[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumiała.
- To dlatego to zrobiłeś? By szybciej sprowadzić tu
"Dewdrop"?
- Nie szybciej. Bardziej bezpośrednio.
- Bardziej...? A, no tak. Wyślą helikoptery, jeśli
wytropią "Dewdrop". To całkiem oczywiste.
Patrzył na nią pewnie.
- Nie miałem wyboru, Jin. Nawet gdybyś była
skłonna zabrać nas do Azras, i tak moglibyśmy nie
zdążyć sprowadzić tu wojska, zanim Obolo Nardin
pozaciera ślady i ucieknie.
- Zgoda - skinęła głową Jin. - Bardzo sprytne, jak to
ujął Miron Akim. Szkoda, że sama na to nie
wpadłam.
Kształt "Dewdrop" był już wyrazny. Jin położyła się
na plecach, uniosła lewą nogę i trzy razy strzeliła z
przeciwpancernego lasera w stronę statku.
- To powinno ich upewnić, że nic mi nie jest -
wyjaśniła.
Daulo przysunął się i usiadł obok niej.
- Miałem... nadzieję, że spędzimy trochę więcej czasu
razem, kiedy to wszystko się skończy - zaczął
nieśmiało. - Zanim będziesz musiała odlecieć.
Jin dotknęła jego ręki czubkami palców.
- Ja też - odparła i była nieco zaskoczona, że tak
bardzo w to wierzyła. - Ale chyba nie możemy
pozwolić sobie na pozostanie tu dłużej. Miron Akim
powiedział mi, że w pobliżu mojego wahadłowca
umieszczono dwa helikoptery Sky Jo; jeśli szybko
dostaną namiary, będą zaledwie o kilka minut za
nami,
Daulo skinął głową i przez chwilę przyglądali się
"Dewdrop" opadającej ku nim z nieba. Potem Daulo
podniósł się z westchnieniem.
- Skoro mowa o Mironie Akimie, lepiej pójdę go
poszukać. Upewnię się, czy nie znalazł jakiejś broni i
nie czyha na wasz statek.
Jin też wstała. Sumienie nieprzyjemnie jej
dokuczało.
- Posłuchaj Daulo... chcę, żebyś wiedział, że
naprawdę chciałam dopełnić swojej części umowy.
Zmarszczył brwi.
- O czym ty mówisz? Sądzisz, że to, iż znalazłem
sposób na schwytanie Obola Nardina i Mangus nie
wzmocni pozycji mojej rodziny?
- Ale to wszystko zrobiłeś ty, a nie...
- Czy udałoby mi się to bez ciebie?
- Cóż... nie. chyba nie. Ale...
- Jin... - zbliżył się do niej i położył ręce na jej
ramionach - umowa została dotrzymana. Naprawdę.
Ponad równiną rozciągającą się za jego plecami, w
stronę Mangus zmierzał aventiński statek.
- Dobrze - westchnęła Jin. - W takim razie... myślę,
że pozostało się już tylko pożegnać. Dziękuję ci za
wszystko, Daulo.
Pochylił się i pocałował ją lekko.
- %7łegnaj, Jin - powiedział, uśmiechając się do niej. -
Mam nadzieję, że to, czego dokonałaś, pomoże
twojemu stryjowi zachować władzę wśród rodaków.
Jin niemalże o tym zapomniała.
- Z pewnością - skinęła głową. - Nawet jego wrogowie
nie będą w stanie zmienić twego sukcesu w porażkę.
- To dobrze. - Uśmiechnął się ponownie, tym razem
nieco łobuzersko. - Być może namówi ich, by
pozwolili ci jeszcze raz odwiedzić Qasamę.
Uśmiechnęła się.
- Zrobię to, jeśli tylko będę mogła, obiecuję. Jeśli
nie... któregoś dnia wrócicie w kosmos. Będziesz
mógł wtedy mnie odwiedzić.
