[ Pobierz całość w formacie PDF ]
alejką między trawnikami niedaleko podjazdu, ktoś krzyknął jej imię.
Dopiero wtedy spostrzegła, że za bramą kręci się kilku fotoreporterów.
Szybko skręciła w bok i przeszła pod zasłaniającym ją żywopłotem aż na
tyły domu, gdzie rosły wysokie drzewa. Nawet tam jednak czuła się
nieswojo. Zerkała z niepokojem na wysoki, stary mur otaczający posesję,
obawiając się, że jakiś przedsiębiorczy fotoreporter mógłby ją stamtąd
namierzyć.
W pewnej chwili przyszło jej na myśl, że właśnie coś takiego Milo
musiał przeżywać przez wszystkie te minione miesiące.
Kiedy pokazało się słońce, znalazła kamienną ławeczkę, usiadła i
odchyliwszy do tyłu głowę, poczuła ciepło na twarzy. Nagle ogarnęło ją
poczucie winy, tak głębokie, że zapiekły ją pod powiekami łzy. Ze złością
próbowała je powstrzymać. Milo był dla niej nikim. Nikim! Głupie
poczucie winy nie chciało jednak ustąpić.
- Paige?
Prędko otworzyła oczy i zobaczyła Mila. Stał blisko. Przyszedł z
kuchni, przez trawnik, dlatego go nie usłyszała.
- Płaczesz - powiedział szorstko.
Roześmiała się.
76
RS
- Słońce mocno świeci. Razi w oczy.
- I co się tu dziwić, że ci nie wierzę.
- Jedno jest pewne - zadrwiła. - Jeśli płaczę, to na pewno nie z
twojego powodu.
- Zapewne - zgodził się gładko. - Tym niemniej to ciekawe odkryć,
że nie jesteś tą twardą, nieczułą osobą, którą udajesz.
- Tylko złotym serduszkiem. - Przybrała frywolny ton, pragnąc ukryć
nieprzyjemne uczucie, że została przyłapana. - Ot, nadziewane ciasteczko -
twarde po wierzchu, a w środku jak masełko.
Milo zrobił urażoną minę.
- Przyszedłem cię zawiadomić, że przyjechała twoja babcia.
Podniosła się niechętnie i razem poszli do domu.
- Czeka na ciebie w saloniku - powiedział już w holu i chciał odejść,
lecz chwyciła go za rękę.
- Dokąd? Zostaniesz, prawda?
- Chce się widzieć z tobą sam na sam.
- Wolałabym, żebyś przy tym był... - Poprosiła go o to spojrzeniem,
pokręcił jednak głową i wyszedł.
A niech cię, pomyślała. Ruszyła żywo przez hol i pchnęła drzwi.
Babka była z wyglądu dokładnie taka, jaką ją sobie wyobraziła. Stała obok
kominka, wysoka, chuda i wyprostowana, z przyciętymi krótko
szpakowatymi włosami i chłodną, nie zdradzającą uczuć twarzą. Ani śladu
wzruszenia, uśmiechu.
Na powitanie zlustrowała ją wzrokiem i skinęła głową.
77
RS
- A zatem wreszcie zdecydowałaś się wrócić do domu. Paige patrzyła
na nią przez dłuższą chwilę, po czym podeszła i uprzejmie wyciągnęła do
niej rękę.
- Dzień dobry. Pani Chandos, tak? Powiedziano mi, że jestem pani
wnuczką.
Rysy twarzy starej damy nie zmiękły ani odrobinę.
- Usiłujesz mi wmówić, że naprawdę straciłaś pamięć?
- Niczego nie usiłuję pani wmawiać - odparła spokojnie Paige. - To
pani prosiła o to spotkanie, nie ja.
- Istotnie zmieniłaś się - stwierdziła babka. - Dawniej nie
odezwałabyś się do mnie w ten sposób.
- Tak? - Paige okazała widoczny brak zainteresowania. - Nie jestem
wcale pewna, czy ci wierzę. Tak czy owak - wzruszyła ramionami - nie
mam wyboru. Milo mówi, że odnalazł cię w Paryżu.
- Owszem.
- Co tam robiłaś?
- Pracowałam jako kelnerka w kawiarni.
- Być może - brwi starszej pani uniosły się - dobrze ci to zrobiło,
chociaż zawsze starałam się nie rozpieścić cię.
