[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ra potoczyło się nie po jego myśli. Christy Petrino wciąż żyła. Musiał
przygotowany na każdą okoliczność. Klatki, ustawione po dwie pod
zmykać, by ocalić własne życie, i to dwukrotnie. A Liz uciekła.
przeciwległymi ścianami, oddzielone były od siebie schodami, pod któ-
Jak ona to zrobiła, do diabła?
rymi znajdowała się toaleta. Do tej pory trzymał Terri i Liz w przeciw-
Dowie się tego, choć jeszcze nie teraz. Teraz musiał się jakoś uspo-
ległych pomieszczeniach, by nie mogły się widzieć, chyba że na to
koić. Był cały rozedrgany. Miał wrażenie, że zaraz popęka mu skóra, że
pozwolił. Był to jeden z tych drobiazgów, forma kary i nagrody jedno-
bestia jest już zbyt duża, zbyt potężna, by zmieścić się w zwykłym ludz-
cześnie, który czynił jego małe hobby tak przyjemnym. Wiedział, że
kim ciele. Znów obudziła się w niej żądza krwi, tym razem jednak nie
krzyczały do siebie, kiedy myślały, że jest na zewnątrz, wcale się tym
została zaspokojona. Musiał jakoś ugasić to pragnienie i to szybko. Je-
jednak nie przejmował. Zciany były dzwiękoszczelne.
śli pójdzie do pracy w tym stanie - a już niedługo musiał iść - ktoś mógł-
Cela Liz znajdowała się po lewej stronie, lecz teraz nie chciał na nią
by coś zauważyć. Ktoś mógł się domyślić.
patrzeć. Ten widok obudziłby w nim zbyt wielki gniew, a nie chciał jesz-
Kim naprawdę jest.
cze zabijać Terri: najpierw musiał znalezć kogoś na jej miejsce. Widział
Będzie musiał zadowolić się Terri. Wciąż była w swojej celi: ukaraw-
już jednak, że drzwi do celi Liz były zamknięte, a łańcuch, który więził
szy Liz, wrócił pospiesznie do siebie, by sprawdzić, czy i ona nie uciekła.
jej nogę, leżał na podłodze, wciąż przymocowany do ściany.
Wtedy miałby poważne problemy: musiałby ją znalezć, i to szybko.
Jak ona to zrobiła? Jak? Jak? Pomyślał, że Terri na pewno zna od-
Lecz nic takiego się nie wydarzyło. Terri wciąż była tam, gdzie po-
powiedz na to pytanie.
winna. Do tej pory nie wykorzystywał jej zbyt często. Krótko ostrzy-
- Terri? - Czuł, jak jego głos nabiera piskliwych tonów, jak zawsze,
żone włosy, małe piersi i szerokie biodra mu nie odpowiadały. Bawił
gdy zaczynał się podniecać. - Terriii, gotowa do zabawy?
się z nią trochę, wypróbowywał to i owo, głównie jednak zmuszał ją
do oglądania tego, co robił z Liz. Początkowo Terri krzyczała, płaka-
ła i błagała, by nie krzywdził jej przyjaciółki, jednak szybko ją tego
oduczył. Miał wprawę w uczeniu dziewczynek dobrych manier. Trzy
dni po porwaniu wytresował Liz tak, że wystarczyło, by kiwnął pal-
cem, a już wykonywała każde polecenie. Nauczy tego samego również
Terri.
wiąc, sytuacja była beznadziejna. Lepiej zachować spokój, robić wszyst-
ko, co jej każą, aż przekonają się, że nic im z jej strony nie grozi i że po-
trafi zachować milczenie. Musiała tylko utrzymać się przy życiu do cza-
su, aż to zrozumieją.
Nawet uczynny sąsiad ją opuścił. Zasłaniając się czy też wymawiając
jakimś arcyważnym spotkaniem, Luke zniknął wkrótce po tym, jak do
kliniki przyjechał Meyer Schultz z jednym z zastępców. Po jego odej-
ściu poczuła się dziwnie opuszczona: było jej wstyd, kiedy uświadomiła
sobie, że w jego obecności czuje się bezpieczna. Choć na pierwszy rzut
Rozdział 9
oka sprawiał wrażenie beztroskiego chłopca, troszczył się o nią z wy-
trwałością, która naprawdę jej zaimponowała. Ocalił jej życie, uspokoił
ją i zawiózł do kliniki, zachowując przy tym spokój, który kazał jej wie-
rzyć, że na nim może naprawdę polegać. Potem jednak zostawił ją sa-
mą, zapewne by wrócić do przerwanych wakacji. Tymczasem Christy
musiała radzić sobie z koszmarem, w który zamieniło się jej życie.
