ramieniu Luke'a i pochyliła się ku niemu z czułym spojrzeniem.
- Luke, kochanie. Byłeś tak zajęty przedstawianiem mnie, że nie
miałam okazji podziękować ci za wspaniały prezent. Doprawdy jesteś zbyt
hojny - ciągnęła chropowatym głosem, doczekawszy się błysku furii w
oczach hrabiny. - Ta piękna suknia i wszystkie inne cudowne stroje... -
Czując, jak ramię Luke'a sztywnieje pod uściskiem jej palców, drugą
dłonią ujęła jego policzek i złożyła na nim pseudomiłosny pocałunek.
Kątem oka widziała skonsternowane miny dworzan, ale ich
konsternacja, podejrzewała, była niczym wobec tego, co działo się z
Lukiem, który na moment cały zdrętwiał. Normalnie nigdy by się tak nie
zachowała, ale warto się było wygłupić, żeby zobaczyć, jak ściśnięty
gorsetem biust hrabiny faluje z wściekłości.
47
RS
- Będę musiała ci podziękować we właściwy sposób... pózniej -
wyszeptała na koniec, rzucając mu mgliste, pełne uwielbienia spojrzenie.
- Co to wszystko miało znaczyć? - spytał Luke dziesięć minut
pózniej, kiedy znalezli się sam na sam.
- Co miało znaczyć... co?
- Daruj sobie te gierki, Carrie. Wiesz, o czym mówię.
- Chciałam ci podziękować za ubrania. - Wzruszyła niedbale
ramionami.
- Luke, wiem, że to nie jest dobry moment, ale gdybym mógł
zamienić z tobą dwa słowa na temat dzisiejszej demonstracji... - Jeden z
niewielu młodszych dworzan przerwał im ze skruszoną miną. - Słyszałem,
że ta grupa rebeliantów zamierza zgłosić interpelację na najbliższym
otwartym posiedzeniu parlamentu, i że będą żądali wyjaśnienia, czy
zezwalamy ludziom, którzy łamią zasady praw człowieka, lokować
pieniądze w S'Antander. Ta sprawa wywoła duże międzynarodowe
zainteresowanie, po obu stronach.
Carrie przysłuchiwała się z uwagą. Wiedziała, że zgodnie z tradycją
tego kraju panujący książę zwołuje trzymiesięczne otwarte sesje
parlamentu, podczas których każdy obywatel może zwrócić się do niego z
dowolną sprawą, ale ją szczególnie interesował poruszony temat.
Każda zmiana w prawie finansowym miałaby poważne reperkusje
dla gospodarki kraju, ale Carrie wiedziała też, że - nie bez racji, jej
zdaniem - w społeczeństwie rosła fala niezadowolenia i sprzeciwu wobec
sposobu, w jaki część z tych, którzy ulokowali kiedyś fundusze na kontach
chronionych tajemnicą bankową, zdobyła swój majątek.
48
RS
- Są tu dwie oddzielne kwestie, Carlo - mówił Lukę. - Z jednej
strony, mamy świeży napływ emigrantów, którzy chcąc uniknąć płacenia
nadmiernych podatków we własnych krajach, osiedlili się u nas. Drugim
problemem są ci, którzy tu nie mieszkają, tylko ulokowali swoje pieniądze
na chronionych tajemnicą bankową kontach, które wolno im było zakładać
- i do czego byli zachęcam - w czasach mojego dziadka. Pewne siły
polityczne, jak wiesz, dążą do zdelegalizowania starego systemu, i
wszystko wskazuje na to, że wybuchnie wielka międzynarodowa batalia z
udziałem obu stron konfliktu.
- Luke, musimy znalezć jakiś sposób na skłonienie tych ludzi, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
podarował jej ojciec na dwudzieste pierwsze urodziny.
Było wpół do ósmej. Pora, żeby zejść do salonu.
Kiedy dwaj lokaje otworzyli przed nią drzwi, w ogromnej sali
zapadła cisza. Wśród około czterdziestu zgromadzonych osób Carrie
dostrzegła tylko dwie. Pierwszą z nich był Luke. Stał twarzą do niej, w
wytwornym smokingu, i mimo woli Carrie poczuła na jego widok
przeszywający ból w sercu.
Drugą osobą, której nie mogła nie zauważyć, była hrabina, w ciężkiej
jedwabnej sukni, obwieszona brylantami. Ale nawet ich lodowaty połysk
nie oddawał wrogości spojrzenia, jakim uraczyła Carrie.
46
RS
O dziwo, Carrie poczuła nagłą potrzebę znalezienia się przy Luke'u.
