[ Pobierz całość w formacie PDF ]
troszczą o siebie nawzajem.
- To miłe.
- Owszem. Zegnaj, Kerith.
- Nie żegnaj" - powiedziała z pasją w głosie i usłyszała ciche
szczęknięcie drzwi, gdy Tris wyszedł na korytarz. Nie, to nie może tak się
skończyć. Ona do tego nie dopuści. Ale dlaczego, na litość boską, Tris toczy
taką walkę ze sobą? Dlaczego uznał, że każdy związek z kobietą musi
doprowadzić do katastrofy?
105
RS
Kerith w zamyśleniu przesunęła palcami wzdłuż miejsca, gdzie
niedawno czuła usta Trisa. Może kiedyś zobaczy jego dom we Francji. Może
nawet tam zamieszka. Chciała pobiec za Trisem, wyjaśnić wątpliwości... Ale
on obiecał zadzwonić. W poniedziałek. A pózniej się spotkają. I będą się
kochać. Przecież nic nie stało na przeszkodzie, aby nazajutrz wstała
wcześnie i pojechała do pracy.
Odwróciła się i spojrzała w lustro. Ujrzała zarumienioną twarz,
nabrzmiałe wargi, włosy w nieładzie. Oraz jakby zaspane oczy z ciężkimi
powiekami.
Rozpięta bluzka ujawniała krągłość piersi wyraznie widocznych nad
czarnym, koronkowym stanikiem. Tris zsunął go w dół i pieścił ustami
sutki... Kerith zadrżała i odeszła od lustra. A gdyby się kochali? Oznajmili
światu, że pragną być razem? Co powiedziałaby Eva? Właściwie jej opinia
wcale się nie liczyła. Ale Michael? I co by było, gdyby się rozstali? Tego
przecież nie sposób wykluczyć.
Najważniejsze, że Tris zadzwoni. Na pewno. Wkrótce zaczną się
widywać. W jakimś hoteliku. Jak długo będą się spotykać po kryjomu?
Przez kilka miesięcy? Może kilka lat? Dopóki Michael nie podrośnie?
A może ona wyjedzie na stałe do Francji i wszystko jakoś się ułoży?
Gdyby tylko Tris o to poprosił. Nauczyłaby się francuskiego, znalazła pracę.
Sporo ludzi tak robi. Michael nazywałby ją przyjaciółką taty... lub macochą.
Miała trochę oszczędności, nie musiałaby być na utrzymaniu Trisa. A gdyby
im się nie udało, wróciłaby do Londynu. Ze swoim wykształceniem i
zawodowym doświadczeniem bez trudu znalazłaby jakiś etat.
Cóż, nie ma sensu zanadto się zastanawiać. Ani martwić na zapas.
Wszystko będzie dobrze.
106
RS
Kiwnęła głową, aby utwierdzić się w tym przekonaniu, i zobaczyła na
stoliku portfel. Wzięła go, pogłaskała miękką skórę i wybiegła z mieszkania,
aby złapać Trisa, zanim pojedzie po synka.
Zastukała do drzwi i jęknęła na widok swojej rozpiętej bluzki. Zaczęła
jedną ręką pośpiesznie zapinać guziki, gdy Tris otworzył. Spojrzała na
niego... i padła mu w ramiona.
- Zadzwonisz?- jęknęła błagalnie.
- Tak.
Odsunęła się nieco i pomyślała, że jest naprawdę wyjątkowym
mężczyzną. Najmilszym na świecie.
- Zostawiłeś u mnie portfel.
Włożył go do tylnej kieszeni spodni, następnie pogładził ją po policzku
i wplótł palce w jej włosy.
- Jeszcze jeden pocałunek? - spytał cicho, a jego głos zabrzmiał
gardłowo, nadzwyczaj seksownie.
Ich usta dzieliła zaledwie centymetrowa odległość, gdy przeszkodził
im gniewny okrzyk. Odskoczyli od siebie, jakby właśnie zamierzali uczynić
coś nagannego. A przynajmniej Kerith poczuła się winna. Nie miała
pewności co do Trisa.
- Mój Boże! - zawołała Eva. - Nie traciliście czasu!
- Witaj, Eva - wycedził Tris.
- Daruj sobie powitania, ty draniu. I co, u licha, robisz w moim
mieszkaniu? Nie pozwoliłam ci zatrzymać się u mnie.
- Nie.
Eva postawiła walizkę i spojrzała wymownie na nie dopiętą bluzkę
Kerith.
107
RS
- Ty idiotko - syknęła. - Przecież ci mówiłam, jaki z niego łobuz. Już
zapomniałaś? A ty... - Znów zmierzyła byłego szwagra nienawistnym
wzrokiem. - Jeśli nabiłeś mi rachunek telefoniczny, obdzwaniając tabuny
bab, to...
- Nie ma obawy.
Kerith patrzyła to na jedno, to na drugie z nich. Wiedziała, że Eva nie
cierpi Trisa, ale żeby zaatakować go z taką jawną nienawiścią.
- Nie rób takiej zdumionej miny, Kerith. Uprzedzałam cię, co to za
łobuz. Rzucił Ginny, gdy Michael miał zaledwie kilka miesięcy! Może
nieprawda? - Eva posłała Trisowi wyzywające spojrzenie.
- Prawda.
- Guzik cię obchodziło, czy umrze z głodu. A ona tak cię kochała! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
troszczą o siebie nawzajem.
