[ Pobierz całość w formacie PDF ]
reakcjach czaiło się kontrolowane wyzwanie: A właśnie że tak,
po porannym prysznicu, w czystych majteczkach wyglądam
świeżutko, a przecież tarzam się w gównie". Czy też, w razie
potrzeby: Tarzam się w gównie tak samo, jak się do ciebie
przytulam".
Nie trzeba być psychologiem, ażeby w takim zachowaniu
zauważyć skłonność do samoupodlenia, zabarwioną
perwersyjnym zamiarem wciągnięcia w tę grę partnera. Wszakże
nie poprzestawałam tylko na tym; byłam przekonana, że cieszę
się fantastyczną wprost wolnością. Pieprzyć się, nie zważając na
jakąkolwiek odrazę, to nie tylko pochlebiać samej sobie, ale
również - na skutek odwrócenia ról - wznieść się ponad
uprzedzenia. Są tacy, którzy lekceważą zakazy równie potężne
jak cudzołóstwo. Ja zadowoliłam się tym, żeby nie musieć
wybierać sobie partnerów, niezależnie od ich liczby (biorąc pod
uwagę warunki, w jakich uprawiałam seks, nawet gdyby w tej
liczbie" znalazł się mój ojciec, tobym go pewnie nie rozpoznała) i
niezależnie od płci oraz cech fizycznych i moralnych (podobnie
jak nie starałam się unikać osoby, która się nie myła, oraz całkiem
świadomie spotykałam się
z mężczyznami bezwolnymi i imbecylami). Wciąż zresztą mam
nadzieję, że - zgodnie z obietnicą Erica -któregoś pięknego dnia
znajdę się pod tresowanym psem, co nigdy się nie zdarzyło,
chociaż do dzisiaj nie wiem, czy okazja przeszła nam koło nosa,
czy też mój przyjaciel uznał, że nie powinno to wykraczać poza
sferę wyobrazni. Wcześniej na stronach tej książki podjęłam
refleksję na temat przestrzeni. Teraz mówię o zwierzęciu i
nurzaniu się w ludzkiej zwierzęcości. W jaki sposób najlepiej
ująć skrótowo kontrast doświadczenia, polegającego na
przemieszaniu się rozkoszy, która sprawia, że człowiek przestaje
nad sobą panować, ze splugawieniem powodującym, że stajemy
się mali? A może tak: w samolocie, na niektórych trasach, lubię
prowadzić przez okienko długie obserwacje pustynnego
krajobrazu. Podczas dalekich rejsów zamknięci w kabinie ludzie
łatwo stają się ospali i, w warunkach bliskiego sąsiedztwa,
zaczynamy w końcu dzielić z nimi odór spoconej pachy czy nóg.
Ogarniające mnie wówczas oczarowanie - w przypadku gdy dane
mi jest równocześnie obejmować spojrzeniem kawałek Syberii
czy pustyni Gobi - jest tym większe, im bardziej doskwiera mi nie
tyle może zapięty pas bezpieczeństwa, ile ta nazbyt parna łaznia,
w której się
znajduję.
W biurze
Zarówno potrzeba zespolenia tego, co w moim ciele znajduje się
na zewnątrz, z tym, co jest w środku, jak
i - nie posuwając się do skrajnej analności - zdolność czerpania
zadowolenia ze splugawienia - cechy charakterystyczne dla
mojej osobowości seksualnej - zdradzają przejawy niejakiej
regresji. Dodałabym również do tego zwyczaj odbywania
stosunku płciowego w bardzo wielu miejscach znanej mi
przestrzeni. Dwoje ludzi może okazać sobie pożądanie i
eksperymentować, próbując nowych pozycji nawet na trasie od
wyjścia z windy do drzwi mieszkania, w wannie czy na kuchen-
nym stole. Miejsca, w których ludzie pracują, są najbardziej
podniecające. To tutaj przestrzeń intymna łączy się z publiczną.
Jeden z przyjaciół, którego odwiedzałam w jego biurze - o
oknach wychodzących na ulicę Rennes - chętnie dawał sobie
obciągać, stojąc przed przeszkloną ścianą, opadającą w dół aż do
ziemi. Bez wątpienia odczuwaną przeze mnie rozkosz wzmagało
frenetyczne tempo życia dzielnicy, której odgłosy dochodziły
moich uszu, kiedy tak klęczałam z twarzą odwróconą do szyby.
W mieście, w przypadku braku odległego horyzontu, lubię mieć
na co patrzeć przez okno czy z balkonu, przyjmując jednocześnie
w sekretnym zakamarku ogarniętą tęsknotą lagę. W domu płynę
nieobecnym spojrzeniem ponad dziedzińcem w kierunku okien
sąsiadów. Z okien biura, które zajmowałam przy bulwarze
Saint-Germain, oglądałam masywną fasadę budynku
ministerstwa spraw zagranicznych. Napomknęłam już o paru [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
reakcjach czaiło się kontrolowane wyzwanie: A właśnie że tak,
po porannym prysznicu, w czystych majteczkach wyglądam
świeżutko, a przecież tarzam się w gównie". Czy też, w razie
potrzeby: Tarzam się w gównie tak samo, jak się do ciebie
przytulam".
