X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odcień, który próbowała oddać na obrazie.
- Czyżby powrót do Bath nie wydawał ci się tak do końca
przyjemny?
Abbie była w rozterce. Nie zamierzała kłamać, ale też
nie miała ochoty wyjawiać, jak bardzo ją przygnębia myśl
o opuszczeniu Cavanagh Court.
- Nie będę udawać, wolę życie na wsi - oznajmiła w końcu,
starannie dobierając słowa. - Rozsądek kazał mi się pogodzić
z sytuacją i docenić uprzejmość mojej chrzestnej matki, która
pozwoliła mi zamieszkać w swoim domu.
- Gdybyś zgodziła się za mnie wyjść, Cavanagh Court był�
by teraz twoim domem - przypomniał jej Bart - i nie musia�
łabyś wracać do Bath.
Całkowicie ją zaskoczył i nawet nie usiłowała tego ukryć.
Unikając jego badawczego spojrzenia, zasiadła przed sztalugą.
Niestety, ręka jej drżała tak mocno, że nie miała odwagi do�
tknąć pędzlem płótna. Uniosła wzrok i ujrzała chytry uśmie�
szek, igrający na ustach Barta.
- Przez jakiś czas podejrzewałem, że za odrzuceniem oświad-
czyn stoi coś więcej - odezwał się wreszcie, patrząc na jej drżące
palce. - Teraz jestem o tym przekonany.
- My... oboje byliśmy za młodzi.
Bart nie wydawał się usatysfakcjonowany tym wyjaśnie�
niem.
- Zwięta prawda. Nie zapominaj, że ani twój dziadek, ani ja
nie chcieliśmy, by ślub odbył się natychmiast. Byłem gotów po�
czekać rok lub dwa. Prawdę mówiąc, nawet bym na to nalegał,
gdybyś zgodziła się za mnie wyjść. - Popatrzył na nią tak, że nie
była w stanie uciec wzrokiem. - Jednak się nie zgodziłaś. W ogó�
le ci się nie podobał ten pomysł. A im więcej rozmyślam o tam�
tych czasach, tym mocniej jestem przekonany, że przerażała cię
sama myśl o małżeństwie ze mną. Wciąż zadaję sobie pytanie
dlaczego. Co takiego zrobiłem, że wzbudziłem w tobie odrazę?
Zastanawiała się, czemu Bart powraca do tamtego okresu
ich życia. Dlaczego teraz, kiedy powód jej ówczesnej odmo�
wy stał się tak mało ważny? Nie znaczyło to, że nie pamiętała
o jego dawnych postępkach... Wcale o nich nie zapomniała,
ale obecnie była na tyle dojrzała, by rozumieć, dlaczego tak
wtedy się zachował.
- No powiedz, Abbie - podjął, nie doczekawszy się odpo�
wiedzi. - Chciałbym wierzyć, że staliśmy się... przyjaciółmi,
że teraz lepiej się rozumiemy. Jeśli, niestety, nie może między
nami być nic więcej, to przynajmniej bądzmy ze sobą całko�
wicie szczerzy.
Te słowa, choć wypowiedziane niemal obojętnym tonem,
uświadomiły Abbie, że decyzja sprzed lat o odrzuceniu mał�
żeństwa z Bartem mogła być największą pomyłką jej życia.
Mimo wszelkich przeciwności w końcu zaczęła w nim widzieć
przyjaciela, i to chyba najlepszego, jakiego kiedykolwiek mia�
ła. Bardzo ceniła sobie jego przyjazń i nie zamierzała odpłacać
mu kłamstwem za szczerość.
- Poprosiłeś mnie o rękę, ponieważ mój dziadek pragnął
tego związku, prawda? - odezwała się cicho. - Wcale nie ko�
chałeś mnie bardziej niż ja ciebie.
Na szczęście nie próbował temu zaprzeczyć. Tym większą
trudność sprawiło jej wyznanie tego, co od tak dawna leżało
jej na sercu.
