[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odcień, który próbowała oddać na obrazie.
- Czyżby powrót do Bath nie wydawał ci się tak do końca
przyjemny?
Abbie była w rozterce. Nie zamierzała kłamać, ale też
nie miała ochoty wyjawiać, jak bardzo ją przygnębia myśl
o opuszczeniu Cavanagh Court.
- Nie będę udawać, wolę życie na wsi - oznajmiła w końcu,
starannie dobierając słowa. - Rozsądek kazał mi się pogodzić
z sytuacją i docenić uprzejmość mojej chrzestnej matki, która
pozwoliła mi zamieszkać w swoim domu.
- Gdybyś zgodziła się za mnie wyjść, Cavanagh Court był
by teraz twoim domem - przypomniał jej Bart - i nie musia
łabyś wracać do Bath.
Całkowicie ją zaskoczył i nawet nie usiłowała tego ukryć.
Unikając jego badawczego spojrzenia, zasiadła przed sztalugą.
Niestety, ręka jej drżała tak mocno, że nie miała odwagi do
tknąć pędzlem płótna. Uniosła wzrok i ujrzała chytry uśmie
szek, igrajÄ…cy na ustach Barta.
- Przez jakiś czas podejrzewałem, że za odrzuceniem oświad-
czyn stoi coś więcej - odezwał się wreszcie, patrząc na jej drżące
palce. - Teraz jestem o tym przekonany.
- My... oboje byliśmy za młodzi.
Bart nie wydawał się usatysfakcjonowany tym wyjaśnie
niem.
- Zwięta prawda. Nie zapominaj, że ani twój dziadek, ani ja
nie chcieliśmy, by ślub odbył się natychmiast. Byłem gotów po
czekać rok lub dwa. Prawdę mówiąc, nawet bym na to nalegał,
gdybyś zgodziła się za mnie wyjść. - Popatrzył na nią tak, że nie
była w stanie uciec wzrokiem. - Jednak się nie zgodziłaś. W ogó
le ci się nie podobał ten pomysł. A im więcej rozmyślam o tam
tych czasach, tym mocniej jestem przekonany, że przerażała cię
sama myśl o małżeństwie ze mną. Wciąż zadaję sobie pytanie
dlaczego. Co takiego zrobiłem, że wzbudziłem w tobie odrazę?
Zastanawiała się, czemu Bart powraca do tamtego okresu
ich życia. Dlaczego teraz, kiedy powód jej ówczesnej odmo
wy stał się tak mało ważny? Nie znaczyło to, że nie pamiętała
o jego dawnych postępkach... Wcale o nich nie zapomniała,
ale obecnie była na tyle dojrzała, by rozumieć, dlaczego tak
wtedy się zachował.
- No powiedz, Abbie - podjÄ…Å‚, nie doczekawszy siÄ™ odpo
wiedzi. - Chciałbym wierzyć, że staliśmy się... przyjaciółmi,
że teraz lepiej się rozumiemy. Jeśli, niestety, nie może między
nami być nic więcej, to przynajmniej bądzmy ze sobą całko
wicie szczerzy.
Te słowa, choć wypowiedziane niemal obojętnym tonem,
uświadomiły Abbie, że decyzja sprzed lat o odrzuceniu mał
żeństwa z Bartem mogła być największą pomyłką jej życia.
Mimo wszelkich przeciwności w końcu zaczęła w nim widzieć
przyjaciela, i to chyba najlepszego, jakiego kiedykolwiek mia
ła. Bardzo ceniła sobie jego przyjazń i nie zamierzała odpłacać
mu kłamstwem za szczerość.
- Poprosiłeś mnie o rękę, ponieważ mój dziadek pragnął
tego związku, prawda? - odezwała się cicho. - Wcale nie ko
chałeś mnie bardziej niż ja ciebie.
Na szczęście nie próbował temu zaprzeczyć. Tym większą
trudność sprawiło jej wyznanie tego, co od tak dawna leżało
jej na sercu.