- O, jestem tego zupełnie pewna - odpowiedziała Paige i poczuła na
sobie przenikliwy wzrok babki.
- Wygląda na to, że odrobinę zbezczelniałaś. Ale skoro wróciłaś,
myślę, że zaakceptujesz dawny styl życia. Ponieważ okazuje się, że
mieszkanie, które ci kupiłam w Chelsea, jest chwilowo nie do wzięcia,
zabieram cię ze sobą do Lancashire.
78
RS
To tyle na temat majora, pomyślała z rozbawieniem Paige i niemal
roześmiała się głośno. Ciekawe, czy stara dama przez całe swoje życie
chowała paskudztwa pod dywan?
- Nie życzę sobie jechać z panią do Lancashire - powiedziała,
przybierając oficjalny ton, a widząc, że babka otwiera usta, żeby coś
powiedzieć, dodała: - Ani tam, ani gdzie indziej. Zamierzam sprzedać dom
w Chelsea, razem z tą ohydną szparą do podglądania - zaakcentowała. - A
zaraz po załatwieniu wszystkich formalności wracam do Francji.
- Czyżby? A mogę spytać, co takiego interesującego jest w byciu
kelnerką w Paryżu?
- To ja raczej powinnam zapytać: Co takiego interesującego jest w
Anglii? Odpowiedz brzmi: Nic.
- A Milo? Jest twoim narzeczonym.
- Może był. Już nie jest.
- Czy wciąż chce się z tobą żenić?
- Nie mam pojęcia. Jak powiedziałam, nic mnie tu nie trzyma.
- Niezależnie od tego, czy cierpisz na amnezję, czy nie, byłabyś
idiotką, uciekając od tego małżeństwa.
- No to będę idiotką.
- Ależ on cię po prostu uwielbia.
- Czyżby?
- Nie próbuj mnie zmrozić, dziewczyno. To ja cię uczyłam życia.
- Powinnam się była domyślić.
Stara dama patrzyła na nią przez chwilę, po czym odwróciła się do
ozdobnego, oprawionego w złote ramy lustra nad kominkiem. Patrząc
79
RS
szklanym wzrokiem na własne odbicie, jakby się wahała, po czym podjęła
decyzję.
- Gniewasz się. Mogę to zrozumieć. A jeśli nie pamiętasz swego
dawnego życia, jest ci pewnie bardzo ciężko. Ale jestem tu po to, żeby ci
pomóc, jeśli tylko potrafię.
- Dziękuję. Nie sądzę jednak, żeby... - Nagle Paige przyszła do
głowy pewna myśl. Spojrzała badawczo na babkę. - Naprawdę?
- Nie strzępiłabym języka, gdyby tak nie było - odrzekła cierpko pani
Chandos.
- Czy miałam do pani zaufanie?
- Tak sądzę.
- A wobec tego, czy powiedziałam pani, dlaczego chcę uciec?
- Nie... - W odpowiedzi babki był ślad wahania.
- Nie przyszłam się zobaczyć, nie zadzwoniłam? W ogóle nic?
Pani Chandos znów jakby się zawahała.
- Nic.
- W takim razie chyba nie darzyłam pani zaufaniem. Babka
pomilczała, a w końcu westchnęła.
- Niczego mi nie powiedziałaś. Ale wiem, dlaczego uciekłaś. Kiedy
odnaleziono twój samochód na parkingu przy lotnisku, wśród
pozostawionych rzeczy był twój dziennik. Oddano go mnie jako
najbliższej krewnej i wszystko przeczytałam.
- Czy mogę wiedzieć, co tam było? - Paige utkwiła wzrok w twarzy
babki i stanąwszy za krzesłem, zacisnęła palce na oparciu.
- Odeszłaś z powodu dezinformacji. - Przybrała nagle ton wymówki.
- Zamiast zachować się rozsądnie i najpierw wszystko sprawdzić, poddałaś
80
RS
się emocjom i pozwoliłaś sobie na głupią melodramatyczną ucieczkę. Do
Francji, jak się okazuje. Opuszczając...
- Zachowaj sobie kazania na kiedy indziej przerwała Paige. - Czego
się dowiedziałaś z mojego pamiętnika? No, mów.
Babka zrobiła urażoną minę.