- Kiedy byłam dzieckiem, guwernantka często mi powta�
rzała, że pewność siebie jest grzechem. Najwyrazniej zdawa�
ła sobie sprawę z tego, że cierpię z powodu nadmiernego po�
czucia dumy. Rzeczywiście tak było... i nadal jest, prawdę
mówiąc. Nawet teraz bardzo trudno byłoby mi przyjąć w ra�
miona mężczyznę, gdybym wyczuwała od niego zapach innej
kobiety. - Nie zwracała uwagi na minę Barta, wyrażającą cał�
kowite zaskoczenie. Zabrnęła już tak daleko, że była gotowa
wyznać wszystko. - Przypomnij sobie swoją ostatnią wizytę
w Foxhunter Grange - poprosiła spokojnym tonem. - Pamię�
tasz, co robiłeś na godzinę przed swoimi... och, jakże uro�
czymi oświadczynami? Możesz sobie dokładnie przypomnieć,
gdzie byłeś i z kim? Nie? - Nie odpowiadał, głęboko zamyślo�
ny. - Cóż, nie znam się na tych sprawach, ale podłoga w alta�
nie nie wydaje mi się najlepszym miejscem do... leżenia.
Gdyby nie fakt, że to widziała, Abbie nigdy by nie uwierzyła,
że zdrowa, opalona skóra może w ciągu kilku sekund całkowi�
cie stracić kolor i stać się szara jak popiół. Nigdy jeszcze nie wi-
działa człowieka tak zdruzgotanego. Zaledwie chwilę wcześniej
zdawało mu się, że ma prawo wypytywać ją o powody odrzuce�
nia oświadczyn, a teraz... teraz Abbie oddałaby niemal wszystko,
byle móc cofnąć swoje wyznanie.
Wspomnienie tego, co zobaczyła owego wiosennego po�
południa przed laty, nie budziło już w niej goryczy, tak jak
kiedyś. Jednak nim zdołała zapewnić o tym Barta, wszedł
Barryman z wiadomością, że w bibliotece czeka lord Warren
z oficerem dragonów.
Bart skwapliwie skorzystał z okazji, żeby ją opuścić. Wy�
szedł z pracowni bez słowa.
Rozdział dziesiąty
Odkryciem, że tego wieczoru będą pozbawione męskiego
towarzystwa, jako że Bart przyjął zaproszenie na obiad u lorda
Warrena, Abbie nie bardzo się przejęła. Gdy jednak nie poja�
wił się przy stole następnego ranka i okazało się, że po wczes�
nym śniadaniu zniknął z domu, zaczęła się zastanawiać, czy
przypadkiem specjalnie jej nie unika. Doszła do wniosku, że
skoro jej dalsza obecność pod jego dachem może być dla nie�
go krępująca, najlepszym wyjściem będzie opuszczenie Cava-
nagh Court przy najbliższej sposobności.
Do tego czasu postanowiła zachowywać się w miarę moż�
liwości normalnie, jakby nigdy nie doszło do nieszczęsnego
wyznania. Od dawna planowała wybrać się do najbliższego
miasta po prezent urodzinowy dla Eugenie i żywiła nadzieję,
że Bart będzie jej towarzyszył. Ponieważ z wiadomych wzglę�
dów nie wchodziło to obecnie w rachubę, nie miała wyboru
i musiała skorzystać z asysty stajennego.
Do miasta było kilka mil, ale dotarli tam jeszcze rankiem
dzięki dobrej, suchej i ciepłej pogodzie. Abbie nie potrzebo-
wała dużo czasu, by znalezć idealny prezent dla Eugenie; choć
fundusze miała ograniczone, zasoby portmonetki wystarczyły
jej na komplet trzech flakonów do przechowywania perfum.
Zadowolona z zakupu i pewna, że prezent spodoba się Eu�
genie, Abbie wróciła na miejsce, gdzie Josh czekał z końmi.
Chętnie zabawiłaby nieco dłużej w mieście, żeby się przejść
brukowanymi ulicami, lecz postanowiła nie opózniać powro�
tu, ponieważ chciała porozmawiać z Bartem. Wydawało jej się
bowiem, że znalazła doskonałe rozwiązanie pewnego proble�
mu, które nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy.
Zerknęła z ukosa na wysoką postać, jadącą obok niej. Josh
pogwizdywał pod nosem popularną melodię, wyraznie zado�
wolony. Z pewnością nikt nie mógłby mu zarzucić ponurego
usposobienia. Podczas pobytu w Bath chętnie towarzyszył jej
w wyprawach do miasta, choć było widać, że, podobnie jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.