[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razu.
A co pani sądzi o naszym Tygodniku : czy nie znajduje pani, że jest w nim pewna
przesada w tej pasji?
Lusia oświadczyła, że wcale tego nie znajduje:
Przecież trzeba tępić szkodników.
A wujenka pani?
Ach, wujenka! Wujenka powiada, że młodość nie pragnąca walki, młodość
nierewolucyjna jest tak samo chorobliwa, jak starość nie umiejąca kierować się
pobłażliwością, wyrozumiałością i rozwagą. Wujenka jest bardzo mądra.
Bardzo! z przekonaniem przytaknął Józef.
I wie pan co? Wujenka może nie miała panu tego za złe, ale ot, tak, dziwiła się, że pan
jest taki... doskonale zrównoważony, a dopiero po wyjściu Tygodnika powiedziała mi:
Pan Domaszko, jak teraz widzę, należy do tych ludzi, którzy nie uzewnętrzniają swego
temperamentu, lecz umieją skierować go na działanie w walce czynnej.
Ale przecież ja nic nie napisałem jeszcze zdetonował się Józef.
No tak, ale pan dał na to pieniądze.
Bardzo cenię zdanie pani Szczerkowskiej, ale obawiam się, że jest dla mnie zbyt
pochlebne.
O, nie! gorąco zaprzeczyła Lusia i zarumieniła się. Byłby upadł przed nią na kolana za
ten rumieniec.
Panno Lusiu powiedział pani dobroć działa na mnie jak balsam. Gdy jestem z panią,
zdaje mi się, że oddycham jakimś innym powietrzem.
Powiedział to szczerze, lecz ponieważ milczała, przyszło mu na myśl, że całe jego
odezwanie się było nieznośnie banalne i głupie. Dlatego dodał:
Jak pani widzi, jestem usposobiony lirycznie.
I mnie z panem dobrze uśmiechnęła się.
A może pójdziemy na kawę?
Nie, panie Józefie, pójdzie pan do nas na obiad.
69
Czy to aby wypada? ucieszył się.
Wypada odpowiedziała z minką prawie kokieteryjną ale mamy jeszcze trochę czasu,
więc pójdziemy przez Aleje.
Gdy skręcili w Wilczą, Lusia ukłoniła się wysokiej, szczupłej damie.
Kto to jest ta pani? zapytał Józef.
To jest właśnie pani Krotyszowa. Słynna pani Barbara Krotyszowa.
Aha, to ta, u której pani poznała Piotrowicza.
Tak. Pani Barbara prowadzi salon literacko-naukowy.
A dlaczego jest słynna?
No, bo patronuje życiu kulturalnemu, jest jego arcykapłanką. Wie pan, że poznałam u
niej masę różnych znakomitości: poetów, literatów, filozofów...
Pani Krotyszowa to powieściopisarka?
Nie. Jest wprawdzie wielką artystką i znawczynią, ale sama nie pisze. Uważa siebie za
zbyt leniwą.
To dziwne.
Prawdziwa intelektualistka.
Służący przywitał ich pogodnym uśmiechem szerokiej twarzy i powiedział tajemniczo:
Mamy już wiosnę.
Widocznie Lusia znała dobrze jego alegorie, gdyż od razu zawołała :
Sałata! Widzi pan, panie Józefie, warto było przyjść. Zwieża sałata!
Domaszko roześmiał się:
Pani tak lubi sałatę?
A pan nie? zapytała ze zgrozą.
Ja bardzo uspokoił ją.
Przy stole mówiono o polityce, o zaciętości walk sejmowych, wreszcie o Tygodniku
Niezależnym . Pani Szczerkowska była zdania, że pismo redagowane jest interesująco,
chociaż można by mieć niejakie zastrzeżenia.
O, tych ja sam mam wiele potwierdził Józef w ogóle Tygodnik nie należy do
najlżejszych brzemion z tych, jakimi los mnie obarczył.
Ma pan mocne barki pocieszyła go pani Szczerkowska.
Nie może sobie wujenka wyobrazić zawołała Lusia jak pan Józef był dziś
zdenerwowany!
Trudno dziwić się temu westchnął Józef gdy człowieka bez żadnej winy z jego strony
nagle zmieszają z błotem...
Dość! Dość! przerwała Lusia. Nie mówmy już o tym. Najlepszy sposób na
zmartwienia to zapomnieć o nich. Wie wujenka, spotkaliśmy panią Krotyszowa. Nigdy nie
uwierzę, że ona może już być po trzydziestce. Wygląda bardzo młodo. Prawda, panie Józefie?
No, że jest po trzydziestce, to na pewno.
Nie myli się pan uśmiechnęła się pani Szczerkowska. Barbara miała trzydzieści dwa
przed siedmiu laty, gdy wychodziła za Krotysza. Mówię o tym, bo wiem, że ona sama lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
razu.
