[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wilhelma przeszkodą do przyjęcia wiary anarchistycznej; jako uczony bowiem dopuszcza w przyrodzie
konieczność katastrof przyśpieszających ewolucję. Drugi glos w dialogu, Piotr, przeciwstawia teoriom brata
swój wstręt do przemocy i
[...] straszny zarzut natury praktycznej, odbierający wszelką nadzieją: Dlaczego owa harmonia nie działała
w pierwszych dniach istnienia świata, przy narodzinach społeczeństw? " [...] Kto zdoła zagwarantować, że
ludzkość, posłuszna tym samym prawom, nie pójdzie raz jeszcze tymi samymi drogami? [...] Jest tym, czym
uczyniło ją życie.**
Ostatecznie w Paryżu zwycięża stanowisko Piotra. W melodramatycznej walce obu braci w podziemiach
bazyliki Sacrś-Coeur, kiedy Wilhelm, doprowadzony do rozpaczy ogromem krzywdy społecznej, postanawia
wysadzić w powietrze pełną pielgrzymów świątynię, symbol władzy przesądu nad ludem, zwycięstwo pozostaje
przy Piotrze: Wilhelm, pojąwszy całą zbrodniczość i bezsens zamierzonego czynu, cofa się zdjęty zgrozą, że
taka
i zniszczenie. Ale Paryż nie jest jego ostatnim słowem; problem anarchii, która od lat go fascynuje, raz jeszcze
powróci w następnym cyklu powieściowym.
Ani zatem skłócone z sobą, niezdolne do skutecznego działania szkoły socjalistyczne, ani anarchia nie
mogą przynieść pożądanego rozwiązania, stać się nową religią społeczną". Cóż więc pozostaje? Zwiadoma
akceptacja życia i natury oraz nauka. Ostatni tom trylogii, podobnie jak ostatni tom Rougon-Macąuartów,
kończy się obrazem matki karmiącej dziecko. Naturali- styczny panteizm, optymizm płynący z wiary w życie, w
ipostęp ludzkości, która idzie ciągle naprzód ku czemuś nieznanemu, ale lepszemu, współdziałanie z naturą %
oto co Zola raz jeszcze przeciwstawia idealistycznej reakcji i pesymizmowi młodego pokolenia. Rozum i nauka,
ale również instynkt i akceptacja życia, bo dobra naitura wie, co robi". Dobiega końca ewolucja Piotra:
najpierw objawiło mu się prawo pracy, [...] następnie pokochał i jego ocalenie dokonało się przez kobietę i
dziecko" * wreszcie zrozumiał, że tylko nauka jest rewolucjonistką, jedyną, która ponad marnymi
wydarzeniami politycznymi, ponad czczą propagandą sekciarzy i karierowiczów, pracuje dla przyszłej ludz-
kości, wykształca jej zasady, sprawiedliwość, pokój", pojął, że szczęście ludzkości narodzić się może jedynie w
tyglu uczonego". **
Taka konkluzja nie mogła znalezć uznania u współczesnych Zoli socjalistów. Ich postawę najpełniej wyraził
Jaurds, który pisał w La Lanterne" z 20 marca 1898 r.:
Słabość książki polega między innymi na błędnym wyobrażeniu Zoli o socjalizmie [...] Ale nie to nawet
stanowi, moim zdaniem, zasadniczy błąd autora. Wydaje mi się, że tkwi on przede wszystkim w błędnym
pojmowaniu roli nauki [...] Zola myli się, wierząc, że sama nauka, bez walki, zdoła zrewolucjonizować porządek
społeczny. Nauka, dostarczając nowych środków produkcji, tworzy istotnie możliwość nowych form
społecznych. Ale tylko możliwość [...]
Nie wystarczy postęp nauki, aby stała się sprawiedliwość. Jeżeli nie obalimy kapitalizmu, nauka umocni tylko
jego silÄ™.
Zlady tej krytyki odnalezć można w notatkach Zoli do Prawdy, trzeciego tomu następnego cyklu, gdzie
uznaje on konieczność przemiany społecznej po to, aby nauka mogła przynieść pożądane owoce.