Biuro szeryfa mieściło się w małym parterowym budynku tuż przy
Oczywiście tak naprawdę wcale nie żałowała, że odszedł. Był obcym
Front Road, naprzeciwko pubu. Z jednej strony sąsiadowało ze stacją
człowiekiem, prawnikiem, który przez przypadek wynajął sąsiedni
benzynową Shella, z drugiej z salonem fryzjerskim Curl-o-Rama. Chri-
dom. Nie mógł ofiarować jej prawdziwej pomocy. To idiotyczne, że po-
sty zaparkowała na skraju ocienionej gałęziami dębów ulicy, która, po-
czuła się porzucona, gdy zajrzał jeszcze na moment do pokoju zabiego-
dobnie jak wszystkie drogi na Ocracoke, pierwotnie przeznaczona była
wego, by się pożegnać. Szeryf został przy niej, kiedy Luke odszedł, za-
dla koni i powozów, i wyglądała tak, jakby od tamtej pory jej nie posze-
dawał jej pytania nawet wtedy, gdy lekarz zszywał ranę. Innymi słowy,
rzano. Znalezienie wolnego miejsca było trudne, bo wyspa, w zimie ma-
była w dobrych rękach. Pózniej szeryf gdzieś zadzwonił i dokonał tego,
jąca nie więcej niż dziewięciuset mieszkańców, teraz niemal pękała
czego Christy nie mogła zrobić: wynajął dla niej pokój w Silver Lake
w szwach - w sezonie letnim przybywało tu niemal pięć tysięcy tury-
Inn. Zastępca zawiózł ją do hotelu, gdzie bezskutecznie próbowała za-
stów. Christy przekonała się o tym na własnej skórze, próbowała bo-
snąć przez kilka godzin.
wiem znalezć pokój w hotelu na resztę swego krótkiego, jak miała na-
Bicie kościelnych dzwonów obudziło ją w południe, tuż przed tym,
dzieję, pobytu na Ocracoke. Okazało się, że wszystkie hotele i ośrodki,
jak zadzwonił jej budzik. Kiedy leżała w łóżku, słuchając donośnego
od najtańszych po najdroższe, wypełnione są do ostatniego łóżka.
głosu dzwonów, uzmysłowiła sobie, że przegapiła niedzielną mszę, i to
Na razie wolała spać w samochodzie niż we własnym domu. Nie by-
pomimo wszystkich obietnic, które złożyła wcześniej Bogu. Krzywiąc
ła nawet w stanie wrócić tam po ubrania. Na samą myśl o takiej wypra-
się z bólu, przeszła do łazienki i wzięła prysznic, uważając na zakrytą
wie robiło jej się zimno ze strachu. Czuła się tak, jakby została uwięzio-
specjalną folią ranę. Wtedy też odmówiła krótką modlitwę, przeprasza-
na w domu z luster i przy każdej próbie ucieczki trafiała w ślepą
jąc Boga za swoją niesłowność i jednocześnie dziękując za ocalenie
uliczkę. Zaczynała się obawiać, że naprawdę znalazła się w sytuacji bez
życia. Miała tylko nadzieję, że Bóg nie obrazi się na nią z tak błahego
wyjścia.
powodu.
Najgorsza była świadomość, że zdana jest wyłącznie na własne siły.
Była to jedna z najgorętszych, najbardziej dusznych niedziel, jakie
Nie mogła się nikomu zwierzyć, nikomu zaufać. Nawet nie przyszło jej
przeżyła Christy. Zbliżała się pierwsza po południu, kiedy przyszła do
na myśl, by zwrócić się o pomoc do rodziny; wystawiłaby w ten sposób
biura szeryfa, by zgodnie z życzeniem Schultza obejrzeć zdjęcia miej-
swoich bliskich na śmiertelne niebezpieczeństwo. Zastanawiała się
scowych przestępców, choć sama nie widziała w tym większego sensu.
przez chwilę, czy nie opowiedzieć o wszystkim policji, wiedziała jednak,
Jak mówiła szeryfowi i wszystkim, którzy chcieli jej słuchać, ani razu
że jeśli narazi się na gniew mafii, będzie musiała ukrywać się do końca
nie zobaczyła twarzy napastnika, nie mogła więc go zidentyfikować.
