[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nymi.
- Coś wyczuwasz?
Kay pokręcił głową. Jest bezpiecznie.
Na środku placu stała kolumna admirała Nelsona, wysoka na pięćdziesiąt
metrów, otoczona czterema wielkimi brązowymi posągami lwów. Na
czterech narożnikach znajdowały się postumenty, trzy zwieńczone rzezbami
sławnych ludzi, jeden pusty. Billi trzymała się północnej strony placu, tuż
przy imponującym klasycystycznym budynku National Gallery. Uliczni
artyści przyciągali uwagę przechodniów, którzy gromadzili się wokół nich w
małych grupach. Ktoś przebrany za Charliego Chaplina odgrywał gagi stare
jak świat. Kilku skaterów śmigało pomiędzy plastikowymi kubeczkami
ustawionymi na chodniku. Jakiś nieszczęśnik przebrany za rzymskiego
żołnierza, cały pomalowany na srebrno, stał nieruchomo jak posąg, zbierając
pieniądze do pojemnika stojącego przy jego stopach. Otaczały go dzieci, które
za wszelką cenę pragnęły go rozśmieszyć. Billi obserwowała, jak wesoło się
bawią, kiedy ich rodzice próbowali je uspokoić przed wejściem do muzeum.
Widziała chłopca ubranego na niebiesko, który gonił gołębie. Powietrze
wypełniał szelest skrzydeł, a szare i czarne pióra opadały na ziemię. Stado
ptaków nagle się podrywało, szybowało w powietrzu i po chwili lądowało
prawie w tym samym miejscu. Chłopczyk wciąż je przepędzał.
Patrzyła na wesoły tłum i drżała. Z powodu zimna i tego, że była sama.
O, nie, nie sama. Kay stał w milczeniu tuż obok niej.
- Wszystko będzie w porządku - powiedział. Nie była pewna, czy do niej,
czy do siebie.
- Kay, wieczny optymista. - Billi się roześmiała.
- Prawda, całkowita prawda. - Wskazał na tłumy ludzi. - Gdybyś tylko
mogła zobaczyć, choć przez minutę. Naprawdę zobaczyć. Nigdy byś się nie
poddała.
Popatrzyła na niego. Na jego twarzy widać było spokój, pewność, że działa
w dobrej sprawie. Nigdy nie miał wątpliwości. Nie był bezwzględnym
fanatykiem jak jej ojciec, miał po prostu niezachwianą wiarę w to, co robił.
- Dlaczego on na to wszystko pozwala? To znaczy Bóg. Kay splótł palce.
- Myślisz, że to część Jego planu?
- Tak. Ale to ty cały rok spędziłeś w Jerozolimie. Ktoś tam musiał to
rozumieć.
- Wiesz, co powiedział mi imam z meczetu Al-Aksa? - Kay spojrzał na nią
uważnie. - Rabin Levison twierdził to samo. Podobnie jak opat nestorianów.
Dziwne, prawda? Dzieli ich religia, ale są jednomyślni, jeśli chodzi o opinię
na temat bożego planu.
- Cóż takiego mówili o woli Boga?
- Każdy z nich powiedział, i tu cytuję:  Nic nie wiem .
Billi chciała go kopnąć za to, że sobie z niej drwi, ale zrozumiała, że to nie
żart.
- Co?
- Jeśli ktoś twierdzi, że wie, jaka jest wola Boga, to albo kłamie, albo jest
szalony. - Kay się wyprostował. - Najlepsze, co możemy zrobić, to iść za
głosem serca.
- Ale Michael sądzi, że to on postępuje właściwie. Idzie za głosem serca.
- Sczerniałego od goryczy. - Kay pokręcił głową. - Serce powinno być
wypełnione współczuciem, Billi.
Dziewczyna spojrzała na długie palce Kaya, na jego delikatne białe dłonie.
To nie były ręce wojownika.
- Ojciec mówi, że musimy być bezlitośni.
- Twój ojciec nie jest tak bezlitosny, jak udaje. Uwierz mi.
Ojciec nie jest bezlitosny?! Chyba Kay nie był tak utalentowany, jak się
mówiło. Billi wróciła do obserwacji placu. Myślała o swoim śnie, o tych
wszystkich białych całunach. Musieli powstrzymać Michaela. Tu nie było
miejsca na współczucie.