Gwizd narastający stopniowo przez ostatnie kilka
minut zmienił nagle ton. Jin spojrzała ponad
ramieniem Daula i zobaczyła, że "Dewdrop"
wylądowała.
- Muszę iść - powiedziała, oswobodzając się z uścisku
i odsuwając od niego. - %7łegnaj, i podziękuj ode mnie
ojcu.
Zanim zdążyła przejść połowę drogi, u wejścia do
statku przykucnęło w luznym łuku pięciu mężczyzn -
same Kobry, sądząc po pozycjach, ale tak naprawdę
nie zwróciła na nich uwagi. Na tle mglistej poświaty
wyciągów grawitacyjnych lekko artretycznym
krokiem, który tak dobrze znała, biegł ku niej
mężczyzna.
- Tato! - krzyknęła do niego. - Wszystko w porządku,
niech nikt nie strzela!
W chwilę pózniej znalazła się w jego ramionach. A
po minucie byli już na pokładzie "Dewdrop" w
drodze w kosmos.
Rozdział 23
- ...zatem w opinii niżej podpisanych członków
zarządu całość qasamańskiej misji, a w szczególności
działania Kobry Moreau należy uznać za sukces.
Corwin usiadł, pozwalając ostatnim wersom tej
wspólnej opinii i czterem podpisom widniejącym
poniżej pozostać na ekranach stojących przed
syndykami jeszcze przez chwilę, a potem oczyścił je i
wyciągnął z czytnika kartę magnetyczną.
Gubernator generalny Chandler podniósł się ze
swego fotela stojącego przy stole mówców.
- Dziękuję, gubernatorze Moreau - powiedział,
spoglądając na Corwina, po czym odwrócił się. -
Można by się spodziewać, że skoro żaden fakt ani
żadne zeznania dotyczące misji Mangus nie
podlegają dyskusji, to grono syndyków mogłoby
równie dobrze uznać ją za sukces, jak i za porażkę.
Jednakże, jak się wkrótce okaże, często możliwe jest
interpretowanie spraw na wiele sposobów.
Słyszeliście interpretację gubernatora Moreau i tych,
którzy wraz z nim podpisali opinię. Udzielam teraz
głosu gubernatorowi Priesly, który reprezentuje
odmienny punkt widzenia.
Priesly wstał i pełen zapału, włożył kartę
magnetyczną do czytnika... Corwin zebrał się w
sobie. Było gorzej, niż się spodziewał.
- ...proszę pozwolić mi streścić teraz główne punkty.
A więc: Kobra Moreau nie utrzymała w tajemnicy
przed Qasamanami swej tożsamości jako Kobry,
niwecząc w ten sposób jakiekolwiek szansę na
zaskoczenie ich podobnym fortelem w przyszłości.
Kobra Moreau z własnej woli spędziła bardzo dużo
czasu w bliskim towarzystwie członka oficjalnego
rządu Qasamy. Rozmawiała z nim długo,
współpracowała z nim i, co gorsza, wielokrotnie
demonstrowała w jego obecności uzbrojenie Kobry.
Kobra Moreau rozmyślnie pozwoliła agentom
Troftów uciec, odbierając nam w ten sposób wszelkie
szansę zidentyfikowania ich i upewnienia się, że nie
istnieje jakiekolwiek przymierze pomiędzy nimi a
Qasmanami. Na zakończenie, na skutek swych
bezpośrednich działań, Kobra Moreau udostępniła
Qasamanom ciała pozostałych członków misji, co
umożliwi ich zbadanie i odbierze nam jakąkolwiek
możliwość sprawienia im odpowiedniego i godnego
pochówku. Zatem w opinii niżej podpisanych
członków zarządu całość qasamańskiej misji, a w
szczególności działania Kobry Moreau należy uznać
za porażkę.
Jin siedziała przy oknie w swoim pokoju. Zwinięta w
starym, ulubionym fotelu, patrzyła na słabnące
światło zachodzącego słońca, kiedy rozległo się
pukanie do drzwi.
- Jin, tu tata i stryj Corwin - usłyszała cichy głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
zrozumiała.