życia. To samo dotyczyłoby jej matki, sióstr i dzieci Nicole. Krótko mó-
A nawet gdyby mogła, bałaby się to zrobić, choć o tym oczywiście nie
- Trochę. - Wykrzywiła twarz w grymasie udającym uśmiech. Jego
powiedziała nikomu.
bezceremonialna serdeczność nieco ją irytowała, pamiętała jednak do- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
ra potoczyło się nie po jego myśli. Christy Petrino wciąż żyła. Musiał
przygotowany na każdą okoliczność. Klatki, ustawione po dwie pod
zmykać, by ocalić własne życie, i to dwukrotnie. A Liz uciekła.
przeciwległymi ścianami, oddzielone były od siebie schodami, pod któ-
Jak ona to zrobiła, do diabła?
rymi znajdowała się toaleta. Do tej pory trzymał Terri i Liz w przeciw-
Dowie się tego, choć jeszcze nie teraz. Teraz musiał się jakoś uspo-
ległych pomieszczeniach, by nie mogły się widzieć, chyba że na to
koić. Był cały rozedrgany. Miał wrażenie, że zaraz popęka mu skóra, że
pozwolił. Był to jeden z tych drobiazgów, forma kary i nagrody jedno-
bestia jest już zbyt duża, zbyt potężna, by zmieścić się w zwykłym ludz-
cześnie, który czynił jego małe hobby tak przyjemnym. Wiedział, że
kim ciele. Znów obudziła się w niej żądza krwi, tym razem jednak nie
krzyczały do siebie, kiedy myślały, że jest na zewnątrz, wcale się tym
została zaspokojona. Musiał jakoś ugasić to pragnienie i to szybko. Je-
jednak nie przejmował. Zciany były dzwiękoszczelne.
śli pójdzie do pracy w tym stanie - a już niedługo musiał iść - ktoś mógł-
Cela Liz znajdowała się po lewej stronie, lecz teraz nie chciał na nią
by coś zauważyć. Ktoś mógł się domyślić.
patrzeć. Ten widok obudziłby w nim zbyt wielki gniew, a nie chciał jesz-
Kim naprawdę jest.
cze zabijać Terri: najpierw musiał znalezć kogoś na jej miejsce. Widział
Będzie musiał zadowolić się Terri. Wciąż była w swojej celi: ukaraw-
już jednak, że drzwi do celi Liz były zamknięte, a łańcuch, który więził
szy Liz, wrócił pospiesznie do siebie, by sprawdzić, czy i ona nie uciekła.
jej nogę, leżał na podłodze, wciąż przymocowany do ściany.
Wtedy miałby poważne problemy: musiałby ją znalezć, i to szybko.
Jak ona to zrobiła? Jak? Jak? Pomyślał, że Terri na pewno zna od-
Lecz nic takiego się nie wydarzyło. Terri wciąż była tam, gdzie po-
powiedz na to pytanie.
winna. Do tej pory nie wykorzystywał jej zbyt często. Krótko ostrzy-
- Terri? - Czuł, jak jego głos nabiera piskliwych tonów, jak zawsze,
żone włosy, małe piersi i szerokie biodra mu nie odpowiadały. Bawił
gdy zaczynał się podniecać. - Terriii, gotowa do zabawy?
się z nią trochę, wypróbowywał to i owo, głównie jednak zmuszał ją
do oglądania tego, co robił z Liz. Początkowo Terri krzyczała, płaka-
ła i błagała, by nie krzywdził jej przyjaciółki, jednak szybko ją tego
oduczył. Miał wprawę w uczeniu dziewczynek dobrych manier. Trzy
dni po porwaniu wytresował Liz tak, że wystarczyło, by kiwnął pal-
cem, a już wykonywała każde polecenie. Nauczy tego samego również
Terri.
wiąc, sytuacja była beznadziejna. Lepiej zachować spokój, robić wszyst-
ko, co jej każą, aż przekonają się, że nic im z jej strony nie grozi i że po-
trafi zachować milczenie. Musiała tylko utrzymać się przy życiu do cza-
su, aż to zrozumieją.
Nawet uczynny sąsiad ją opuścił. Zasłaniając się czy też wymawiając
jakimś arcyważnym spotkaniem, Luke zniknął wkrótce po tym, jak do
kliniki przyjechał Meyer Schultz z jednym z zastępców. Po jego odej-
ściu poczuła się dziwnie opuszczona: było jej wstyd, kiedy uświadomiła
sobie, że w jego obecności czuje się bezpieczna. Choć na pierwszy rzut
Rozdział 9
oka sprawiał wrażenie beztroskiego chłopca, troszczył się o nią z wy-
trwałością, która naprawdę jej zaimponowała. Ocalił jej życie, uspokoił
ją i zawiózł do kliniki, zachowując przy tym spokój, który kazał jej wie-
rzyć, że na nim może naprawdę polegać. Potem jednak zostawił ją sa-
mą, zapewne by wrócić do przerwanych wakacji. Tymczasem Christy
musiała radzić sobie z koszmarem, w który zamieniło się jej życie.