- Byłaś w Milu nieprzytomnie zakochana. Wybrałaś świetnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
alejką między trawnikami niedaleko podjazdu, ktoś krzyknął jej imię.
Dopiero wtedy spostrzegła, że za bramą kręci się kilku fotoreporterów.
Szybko skręciła w bok i przeszła pod zasłaniającym ją żywopłotem aż na
tyły domu, gdzie rosły wysokie drzewa. Nawet tam jednak czuła się
nieswojo. Zerkała z niepokojem na wysoki, stary mur otaczający posesję,
obawiając się, że jakiś przedsiębiorczy fotoreporter mógłby ją stamtąd
namierzyć.
W pewnej chwili przyszło jej na myśl, że właśnie coś takiego Milo
musiał przeżywać przez wszystkie te minione miesiące.
Kiedy pokazało się słońce, znalazła kamienną ławeczkę, usiadła i
odchyliwszy do tyłu głowę, poczuła ciepło na twarzy. Nagle ogarnęło ją
poczucie winy, tak głębokie, że zapiekły ją pod powiekami łzy. Ze złością
próbowała je powstrzymać. Milo był dla niej nikim. Nikim! Głupie
poczucie winy nie chciało jednak ustąpić.
- Paige?
Prędko otworzyła oczy i zobaczyła Mila. Stał blisko. Przyszedł z
kuchni, przez trawnik, dlatego go nie usłyszała.
- Płaczesz - powiedział szorstko.
Roześmiała się.
76
RS
- Słońce mocno świeci. Razi w oczy.
- I co się tu dziwić, że ci nie wierzę.
- Jedno jest pewne - zadrwiła. - Jeśli płaczę, to na pewno nie z
twojego powodu.
- Zapewne - zgodził się gładko. - Tym niemniej to ciekawe odkryć,
że nie jesteś tą twardą, nieczułą osobą, którą udajesz.
- Tylko złotym serduszkiem. - Przybrała frywolny ton, pragnąc ukryć
nieprzyjemne uczucie, że została przyłapana. - Ot, nadziewane ciasteczko -
twarde po wierzchu, a w środku jak masełko.
Milo zrobił urażoną minę.
- Przyszedłem cię zawiadomić, że przyjechała twoja babcia.
Podniosła się niechętnie i razem poszli do domu.
- Czeka na ciebie w saloniku - powiedział już w holu i chciał odejść,
lecz chwyciła go za rękę.
- Dokąd? Zostaniesz, prawda?
- Chce się widzieć z tobą sam na sam.
- Wolałabym, żebyś przy tym był... - Poprosiła go o to spojrzeniem,
pokręcił jednak głową i wyszedł.
A niech cię, pomyślała. Ruszyła żywo przez hol i pchnęła drzwi.
Babka była z wyglądu dokładnie taka, jaką ją sobie wyobraziła. Stała obok
kominka, wysoka, chuda i wyprostowana, z przyciętymi krótko
szpakowatymi włosami i chłodną, nie zdradzającą uczuć twarzą. Ani śladu
wzruszenia, uśmiechu.
Na powitanie zlustrowała ją wzrokiem i skinęła głową.
77
RS
- A zatem wreszcie zdecydowałaś się wrócić do domu. Paige patrzyła
na nią przez dłuższą chwilę, po czym podeszła i uprzejmie wyciągnęła do
niej rękę.
- Dzień dobry. Pani Chandos, tak? Powiedziano mi, że jestem pani
wnuczką.
Rysy twarzy starej damy nie zmiękły ani odrobinę.
- Usiłujesz mi wmówić, że naprawdę straciłaś pamięć?
- Niczego nie usiłuję pani wmawiać - odparła spokojnie Paige. - To
pani prosiła o to spotkanie, nie ja.
- Istotnie zmieniłaś się - stwierdziła babka. - Dawniej nie
odezwałabyś się do mnie w ten sposób.
- Tak? - Paige okazała widoczny brak zainteresowania. - Nie jestem
wcale pewna, czy ci wierzę. Tak czy owak - wzruszyła ramionami - nie
mam wyboru. Milo mówi, że odnalazł cię w Paryżu.
- Owszem.
- Co tam robiłaś?
- Pracowałam jako kelnerka w kawiarni.
- Być może - brwi starszej pani uniosły się - dobrze ci to zrobiło,
chociaż zawsze starałam się nie rozpieścić cię.