- Kiedy byłam dzieckiem, guwernantka często mi powta
rzała, że pewność siebie jest grzechem. Najwyrazniej zdawa
ła sobie sprawę z tego, że cierpię z powodu nadmiernego po
czucia dumy. Rzeczywiście tak było... i nadal jest, prawdę
mówiąc. Nawet teraz bardzo trudno byłoby mi przyjąć w ra
miona mężczyznę, gdybym wyczuwała od niego zapach innej
kobiety. - Nie zwracała uwagi na minę Barta, wyrażającą cał
kowite zaskoczenie. Zabrnęła już tak daleko, że była gotowa
wyznać wszystko. - Przypomnij sobie swoją ostatnią wizytę
w Foxhunter Grange - poprosiła spokojnym tonem. - Pamię
tasz, co robiłeś na godzinę przed swoimi... och, jakże uro
czymi oświadczynami? Możesz sobie dokładnie przypomnieć,
gdzie byłeś i z kim? Nie? - Nie odpowiadał, głęboko zamyślo
ny. - Cóż, nie znam się na tych sprawach, ale podłoga w alta
nie nie wydaje mi się najlepszym miejscem do... leżenia.
Gdyby nie fakt, że to widziała, Abbie nigdy by nie uwierzyła,
że zdrowa, opalona skóra może w ciągu kilku sekund całkowi
cie stracić kolor i stać się szara jak popiół. Nigdy jeszcze nie wi-
działa człowieka tak zdruzgotanego. Zaledwie chwilę wcześniej
zdawało mu się, że ma prawo wypytywać ją o powody odrzuce
nia oświadczyn, a teraz... teraz Abbie oddałaby niemal wszystko,
byle móc cofnąć swoje wyznanie.
Wspomnienie tego, co zobaczyła owego wiosennego po
południa przed laty, nie budziło już w niej goryczy, tak jak
kiedyś. Jednak nim zdołała zapewnić o tym Barta, wszedł
Barryman z wiadomością, że w bibliotece czeka lord Warren
z oficerem dragonów.
Bart skwapliwie skorzystał z okazji, żeby ją opuścić. Wy
szedł z pracowni bez słowa.
Rozdział dziesiąty
Odkryciem, że tego wieczoru będą pozbawione męskiego
towarzystwa, jako że Bart przyjął zaproszenie na obiad u lorda
Warrena, Abbie nie bardzo się przejęła. Gdy jednak nie poja
wił się przy stole następnego ranka i okazało się, że po wczes
nym śniadaniu zniknął z domu, zaczęła się zastanawiać, czy
przypadkiem specjalnie jej nie unika. Doszła do wniosku, że
skoro jej dalsza obecność pod jego dachem może być dla nie
go krępująca, najlepszym wyjściem będzie opuszczenie Cava-
nagh Court przy najbliższej sposobności.
Do tego czasu postanowiła zachowywać się w miarę moż
liwości normalnie, jakby nigdy nie doszło do nieszczęsnego
wyznania. Od dawna planowała wybrać się do najbliższego
miasta po prezent urodzinowy dla Eugenie i żywiła nadzieję,
że Bart będzie jej towarzyszył. Ponieważ z wiadomych wzglę
dów nie wchodziło to obecnie w rachubę, nie miała wyboru
i musiała skorzystać z asysty stajennego.
Do miasta było kilka mil, ale dotarli tam jeszcze rankiem
dzięki dobrej, suchej i ciepłej pogodzie. Abbie nie potrzebo-
wała dużo czasu, by znalezć idealny prezent dla Eugenie; choć
fundusze miała ograniczone, zasoby portmonetki wystarczyły
jej na komplet trzech flakonów do przechowywania perfum.
Zadowolona z zakupu i pewna, że prezent spodoba się Eu
genie, Abbie wróciła na miejsce, gdzie Josh czekał z końmi.
Chętnie zabawiłaby nieco dłużej w mieście, żeby się przejść
brukowanymi ulicami, lecz postanowiła nie opózniać powro
tu, ponieważ chciała porozmawiać z Bartem. Wydawało jej się
bowiem, że znalazła doskonałe rozwiązanie pewnego proble
mu, które nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy.
Zerknęła z ukosa na wysoką postać, jadącą obok niej. Josh
pogwizdywał pod nosem popularną melodię, wyraznie zado
wolony. Z pewnością nikt nie mógłby mu zarzucić ponurego
usposobienia. Podczas pobytu w Bath chętnie towarzyszył jej
w wyprawach do miasta, choć było widać, że, podobnie jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
odcień, który próbowała oddać na obrazie.