Wbrew pierwotnej intencji Zola nie odnowił swojej metody. Trylogia świadczy nawet o pewnym wyjało-
wieniu inwencji twórczej. Pisarz bardzo często kopiuje samego siebie. Wiele wątków, epizodów, postaci czy
opisów w sposób aż żenujący przypomina wcześniejsze utwory. Uderza natomiast jedna zasadnicza różnica w
porównaniu z poprzednim cyklem. Wobec zagrożenia ideałów, którym hołdował fcałe życie, Zola odczuwa po-
trzebę bardziej bezpośredniego włączenia się w dyskusję. Stąd powrót do dziennikarstwa po piętnastoletniej
prawie przerwie. Stąd także wejście na drogę literatury jawnie zaangażowanej, służącej, podobnie jak kolumna
gazety, za trybunę ideologiczną. Ten proces stopniowej rezygnacji z obiektywizmu w powieści widoczny był już
w ostatnich tomach Rougon-Macąuartów. Trzy miasta są już wyraznie powieściami z tezą, w których obecność
autora stale komentującego wyczuwalna jest na każdej stronie, co często osłabia obiektywną wymowę dzieła.
Jednocześnie świadczą one o coraz większych trudnościach Zoli przy przetwarzaniu dokumentu w fikcję: linia
graniczna między rzeczywistością a fikcją zaciera się, powieść przekształca się w reportaż, a autentyczne
prototypy postaci są tak łatwo rozpoznawalne, że wszystkie trzy tomy, a zwłaszcza ostatni, zasługują wręcz na
miano powieści z kluczem.
Publikacja Paryża w Le Journal", od listopada 1897 do lutego 1898 r., zbiegła się z interwencją Zoli w
sprawie Dreyfusa. Wydanie książkowe ukazało się wkrótce
po zapadnięciu wyroku, skazującego autora Oskarżam!... Okoliczności te miały wpływ na przyjęcie powieści [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Wilhelma przeszkodą do przyjęcia wiary anarchistycznej; jako uczony bowiem dopuszcza w przyrodzie
konieczność katastrof przyśpieszających ewolucję. Drugi glos w dialogu, Piotr, przeciwstawia teoriom brata
swój wstręt do przemocy i
[...] straszny zarzut natury praktycznej, odbierający wszelką nadzieją: Dlaczego owa harmonia nie działała
w pierwszych dniach istnienia świata, przy narodzinach społeczeństw? " [...] Kto zdoła zagwarantować, że
ludzkość, posłuszna tym samym prawom, nie pójdzie raz jeszcze tymi samymi drogami? [...] Jest tym, czym
uczyniło ją życie.**
Ostatecznie w Paryżu zwycięża stanowisko Piotra. W melodramatycznej walce obu braci w podziemiach
bazyliki Sacrś-Coeur, kiedy Wilhelm, doprowadzony do rozpaczy ogromem krzywdy społecznej, postanawia
wysadzić w powietrze pełną pielgrzymów świątynię, symbol władzy przesądu nad ludem, zwycięstwo pozostaje
przy Piotrze: Wilhelm, pojąwszy całą zbrodniczość i bezsens zamierzonego czynu, cofa się zdjęty zgrozą, że
taka
i zniszczenie. Ale Paryż nie jest jego ostatnim słowem; problem anarchii, która od lat go fascynuje, raz jeszcze
powróci w następnym cyklu powieściowym.