- To dlatego to zrobiłeś? By szybciej sprowadzić tu
"Dewdrop"?
- Nie szybciej. Bardziej bezpośrednio.
- Bardziej...? A, no tak. Wyślą helikoptery, jeśli
wytropią "Dewdrop". To całkiem oczywiste.
Patrzył na nią pewnie.
- Nie miałem wyboru, Jin. Nawet gdybyś była
skłonna zabrać nas do Azras, i tak moglibyśmy nie
zdążyć sprowadzić tu wojska, zanim Obolo Nardin
pozaciera ślady i ucieknie.
- Zgoda - skinęła głową Jin. - Bardzo sprytne, jak to
ujął Miron Akim. Szkoda, że sama na to nie
wpadłam.
Kształt "Dewdrop" był już wyrazny. Jin położyła się
na plecach, uniosła lewą nogę i trzy razy strzeliła z
przeciwpancernego lasera w stronę statku.
- To powinno ich upewnić, że nic mi nie jest -
wyjaśniła.
Daulo przysunął się i usiadł obok niej.
- Miałem... nadzieję, że spędzimy trochę więcej czasu
razem, kiedy to wszystko się skończy - zaczął
nieśmiało. - Zanim będziesz musiała odlecieć.
Jin dotknęła jego ręki czubkami palców.
- Ja też - odparła i była nieco zaskoczona, że tak
bardzo w to wierzyła. - Ale chyba nie możemy
pozwolić sobie na pozostanie tu dłużej. Miron Akim
powiedział mi, że w pobliżu mojego wahadłowca
umieszczono dwa helikoptery Sky Jo; jeśli szybko
dostaną namiary, będą zaledwie o kilka minut za
nami,
Daulo skinął głową i przez chwilę przyglądali się
"Dewdrop" opadającej ku nim z nieba. Potem Daulo
podniósł się z westchnieniem.
- Skoro mowa o Mironie Akimie, lepiej pójdę go
poszukać. Upewnię się, czy nie znalazł jakiejś broni i
nie czyha na wasz statek.
Jin też wstała. Sumienie nieprzyjemnie jej
dokuczało.
- Posłuchaj Daulo... chcę, żebyś wiedział, że
naprawdę chciałam dopełnić swojej części umowy.
Zmarszczył brwi.
- O czym ty mówisz? Sądzisz, że to, iż znalazłem
sposób na schwytanie Obola Nardina i Mangus nie
wzmocni pozycji mojej rodziny?
- Ale to wszystko zrobiłeś ty, a nie...
- Czy udałoby mi się to bez ciebie?
- Cóż... nie. chyba nie. Ale...
- Jin... - zbliżył się do niej i położył ręce na jej
ramionach - umowa została dotrzymana. Naprawdę.
Ponad równiną rozciągającą się za jego plecami, w
stronę Mangus zmierzał aventiński statek.
- Dobrze - westchnęła Jin. - W takim razie... myślę,
że pozostało się już tylko pożegnać. Dziękuję ci za
wszystko, Daulo.
Pochylił się i pocałował ją lekko.
- %7łegnaj, Jin - powiedział, uśmiechając się do niej. -
Mam nadzieję, że to, czego dokonałaś, pomoże
twojemu stryjowi zachować władzę wśród rodaków.
Jin niemalże o tym zapomniała.
- Z pewnością - skinęła głową. - Nawet jego wrogowie
nie będą w stanie zmienić twego sukcesu w porażkę.
- To dobrze. - Uśmiechnął się ponownie, tym razem
nieco łobuzersko. - Być może namówi ich, by
pozwolili ci jeszcze raz odwiedzić Qasamę.
Uśmiechnęła się.
- Zrobię to, jeśli tylko będę mogła, obiecuję. Jeśli
nie... któregoś dnia wrócicie w kosmos. Będziesz
mógł wtedy mnie odwiedzić.