- Czyżby powrót do Bath nie wydawał ci się tak do końca
przyjemny?
Abbie była w rozterce. Nie zamierzała kłamać, ale też
nie miała ochoty wyjawiać, jak bardzo ją przygnębia myśl
o opuszczeniu Cavanagh Court.
- Nie będę udawać, wolę życie na wsi - oznajmiła w końcu,
starannie dobierając słowa. - Rozsądek kazał mi się pogodzić
z sytuacją i docenić uprzejmość mojej chrzestnej matki, która
pozwoliła mi zamieszkać w swoim domu.
- Gdybyś zgodziła się za mnie wyjść, Cavanagh Court był
by teraz twoim domem - przypomniał jej Bart - i nie musia
łabyś wracać do Bath.
Całkowicie ją zaskoczył i nawet nie usiłowała tego ukryć.
Unikając jego badawczego spojrzenia, zasiadła przed sztalugą.
Niestety, ręka jej drżała tak mocno, że nie miała odwagi do
tknąć pędzlem płótna. Uniosła wzrok i ujrzała chytry uśmie
szek, igrajÄ…cy na ustach Barta.
- Przez jakiś czas podejrzewałem, że za odrzuceniem oświad-
czyn stoi coś więcej - odezwał się wreszcie, patrząc na jej drżące
palce. - Teraz jestem o tym przekonany.
- My... oboje byliśmy za młodzi.
Bart nie wydawał się usatysfakcjonowany tym wyjaśnie
niem.
- Zwięta prawda. Nie zapominaj, że ani twój dziadek, ani ja
nie chcieliśmy, by ślub odbył się natychmiast. Byłem gotów po
czekać rok lub dwa. Prawdę mówiąc, nawet bym na to nalegał,
gdybyś zgodziła się za mnie wyjść. - Popatrzył na nią tak, że nie
była w stanie uciec wzrokiem. - Jednak się nie zgodziłaś. W ogó
le ci się nie podobał ten pomysł. A im więcej rozmyślam o tam
tych czasach, tym mocniej jestem przekonany, że przerażała cię
sama myśl o małżeństwie ze mną. Wciąż zadaję sobie pytanie
dlaczego. Co takiego zrobiłem, że wzbudziłem w tobie odrazę?
Zastanawiała się, czemu Bart powraca do tamtego okresu
ich życia. Dlaczego teraz, kiedy powód jej ówczesnej odmo
wy stał się tak mało ważny? Nie znaczyło to, że nie pamiętała
o jego dawnych postępkach... Wcale o nich nie zapomniała,
ale obecnie była na tyle dojrzała, by rozumieć, dlaczego tak
wtedy się zachował.
- No powiedz, Abbie - podjÄ…Å‚, nie doczekawszy siÄ™ odpo
wiedzi. - Chciałbym wierzyć, że staliśmy się... przyjaciółmi,
że teraz lepiej się rozumiemy. Jeśli, niestety, nie może między
nami być nic więcej, to przynajmniej bądzmy ze sobą całko
wicie szczerzy.
Te słowa, choć wypowiedziane niemal obojętnym tonem,
uświadomiły Abbie, że decyzja sprzed lat o odrzuceniu mał
żeństwa z Bartem mogła być największą pomyłką jej życia.
Mimo wszelkich przeciwności w końcu zaczęła w nim widzieć
przyjaciela, i to chyba najlepszego, jakiego kiedykolwiek mia
ła. Bardzo ceniła sobie jego przyjazń i nie zamierzała odpłacać
mu kłamstwem za szczerość.
- Poprosiłeś mnie o rękę, ponieważ mój dziadek pragnął
tego związku, prawda? - odezwała się cicho. - Wcale nie ko
chałeś mnie bardziej niż ja ciebie.
Na szczęście nie próbował temu zaprzeczyć. Tym większą
trudność sprawiło jej wyznanie tego, co od tak dawna leżało
jej na sercu.
