[ Pobierz całość w formacie PDF ]
otwierając i zaczął wyjadać zawartość niczym batony. Ponad dzwiękiem
chrupiącego plastiku, kurczaka, papieru i aluminium, powiedziałam:
- Opowiedzcie mi o Czarnym Kocie.
- Złe wieści chrapnął Zee liżąc swoje pazury. Dał naszej starej matce
ostro popalić.
- I to jest powód, dla którego trzy osoby powiązane z tą kobietą nie żyją?
Zee opuścił rękę, dzieląc długie spojrzenie z innymi, którzy przestali jeść.
- Cena do zapłaty. Nie dobra droga z tego polowania. Krew dla ciemności,
którą ten posmakował.
Winifreda będzie się zastanawiać, dlaczego jej łazienka pachnie
smażonym kurczakiem i piwem.
- Dlaczego? Była demonem?
Zee westchnął, opierając brodę na moim kolanie. Kolce włosów zgiął, a
jego czerwone oczy zwężały się wspominając, a pazury lekko pukały w
posadzkę.
- Prawie.
- Prawie. Co to znaczy?
- Znaczy prawie Zee podniósł twarz. Krew nigdy nie kłamie, Maxine.
Posłałam mu długie spojrzenie, podejrzliwe z teoriami krążącymi po mojej
głowie. Lecz zanim zdążyłam zapytać, Dek podniósł głowę i zamarł. Wszyscy
chłopcy to zrobili, wpatrując się w drzwi.
W sekundę wyleciałam z łazienki biegnąc wzdłuż korytarza. Grant i
Winifreda wciąż siedzieli w salonie, rozmawiając cicho, lecz umilkli, gdy mnie
zobaczyli. Grant nie potrzebował słyszeć mojego ostrzeżenia. Oparł się na lasce i
wstał jednym płynnym ruchem, kostki mu zbielały wokół rzezbionej dębowej
rękojeści.
- Winifredo warknął cicho, wciąż patrząc mi w oczy. Musisz iść z nami.
Staruszka zbladła. %7ładnych argumentów, pomyślałam. Wstała chwiejąc
się, a Grant uspokajał ją swoją wolną ręką. Przesunęłam się przed nich, Dek i
Mal rozsiedli się mocno w moich włosach. Czerwone oczy mrugnęły na mnie z
cienia długiego korytarza. Wsłuchałam się mocno, nic nie słysząc.
Pojawiły się drzwi. Grant i Winifreda pozostali za mną. Wyciągnęłam
rękę, pokazując im by zostali na miejscu, dopóki nie sprawdzę, czy jest
bezpiecznie. Z cienia szafy Zee szepnął:
- Czysto.
I tak było, gdy otworzyłam drzwi. Nic nie było.
Bez problemów wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą na pierwsze
piętro. Winifreda obserwowała mnie przez cały czas z taką intensywnością,
jakby moja skóra pełzała. Tak wiele historii w jej oczach, tak wiele wiedziała, a
nie było to wypowiedziane. Nienawidziłam sekretów. Nienawidziłam tajemnicy
z przeszłości, tego, że nikt, nawet jeśli próbował, nie był zdolny tego wyjaśnić.
By coś zrozumieć, musisz żyć tym, albo żyć z czymś tak blisko, że empatia była
jak druga ręka. Wydarzenia tego, co ta kobieta przeżyła, ścigały ją teraz, były
poza mną. Lecz to nie znaczy, że nie zamierzam spróbować.
Gdy tylko otworzył się drzwi windy, powiedziałam:
- Masz dziesięć sekund by powiedzieć mi, dlaczego jesteś ścigana. Bez
zagadek. Chcę odpowiedzi.
- Byliśmy dziećmi, - odpowiedziała ostro Winifreda, wciąż unikając
odpowiedzi na moje pytanie. Nie wiedzieliśmy, co robimy.
Zauważyłam, że mocno zaciskała ręce położone na kwadratowym
zawiniątku, z kawałkiem ludzkiej skóry wystającym spod krawędzi materiału.
Włożyłam nogę w drzwi windy, trzymając ją otwartą.
- Dobra. Ponieważ wzięcie tego od martwej kobiety jest moralnie
niejednoznaczne. Spróbuj jeszcze raz, Pani Cohen.
Winifreda posłała mi wystraszone spojrzenie.
- Nie była martwa, gdy to zabieraliśmy.
A potem, prawie biegiem, wypadła obok mnie do holu. Grant zaczął się
potykać i upadł. Chwyciłam go za łokieć, trzymając mocno, czując, że trzyma
mnie tak mocno jak ja jego. Wpatrywałam się w zgarbione ramiona staruszki i
szepnęłam:
- Co to jest?
- Coś warte zabijania odparł Grant napiętym głosem. - Nie powiedziała
mi zbyt wiele, ale cokolwiek się stało, gdy była dzieckiem, zostawiło czarną
plamę na jej aurze. Prawie jak kleks. Widziałem coś podobnego u Erniego, lecz
nie zastanawiałem się nad tym wtedy. On umierał. Mógł kogoś zastrzelić. Każda
z tych rzeczy mogła spowodować cień.
- Nie wierzę w zbiegi okoliczności mruknęłam i puściłam go, pospiesznie
wyprzedzając Winifredę, która zatrzymała się przed szklanymi drzwiami
spoglądając na nas tymi starymi, ciemnymi oczami. Byliśmy sami. Nikogo, kto
mógłby cokolwiek zeznać. Sięgnęłam do staruszki, okazując pociechę, siłę, coś,
cokolwiek, co pokazałoby jej, że bezpieczniej jest powiedzieć mi prawdę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
otwierając i zaczął wyjadać zawartość niczym batony. Ponad dzwiękiem
chrupiącego plastiku, kurczaka, papieru i aluminium, powiedziałam:
- Opowiedzcie mi o Czarnym Kocie.