Gwizd narastający stopniowo przez ostatnie kilka
minut zmienił nagle ton. Jin spojrzała ponad
ramieniem Daula i zobaczyła, że "Dewdrop"
wylądowała.
- Muszę iść - powiedziała, oswobodzając się z uścisku
i odsuwając od niego. - %7łegnaj, i podziękuj ode mnie
ojcu.
Zanim zdążyła przejść połowę drogi, u wejścia do
statku przykucnęło w luznym łuku pięciu mężczyzn -
same Kobry, sądząc po pozycjach, ale tak naprawdę
nie zwróciła na nich uwagi. Na tle mglistej poświaty
wyciągów grawitacyjnych lekko artretycznym
krokiem, który tak dobrze znała, biegł ku niej
mężczyzna.
- Tato! - krzyknęła do niego. - Wszystko w porządku,
niech nikt nie strzela!
W chwilę pózniej znalazła się w jego ramionach. A
po minucie byli już na pokładzie "Dewdrop" w
drodze w kosmos.
Rozdział 23
- ...zatem w opinii niżej podpisanych członków
zarządu całość qasamańskiej misji, a w szczególności
działania Kobry Moreau należy uznać za sukces.
Corwin usiadł, pozwalając ostatnim wersom tej
wspólnej opinii i czterem podpisom widniejącym
poniżej pozostać na ekranach stojących przed
syndykami jeszcze przez chwilę, a potem oczyścił je i
wyciągnął z czytnika kartę magnetyczną.
Gubernator generalny Chandler podniósł się ze
swego fotela stojącego przy stole mówców.
- Dziękuję, gubernatorze Moreau - powiedział,
spoglądając na Corwina, po czym odwrócił się. -
Można by się spodziewać, że skoro żaden fakt ani
żadne zeznania dotyczące misji Mangus nie
podlegają dyskusji, to grono syndyków mogłoby
równie dobrze uznać ją za sukces, jak i za porażkę.
Jednakże, jak się wkrótce okaże, często możliwe jest
interpretowanie spraw na wiele sposobów.
Słyszeliście interpretację gubernatora Moreau i tych,
którzy wraz z nim podpisali opinię. Udzielam teraz
głosu gubernatorowi Priesly, który reprezentuje
odmienny punkt widzenia.
Priesly wstał i pełen zapału, włożył kartę
magnetyczną do czytnika... Corwin zebrał się w
sobie. Było gorzej, niż się spodziewał.
- ...proszę pozwolić mi streścić teraz główne punkty.
A więc: Kobra Moreau nie utrzymała w tajemnicy
przed Qasamanami swej tożsamości jako Kobry,
niwecząc w ten sposób jakiekolwiek szansę na
zaskoczenie ich podobnym fortelem w przyszłości.
Kobra Moreau z własnej woli spędziła bardzo dużo
czasu w bliskim towarzystwie członka oficjalnego
rządu Qasamy. Rozmawiała z nim długo,
współpracowała z nim i, co gorsza, wielokrotnie
demonstrowała w jego obecności uzbrojenie Kobry.
Kobra Moreau rozmyślnie pozwoliła agentom
Troftów uciec, odbierając nam w ten sposób wszelkie
szansę zidentyfikowania ich i upewnienia się, że nie
istnieje jakiekolwiek przymierze pomiędzy nimi a
Qasmanami. Na zakończenie, na skutek swych
bezpośrednich działań, Kobra Moreau udostępniła
Qasamanom ciała pozostałych członków misji, co
umożliwi ich zbadanie i odbierze nam jakąkolwiek
możliwość sprawienia im odpowiedniego i godnego
pochówku. Zatem w opinii niżej podpisanych
członków zarządu całość qasamańskiej misji, a w
szczególności działania Kobry Moreau należy uznać
za porażkę.
Jin siedziała przy oknie w swoim pokoju. Zwinięta w
starym, ulubionym fotelu, patrzyła na słabnące
światło zachodzącego słońca, kiedy rozległo się
pukanie do drzwi.
- Jin, tu tata i stryj Corwin - usłyszała cichy głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]