Bezwiednie zrobiła kilka kroków w jego stronę, a kiedy się zawahała, on
podszedł do niej z wyciągniętą ręką i ciepłym uśmiechem na twarzy.
Większość osób, którym została przedstawiona, należała do starej
gwardii dworu. Mężczyzni byli staroświeckimi dżentelmenami, którzy z
dumą nosili swoje medale i swój wiek, a ich żony przypominały Carrie do
złudzenia dyrektorki szkoły z internatem.
- I oczywiście hrabina, moja matka chrzestna, której nie muszę ci
przedstawiać, prawda, Carrie?
- Nie, rzeczywiście nie musisz - zgodziła się posępnie.
Ignorując całkowicie Carrie, starsza pani zwróciła się do Luke'a:
- Luke, nie mogę...
Zanim hrabina powiedziała, czego nie może, Carrie położyła rękę na
ramieniu Luke'a i pochyliła się ku niemu z czułym spojrzeniem.
- Luke, kochanie. Byłeś tak zajęty przedstawianiem mnie, że nie
miałam okazji podziękować ci za wspaniały prezent. Doprawdy jesteś zbyt
hojny - ciągnęła chropowatym głosem, doczekawszy się błysku furii w
oczach hrabiny. - Ta piękna suknia i wszystkie inne cudowne stroje... -
Czując, jak ramię Luke'a sztywnieje pod uściskiem jej palców, drugą
dłonią ujęła jego policzek i złożyła na nim pseudomiłosny pocałunek.
Kątem oka widziała skonsternowane miny dworzan, ale ich
konsternacja, podejrzewała, była niczym wobec tego, co działo się z
Lukiem, który na moment cały zdrętwiał. Normalnie nigdy by się tak nie
zachowała, ale warto się było wygłupić, żeby zobaczyć, jak ściśnięty
gorsetem biust hrabiny faluje z wściekłości.
47
RS
- Będę musiała ci podziękować we właściwy sposób... pózniej -
wyszeptała na koniec, rzucając mu mgliste, pełne uwielbienia spojrzenie.
- Co to wszystko miało znaczyć? - spytał Luke dziesięć minut
pózniej, kiedy znalezli się sam na sam.
- Co miało znaczyć... co?
- Daruj sobie te gierki, Carrie. Wiesz, o czym mówię.
- Chciałam ci podziękować za ubrania. - Wzruszyła niedbale
ramionami.
- Luke, wiem, że to nie jest dobry moment, ale gdybym mógł
zamienić z tobą dwa słowa na temat dzisiejszej demonstracji... - Jeden z
niewielu młodszych dworzan przerwał im ze skruszoną miną. - Słyszałem,
że ta grupa rebeliantów zamierza zgłosić interpelację na najbliższym
otwartym posiedzeniu parlamentu, i że będą żądali wyjaśnienia, czy
zezwalamy ludziom, którzy łamią zasady praw człowieka, lokować
pieniądze w S'Antander. Ta sprawa wywoła duże międzynarodowe
zainteresowanie, po obu stronach.
Carrie przysłuchiwała się z uwagą. Wiedziała, że zgodnie z tradycją
tego kraju panujący książę zwołuje trzymiesięczne otwarte sesje
parlamentu, podczas których każdy obywatel może zwrócić się do niego z
dowolną sprawą, ale ją szczególnie interesował poruszony temat.
Każda zmiana w prawie finansowym miałaby poważne reperkusje
dla gospodarki kraju, ale Carrie wiedziała też, że - nie bez racji, jej
zdaniem - w społeczeństwie rosła fala niezadowolenia i sprzeciwu wobec
sposobu, w jaki część z tych, którzy ulokowali kiedyś fundusze na kontach
chronionych tajemnicą bankową, zdobyła swój majątek.
48
RS
- Są tu dwie oddzielne kwestie, Carlo - mówił Lukę. - Z jednej
strony, mamy świeży napływ emigrantów, którzy chcąc uniknąć płacenia
nadmiernych podatków we własnych krajach, osiedlili się u nas. Drugim
problemem są ci, którzy tu nie mieszkają, tylko ulokowali swoje pieniądze
na chronionych tajemnicą bankową kontach, które wolno im było zakładać
- i do czego byli zachęcam - w czasach mojego dziadka. Pewne siły
polityczne, jak wiesz, dążą do zdelegalizowania starego systemu, i
wszystko wskazuje na to, że wybuchnie wielka międzynarodowa batalia z
udziałem obu stron konfliktu.
- Luke, musimy znalezć jakiś sposób na skłonienie tych ludzi, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]