[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bonnie Jean zauważyła zmieszanie Cartera i wprawiło ją to w świetny humor. Dobrze mu
tak, pomyślała walcząc z pokusą, by znów do niego pomachać. Zanim jednak zdążyła to
zrobić, on odwrócił wzrok. Nie miała najmniejszej ochoty przychodzić na tę snobistyczną
aukcję, ale Wheeler przypomniał jej, że będzie miała okazję kupić tu kilka antyków do
wyposażenia Cukrowego Wzgórza
Od pierwszej chwili Barbara patrzyła na nią złym wzrokiem. Bonnie Jean jednak zbyt
wiele przeszła w ciągu trzydziestu sześciu lat swojego życia, by teraz przejmować się
upodobaniami Barbary Merritt Massey. Zupełnie jej nie obchodziło, co ta bogata, zepsuta
kobieta o niej myśli. Bardzo ją jednak ciekawiła opinia Dorothei Moody i mogła jedynie mieć
nadzieję, że zatruty język Barbary nie wpłynie na zmianę nowego, przyjaznego stosunku
matki Cartera do niej.
Pięćdziesiąt dolarów powiedział Wheeler, podbijając cenę skrobaczki do butów w
kształcie kota.
Nikt go nie przebił. Bonnie Jean roześmiała się.
Będziesz sobie tym oskrobywał buty z błota? Wheeler uśmiechnął się dobrodusznie.
Uważaj teraz, dziewczyno. Przedmiot numer dziesięć. To ta komoda, która ci się
podobała.
Licytator opisywał komodę tak wspaniałymi słowami, że Bonnie Jean zaczęła się ona
jeszcze bardziej podobać.
Panie i panowie, to wyjątkowy mebel. Piękna komoda. Oryginalny John Townsend.
Druga połowa osiemnastego wieku. Proszę zwrócić uwagę, że przednia ścianka zrobiona jest
z naprzemiennie ułożonych wklęsłych i wypukłych, ręcznie rzezbionych płytek. Płytki mają
kształt muszli i pokryte są delikatnym rowkowaniem.
Bonnie Jean oczami wyobrazni widziała już komodę w holu nowej restauracji.
Zastanawiała się, jaką cenę mebel osiągnie. Odezwała się jako trzecia.
Trzysta dolarów.
Dziękuję pani. Trzysta dolarów... trzysta, kto da trzysta pięćdziesiąt?
Trzysta pięćdziesiąt powiedział C. J. Moody.
Bonnie Jean gwałtownie odwróciła głowę i spojrzała na niego. Ciekawa była, czy chciał
ją tylko rozzłościć, czy też naprawdę miał zamiar kupić tę komodę.
Trzysta siedemdziesiąt pięć.
Cena powoli rosła, aż doszła do kwoty, którą Bonnie Jean wyznaczyła sobie jako
maksymalną. Kusiło ją, by licytować dalej, niezależnie od wysokości sumy, wiedziała jednak,
że zrobiłaby to tylko dlatego, by zwyciężyć Cartera, a nie chciała się kierować takimi
motywami.
Podała swoją ostatnią cenę. Dopiero po dłuższej chwili odważyła się spojrzeć na
milczącego Cartera. Bardzo powoli obrócił się w jej stronę i patrząc prosto na nią, z zimnym,
triumfującym błyskiem w oczach, podniósł cenę o pięćdziesiąt dolarów. Wheeler pochylił się
do Bonnie Jean i szepnął jej do ucha:
Jeśli chcesz, to licytuj dalej. Ja pokryję różnicę. To bardzo do niego podobne,
pomyślała. Szczodry do przesady.
Nie, niech sobie wezmie tę komodę. Uparł się, żebym ja jej nie dostała, i jeśli będzie
musiał, to zapłaci trzy razy więcej, niż jest warta.
Jeden za drugim licytowane przedmioty znajdowały nowych właścicieli. Dorothea i Polly
kupiły jeszcze po jednej rzeczy. Gdy Wheeler stał się właścicielem sosnowej kołyski, ze
wszystkich stron skierowały się na niego zaciekawione spojrzenia. Bonnie Jean z trudem
powstrzymała śmiech. Wheeler mrugnął do niej i szepnął:
Niech sobie myślą, co chcą.
