[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skóry.
Odrzuciła głowę w tył, szepcząc słowa zachęty i przysunęła biodra.
Zaśmiał się, a potem pochylił głowę i pocałował ją w miejsce, gdzie szyja
styka się z ramieniem. Wygięła się z rozkoszy, wypychając w przód piersi.
Zamknął dłoń na jednej z nich, potem na drugiej i pieścił, dopóki brodawki
nie stwardniały, a ona nie zaczęła cięko dyszeć i jęczeć z rozkoszy. Dłoń ze-
ślizgnęła się niej, dotknęła podbrzusza. Zaczęła błagać go bez słów.
Pochylił ją do przodu. Stalowe uda dotykały jej ud, zarost dranił
podniecająco, a biodra i klatka piersiowa trzymały ją jak w klatce. Chwyciła go
kurczowo za ramię, wbijając paznokcie w oczekiwaniu na to, co się zaraz stanie.
A on przysunął się bliej i wszedł w nią delikatnie, zapadając się powoli w cu-
downą miękkość.
Nie mógł oddychać. Patrzył z zapartym tchem jak jego członek niknie pod
kremowymi pośladkami, otwiera i zagłębia się w nią, a jej ciało poddaje się i
mięknie. Wypuścił powietrze, zamknął oczy, a jedwab jej skóry był jak
najcudowniejsza pieszczota. Wbiła paznokcie jeszcze głębiej i jęknęła, ale nie z
bólu.
Uśmiechnął się w głębi duszy; na zewnątrz nie był w stanie okazać adnych
emocji, był zbyt skoncentrowany na przeywanej właśnie przyjemności.
Nachylił biodra, wycofał się nieco i pchnął - na razie delikatnie, by jej pokazać,
co ją czeka.
Natychmiast się zainteresowała.
Poruszyła się, dopasowując się do niego. Przytrzymał ją bardziej stanowczo i
powtórzył ruch.
I jeszcze raz. Tym razem mocniej
Po chwili nie była w stanie nawet myśleć; trzymała się kurczowo, przyjmując
go niecierpliwie. Erotyczne napięcie rosło tak szybko, e po chwili szlochała z
rozkoszy, oddając się całkowicie w jego władanie.
A on brał, jak zdobywca, modląc się, by ten akt zapisał się w jej zmysłach tak
samo jak zapisał się u niego. Zamknął oczy, potęgując doznania - kiedy
eliminuje się jeden ze zmysłów, inne reagują jeszcze czulej - i czerpał rozkosz z
jej cudownie gorącego, wilgotnego ciała.
Przyśpieszył. Nachylił się nad nią i dotknął jej piersi. Usłyszał ciche
westchnienie. Pieścił je przez chwilę, masując okręnymi ruchami, a potem
skupił się na nabrzmiałych brodawkach. Zaczęła jęczeć z rozkoszy.
Dotykał palcami krągłości, które teraz uwaał za swoje, podniósł rąbek
koszulki na wysokość talii i pieścił jej nagie pośladki, muskając zagłębienie
między nimi. Czuł, jak przeszywa ją dreszcz. Sięgnął z drugiej strony i zaczął
pieścić loczki na jej podbrzuszu.
Rozdzielił je palcami i pchnął jeszcze mocniej.
Poczuł, jak wzbiera w niej napięcie, wszedł w nią jeszcze głębiej, a ona
zacisnęła się mocniej. Cały czas pieścił ją palcami, nie dotykając napiętego
wierzchołka, tylko krąąc wokół. Potem objął ją jeszcze czulej, pchnął mocniej i
delikatnie go odsłonił. Dotknął go koniuszkiem palca. I wznowił swój rytm.
Wbiła paznokcie w jego skórę, kurczowo trzymając się rzeczywistości, która
w szalonym pędzie uciekała jej spod nóg. Wytrzymała nie dłuej ni minutę.
Poczekał, a wróci do siebie, a rozdygotane mięśnie znów zaczną jej słuchać.
Wziął ją w ramiona i zaniósł do łóka. Odsunął narzutę i połoył ją w miękkiej
pościeli, na samym środku materaca. Ju miała zaprotestować; bała się, e sobie
pójdzie, zanim ona zdąy dostarczyć mu takiej samej rozkoszy. Ale on nie miał
najmniejszego zamiaru jej zostawiać. Zerwał z niej koszulkę, wyprostował się,
pieszcząc wzrokiem ciało. Jego twarz zdradzała tłumione poądanie. Chwilę
pózniej znalazł się tu obok, zakrywając ich oboje kołdrą, owijając szczelnie jak
gorący kokon.