- Myślisz, że zdołasz tego dokonać? Uwięzić go?
- Muszę spróbować.
- Kay, jeśli nie czujesz się gotowy, musisz powiedzieć. To zbyt
niebezpieczne. Dać się zabić, to nic bohaterskiego.
- Billi, a ty się nie boisz, kiedy idziesz na Krwawe Aowy? Czy nie bałaś się
podczas Próby?
Co to znowu za głupie pytania? Ciągle się boi.
Kay spojrzał na nią.
- Czy wiesz, jak się czuję, kiedy widzę, że idziesz walczyć? - Spuścił
głowę. - Nic niewarty.
- Więc chodzi tu tylko o bohaterstwo?
- Jest kilka rzeczy, o które warto walczyć.
- Jakie to rzeczy?
Kay zdjął czapkę i zmiął ją w dłoniach.
- Pamiętasz swój sen?
- Przecież ci nie opowiedziałam... Ach!
- Wszystkie te ciała na ulicy, cały ten smutek. - Wziął ją za rękę. Starała
się nie myśleć o tym, że sprawia jej to przyjemność. - Czy możesz sobie
wyobrazić, co by się tutaj działo? Jak wielu ludzi by umarło? Jeśli my nie
zatrzymamy Michaela, to kto to zrobi?
- Ryzykujesz życiem, aby go powstrzymać?
- Czy mogłabyś spokojnie żyć, gdybyś tego nie zrobiła?
Billi otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Chciała wzruszyć ramionami
i zrzucić z siebie cały ten ciężar. Ale nie mogła. Kay miał rację. Ktoś musi
powstrzymać Michaela. Wiedziała za dużo, aby przejść obok tego
wszystkiego obojętnie i zostawić to innym. Ta sprawa nie miała nic
wspólnego z templariuszami, była kwestią wyboru tego, co w życiu liczy się
najbardziej. Ale nic nie stawało się przez to prostsze.
Jakaś para przeszła tuż obok nich. Trzymali się za ręce, mężczyzna niósł
balonik, choć miał około trzydziestki.
- Widzisz to, Billi? - Kay dotknął jej ramienia. - Właśnie
jej się oświadczył. A ona powiedziała  tak". Rozpoznaję to po świetle wokół
nich. Jest zachwycony, ale też przerażony. Będą kochać, będą żyć, kiedyś
umrą. Jak wszyscy.  Zamyślił się.  Czy to nie wystarczy? Czy za to nie
warto ginąć?
- Nie mów tak.
- Billi, musisz być&
Billi pocałowała go. Nie chciała dłużej słuchać.
Zrobiła to bez zastanowienia, gdyby zaczęła myśleć, odwaga by ją
opuściła. Wysunęła się do przodu, przycisnęła ustami jego usta. Były ciepłe i
to ciepło ją zalało, poczuła mrowienie, które sięgnęło kości. Zacisnęła dłonie
na poręczy i Kay znalazł się pomiędzy balustradą i nią. Ich ciała wcisnęły się
w siebie. Ujął jej twarz w ręce i Billi poczuła łaskotanie jego rzęs na swoich
powiekach. Potem z delikatnym westchnieniem odsunął się, ale tylko trochę.
Tylko trochę.
Jego oczy wyglądały jak drogocenne kamienie, olbrzymie, przejrzyste, bez
skazy. Billi widziała w nich odbicie swych własnych zrenic. Dłonie Kaya
obejmujące jej policzki były rozżarzone. Delikatnie się odchyliła i językiem
dotknęła swoich warg. Kay smakował przyjemnie.
- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkadzam?
Odskoczyli od siebie i Billi zobaczyła Borsa z hot dogiem w dłoni.
Czy on nigdy nie przestanie drwić?
Spojrzał na nich i oblizał wysmarowane keczupem usta.
- Jeśli tak, to wrócę za chwilę.
- Właśnie skończyliśmy  odpowiedział Kay, jakby nigdy nic,
pozostawiając czerwienienie się Billi.
- Jesteś sam?
Bors zaprzeczył.
- Nie, jest też mistrz Gwaine i Gareth.
- Chciałeś powiedzieć seneszal Gwaine  poprawiła go Billi.
Bors wepchnął ostatni kawałek parówki do ust. Mówił, przeżuwając i
plując kawałkami różowego mięsa i cebuli na chodnik. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.