Aukcja trwała. Bonnie Jean starała się zapomnieć o C. J. siedzącym po drugiej stronie
przejścia. Gdy jednak przelicytował ją jeszcze dwa razy, uświadomiła sobie, że nie jest to
mężczyzna, którego można ignorować.
W chwili gdy Polly Drew stała się właścicielką mahoniowego pudełka na herbatę,
Barbara Massey dotknęła ramienia Cartera.
Następny jest ten zegar.
Skinął głową i słuchał, jak licytator recytuje długą listę zalet zegara.
Zegar kominkowy Crane a w obudowie z wiśniowego drewna. Jego cechą
charakterystyczną jest to, że wymaga nakręcania tylko raz do roku.
Muszę go mieć powiedziała Bonnie Jean do Wheelera. Ten zegar będzie stał na
gzymsie nad kominkiem w restauracji.
Licytacja rozpoczęła się i Bonnie Jean włączyła się w nią wcześniej, niż zamierzała.
Pragnienie posiadania zegara wzięło górę nad kalkulacją. Jednak gdy C. J. również włączył
się do pojedynku, poczuła, że traci ducha. A niech diabli wezmą tę jego przekorę, pomyślała.
Trudno, stary, tym razem moja kolej, i nieważne, ile będę musiała zapłacić. Konkurenci
odpadli jeden po drugim i na placu boju pozostała tylko Bonnie Jean i C. J. Stawka nieco już
przewyższała rzeczywistą wartość zegara. Moody spojrzał na nią. Odpowiedziała mu
uśmiechem.
Nie daj się tej kobiecie, Carter odezwała się Barbara. Wszystko mi jedno, ile
zapłacisz za ten zegar. Po prostu przebijaj ją.
Cena wzrosła do dwukrotnej wartości zegara. Wśród publiczności rozbrzmiewał szmer
podniecenia. Kilka starszych kobiet zaczęło szeptać między sobą, natomiast ich mężowie
wpatrywali się w Bonnie Jean, która stojąc przygotowywała się do podniesienia stawki. C. J.
zauważył, że wszyscy obecni na sali mężczyzni patrzą na nią tak, jakby chcieli ją rozebrać
wzrokiem, i ogarnęła go niepohamowana wściekłość. Podniósł stawkę o sto dolarów. Na sali
rozległy się syki, a potem zapanowała zupełna cisza. Bonnie Jean przestąpiła z nogi na nogę,
nieświadomie wysuwając zaokrąglone biodro w stronę C. J., i obracała na palcu pierścionek z
perlą. Spojrzenia wszystkich przenosiły się z jednej strony sali na drugą.
Bonnie Jean podniosła stawkę o kolejne sto dolarów. Do uszu Cartera dobiegło kilka
głośnych westchnień, liczne szmery oraz, tu i ówdzie, stłumione śmiechy. Pomyślał, że ona
robi z niego idiotę. W tej chwili nic go już nie obchodziło, że Barbara chciała mieć ten
cholerny zegar. Zależało mu wyłącznie na tym, by pokonać Bonnie Jean, uzyskał jednak tylko
tyle, że wszyscy obecni zwrócili na nich uwagę. Był pewien, iż ta aukcja przez wiele tygodni
będzie głównym tematem plotek w mieście.
C. J. westchnął i otarł twarz wierzchem dłoni. Do diabła z tym wszystkim. Niech ma ten
zegar! W tej chwili pragnął jedynie zakończyć wreszcie to upokarzające przedstawienie.
Kto da więcej? zapytał licytator. CJ. milczał, ale Barbara schwyciła go za ramię.
Chcę mieć ten zegar.
Zamknął oczy. Miał ochotę powiedzieć jej, żeby poszła do diabła. Podniósł stawkę o
pięćdziesiąt dolarów. Uwaga tłumu natychmiast przeniosła się na drugą stronę sali.
Bonnie Jean miała wrażenie, że sama jest jednym z licytowanych antyków. Wszystkie
oczy skupiły się na niej. Wciąż stojąc, odwróciła się i spojrzała na Wheelera.
Rób swoje, dziewczyno powiedział. Pokaż im, co potrafisz.
Wciągnęła głęboki oddech i podniosła stawkę o pięćset dolarów. Widownia oszalała.