A co pani sądzi o naszym Tygodniku : czy nie znajduje pani, że jest w nim pewna
przesada w tej pasji?
Lusia oświadczyła, że wcale tego nie znajduje:
Przecież trzeba tępić szkodników.
A wujenka pani?
Ach, wujenka! Wujenka powiada, że młodość nie pragnąca walki, młodość
nierewolucyjna jest tak samo chorobliwa, jak starość nie umiejąca kierować się
pobłażliwością, wyrozumiałością i rozwagą. Wujenka jest bardzo mądra.
Bardzo! z przekonaniem przytaknął Józef.
I wie pan co? Wujenka może nie miała panu tego za złe, ale ot, tak, dziwiła się, że pan
jest taki... doskonale zrównoważony, a dopiero po wyjściu Tygodnika powiedziała mi:
Pan Domaszko, jak teraz widzę, należy do tych ludzi, którzy nie uzewnętrzniają swego
temperamentu, lecz umieją skierować go na działanie w walce czynnej.
Ale przecież ja nic nie napisałem jeszcze zdetonował się Józef.
No tak, ale pan dał na to pieniądze.
Bardzo cenię zdanie pani Szczerkowskiej, ale obawiam się, że jest dla mnie zbyt
pochlebne.
O, nie! gorąco zaprzeczyła Lusia i zarumieniła się. Byłby upadł przed nią na kolana za
ten rumieniec.
Panno Lusiu powiedział pani dobroć działa na mnie jak balsam. Gdy jestem z panią,
zdaje mi się, że oddycham jakimś innym powietrzem.
Powiedział to szczerze, lecz ponieważ milczała, przyszło mu na myśl, że całe jego
odezwanie się było nieznośnie banalne i głupie. Dlatego dodał:
Jak pani widzi, jestem usposobiony lirycznie.
I mnie z panem dobrze uśmiechnęła się.
A może pójdziemy na kawę?
Nie, panie Józefie, pójdzie pan do nas na obiad.
69
Czy to aby wypada? ucieszył się.
Wypada odpowiedziała z minką prawie kokieteryjną ale mamy jeszcze trochę czasu,
więc pójdziemy przez Aleje.
Gdy skręcili w Wilczą, Lusia ukłoniła się wysokiej, szczupłej damie.
Kto to jest ta pani? zapytał Józef.
To jest właśnie pani Krotyszowa. Słynna pani Barbara Krotyszowa.
Aha, to ta, u której pani poznała Piotrowicza.
Tak. Pani Barbara prowadzi salon literacko-naukowy.
A dlaczego jest słynna?
No, bo patronuje życiu kulturalnemu, jest jego arcykapłanką. Wie pan, że poznałam u
niej masę różnych znakomitości: poetów, literatów, filozofów...
Pani Krotyszowa to powieściopisarka?
Nie. Jest wprawdzie wielką artystką i znawczynią, ale sama nie pisze. Uważa siebie za
zbyt leniwą.
To dziwne.
Prawdziwa intelektualistka.
Służący przywitał ich pogodnym uśmiechem szerokiej twarzy i powiedział tajemniczo:
Mamy już wiosnę.
Widocznie Lusia znała dobrze jego alegorie, gdyż od razu zawołała :
Sałata! Widzi pan, panie Józefie, warto było przyjść. Zwieża sałata!
Domaszko roześmiał się:
Pani tak lubi sałatę?
A pan nie? zapytała ze zgrozą.
Ja bardzo uspokoił ją.
Przy stole mówiono o polityce, o zaciętości walk sejmowych, wreszcie o Tygodniku
Niezależnym . Pani Szczerkowska była zdania, że pismo redagowane jest interesująco,
chociaż można by mieć niejakie zastrzeżenia.
O, tych ja sam mam wiele potwierdził Józef w ogóle Tygodnik nie należy do
najlżejszych brzemion z tych, jakimi los mnie obarczył.
Ma pan mocne barki pocieszyła go pani Szczerkowska.
Nie może sobie wujenka wyobrazić zawołała Lusia jak pan Józef był dziś
zdenerwowany!
Trudno dziwić się temu westchnął Józef gdy człowieka bez żadnej winy z jego strony
nagle zmieszają z błotem...
Dość! Dość! przerwała Lusia. Nie mówmy już o tym. Najlepszy sposób na
zmartwienia to zapomnieć o nich. Wie wujenka, spotkaliśmy panią Krotyszowa. Nigdy nie
uwierzę, że ona może już być po trzydziestce. Wygląda bardzo młodo. Prawda, panie Józefie?
No, że jest po trzydziestce, to na pewno.
Nie myli się pan uśmiechnęła się pani Szczerkowska. Barbara miała trzydzieści dwa
przed siedmiu laty, gdy wychodziła za Krotysza. Mówię o tym, bo wiem, że ona sama lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]