[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A więc stało się, nastąpiła próba wyrwania się z okrążenia, lecz zbyt pózno, żeby
istniała jakaś szansa na powodzenie. Po zagładzie Wherwell nawet cesarzowa musiała
zrozumieć, że nie zdoła tu już dłużej się utrzymać.
Na północnym zachodzie, wzdłuż traktu na Stockbridge, drżąc nad falistymi
wzgórzami, błyszczący obłok pyłu kręcił się i tańczył, stawał się coraz bardziej rozległy,
kiedy opadał. Nicholas ruszył w ślad za nim tak samo, jak najodważniejsi mieszczanie albo
może ci najbardziej chciwi lub spragnieni zemsty. Nicholas znacznie ich wyprzedził i był sam
wśród falistych wzniesień, kiedy zobaczył pierwsze ślady ataku, który złamał opór armii
cesarzowej. Oto ujrzał przed sobą jakieś martwe ciało, okulawionego konia, porzuconą, bo
zbyt ciężką tarczę, pierwszą z wielu. O milę dalej ziemia usiana była bronią, częściami zbroi,
daleko odrzucanymi, widział też walające się hełmy, kolczugi, skórzane juki, zdarte odzienie,
monety i srebrne ozdoby, drogie, piękne szaty, części zastaw stołowych bogatych ludzi.
Wszystko tak cenne dotąd, teraz straciło wszelką wartość, gdy przyszło ratować życie. Ziemię
zalegały ciała, stratowane w trawie przez konie, z których wiele zataczało w popłochu
szerokie kręgi, wiele zaś zajechanych prawie na śmierć leżało na ziemi, ciężko oddychając.
To nie była już bitwa, lecz pogrom, paniczna ucieczka pod wpływem wszechogarniającego
strachu.
Zatrzymał się, patrząc z przerażeniem na ten straszny widok, a ucieczka i pogoń pod
lśniącą chmurą podążyły daleko w stronę rzeki Test pod Stockbridge. Nie pojechał dalej, lecz
zawrócił do miasta, nie chcąc brać w tym udziału. Po drodze spotkał pierwszych rabusiów,
zgłodniałych i pożądliwych, zbierających łupy zwycięstwa.
Trzy dni pózniej, wczesnym popołudniem, wjechał ponownie na wielki dziedziniec
opactwa w Shrewsbury, by dotrzymać swej obietnicy. Brat Humilis był w herbarium wraz z
Cadfaelem. Siedział w cieniu, podczas gdy brat Fidelis spośród różnych roślin wybrał kilka
pędów i sadzonek, które miały mu posłużyć za wzory obramowania w iluminowanych
księgach: przestęp, centurię i miodunkę oraz zwinięte pędy wyki, świetnie nadające się jako
ozdoba inicjałów. Młody człowiek zainteresował się ziołami oraz ich zastosowaniem i czasem
pomagał Cadfaelowi przygotowywać lekarstwa, których zakonnik używał do leczenia
Humilisa; Fidelis czynił to z wielkim oddaniem, jak gdyby jego miłość mogła być
zasadniczym składnikiem medykamentów.
Furtian, teraz znając już Nicholasa z imienia, nawet nie zapytany powiedział mu,
gdzie może znalezć swego pana. Konia zostawił przywiązanego koło wartowni, ponieważ
zamierzał zaraz potem jechać do Lai, i ruszył dużymi krokami wokół starannie
przystrzyżonego wysokiego żywopłotu i potem żwirowaną ścieżką, gdzie przy południowym
murze na kamiennej ławce siedział w słońcu Humilis. Nicholas był tak przejęty Hu - milisem,
że przeszedł obok Fidelisa, prawie go nie zauważywszy, a młody brat zdumiony tym jego
nagłym pojawieniem się, odwrócił głowę, tym razem niczym nie przykrytą, lecz natychmiast
odsunął się na bok, jak miał w zwyczaju. Nałożył nawet kaptur na głowę i w jego cieniu
zapadł w milczenie.
