[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czerwone. Wszyscy w kostiumach, wszyscy w maseczkach.
- Miałeś rację - powiedziała do Myrnina. - Moim zdaniem wszystkie wampiry z miasta
tu sÄ…. .
- I ka\dy przyprowadził ze sobą przyjaciela ludzkiego rodzaju - odparł. - Ale ty chyba
jako jedyna znasz prawdziiwy powód.
Claire najpierw dostrzegła Jennifer, puszącą sie u ramienia Franęois, protegowanego
Bishopa. Miała na sobie kostium w stylu lat sześćdziesiątych: farbowany w nierówne plamy
top z amerykańskim dekoltem, maleńką minispódniczke, buty na platformach, bi\uterię z
symbolem pacyfy. Maseczka do tego nie pasowała. Widać było, \e kostium został pomyślany
tak, \eby pokazać jak najwięcej ciała, nie rozbierając siś jednocześnie do końca. Niezle,
pomyślała Claire. Francois wyraznie te\ był tego zdania. Sam przebrał się za Zorro.
Niedaleko Jennifer stała Monica, która przebrała się za Marię Antoninę, w sukni z
wielkim dekoltem i obszerną spódnicą. Na szyi zawiązała sobie czerwoną wstą\kę - Claire na
ten widok zrobiło się nieco niedobrze - a w ręku miała malutką gilotynę. Trzymała pod
ramię... Michaela. Który nawet w masce na twarzy wyglądał, jakby \ałował, \e nie mo\e się
znalezć gdziekolwiek indziej, byle nie obok Moniki. Przebrał się za księdza, w gładką czarną
sutannę z białą koloratką. Ale bez \adnego krzy\a.
Claire pobiegła za wzrokiem Michaela w przeciwny kąt sali i zobaczyła wysokiego
stracha na wróble -jak \ywcem przeniesionego z najgorszego horroru o połach kukurydzy,
jaki mogła sobie wyobrazić - i dziewczynę ubraną jak Sally z  Miasteczka Halloween" Tima
Burtona... Oliver i Eve. Eve wyglądała zupełnie jak Sally - tęskna, smutna, cała z łatek
pozszywanych wyłącznie nadzieją.
Ona te\ patrzyła na Michaela.
Oliver kompletnie ją ignorował i obserwował tłum. Rozglądając się wkoło, Claire
powoli rozpoznała jeszcze parę osób. Matki nigdzie nie widziała, ale jej ojciec był przebrany
za niedzwiedzia i z bardzo niezadowoloną z siebie miną stał obok jakiejś kobiety w średnim
wieku - wampirzycy? - przebranej za czarownicÄ™.
- Widzisz gdzieś Shane'a? - Claire niespokojnie spytała Myrnina. Skinął głową w stronę
innego fragmentu sali. Ju\ tam patrzyła przedtem, ale poszukała jeszcze raz i trzy razy
minÄ…w¬zy go wzrokiem, teraz wreszcie dostrzegÅ‚a.
Czy ten kostium będzie ze skóry? - spytała go wtedy. A on powiedział: Tak, w sumie
to prawdopodobne.
I był ze skóry. Składał się ze skórzanej psiej obro\y, skórzanych spodni i smyczy, a na
tej smyczy prowadziła go Ysandre, od szył po kozaki do pół uda ubrana w obcisłą czerwoną
skórę. Uzupełniła kostium parą diablich rogów i czerwonym trójzębem.
A więc zrobiła z Shane'a swojego psa. Włącznie z włochatą psią maską na twarzy.
- Oddychaj - powiedział Myrnin. - Sam za tym nie przepadam, ale słyszałem, \e
ludziom to dobrze robi.
Claire zdała sobie sprawę, \e on ma rację; wstrzymywała oddech. Kiedy wypuściła
powietrze z płuc, szok zaczął jej mijać, zastąpiony falą gniewu. Co za suka!
Nic dziwnego, \e Shane miał nieszczęśliwą minę.
- Nie zrobiła mu absolutnie nic złego - powiedział Mymin cicho do ucha Claire. -A ty
mo\e i nosisz kostium Arlekina, ale to Ysandre zdecydowanie ma w sobie sporo diabła. Więc
uwa\aj. Nie spiesz się. Dam ci znać, kiedy przyjdzie pora zaatakować twojego wroga.
Claire pokiwała głową. Jeśli miała przedtem jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie,
teraz minęły. Miała zamiar wydostać stąd swoją rodzinę i przyjaciół i osobiście wyjąć
Ysandre z ręki tę smycz, a potem zrobić za jej pomocą coś strasznego.
- Będę gotowa  powiedziała.
Myrnin rzucił jej szalone spojrzenie.