Potem połoył się na niej, rozchylił jej uda i wszedł w nią jednym, mocnym
pchnięciem. Ponownie zaczął się szalony taniec.
Helena odrzuciła wszelkie skrupuły, oplotła wokół niego ramiona i nogi,
oddając mu całe swoje ciało. Kokon zamienił się w jaskinię, miejsce, w którym
panowały prymitywne ądze, poądanie w czystej postaci. Kochał ją jak
szalony, a ona oddawała mu się w pełni, bez wahania.
Gorące oddechy, jęki, namiętne westchnienia stały się ich językiem; dwa
zespolone ciała były jedyną rzeczywistością. On pragnął, ądał i brał, ona
dawała, otwierała przed nim swoje ciało i serce, oddając mu klucz. Kiedy znów
porwał ich wir uniesień, zabierając ich z tego świata, otworzyła przed nim swoją
duszę.
Rozdział 11
Skrzypienie podłogi wyrwało Helenę z głębokiego snu. Zamrugała w
ciemnościach. Panowała głęboka cisza, daleko jeszcze było do świtu. Zdała so-
bie sprawę, e nie znajduje się w Cameralle, a Ariele nie ma w sąsiednim
pokoju.
Uświadomiła sobie, e ciepło, które przenika jej ciało, pochodzi od
Sebastiana, śpiącego twardo u jej boku.
Podłoga zaskrzypiała ponownie, zbyt głośno, by mógł być to przypadek.
Sebastian zaciągnął zasłony wokół łóka. Wystawiła głowę, wyślizgując się
spod ciękiego ramienia i wyjrzała.
Przez moment sądziła, e to Louis zakradł się do jej sypialni. Ogarnęła ją
panika, ale kiedy oczy dostosowały się do panujących ciemności, przy drzwiach
zobaczyła kogoś, kto wyglądał znajomo. Męczyzna trzymał rękę na klamce i
rozglądał się bacznie.
Phillipe. Młodszy brat Louisa. To on zabrał Ariele z Cameralle i odwiózł do
Fabiena.
Targały nią róne emocje - strach i obawa o siostrę. Phillipe wszedł do
środka, zamykając za sobą drzwi. Jego wzrok zatrzymał się na zasłoniętym łó-
ku. Zrobił krok w jego kierunku.
Helena zasłoniła ręką usta, tłumiąc okrzyk przeraenia. Spojrzała na śpiącego
twardo Sebastiana.
Była naga. W nogach łóka dostrzegła swój szlafrok, pociągnęła go do siebie
i zarzuciła na ramiona, modląc się, by Sebastian się nie obudził, a Phillipe nie
wpadł na pomysł, by odsłonić zasłony.
Opuściła stopy na podłogę i poprawiła szlafrok, zasłaniając całe ciało. Wstała
i cichutko wyszła zza zasłony. Zostawiła za sobą lukę, ale Sebastian nie
poruszył się.
Od razu zobaczyła Phillipe'a, dała mu znak ręką, by był cicho. Bała się
zaciągnąć z powrotem zasłonę; mosięne kółka narobiłyby sporo hałasu. Zasta-
nawiała się przez moment, czy gra jest warta ryzyka, stwierdziła jednak, e nie
moe ryzykować ycia Ariele.
Serce biło jak szalone; pokazała mu gestem, eby wrócił do drzwi. Chciała
rozmawiać z nim jak najdalej od łóka, w jak najciemniejszym kącie. Najlepiej
byłoby spotkać się w korytarzu, nie ufała mu jednak na tyle, by opuszczać
pokój. W końcu był jednym z ludzi Fabiena.
Co tu robisz? - szepnęła oskarycielskim tonem.
-
Ku jej zdziwieniu Phillipe achnął się. - To nie tak, jak myślisz.
Mimo e z jego ust te wyszedł szept, zmarszczyła czoło i dała znak, by
mówił jeszcze ciszej. - Nie wiem, co myślę. Co u Ariele?
Phillipe zbladł; serce Heleny ścisnęło się z bólu.
Miewa się... dobrze. Na razie.
-
Co chcesz przez to powiedzieć? - Helena złapała go za ramię i potrząsnęła. -
-
Fabien zmienił zdanie?
Phillipe skrzywił się. - Nic mi o tym nie wiadomo. Nadał zamierza...
Obrzydzenie i smutek na jego twarzy wyraznie zdradzały jego zdanie na ten
temat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
skóry.