Wasza miłość - odezwał się Nicholas, zginając kolano przed Humilisem i
ściskając w swych rękach jego dłonie - oto masz przed sobą twego smutnego sługę.
Nie, nie, tylko nie to! - zaprotestował z przejęciem Humilis i przyciągnął do
siebie młodego człowieka, by spojrzeć mu bacznie w twarz. - No cóż - powiedział z
westchnieniem i smutnym uśmiechem. - Nie widzę na twym obliczu oznak, że ci się
powiodło. To nie twoja wina, daję słowo, żaden człowiek nie potrafi na żądanie odnieść
sukcesu. Nie wróciłbyś tak szybko, gdybyś nic nie znalazł, lecz, jak sądzę, to nie jest to, na co
liczyłeś. Nie odnalazłeś Juliany. Przynajmniej żywej.
Ani żywej, ani martwej - odparł szybko Nicholas, odsuwając natychmiast
najgorsze przypuszczenie. - Nie, to nie jest to, co myślisz, panie, ani to, co ktokolwiek z nas
mógł przypuszczać w najśmielszych snach. - Teraz, kiedy przyszło do zdania relacji, musiał z
siebie wyrzucić wszystko tak śmiało i szczerze, jak to było możliwe, i skończyć z tym raz na
zawsze.
Szukałem jej w Wherwell i w Winchesterze, a potem odnalazłem przeoryszę
Wherwell w opactwie Romsey, gdzie się schroniła. Piastuje swą funkcję od siedmiu lat, zna
każdą siostrę, która wstąpiła w tym czasie do tego klasztoru, lecz żadna z nich nie jest Julianą
Cruce. Cokolwiek się stało z Julianą, ona nigdy nie dotarła do Wherwell, nigdy nie złożyła
ślubów, nigdy tam nie przebywała... nie mogła więc tam umrzeć. Całkowicie bezowocne
poszukiwania.
Nigdy tam nie dotarła? - powtórzył jak echo Humilis zdumionym szeptem, ze
zmarszczonymi brwiami patrząc na zalany słońcem ogród. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
A więc stało się, nastąpiła próba wyrwania się z okrążenia, lecz zbyt pózno, żeby
istniała jakaś szansa na powodzenie. Po zagładzie Wherwell nawet cesarzowa musiała
zrozumieć, że nie zdoła tu już dłużej się utrzymać.
Na północnym zachodzie, wzdłuż traktu na Stockbridge, drżąc nad falistymi
wzgórzami, błyszczący obłok pyłu kręcił się i tańczył, stawał się coraz bardziej rozległy,
kiedy opadał. Nicholas ruszył w ślad za nim tak samo, jak najodważniejsi mieszczanie albo
może ci najbardziej chciwi lub spragnieni zemsty. Nicholas znacznie ich wyprzedził i był sam
wśród falistych wzniesień, kiedy zobaczył pierwsze ślady ataku, który złamał opór armii
cesarzowej. Oto ujrzał przed sobą jakieś martwe ciało, okulawionego konia, porzuconą, bo
zbyt ciężką tarczę, pierwszą z wielu. O milę dalej ziemia usiana była bronią, częściami zbroi,
daleko odrzucanymi, widział też walające się hełmy, kolczugi, skórzane juki, zdarte odzienie,
monety i srebrne ozdoby, drogie, piękne szaty, części zastaw stołowych bogatych ludzi.
Wszystko tak cenne dotąd, teraz straciło wszelką wartość, gdy przyszło ratować życie. Ziemię
zalegały ciała, stratowane w trawie przez konie, z których wiele zataczało w popłochu
szerokie kręgi, wiele zaś zajechanych prawie na śmierć leżało na ziemi, ciężko oddychając.
To nie była już bitwa, lecz pogrom, paniczna ucieczka pod wpływem wszechogarniającego
strachu.
Zatrzymał się, patrząc z przerażeniem na ten straszny widok, a ucieczka i pogoń pod
lśniącą chmurą podążyły daleko w stronę rzeki Test pod Stockbridge. Nie pojechał dalej, lecz
zawrócił do miasta, nie chcąc brać w tym udziału. Po drodze spotkał pierwszych rabusiów,
zgłodniałych i pożądliwych, zbierających łupy zwycięstwa.