- Tak - powiedział. - Widzę, \e będziesz gotowa, moja mała.
Trzymali się blisko siebie i obserwowali innych, a inni z ciekawością im się przyglądali, ale
nikt nie podchodził. Claire zapytała - lepiej pózno ni\ wcale - czy Myrnin nie zostanie
rozpo¬znany mimo tego makija\u, ale on pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….
- Raczej się nie udzielam towarzysko -powiedział. -Amelie, Sam, Michael, Oliver i
jeszcze paru mo\e mnie znać z widzenia. Ale poza tym nikt więcej, a zresztą pewnie nikt się
nie spodziewa, \e mnie tu zobaczy. Zwłaszcza jako... - obrócił się teatralnym gestem, a biała
tunika zafalowała wokół jego postaci - Pierrota.
Co w ogóle nic jej nie mówiło, bo nadal nie miała pojęcia, kogo przedstawiał Pierrot,
ale pokiwała głową. Myrnin zobaczył, \e jedna ze stojących w pobli\u wampirzyc przygląda
się mu i zło\ył jej wyszukany ukłon.
- Zrób gwiazdę - mruknął pod nosem do Claire.
- Co mam zrobić?
- Poprosiłbym, \ebyś zrobiła salto, ale jestem prawie pewien, \e z tym byłby kłopot.
Zrób gwiazdę. Ju\.
Claire czuła się jak kompletna idiotka, ale umocowała swój kapelusz matadora na
głowie elastyczną gumką i zrobiła gwiazdę, po której stanęła uśmiechając się szerokim, nieco
niepewnym uśmiechem.
Ludzie zaczÄ™li klaskać i Å›miać siÄ™, a potem wrócili do swo¬ich rozmów. Wszyscy
poza Oliverem, który patrzył na nich uwa\nie.
Ale przynajmniej trzymał się na dystans.
Bishopa ani Amelie nigdzie nie było widać, ale Claire stopniowo rozpoznała
większość znanych sobie wampirów. Sam przyszedł przebrany za Hucka Finna, co świetnie
pasowało do jego rudych włosów i piegów. Przyprowadził dziewczynę, którą Claire słabo
pamiętała z Common Grounds, jedną z pracownic Olivera. Pewnie tę, która zastąpiła Eve po
jej odejściu. Ze względu na Sama Claire miała nadzieję, \e to ktoś, bez kogo Oliver mo\e się
obyć.
Była tam Miranda, ubrana w kostium staro\ytnej Greczynki, z wę\ami we włosach, a
obok niej stał niski, wyblakły facecik w kostiumie Sherlocka Holmesa.
- Charles - potwierdził Myrnin, kiedy Claire go zapytała. - Zawsze przejawiał słabość
do tych zaburzonych.
- Przecie\ ona ma tylko piętnaście lat!
- Obawiam się, \e to współczesne standardy. Charles pochodzi z czasów, kiedy to był
właściwy wiek do mał\eństwa, więc trochę lekcewa\y waszą zasadę osiemnastu lat jako
progu dojrzałości.
- Jest pedofilem.
- Być mo\e - powiedział Myrnin. - Ale nie stoi po stronie Bishopa.
Sam ich zobaczył, zmarszczył brwi, i zaczął powoli przedzierać się przez tłum w ich stronę.
Myrnin znów zło\ył swój komiczny ukłon, ale Claire ucieszyła się, \e tym razem nie domagał
siÄ™ do niej gwiazdy.
- Samuel - powiedział. - Jak miło cię widzieć.
- Czyś ty...?- Sam z trudem powstrzymał się, bo pytanie pewnie miało brzmieć:  Czyś
ty oszalał?", a odpowiedz wydawała się oczywista. - Amelie ci nie kazała trzymać się z
daleka?
Claire...
- I tak by tu przyszedł - powiedziała. - Rozwalił zamek.
Pomyślałam, \e powinnam przyjść z nim. - Co stanowiło dość prawdziwe - chocia\
tchórzliwe - usprawiedliwienie ich obecności. Myrnin jednak rzucił jej spojrzenie, które
wyraznie mówiło:  Przyznaj się". - Pewnie i tak bym przyszła  powiedziała szybko. - Nie
mogę pozwolić, \eby moi rodzice i przyjaciele byli tu beze mnie. Po prostu nie mogę.
Sam zrobił ponurą minę, ale pokiwał głową, jakby ją rozumiał.
- Dobrze, więc przyszłaś tu. Ju\ zobaczyłaś. Teraz czas iść, zanim zostaniecie
zaanonsowani. Myrnin...
Myrnin kręcił głową.
- Nie, Samuel. Nie mogę tego zrobić. Ona mnie potrzebuje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siÅ‚y, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.