Odrzuciła głowę w tył, szepcząc słowa zachęty i przysunęła biodra.
Zaśmiał się, a potem pochylił głowę i pocałował ją w miejsce, gdzie szyja
styka się z ramieniem. Wygięła się z rozkoszy, wypychając w przód piersi.
Zamknął dłoń na jednej z nich, potem na drugiej i pieścił, dopóki brodawki
nie stwardniały, a ona nie zaczęła cięko dyszeć i jęczeć z rozkoszy. Dłoń ze-
ślizgnęła się niej, dotknęła podbrzusza. Zaczęła błagać go bez słów.
Pochylił ją do przodu. Stalowe uda dotykały jej ud, zarost dranił
podniecająco, a biodra i klatka piersiowa trzymały ją jak w klatce. Chwyciła go
kurczowo za ramię, wbijając paznokcie w oczekiwaniu na to, co się zaraz stanie.
A on przysunął się bliej i wszedł w nią delikatnie, zapadając się powoli w cu-
downą miękkość.
Nie mógł oddychać. Patrzył z zapartym tchem jak jego członek niknie pod
kremowymi pośladkami, otwiera i zagłębia się w nią, a jej ciało poddaje się i
mięknie. Wypuścił powietrze, zamknął oczy, a jedwab jej skóry był jak
najcudowniejsza pieszczota. Wbiła paznokcie jeszcze głębiej i jęknęła, ale nie z
bólu.
Uśmiechnął się w głębi duszy; na zewnątrz nie był w stanie okazać adnych
emocji, był zbyt skoncentrowany na przeywanej właśnie przyjemności.
Nachylił biodra, wycofał się nieco i pchnął - na razie delikatnie, by jej pokazać,
co ją czeka.
Natychmiast się zainteresowała.
Poruszyła się, dopasowując się do niego. Przytrzymał ją bardziej stanowczo i
powtórzył ruch.
I jeszcze raz. Tym razem mocniej
Po chwili nie była w stanie nawet myśleć; trzymała się kurczowo, przyjmując
go niecierpliwie. Erotyczne napięcie rosło tak szybko, e po chwili szlochała z
rozkoszy, oddając się całkowicie w jego władanie.
A on brał, jak zdobywca, modląc się, by ten akt zapisał się w jej zmysłach tak
samo jak zapisał się u niego. Zamknął oczy, potęgując doznania - kiedy
eliminuje się jeden ze zmysłów, inne reagują jeszcze czulej - i czerpał rozkosz z
jej cudownie gorącego, wilgotnego ciała.
Przyśpieszył. Nachylił się nad nią i dotknął jej piersi. Usłyszał ciche
westchnienie. Pieścił je przez chwilę, masując okręnymi ruchami, a potem
skupił się na nabrzmiałych brodawkach. Zaczęła jęczeć z rozkoszy.
Dotykał palcami krągłości, które teraz uwaał za swoje, podniósł rąbek
koszulki na wysokość talii i pieścił jej nagie pośladki, muskając zagłębienie
między nimi. Czuł, jak przeszywa ją dreszcz. Sięgnął z drugiej strony i zaczął
pieścić loczki na jej podbrzuszu.
Rozdzielił je palcami i pchnął jeszcze mocniej.
Poczuł, jak wzbiera w niej napięcie, wszedł w nią jeszcze głębiej, a ona
zacisnęła się mocniej. Cały czas pieścił ją palcami, nie dotykając napiętego
wierzchołka, tylko krąąc wokół. Potem objął ją jeszcze czulej, pchnął mocniej i
delikatnie go odsłonił. Dotknął go koniuszkiem palca. I wznowił swój rytm.
Wbiła paznokcie w jego skórę, kurczowo trzymając się rzeczywistości, która
w szalonym pędzie uciekała jej spod nóg. Wytrzymała nie dłuej ni minutę.
Poczekał, a wróci do siebie, a rozdygotane mięśnie znów zaczną jej słuchać.
Wziął ją w ramiona i zaniósł do łóka. Odsunął narzutę i połoył ją w miękkiej
pościeli, na samym środku materaca. Ju miała zaprotestować; bała się, e sobie
pójdzie, zanim ona zdąy dostarczyć mu takiej samej rozkoszy. Ale on nie miał
najmniejszego zamiaru jej zostawiać. Zerwał z niej koszulkę, wyprostował się,
pieszcząc wzrokiem ciało. Jego twarz zdradzała tłumione poądanie. Chwilę
pózniej znalazł się tu obok, zakrywając ich oboje kołdrą, owijając szczelnie jak
gorący kokon.