- To miłe.
- Owszem. Zegnaj, Kerith.
- Nie żegnaj" - powiedziała z pasją w głosie i usłyszała ciche
szczęknięcie drzwi, gdy Tris wyszedł na korytarz. Nie, to nie może tak się
skończyć. Ona do tego nie dopuści. Ale dlaczego, na litość boską, Tris toczy
taką walkę ze sobą? Dlaczego uznał, że każdy związek z kobietą musi
doprowadzić do katastrofy?
105
RS
Kerith w zamyśleniu przesunęła palcami wzdłuż miejsca, gdzie
niedawno czuła usta Trisa. Może kiedyś zobaczy jego dom we Francji. Może
nawet tam zamieszka. Chciała pobiec za Trisem, wyjaśnić wątpliwości... Ale
on obiecał zadzwonić. W poniedziałek. A pózniej się spotkają. I będą się
kochać. Przecież nic nie stało na przeszkodzie, aby nazajutrz wstała
wcześnie i pojechała do pracy.
Odwróciła się i spojrzała w lustro. Ujrzała zarumienioną twarz,
nabrzmiałe wargi, włosy w nieładzie. Oraz jakby zaspane oczy z ciężkimi
powiekami.
Rozpięta bluzka ujawniała krągłość piersi wyraznie widocznych nad
czarnym, koronkowym stanikiem. Tris zsunął go w dół i pieścił ustami
sutki... Kerith zadrżała i odeszła od lustra. A gdyby się kochali? Oznajmili
światu, że pragną być razem? Co powiedziałaby Eva? Właściwie jej opinia
wcale się nie liczyła. Ale Michael? I co by było, gdyby się rozstali? Tego
przecież nie sposób wykluczyć.
Najważniejsze, że Tris zadzwoni. Na pewno. Wkrótce zaczną się
widywać. W jakimś hoteliku. Jak długo będą się spotykać po kryjomu?
Przez kilka miesięcy? Może kilka lat? Dopóki Michael nie podrośnie?
A może ona wyjedzie na stałe do Francji i wszystko jakoś się ułoży?
Gdyby tylko Tris o to poprosił. Nauczyłaby się francuskiego, znalazła pracę.
Sporo ludzi tak robi. Michael nazywałby ją przyjaciółką taty... lub macochą.
Miała trochę oszczędności, nie musiałaby być na utrzymaniu Trisa. A gdyby
im się nie udało, wróciłaby do Londynu. Ze swoim wykształceniem i
zawodowym doświadczeniem bez trudu znalazłaby jakiś etat.
Cóż, nie ma sensu zanadto się zastanawiać. Ani martwić na zapas.
Wszystko będzie dobrze.
106
RS
Kiwnęła głową, aby utwierdzić się w tym przekonaniu, i zobaczyła na
stoliku portfel. Wzięła go, pogłaskała miękką skórę i wybiegła z mieszkania,
aby złapać Trisa, zanim pojedzie po synka.
Zastukała do drzwi i jęknęła na widok swojej rozpiętej bluzki. Zaczęła
jedną ręką pośpiesznie zapinać guziki, gdy Tris otworzył. Spojrzała na
niego... i padła mu w ramiona.
- Zadzwonisz?- jęknęła błagalnie.
- Tak.
Odsunęła się nieco i pomyślała, że jest naprawdę wyjątkowym
mężczyzną. Najmilszym na świecie.
- Zostawiłeś u mnie portfel.
Włożył go do tylnej kieszeni spodni, następnie pogładził ją po policzku
i wplótł palce w jej włosy.
- Jeszcze jeden pocałunek? - spytał cicho, a jego głos zabrzmiał
gardłowo, nadzwyczaj seksownie.
Ich usta dzieliła zaledwie centymetrowa odległość, gdy przeszkodził
im gniewny okrzyk. Odskoczyli od siebie, jakby właśnie zamierzali uczynić
coś nagannego. A przynajmniej Kerith poczuła się winna. Nie miała
pewności co do Trisa.
- Mój Boże! - zawołała Eva. - Nie traciliście czasu!
- Witaj, Eva - wycedził Tris.
- Daruj sobie powitania, ty draniu. I co, u licha, robisz w moim
mieszkaniu? Nie pozwoliłam ci zatrzymać się u mnie.
- Nie.
Eva postawiła walizkę i spojrzała wymownie na nie dopiętą bluzkę
Kerith.
107
RS
- Ty idiotko - syknęła. - Przecież ci mówiłam, jaki z niego łobuz. Już
zapomniałaś? A ty... - Znów zmierzyła byłego szwagra nienawistnym
wzrokiem. - Jeśli nabiłeś mi rachunek telefoniczny, obdzwaniając tabuny
bab, to...
- Nie ma obawy.
Kerith patrzyła to na jedno, to na drugie z nich. Wiedziała, że Eva nie
cierpi Trisa, ale żeby zaatakować go z taką jawną nienawiścią.
- Nie rób takiej zdumionej miny, Kerith. Uprzedzałam cię, co to za
łobuz. Rzucił Ginny, gdy Michael miał zaledwie kilka miesięcy! Może
nieprawda? - Eva posłała Trisowi wyzywające spojrzenie.
- Prawda.
- Guzik cię obchodziło, czy umrze z głodu. A ona tak cię kochała! [ Pobierz całość w formacie PDF ]