Ani zatem skłócone z sobą, niezdolne do skutecznego działania szkoły socjalistyczne, ani anarchia nie
mogą przynieść pożądanego rozwiązania, stać się nową religią społeczną". Cóż więc pozostaje? Zwiadoma
akceptacja życia i natury oraz nauka. Ostatni tom trylogii, podobnie jak ostatni tom Rougon-Macąuartów,
kończy się obrazem matki karmiącej dziecko. Naturali- styczny panteizm, optymizm płynący z wiary w życie, w
ipostęp ludzkości, która idzie ciągle naprzód ku czemuś nieznanemu, ale lepszemu, współdziałanie z naturą %
oto co Zola raz jeszcze przeciwstawia idealistycznej reakcji i pesymizmowi młodego pokolenia. Rozum i nauka,
ale również instynkt i akceptacja życia, bo dobra naitura wie, co robi". Dobiega końca ewolucja Piotra:
najpierw objawiło mu się prawo pracy, [...] następnie pokochał i jego ocalenie dokonało się przez kobietę i
dziecko" * wreszcie zrozumiał, że tylko nauka jest rewolucjonistką, jedyną, która ponad marnymi
wydarzeniami politycznymi, ponad czczą propagandą sekciarzy i karierowiczów, pracuje dla przyszłej ludz-
kości, wykształca jej zasady, sprawiedliwość, pokój", pojął, że szczęście ludzkości narodzić się może jedynie w
tyglu uczonego". **
Taka konkluzja nie mogła znalezć uznania u współczesnych Zoli socjalistów. Ich postawę najpełniej wyraził
Jaurds, który pisał w La Lanterne" z 20 marca 1898 r.:
Słabość książki polega między innymi na błędnym wyobrażeniu Zoli o socjalizmie [...] Ale nie to nawet
stanowi, moim zdaniem, zasadniczy błąd autora. Wydaje mi się, że tkwi on przede wszystkim w błędnym
pojmowaniu roli nauki [...] Zola myli się, wierząc, że sama nauka, bez walki, zdoła zrewolucjonizować porządek
społeczny. Nauka, dostarczając nowych środków produkcji, tworzy istotnie możliwość nowych form
społecznych. Ale tylko możliwość [...]
Nie wystarczy postęp nauki, aby stała się sprawiedliwość. Jeżeli nie obalimy kapitalizmu, nauka umocni tylko
jego silÄ™.
Zlady tej krytyki odnalezć można w notatkach Zoli do Prawdy, trzeciego tomu następnego cyklu, gdzie
uznaje on konieczność przemiany społecznej po to, aby nauka mogła przynieść pożądane owoce.
Wbrew pierwotnej intencji Zola nie odnowił swojej metody. Trylogia świadczy nawet o pewnym wyjało-
wieniu inwencji twórczej. Pisarz bardzo często kopiuje samego siebie. Wiele wątków, epizodów, postaci czy
opisów w sposób aż żenujący przypomina wcześniejsze utwory. Uderza natomiast jedna zasadnicza różnica w
porównaniu z poprzednim cyklem. Wobec zagrożenia ideałów, którym hołdował fcałe życie, Zola odczuwa po-
trzebę bardziej bezpośredniego włączenia się w dyskusję. Stąd powrót do dziennikarstwa po piętnastoletniej
prawie przerwie. Stąd także wejście na drogę literatury jawnie zaangażowanej, służącej, podobnie jak kolumna
gazety, za trybunę ideologiczną. Ten proces stopniowej rezygnacji z obiektywizmu w powieści widoczny był już
w ostatnich tomach Rougon-Macąuartów. Trzy miasta są już wyraznie powieściami z tezą, w których obecność
autora stale komentującego wyczuwalna jest na każdej stronie, co często osłabia obiektywną wymowę dzieła.
Jednocześnie świadczą one o coraz większych trudnościach Zoli przy przetwarzaniu dokumentu w fikcję: linia
graniczna między rzeczywistością a fikcją zaciera się, powieść przekształca się w reportaż, a autentyczne
prototypy postaci są tak łatwo rozpoznawalne, że wszystkie trzy tomy, a zwłaszcza ostatni, zasługują wręcz na
miano powieści z kluczem.
Publikacja Paryża w Le Journal", od listopada 1897 do lutego 1898 r., zbiegła się z interwencją Zoli w
sprawie Dreyfusa. Wydanie książkowe ukazało się wkrótce
po zapadnięciu wyroku, skazującego autora Oskarżam!... Okoliczności te miały wpływ na przyjęcie powieści [ Pobierz całość w formacie PDF ]