- Kiedy byłam dzieckiem, guwernantka często mi powta
rzała, że pewność siebie jest grzechem. Najwyrazniej zdawa
ła sobie sprawę z tego, że cierpię z powodu nadmiernego po
czucia dumy. Rzeczywiście tak było... i nadal jest, prawdę
mówiąc. Nawet teraz bardzo trudno byłoby mi przyjąć w ra
miona mężczyznę, gdybym wyczuwała od niego zapach innej
kobiety. - Nie zwracała uwagi na minę Barta, wyrażającą cał
kowite zaskoczenie. Zabrnęła już tak daleko, że była gotowa
wyznać wszystko. - Przypomnij sobie swoją ostatnią wizytę
w Foxhunter Grange - poprosiła spokojnym tonem. - Pamię
tasz, co robiłeś na godzinę przed swoimi... och, jakże uro
czymi oświadczynami? Możesz sobie dokładnie przypomnieć,
gdzie byłeś i z kim? Nie? - Nie odpowiadał, głęboko zamyślo
ny. - Cóż, nie znam się na tych sprawach, ale podłoga w alta
nie nie wydaje mi się najlepszym miejscem do... leżenia.
Gdyby nie fakt, że to widziała, Abbie nigdy by nie uwierzyła,
że zdrowa, opalona skóra może w ciągu kilku sekund całkowi
cie stracić kolor i stać się szara jak popiół. Nigdy jeszcze nie wi-
działa człowieka tak zdruzgotanego. Zaledwie chwilę wcześniej
zdawało mu się, że ma prawo wypytywać ją o powody odrzuce
nia oświadczyn, a teraz... teraz Abbie oddałaby niemal wszystko,
byle móc cofnąć swoje wyznanie.
Wspomnienie tego, co zobaczyła owego wiosennego po
południa przed laty, nie budziło już w niej goryczy, tak jak
kiedyś. Jednak nim zdołała zapewnić o tym Barta, wszedł
Barryman z wiadomością, że w bibliotece czeka lord Warren
z oficerem dragonów.
Bart skwapliwie skorzystał z okazji, żeby ją opuścić. Wy
szedł z pracowni bez słowa.
Rozdział dziesiąty
Odkryciem, że tego wieczoru będą pozbawione męskiego
towarzystwa, jako że Bart przyjął zaproszenie na obiad u lorda
Warrena, Abbie nie bardzo się przejęła. Gdy jednak nie poja
wił się przy stole następnego ranka i okazało się, że po wczes
nym śniadaniu zniknął z domu, zaczęła się zastanawiać, czy
przypadkiem specjalnie jej nie unika. Doszła do wniosku, że
skoro jej dalsza obecność pod jego dachem może być dla nie
go krępująca, najlepszym wyjściem będzie opuszczenie Cava-
nagh Court przy najbliższej sposobności.
Do tego czasu postanowiła zachowywać się w miarę moż
liwości normalnie, jakby nigdy nie doszło do nieszczęsnego
wyznania. Od dawna planowała wybrać się do najbliższego
miasta po prezent urodzinowy dla Eugenie i żywiła nadzieję,
że Bart będzie jej towarzyszył. Ponieważ z wiadomych wzglę
dów nie wchodziło to obecnie w rachubę, nie miała wyboru
i musiała skorzystać z asysty stajennego.
Do miasta było kilka mil, ale dotarli tam jeszcze rankiem
dzięki dobrej, suchej i ciepłej pogodzie. Abbie nie potrzebo-
wała dużo czasu, by znalezć idealny prezent dla Eugenie; choć
fundusze miała ograniczone, zasoby portmonetki wystarczyły
jej na komplet trzech flakonów do przechowywania perfum.
Zadowolona z zakupu i pewna, że prezent spodoba się Eu
genie, Abbie wróciła na miejsce, gdzie Josh czekał z końmi.
Chętnie zabawiłaby nieco dłużej w mieście, żeby się przejść
brukowanymi ulicami, lecz postanowiła nie opózniać powro
tu, ponieważ chciała porozmawiać z Bartem. Wydawało jej się
bowiem, że znalazła doskonałe rozwiązanie pewnego proble
mu, które nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy.
Zerknęła z ukosa na wysoką postać, jadącą obok niej. Josh
pogwizdywał pod nosem popularną melodię, wyraznie zado
wolony. Z pewnością nikt nie mógłby mu zarzucić ponurego
usposobienia. Podczas pobytu w Bath chętnie towarzyszył jej
w wyprawach do miasta, choć było widać, że, podobnie jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]