- O, jestem tego zupełnie pewna - odpowiedziała Paige i poczuła na
sobie przenikliwy wzrok babki.
- Wygląda na to, że odrobinę zbezczelniałaś. Ale skoro wróciłaś,
myślę, że zaakceptujesz dawny styl życia. Ponieważ okazuje się, że
mieszkanie, które ci kupiłam w Chelsea, jest chwilowo nie do wzięcia,
zabieram cię ze sobą do Lancashire.
78
RS
To tyle na temat majora, pomyślała z rozbawieniem Paige i niemal
roześmiała się głośno. Ciekawe, czy stara dama przez całe swoje życie
chowała paskudztwa pod dywan?
- Nie życzę sobie jechać z panią do Lancashire - powiedziała,
przybierając oficjalny ton, a widząc, że babka otwiera usta, żeby coś
powiedzieć, dodała: - Ani tam, ani gdzie indziej. Zamierzam sprzedać dom
w Chelsea, razem z tą ohydną szparą do podglądania - zaakcentowała. - A
zaraz po załatwieniu wszystkich formalności wracam do Francji.
- Czyżby? A mogę spytać, co takiego interesującego jest w byciu
kelnerką w Paryżu?
- To ja raczej powinnam zapytać: Co takiego interesującego jest w
Anglii? Odpowiedz brzmi: Nic.
- A Milo? Jest twoim narzeczonym.
- Może był. Już nie jest.
- Czy wciąż chce się z tobą żenić?
- Nie mam pojęcia. Jak powiedziałam, nic mnie tu nie trzyma.
- Niezależnie od tego, czy cierpisz na amnezję, czy nie, byłabyś
idiotką, uciekając od tego małżeństwa.
- No to będę idiotką.
- Ależ on cię po prostu uwielbia.
- Czyżby?
- Nie próbuj mnie zmrozić, dziewczyno. To ja cię uczyłam życia.
- Powinnam się była domyślić.
Stara dama patrzyła na nią przez chwilę, po czym odwróciła się do
ozdobnego, oprawionego w złote ramy lustra nad kominkiem. Patrząc
79
RS
szklanym wzrokiem na własne odbicie, jakby się wahała, po czym podjęła
decyzję.
- Gniewasz się. Mogę to zrozumieć. A jeśli nie pamiętasz swego
dawnego życia, jest ci pewnie bardzo ciężko. Ale jestem tu po to, żeby ci
pomóc, jeśli tylko potrafię.
- Dziękuję. Nie sądzę jednak, żeby... - Nagle Paige przyszła do
głowy pewna myśl. Spojrzała badawczo na babkę. - Naprawdę?
- Nie strzępiłabym języka, gdyby tak nie było - odrzekła cierpko pani
Chandos.
- Czy miałam do pani zaufanie?
- Tak sądzę.
- A wobec tego, czy powiedziałam pani, dlaczego chcę uciec?
- Nie... - W odpowiedzi babki był ślad wahania.
- Nie przyszłam się zobaczyć, nie zadzwoniłam? W ogóle nic?
Pani Chandos znów jakby się zawahała.
- Nic.
- W takim razie chyba nie darzyłam pani zaufaniem. Babka
pomilczała, a w końcu westchnęła.
- Niczego mi nie powiedziałaś. Ale wiem, dlaczego uciekłaś. Kiedy
odnaleziono twój samochód na parkingu przy lotnisku, wśród
pozostawionych rzeczy był twój dziennik. Oddano go mnie jako
najbliższej krewnej i wszystko przeczytałam.
- Czy mogę wiedzieć, co tam było? - Paige utkwiła wzrok w twarzy
babki i stanąwszy za krzesłem, zacisnęła palce na oparciu.
- Odeszłaś z powodu dezinformacji. - Przybrała nagle ton wymówki.
- Zamiast zachować się rozsądnie i najpierw wszystko sprawdzić, poddałaś
80
RS
się emocjom i pozwoliłaś sobie na głupią melodramatyczną ucieczkę. Do
Francji, jak się okazuje. Opuszczając...
- Zachowaj sobie kazania na kiedy indziej przerwała Paige. - Czego
się dowiedziałaś z mojego pamiętnika? No, mów.
Babka zrobiła urażoną minę.
- Byłaś w Milu nieprzytomnie zakochana. Wybrałaś świetnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]