Potem połoył się na niej, rozchylił jej uda i wszedł w nią jednym, mocnym
pchnięciem. Ponownie zaczął się szalony taniec.
Helena odrzuciła wszelkie skrupuły, oplotła wokół niego ramiona i nogi,
oddając mu całe swoje ciało. Kokon zamienił się w jaskinię, miejsce, w którym
panowały prymitywne ądze, poądanie w czystej postaci. Kochał ją jak
szalony, a ona oddawała mu się w pełni, bez wahania.
Gorące oddechy, jęki, namiętne westchnienia stały się ich językiem; dwa
zespolone ciała były jedyną rzeczywistością. On pragnął, ądał i brał, ona
dawała, otwierała przed nim swoje ciało i serce, oddając mu klucz. Kiedy znów
porwał ich wir uniesień, zabierając ich z tego świata, otworzyła przed nim swoją
duszę.
Rozdział 11
Skrzypienie podłogi wyrwało Helenę z głębokiego snu. Zamrugała w
ciemnościach. Panowała głęboka cisza, daleko jeszcze było do świtu. Zdała so-
bie sprawę, e nie znajduje się w Cameralle, a Ariele nie ma w sąsiednim
pokoju.
Uświadomiła sobie, e ciepło, które przenika jej ciało, pochodzi od
Sebastiana, śpiącego twardo u jej boku.
Podłoga zaskrzypiała ponownie, zbyt głośno, by mógł być to przypadek.
Sebastian zaciągnął zasłony wokół łóka. Wystawiła głowę, wyślizgując się
spod ciękiego ramienia i wyjrzała.
Przez moment sądziła, e to Louis zakradł się do jej sypialni. Ogarnęła ją
panika, ale kiedy oczy dostosowały się do panujących ciemności, przy drzwiach
zobaczyła kogoś, kto wyglądał znajomo. Męczyzna trzymał rękę na klamce i
rozglądał się bacznie.
Phillipe. Młodszy brat Louisa. To on zabrał Ariele z Cameralle i odwiózł do
Fabiena.
Targały nią róne emocje - strach i obawa o siostrę. Phillipe wszedł do
środka, zamykając za sobą drzwi. Jego wzrok zatrzymał się na zasłoniętym łó-
ku. Zrobił krok w jego kierunku.
Helena zasłoniła ręką usta, tłumiąc okrzyk przeraenia. Spojrzała na śpiącego
twardo Sebastiana.
Była naga. W nogach łóka dostrzegła swój szlafrok, pociągnęła go do siebie
i zarzuciła na ramiona, modląc się, by Sebastian się nie obudził, a Phillipe nie
wpadł na pomysł, by odsłonić zasłony.
Opuściła stopy na podłogę i poprawiła szlafrok, zasłaniając całe ciało. Wstała
i cichutko wyszła zza zasłony. Zostawiła za sobą lukę, ale Sebastian nie
poruszył się.
Od razu zobaczyła Phillipe'a, dała mu znak ręką, by był cicho. Bała się
zaciągnąć z powrotem zasłonę; mosięne kółka narobiłyby sporo hałasu. Zasta-
nawiała się przez moment, czy gra jest warta ryzyka, stwierdziła jednak, e nie
moe ryzykować ycia Ariele.
Serce biło jak szalone; pokazała mu gestem, eby wrócił do drzwi. Chciała
rozmawiać z nim jak najdalej od łóka, w jak najciemniejszym kącie. Najlepiej
byłoby spotkać się w korytarzu, nie ufała mu jednak na tyle, by opuszczać
pokój. W końcu był jednym z ludzi Fabiena.
Co tu robisz? - szepnęła oskarycielskim tonem.
-
Ku jej zdziwieniu Phillipe achnął się. - To nie tak, jak myślisz.
Mimo e z jego ust te wyszedł szept, zmarszczyła czoło i dała znak, by
mówił jeszcze ciszej. - Nie wiem, co myślę. Co u Ariele?
Phillipe zbladł; serce Heleny ścisnęło się z bólu.
Miewa się... dobrze. Na razie.
-
Co chcesz przez to powiedzieć? - Helena złapała go za ramię i potrząsnęła. -
-
Fabien zmienił zdanie?
Phillipe skrzywił się. - Nic mi o tym nie wiadomo. Nadał zamierza...
Obrzydzenie i smutek na jego twarzy wyraznie zdradzały jego zdanie na ten
temat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]