[ Pobierz całość w formacie PDF ]

barzyńskie imperia przeszłości, tłum koni, słoni, wielbłądów, które widzimy albo na majesta-
cie, albo częściej jeszcze w pochodzie. Te dinozaury także jakoś podobnie nieskończoną ciż-
bą przemierzają równinę (dlaczego mezozoik widzimy jako równinę?) zmierzając w stronę
Arki. Ale Arka miała odpłynąć bez nich.
Bo jakiekolwiek były w swoim kredowym mateczniku za przesłoną wieków, mądre czy
głupie, duże czy małe, obiecujące czy wprost przeciwnie, to przecież wyginęły ze szczętem,
co do jednego. Został po nich pusty ląd, w ziemnych norach małe ssaki, w powietrzu coraz
liczniejszy ptasi rodzaj. %7łycie utraciło swoich popisowych aktorów pierwszego planu, zostali
halabardnicy, statyści, którzy długo jeszcze, może przez parę milionów lat będą się kryli w
cieniu, do którego przywykli. Miną setki wieków, zanim oni z kolei wyjdą na proscenium.
Nic ich już nie krępowało, co najwyżej ostatni dinozaur, krokodyl zakłapał na nich zębami ze
swojego błota, a przecież rozprzestrzenienie się ssaków szło powoli lub przynajmniej nam się
tak zdaje.
Nie jesteśmy całkiem bezstronni w tej sprawie. To wprawdzie nie my unicestwiliśmy di-
nozaury, lecz my wyciągnęliśmy ostatecznie korzyści z ich porażki. Czyż szczęśliwy spadko-
bierca może sobie życzyć zmartwychwstania tego, po kim dziedziczy, choćby sam niczym nie
przyczynił się do zgonu? Nie darmo Swinsburne dziękował,  że raz umarli już z grobu nie
wstaną . Gdyby dinozaury ocalały, nigdy przecież nie dopuściłyby do wielkiej radiacji, czyli
rozrodzenia się ssaków. Nie powstałyby Naczelne, nie zrodziłby się człowiek. Zmierć dino-
45
zaurów była niezbędnym warunkiem naszego istnienia. Więc gdybyśmy nawet mogli jakimś
ponadczasowym cudem je ocalić, nie podalibyśmy im pomocnej ręki, nie pomogli, ale od-
wrotnie, jeszcze głębiej wepchnęlibyśmy je w przepaść nieistnienia. Sytuacja, choć fikcyjna,
przecież moralnie dwuznaczna. I brak w niej miejsca na jakikolwiek kompromis, a jeśli na
litość, to fałszywą i zakłamaną. A przecież świat byłby bogatszy i ciekawszy, gdyby mogły
powstać obie cywilizacje, ludzi i dinozaurów. Ale jedna wykluczała drugą i Arka musiała
odpłynąć bez Wielkich Gadów. I sytuacji nie zmienia to, czy było to wymieranie powolne i
 naturalne , czy też wydarzyła się jakaś poruszająca cały glob katastrofa.
Być może nauka doszła ostatnio do tego, co się naprawdę wydarzyło, a może i nie. Ale
spekulacje na temat zagłady dinozaurów trwają już przeszło stulecie. Nie jest to przecież je-
dyna zagłada w dziejach życia, chociaż wyjątkowo spektakularna. Wyginęły przecież już
wcześniej płazy, wyginęły ssaki trzeciorzędu, dwadzieścia tysięcy lat temu zginęły mamuty i
wygląda na to, że zginęły nagle. Przyczyny, nawet jeśli znane, przecież zawsze pozostają
dyskusyjne. To jest mniej więcej tak, jak z upadkiem cesarstwa rzymskiego. Znamy dobrze
okoliczności historyczne, mamy bezlik zapisów, a przecież do końca i bez wszelkich wątpli-
wości nie wiemy, co się właściwie stało, co zadecydowało o takim biegu wypadków.
Czy upadek ekonomiczny, eksport złota do Indii, czy najazdy Germanów, czy kryzys ide-
ologiczny, czy może system wodociągowy złożony z rur ołowianych sączących nieustannie
truciznę. Przeróżnych powodów wymienia się bodaj kilkaset i nie bardzo potrafimy przesą-
dzić, który z nich był rzeczywisty, ostateczny i decydujący. A cóż dopiero mówić o czasach
tak odległych, kiedy trzeba wnioskować z danych bardzo pośrednich. Przecież była i taka
opinia, że żadnej zagłady jednorazowej nie było, że gatunki wymierały kolejno i że trwało to
długo i powoli. Jednak nie jest to opinia współczesna. Zbyt wiele przemawia za tym, że za-
głada dinozaurów to coś więcej niż horror dla spragnionej strachów publiczności.
Raptowna granica wykopalisk dotyczy zbyt wielu gatunków zwierząt na samej granicy
epoki kredowej i trzeciorzędu. Na schyłku kredy świat gadów był bogaty i rozległy. Wiele
odmian dinozaurów lądowych, małych i dużych, dwu- i czteronożnych, drapieżnych i roślino-
żernych. W powietrzu rozliczne odmiany pterozaurów, w morzach ichtiozaury, pleziozaury,
mozazaury - i nagle wszystko to znika, sześćdziesiąt cztery miliony lat temu. Równocześnie
znikają z mórz amonity. Musi się więc pojawić pytanie o przyczynę, pytanie nie tylko akade- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.