Nie trzeba być psychologiem, ażeby w takim zachowaniu
zauważyć skłonność do samoupodlenia, zabarwioną
perwersyjnym zamiarem wciągnięcia w tę grę partnera. Wszakże
nie poprzestawałam tylko na tym; byłam przekonana, że cieszę
się fantastyczną wprost wolnością. Pieprzyć się, nie zważając na
jakąkolwiek odrazę, to nie tylko pochlebiać samej sobie, ale
również - na skutek odwrócenia ról - wznieść się ponad
uprzedzenia. Są tacy, którzy lekceważą zakazy równie potężne
jak cudzołóstwo. Ja zadowoliłam się tym, żeby nie musieć
wybierać sobie partnerów, niezależnie od ich liczby (biorąc pod
uwagę warunki, w jakich uprawiałam seks, nawet gdyby w tej
liczbie" znalazł się mój ojciec, tobym go pewnie nie rozpoznała) i
niezależnie od płci oraz cech fizycznych i moralnych (podobnie
jak nie starałam się unikać osoby, która się nie myła, oraz całkiem
świadomie spotykałam się
z mężczyznami bezwolnymi i imbecylami). Wciąż zresztą mam
nadzieję, że - zgodnie z obietnicą Erica -któregoś pięknego dnia
znajdę się pod tresowanym psem, co nigdy się nie zdarzyło,
chociaż do dzisiaj nie wiem, czy okazja przeszła nam koło nosa,
czy też mój przyjaciel uznał, że nie powinno to wykraczać poza
sferę wyobrazni. Wcześniej na stronach tej książki podjęłam
refleksję na temat przestrzeni. Teraz mówię o zwierzęciu i
nurzaniu się w ludzkiej zwierzęcości. W jaki sposób najlepiej
ująć skrótowo kontrast doświadczenia, polegającego na
przemieszaniu się rozkoszy, która sprawia, że człowiek przestaje
nad sobą panować, ze splugawieniem powodującym, że stajemy
się mali? A może tak: w samolocie, na niektórych trasach, lubię
prowadzić przez okienko długie obserwacje pustynnego
krajobrazu. Podczas dalekich rejsów zamknięci w kabinie ludzie
łatwo stają się ospali i, w warunkach bliskiego sąsiedztwa,
zaczynamy w końcu dzielić z nimi odór spoconej pachy czy nóg.
Ogarniające mnie wówczas oczarowanie - w przypadku gdy dane
mi jest równocześnie obejmować spojrzeniem kawałek Syberii
czy pustyni Gobi - jest tym większe, im bardziej doskwiera mi nie
tyle może zapięty pas bezpieczeństwa, ile ta nazbyt parna łaznia,
w której się
znajduję.
W biurze
Zarówno potrzeba zespolenia tego, co w moim ciele znajduje się
na zewnątrz, z tym, co jest w środku, jak
i - nie posuwając się do skrajnej analności - zdolność czerpania
zadowolenia ze splugawienia - cechy charakterystyczne dla
mojej osobowości seksualnej - zdradzają przejawy niejakiej
regresji. Dodałabym również do tego zwyczaj odbywania
stosunku płciowego w bardzo wielu miejscach znanej mi
przestrzeni. Dwoje ludzi może okazać sobie pożądanie i
eksperymentować, próbując nowych pozycji nawet na trasie od
wyjścia z windy do drzwi mieszkania, w wannie czy na kuchen-
nym stole. Miejsca, w których ludzie pracują, są najbardziej
podniecające. To tutaj przestrzeń intymna łączy się z publiczną.
Jeden z przyjaciół, którego odwiedzałam w jego biurze - o
oknach wychodzących na ulicę Rennes - chętnie dawał sobie
obciągać, stojąc przed przeszkloną ścianą, opadającą w dół aż do
ziemi. Bez wątpienia odczuwaną przeze mnie rozkosz wzmagało
frenetyczne tempo życia dzielnicy, której odgłosy dochodziły
moich uszu, kiedy tak klęczałam z twarzą odwróconą do szyby.
W mieście, w przypadku braku odległego horyzontu, lubię mieć
na co patrzeć przez okno czy z balkonu, przyjmując jednocześnie
w sekretnym zakamarku ogarniętą tęsknotą lagę. W domu płynę
nieobecnym spojrzeniem ponad dziedzińcem w kierunku okien
sąsiadów. Z okien biura, które zajmowałam przy bulwarze
Saint-Germain, oglądałam masywną fasadę budynku
ministerstwa spraw zagranicznych. Napomknęłam już o paru [ Pobierz całość w formacie PDF ]