Trzy dni pózniej, wczesnym popołudniem, wjechał ponownie na wielki dziedziniec
opactwa w Shrewsbury, by dotrzymać swej obietnicy. Brat Humilis był w herbarium wraz z
Cadfaelem. Siedział w cieniu, podczas gdy brat Fidelis spośród różnych roślin wybrał kilka
pędów i sadzonek, które miały mu posłużyć za wzory obramowania w iluminowanych
księgach: przestęp, centurię i miodunkę oraz zwinięte pędy wyki, świetnie nadające się jako
ozdoba inicjałów. Młody człowiek zainteresował się ziołami oraz ich zastosowaniem i czasem
pomagał Cadfaelowi przygotowywać lekarstwa, których zakonnik używał do leczenia
Humilisa; Fidelis czynił to z wielkim oddaniem, jak gdyby jego miłość mogła być
zasadniczym składnikiem medykamentów.
Furtian, teraz znając już Nicholasa z imienia, nawet nie zapytany powiedział mu,
gdzie może znalezć swego pana. Konia zostawił przywiązanego koło wartowni, ponieważ
zamierzał zaraz potem jechać do Lai, i ruszył dużymi krokami wokół starannie
przystrzyżonego wysokiego żywopłotu i potem żwirowaną ścieżką, gdzie przy południowym
murze na kamiennej ławce siedział w słońcu Humilis. Nicholas był tak przejęty Hu - milisem,
że przeszedł obok Fidelisa, prawie go nie zauważywszy, a młody brat zdumiony tym jego
nagłym pojawieniem się, odwrócił głowę, tym razem niczym nie przykrytą, lecz natychmiast
odsunął się na bok, jak miał w zwyczaju. Nałożył nawet kaptur na głowę i w jego cieniu
zapadł w milczenie.
Wasza miłość - odezwał się Nicholas, zginając kolano przed Humilisem i
ściskając w swych rękach jego dłonie - oto masz przed sobą twego smutnego sługę.
Nie, nie, tylko nie to! - zaprotestował z przejęciem Humilis i przyciągnął do
siebie młodego człowieka, by spojrzeć mu bacznie w twarz. - No cóż - powiedział z
westchnieniem i smutnym uśmiechem. - Nie widzę na twym obliczu oznak, że ci się
powiodło. To nie twoja wina, daję słowo, żaden człowiek nie potrafi na żądanie odnieść
sukcesu. Nie wróciłbyś tak szybko, gdybyś nic nie znalazł, lecz, jak sądzę, to nie jest to, na co
liczyłeś. Nie odnalazłeś Juliany. Przynajmniej żywej.
Ani żywej, ani martwej - odparł szybko Nicholas, odsuwając natychmiast
najgorsze przypuszczenie. - Nie, to nie jest to, co myślisz, panie, ani to, co ktokolwiek z nas
mógł przypuszczać w najśmielszych snach. - Teraz, kiedy przyszło do zdania relacji, musiał z
siebie wyrzucić wszystko tak śmiało i szczerze, jak to było możliwe, i skończyć z tym raz na
zawsze.
Szukałem jej w Wherwell i w Winchesterze, a potem odnalazłem przeoryszę
Wherwell w opactwie Romsey, gdzie się schroniła. Piastuje swą funkcję od siedmiu lat, zna
każdą siostrę, która wstąpiła w tym czasie do tego klasztoru, lecz żadna z nich nie jest Julianą
Cruce. Cokolwiek się stało z Julianą, ona nigdy nie dotarła do Wherwell, nigdy nie złożyła
ślubów, nigdy tam nie przebywała... nie mogła więc tam umrzeć. Całkowicie bezowocne
poszukiwania.
Nigdy tam nie dotarła? - powtórzył jak echo Humilis zdumionym szeptem, ze
zmarszczonymi brwiami patrząc na zalany słońcem ogród. [ Pobierz całość w formacie PDF ]