X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gorączkowo zasypywał komputer pytaniami w kwestii języka karhidyjskiego, a może i filozofii. Wreszcie ekran
zapłonął jasnymi literami, które trwały na nim przez chwilę i powoli zgasły. "Dla króla Karhidu na Gethen Argavena
pozdrowienia. Nie wiem, co czyni człowieka zdrajcą. Trudno to stwierdzić, bo nikt nie uważa się za zdrajcę. Z
szacunkiem G.F. Spimolle za stabilów w mieście Sair na Hain, 93/1491/45".
Wręczyłem królowi taśmę z wydrukowanym tekstem. Rzucił ją na stół, podszedł znów do środkowego kominka,
prawie wszedł do niego i kopnął płonące kłody, a potem gasił dłonią iskry na ubraniu.
 Równie użyteczną odpowiedz mógłbym otrzymać od pierwszego lepszego wieszcza. Odpowiedzi to za mało,
panie Ai. Pańskie pudełko, ta machina, też. Pański statek też. Kilka sztuczek i jeden magik. Chce pan, żebym panu
uwierzył, żebym uwierzył pańskim opowieściom i posłaniom. Tylko dlaczego miałbym wierzyć i słuchać? Jeżeli tam,
wśród gwiazd, jest osiemdziesiąt tysięcy światów zaludnionych zwyrodnialcami, to co z tego? Nie chcemy mieć z
nimi nic wspólnego. Wybraliśmy własną drogę i szliśmy nią przez długie wieki. Karhid stoi w przededniu nowej
epoki, nowego okresu świetności. Pójdziemy dalej naszą drogą.  Zawahał się, jakby stracił wątek swojego
wykładu, zapewne zresztą nie swojego. Jeżeli Estraven nie był już Królewskim Uchem, był nim ktoś inny.  I jeżeli
ci Ekumeńczycy chcieliby czegoś od nas naprawdę, to nie wysłaliby pana w pojedynkę. To jakiś żart, oszustwo.
Obcy nadciągnęliby tu tysiącami.
 Nie potrzeba tysiąca ludzi, żeby otworzyć drzwi, Wasza Wysokość.
 Mogą być potrzebni, żeby nie pozwolić ich zamknąć.
 Ekumena będzie czekać, aż Wasza Wysokość otworzy je sam. Nie będzie niczego wymuszać. Wysłano mnie
samego i pozostanę tutaj sam, żeby uniemożliwić powstanie jakichkolwiek obaw.
 Obaw?  powiedział król odwracając uśmiechniętą, pokrytą szramami cienia twarz. Mówił głosem podniesionym i
zaskakująco wysokim.  Ależ ja się pana i tak boję, panie wysłanniku. Boję się tych, którzy pana przysłali. Boję się
kłamców, boję się magików, a nade wszystko boję się gorzkiej prawdy. 1 dzięki temu rządzę moim krajem dobrze.
Bo tylko strach rządu ludzmi. Nic innego się nie sprawdza. Nic innego nie działa wystarczająco długo. Pan jest tym,
za kogo się pan podaje, a jednak jest pan żartem, oszustwem. Wśród gwiazd nie ma nic, tylko pustka, strach i
ciemność, a pan przybył stamtąd w pojedynkę,
żeby mnie nastraszyć. Ale ja jestem już przestraszony i jestem królem. Strach jest królem! A teraz niech pan
zabiera swoje sztuczki i pułapki i idzie sobie. To wszystko. Wydałem rozkazy zezwalające panu na pobyt w
Karbidzie.
Tak rozstałem się z królewskim majestatem. Szedłem stukając obcasami po nieskończonej czerwonej posadzce
w czerwonym półmroku sali audiencyjnej, aż oddzieliły mnie od niego ostatnie podwójne drzwi.
Zawiodłem. Zawiodłem całkowicie. Jednak tym, co mnie niepokoiło, kiedy opuszczałem Dom Królewski i szedłem
przez dziedziniec Pałacu, była nie tyle moja klęska, ile udział w niej Estravena. Dlaczego król wypędził go za
działanie na rzecz Ekumeny (to jakby wynikało z tekstu proklamacji), jeżeli według słów samego króla robił coś
wręcz przeciwnego? Kiedy zaczął doradzać królowi, żeby nie dawał mi posłuchu, i dlaczego`? Dlaczego on został
wygnany, a mnie zostawiono w spokoju? Który z nich kłamał bardziej i po co, u diabła, kłamali?
Estraven, żeby ratować własną skórę, uznałem, a król, żeby ratować twarz. Wyjaśnienie było gładkie, ale czy
Estraven kiedyś rzeczywiście mnie okłamał? Stwierdziłem, że nie wiem.
Mijałem Narożny Czerwony Dom. Brama do ogrodu stała otworem. Spojrzałem na białe drzewa serem pochylone
nad ciemną sadzawką, na ścieżki z różowej cegły, puste w łagodnym, szarym świetle popołudnia. Resztki śniegu
leżały jeszcze w cieniu głazów przy sadzawce. Pomyślałem o Estravenie, który czekał tu na mnie zeszłego
wieczoru w padającym śniegu, i poczułem przypływ zwykłej litości dla człowieka, którego jeszcze wczoraj
oglądałem w całej wspaniałości, spoconego pod ciężarem paradnego stroju i władzy, człowieka u szczytu kariery,
potężnego i wspaniałego, a teraz strąconego, zdegradowanego, przegranego. Zpieszącego ku granicy, ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.