Kilka starszych dam zasłabło, z ust niektórych kobiet padły nieprzychylne słowa pod adresem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Bonnie Jean zauważyła zmieszanie Cartera i wprawiło ją to w świetny humor. Dobrze mu
tak, pomyślała walcząc z pokusą, by znów do niego pomachać. Zanim jednak zdążyła to
zrobić, on odwrócił wzrok. Nie miała najmniejszej ochoty przychodzić na tę snobistyczną
aukcję, ale Wheeler przypomniał jej, że będzie miała okazję kupić tu kilka antyków do
wyposażenia Cukrowego Wzgórza
Od pierwszej chwili Barbara patrzyła na nią złym wzrokiem. Bonnie Jean jednak zbyt
wiele przeszła w ciągu trzydziestu sześciu lat swojego życia, by teraz przejmować się
upodobaniami Barbary Merritt Massey. Zupełnie jej nie obchodziło, co ta bogata, zepsuta
kobieta o niej myśli. Bardzo ją jednak ciekawiła opinia Dorothei Moody i mogła jedynie mieć
nadzieję, że zatruty język Barbary nie wpłynie na zmianę nowego, przyjaznego stosunku
matki Cartera do niej.
Pięćdziesiąt dolarów powiedział Wheeler, podbijając cenę skrobaczki do butów w
kształcie kota.
Nikt go nie przebił. Bonnie Jean roześmiała się.
Będziesz sobie tym oskrobywał buty z błota? Wheeler uśmiechnął się dobrodusznie.
Uważaj teraz, dziewczyno. Przedmiot numer dziesięć. To ta komoda, która ci się
podobała.
Licytator opisywał komodę tak wspaniałymi słowami, że Bonnie Jean zaczęła się ona
jeszcze bardziej podobać.
Panie i panowie, to wyjątkowy mebel. Piękna komoda. Oryginalny John Townsend.
Druga połowa osiemnastego wieku. Proszę zwrócić uwagę, że przednia ścianka zrobiona jest
z naprzemiennie ułożonych wklęsłych i wypukłych, ręcznie rzezbionych płytek. Płytki mają
kształt muszli i pokryte są delikatnym rowkowaniem.
Bonnie Jean oczami wyobrazni widziała już komodę w holu nowej restauracji.
Zastanawiała się, jaką cenę mebel osiągnie. Odezwała się jako trzecia.
Trzysta dolarów.
Dziękuję pani. Trzysta dolarów... trzysta, kto da trzysta pięćdziesiąt?
Trzysta pięćdziesiąt powiedział C. J. Moody.
Bonnie Jean gwałtownie odwróciła głowę i spojrzała na niego. Ciekawa była, czy chciał
ją tylko rozzłościć, czy też naprawdę miał zamiar kupić tę komodę.
Trzysta siedemdziesiąt pięć.
Cena powoli rosła, aż doszła do kwoty, którą Bonnie Jean wyznaczyła sobie jako
maksymalną. Kusiło ją, by licytować dalej, niezależnie od wysokości sumy, wiedziała jednak,
że zrobiłaby to tylko dlatego, by zwyciężyć Cartera, a nie chciała się kierować takimi
motywami.
Podała swoją ostatnią cenę. Dopiero po dłuższej chwili odważyła się spojrzeć na
milczącego Cartera. Bardzo powoli obrócił się w jej stronę i patrząc prosto na nią, z zimnym,
triumfującym błyskiem w oczach, podniósł cenę o pięćdziesiąt dolarów. Wheeler pochylił się
do Bonnie Jean i szepnął jej do ucha:
Jeśli chcesz, to licytuj dalej. Ja pokryję różnicę. To bardzo do niego podobne,
pomyślała. Szczodry do przesady.
Nie, niech sobie wezmie tę komodę. Uparł się, żebym ja jej nie dostała, i jeśli będzie
musiał, to zapłaci trzy razy więcej, niż jest warta.
Jeden za drugim licytowane przedmioty znajdowały nowych właścicieli. Dorothea i Polly
kupiły jeszcze po jednej rzeczy. Gdy Wheeler stał się właścicielem sosnowej kołyski, ze
wszystkich stron skierowały się na niego zaciekawione spojrzenia. Bonnie Jean z trudem
powstrzymała śmiech. Wheeler mrugnął do niej i szepnął:
Niech sobie myślą, co chcą.