- Złe wieści chrapnął Zee liżąc swoje pazury. Dał naszej starej matce
ostro popalić.
- I to jest powód, dla którego trzy osoby powiązane z tą kobietą nie żyją?
Zee opuścił rękę, dzieląc długie spojrzenie z innymi, którzy przestali jeść.
- Cena do zapłaty. Nie dobra droga z tego polowania. Krew dla ciemności,
którą ten posmakował.
Winifreda będzie się zastanawiać, dlaczego jej łazienka pachnie
smażonym kurczakiem i piwem.
- Dlaczego? Była demonem?
Zee westchnął, opierając brodę na moim kolanie. Kolce włosów zgiął, a
jego czerwone oczy zwężały się wspominając, a pazury lekko pukały w
posadzkę.
- Prawie.
- Prawie. Co to znaczy?
- Znaczy prawie Zee podniósł twarz. Krew nigdy nie kłamie, Maxine.
Posłałam mu długie spojrzenie, podejrzliwe z teoriami krążącymi po mojej
głowie. Lecz zanim zdążyłam zapytać, Dek podniósł głowę i zamarł. Wszyscy
chłopcy to zrobili, wpatrując się w drzwi.
W sekundę wyleciałam z łazienki biegnąc wzdłuż korytarza. Grant i
Winifreda wciąż siedzieli w salonie, rozmawiając cicho, lecz umilkli, gdy mnie
zobaczyli. Grant nie potrzebował słyszeć mojego ostrzeżenia. Oparł się na lasce i
wstał jednym płynnym ruchem, kostki mu zbielały wokół rzezbionej dębowej
rękojeści.
- Winifredo warknął cicho, wciąż patrząc mi w oczy. Musisz iść z nami.
Staruszka zbladła. %7ładnych argumentów, pomyślałam. Wstała chwiejąc
się, a Grant uspokajał ją swoją wolną ręką. Przesunęłam się przed nich, Dek i
Mal rozsiedli się mocno w moich włosach. Czerwone oczy mrugnęły na mnie z
cienia długiego korytarza. Wsłuchałam się mocno, nic nie słysząc.
Pojawiły się drzwi. Grant i Winifreda pozostali za mną. Wyciągnęłam
rękę, pokazując im by zostali na miejscu, dopóki nie sprawdzę, czy jest
bezpiecznie. Z cienia szafy Zee szepnął:
- Czysto.
I tak było, gdy otworzyłam drzwi. Nic nie było.
Bez problemów wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą na pierwsze
piętro. Winifreda obserwowała mnie przez cały czas z taką intensywnością,
jakby moja skóra pełzała. Tak wiele historii w jej oczach, tak wiele wiedziała, a
nie było to wypowiedziane. Nienawidziłam sekretów. Nienawidziłam tajemnicy
z przeszłości, tego, że nikt, nawet jeśli próbował, nie był zdolny tego wyjaśnić.
By coś zrozumieć, musisz żyć tym, albo żyć z czymś tak blisko, że empatia była
jak druga ręka. Wydarzenia tego, co ta kobieta przeżyła, ścigały ją teraz, były
poza mną. Lecz to nie znaczy, że nie zamierzam spróbować.
Gdy tylko otworzył się drzwi windy, powiedziałam:
- Masz dziesięć sekund by powiedzieć mi, dlaczego jesteś ścigana. Bez
zagadek. Chcę odpowiedzi.
- Byliśmy dziećmi, - odpowiedziała ostro Winifreda, wciąż unikając
odpowiedzi na moje pytanie. Nie wiedzieliśmy, co robimy.
Zauważyłam, że mocno zaciskała ręce położone na kwadratowym
zawiniątku, z kawałkiem ludzkiej skóry wystającym spod krawędzi materiału.
Włożyłam nogę w drzwi windy, trzymając ją otwartą.
- Dobra. Ponieważ wzięcie tego od martwej kobiety jest moralnie
niejednoznaczne. Spróbuj jeszcze raz, Pani Cohen.
Winifreda posłała mi wystraszone spojrzenie.
- Nie była martwa, gdy to zabieraliśmy.
A potem, prawie biegiem, wypadła obok mnie do holu. Grant zaczął się
potykać i upadł. Chwyciłam go za łokieć, trzymając mocno, czując, że trzyma
mnie tak mocno jak ja jego. Wpatrywałam się w zgarbione ramiona staruszki i
szepnęłam:
- Co to jest?
- Coś warte zabijania odparł Grant napiętym głosem. - Nie powiedziała
mi zbyt wiele, ale cokolwiek się stało, gdy była dzieckiem, zostawiło czarną
plamę na jej aurze. Prawie jak kleks. Widziałem coś podobnego u Erniego, lecz
nie zastanawiałem się nad tym wtedy. On umierał. Mógł kogoś zastrzelić. Każda
z tych rzeczy mogła spowodować cień.
- Nie wierzę w zbiegi okoliczności mruknęłam i puściłam go, pospiesznie
wyprzedzając Winifredę, która zatrzymała się przed szklanymi drzwiami
spoglądając na nas tymi starymi, ciemnymi oczami. Byliśmy sami. Nikogo, kto
mógłby cokolwiek zeznać. Sięgnęłam do staruszki, okazując pociechę, siłę, coś,
cokolwiek, co pokazałoby jej, że bezpieczniej jest powiedzieć mi prawdę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]