Biuro szeryfa mieściło się w małym parterowym budynku tuż przy
Oczywiście tak naprawdę wcale nie żałowała, że odszedł. Był obcym
Front Road, naprzeciwko pubu. Z jednej strony sąsiadowało ze stacją
człowiekiem, prawnikiem, który przez przypadek wynajął sąsiedni
benzynową Shella, z drugiej z salonem fryzjerskim Curl-o-Rama. Chri-
dom. Nie mógł ofiarować jej prawdziwej pomocy. To idiotyczne, że po-
sty zaparkowała na skraju ocienionej gałęziami dębów ulicy, która, po-
czuła się porzucona, gdy zajrzał jeszcze na moment do pokoju zabiego-
dobnie jak wszystkie drogi na Ocracoke, pierwotnie przeznaczona była
wego, by się pożegnać. Szeryf został przy niej, kiedy Luke odszedł, za-
dla koni i powozów, i wyglądała tak, jakby od tamtej pory jej nie posze-
dawał jej pytania nawet wtedy, gdy lekarz zszywał ranę. Innymi słowy,
rzano. Znalezienie wolnego miejsca było trudne, bo wyspa, w zimie ma-
była w dobrych rękach. Pózniej szeryf gdzieś zadzwonił i dokonał tego,
jąca nie więcej niż dziewięciuset mieszkańców, teraz niemal pękała
czego Christy nie mogła zrobić: wynajął dla niej pokój w Silver Lake
w szwach - w sezonie letnim przybywało tu niemal pięć tysięcy tury-
Inn. Zastępca zawiózł ją do hotelu, gdzie bezskutecznie próbowała za-
stów. Christy przekonała się o tym na własnej skórze, próbowała bo-
snąć przez kilka godzin.
wiem znalezć pokój w hotelu na resztę swego krótkiego, jak miała na-
Bicie kościelnych dzwonów obudziło ją w południe, tuż przed tym,
dzieję, pobytu na Ocracoke. Okazało się, że wszystkie hotele i ośrodki,
jak zadzwonił jej budzik. Kiedy leżała w łóżku, słuchając donośnego
od najtańszych po najdroższe, wypełnione są do ostatniego łóżka.
głosu dzwonów, uzmysłowiła sobie, że przegapiła niedzielną mszę, i to
Na razie wolała spać w samochodzie niż we własnym domu. Nie by-
pomimo wszystkich obietnic, które złożyła wcześniej Bogu. Krzywiąc
ła nawet w stanie wrócić tam po ubrania. Na samą myśl o takiej wypra-
się z bólu, przeszła do łazienki i wzięła prysznic, uważając na zakrytą
wie robiło jej się zimno ze strachu. Czuła się tak, jakby została uwięzio-
specjalną folią ranę. Wtedy też odmówiła krótką modlitwę, przeprasza-
na w domu z luster i przy każdej próbie ucieczki trafiała w ślepą
jąc Boga za swoją niesłowność i jednocześnie dziękując za ocalenie
uliczkę. Zaczynała się obawiać, że naprawdę znalazła się w sytuacji bez
życia. Miała tylko nadzieję, że Bóg nie obrazi się na nią z tak błahego
wyjścia.
powodu.
Najgorsza była świadomość, że zdana jest wyłącznie na własne siły.
Była to jedna z najgorętszych, najbardziej dusznych niedziel, jakie
Nie mogła się nikomu zwierzyć, nikomu zaufać. Nawet nie przyszło jej
przeżyła Christy. Zbliżała się pierwsza po południu, kiedy przyszła do
na myśl, by zwrócić się o pomoc do rodziny; wystawiłaby w ten sposób
biura szeryfa, by zgodnie z życzeniem Schultza obejrzeć zdjęcia miej-
swoich bliskich na śmiertelne niebezpieczeństwo. Zastanawiała się
scowych przestępców, choć sama nie widziała w tym większego sensu.
przez chwilę, czy nie opowiedzieć o wszystkim policji, wiedziała jednak,
Jak mówiła szeryfowi i wszystkim, którzy chcieli jej słuchać, ani razu
że jeśli narazi się na gniew mafii, będzie musiała ukrywać się do końca
nie zobaczyła twarzy napastnika, nie mogła więc go zidentyfikować.
życia. To samo dotyczyłoby jej matki, sióstr i dzieci Nicole. Krótko mó-
A nawet gdyby mogła, bałaby się to zrobić, choć o tym oczywiście nie
- Trochę. - Wykrzywiła twarz w grymasie udającym uśmiech. Jego
powiedziała nikomu.
bezceremonialna serdeczność nieco ją irytowała, pamiętała jednak do- [ Pobierz całość w formacie PDF ]