Aukcja trwała. Bonnie Jean starała się zapomnieć o C. J. siedzącym po drugiej stronie
przejścia. Gdy jednak przelicytował ją jeszcze dwa razy, uświadomiła sobie, że nie jest to
mężczyzna, którego można ignorować.
W chwili gdy Polly Drew stała się właścicielką mahoniowego pudełka na herbatę,
Barbara Massey dotknęła ramienia Cartera.
Następny jest ten zegar.
Skinął głową i słuchał, jak licytator recytuje długą listę zalet zegara.
Zegar kominkowy Crane a w obudowie z wiśniowego drewna. Jego cechą
charakterystyczną jest to, że wymaga nakręcania tylko raz do roku.
Muszę go mieć powiedziała Bonnie Jean do Wheelera. Ten zegar będzie stał na
gzymsie nad kominkiem w restauracji.
Licytacja rozpoczęła się i Bonnie Jean włączyła się w nią wcześniej, niż zamierzała.
Pragnienie posiadania zegara wzięło górę nad kalkulacją. Jednak gdy C. J. również włączył
się do pojedynku, poczuła, że traci ducha. A niech diabli wezmą tę jego przekorę, pomyślała.
Trudno, stary, tym razem moja kolej, i nieważne, ile będę musiała zapłacić. Konkurenci
odpadli jeden po drugim i na placu boju pozostała tylko Bonnie Jean i C. J. Stawka nieco już
przewyższała rzeczywistą wartość zegara. Moody spojrzał na nią. Odpowiedziała mu
uśmiechem.
Nie daj się tej kobiecie, Carter odezwała się Barbara. Wszystko mi jedno, ile
zapłacisz za ten zegar. Po prostu przebijaj ją.
Cena wzrosła do dwukrotnej wartości zegara. Wśród publiczności rozbrzmiewał szmer
podniecenia. Kilka starszych kobiet zaczęło szeptać między sobą, natomiast ich mężowie
wpatrywali się w Bonnie Jean, która stojąc przygotowywała się do podniesienia stawki. C. J.
zauważył, że wszyscy obecni na sali mężczyzni patrzą na nią tak, jakby chcieli ją rozebrać
wzrokiem, i ogarnęła go niepohamowana wściekłość. Podniósł stawkę o sto dolarów. Na sali
rozległy się syki, a potem zapanowała zupełna cisza. Bonnie Jean przestąpiła z nogi na nogę,
nieświadomie wysuwając zaokrąglone biodro w stronę C. J., i obracała na palcu pierścionek z
perlą. Spojrzenia wszystkich przenosiły się z jednej strony sali na drugą.
Bonnie Jean podniosła stawkę o kolejne sto dolarów. Do uszu Cartera dobiegło kilka
głośnych westchnień, liczne szmery oraz, tu i ówdzie, stłumione śmiechy. Pomyślał, że ona
robi z niego idiotę. W tej chwili nic go już nie obchodziło, że Barbara chciała mieć ten
cholerny zegar. Zależało mu wyłącznie na tym, by pokonać Bonnie Jean, uzyskał jednak tylko
tyle, że wszyscy obecni zwrócili na nich uwagę. Był pewien, iż ta aukcja przez wiele tygodni
będzie głównym tematem plotek w mieście.
C. J. westchnął i otarł twarz wierzchem dłoni. Do diabła z tym wszystkim. Niech ma ten
zegar! W tej chwili pragnął jedynie zakończyć wreszcie to upokarzające przedstawienie.
Kto da więcej? zapytał licytator. CJ. milczał, ale Barbara schwyciła go za ramię.
Chcę mieć ten zegar.
Zamknął oczy. Miał ochotę powiedzieć jej, żeby poszła do diabła. Podniósł stawkę o
pięćdziesiąt dolarów. Uwaga tłumu natychmiast przeniosła się na drugą stronę sali.
Bonnie Jean miała wrażenie, że sama jest jednym z licytowanych antyków. Wszystkie
oczy skupiły się na niej. Wciąż stojąc, odwróciła się i spojrzała na Wheelera.
Rób swoje, dziewczyno powiedział. Pokaż im, co potrafisz.
Wciągnęła głęboki oddech i podniosła stawkę o pięćset dolarów. Widownia oszalała.
Kilka starszych dam zasłabło, z ust niektórych kobiet padły nieprzychylne słowa pod adresem [ Pobierz całość w formacie PDF ]