[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwil.
W oficjalnych komnatach rozbuchana miłość Haighlei do kolorów znajdowała
swe ujście. Dżungla, będąca dla nich drugim domem, weszła do mieszkań: w sło-
necznych miejscach rosły ogromne rośliny, a wokół szemrały sadzawki, w któ-
rych pływały wielkiej leniwe ryby. Po gałęziach wspinały się małe wielkookie
zwierzątka, a wśród liści nawoływały się tęczowo ubarwione ptaki. Dzięki; nim
Bursztynowy %7łuraw nie czuł się obco wśród tej dziwacznej architektury: przypo-
minały mu maleńkich posłańców, ocalonych przez Kaled a in z pożogi wojennej.
Jak posłańcy, potrafiły naśladować ludzkie głosy; zaprzyjaznił się już z dwoma,
różowoczerwonym i zielonozłocistym.
Zciany wyłożono mozaikami w tak jaskrawych kolorach, że aż oczy bolały od
patrzenia na nie, a przejścia między budynkami, ocienione i chłodne, przywodziły
na myśl ścieżki w dżungli. Sami Haighlei postawili sobie za zadanie zaćmić barwy
budynkowi i nigdy nie nosili szat w mniej niż trzech kolorach.
Bursztynowy %7łuraw wydobył z szaf swe najlepsze stroje, a Zimowej Aani
przyszła z pomocą lady Cinnabar, która wywiozła z zagrożonego miasta wszyst-
kie swe dworskie suknie, wypychając nimi maty podłogowe na barce. Nie wszyst-
kie przetrwały takie traktowanie, ale po kilku przeróbkach i dopasowaniu ich dla
niższej i szczuplejszej Zimowej Aani wyglądały jak nowe. Przez dwa tygodnie rej-
su Jewel i Corvi nie wypuszczały z dłoni igły i nożyczek, angażując do pomocy
Gestena, co setnie ubawiło Skandranona.
Zimowa Aania przyćmiewała męża elegancją i nosiła się jaki na damę wyso-
kiego rodu przystało. Bursztynowy %7łuraw był pewien, że życie, jakie teraz wie-
dli, bardzo jej odpowiadało; rozmyślał o tym, nawijając na palce sznurki. Od lat
nikt jej tak nie rozpieszczał: przez ostatnią dekadę sama zajmowała się domem,
29
no, może z drobną pomocą Gestena i %7łurawia, a przedtem żyła wśród żołnierzy
w armii Urtho, pełniąc funkcję trondi irn, gryfiego lekarza. Jednak w porównaniu
z Khimbatą nawet Urtho mieszkał w spartańskich warunkach. . .
Czy Srebrny Tren odwiedzi nas dzisiaj? zapytała nagle Zimowa Aania.
Spojrzał na nią, szukając w twarzy żony oznak zazdrości, ale ich nie znalazł.
Nie zdziwiłyby go jednak: Srebrny Tren należała do tych kobiet, które, się nie
starzały i do póznych lat życia zachowywały urodę. Jej włosy posiwiały, gdy była
nastolatką, i zapuściła je aż do stóp, zyskując swe imię. Była równie piękna i pełna
wdzięku teraz, co dwadzieścia lat temu, gdy ją poznał.
Co o niej myślisz? spytał, przekładając sznurki z kciuków na palce
wskazujące. Chcę usłyszeć twoją prawdziwą opinię.
Lubię ją odparła z namysłem. Jeśli można lubić kogoś tak zamknię-
tego w sobie jak ona. Chciałabym, żeby mnie lubiła, a nie tylko była grzeczna.
To, że jest twoją nauczycielką i przyjaciółką, nie ma wpływu na moje uczucia.
Lubię słuchać, jak mówi, jest fascynująca. Mam nadzieję, że w jej wieku będę
choć w połowie tak piękna. . .
Odpowiadam na twe pytanie: mówiła, że ma zamiar wpaść do nas po połu-
dniu, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
Och, my, ludzie z północy, powinniśmy przynajmniej udawać, że robimy
coś pożytecznego w czasie, kiedy wszyscy inni śpią roześmiała się Zimowa
Aania. Na początku naszego pobytu uważałam, że południowa przerwa jest
absurdalna, ale teraz nie wyobrażam sobie, jak można stuknąć palcem o palec
w takim piekielnym upale. Wietrzna Pieśń bez grymasów kładzie się spać, a to
już graniczy z cudem.
Za to możemy oddawać się życiu towarzyskiemu podkreślił Bursztyno-
wy %7łuraw. Szczególnie gdy mała mamo, dlaczego? śni o różowych moty-
lach. My, ludzie z północy, nie potrafimy spać w dzień!
W drzwiach pojawił się Gesten.
%7łurawiu, Wietrzna Pieśń śpi, a Srebrny Tren już przyszła zameldował.
Przyjmiecie ją w bawialni czy w ogrodzie?
%7łuraw spojrzał na Zimową Aanię, pozostawiając jej decyzję.
W ogrodzie powiedziała. Przy sadzawce będzie nam chłodniej niż
w bawialni.
Choć było tuż po południu, kamienne posadzki nagrzały się do tego stopnia, że
wewnątrz domu nie można było swobodnie oddychać. Dopiero zmrok przyniesie
ulgę.
Przynajmniej powinno być, inaczej po co budować sadzawki? rzucił
sucho Gesten. Jewel zajmie się przekąskami.
Gestenie, byłbym wdzięczny, gdybyś to ty nas obsłużył powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
chwil.
W oficjalnych komnatach rozbuchana miłość Haighlei do kolorów znajdowała
swe ujście. Dżungla, będąca dla nich drugim domem, weszła do mieszkań: w sło-
necznych miejscach rosły ogromne rośliny, a wokół szemrały sadzawki, w któ-
rych pływały wielkiej leniwe ryby. Po gałęziach wspinały się małe wielkookie
zwierzątka, a wśród liści nawoływały się tęczowo ubarwione ptaki. Dzięki; nim
Bursztynowy %7łuraw nie czuł się obco wśród tej dziwacznej architektury: przypo-
minały mu maleńkich posłańców, ocalonych przez Kaled a in z pożogi wojennej.
Jak posłańcy, potrafiły naśladować ludzkie głosy; zaprzyjaznił się już z dwoma,
różowoczerwonym i zielonozłocistym.
Zciany wyłożono mozaikami w tak jaskrawych kolorach, że aż oczy bolały od
patrzenia na nie, a przejścia między budynkami, ocienione i chłodne, przywodziły
na myśl ścieżki w dżungli. Sami Haighlei postawili sobie za zadanie zaćmić barwy
budynkowi i nigdy nie nosili szat w mniej niż trzech kolorach.
Bursztynowy %7łuraw wydobył z szaf swe najlepsze stroje, a Zimowej Aani
przyszła z pomocą lady Cinnabar, która wywiozła z zagrożonego miasta wszyst-
kie swe dworskie suknie, wypychając nimi maty podłogowe na barce. Nie wszyst-
kie przetrwały takie traktowanie, ale po kilku przeróbkach i dopasowaniu ich dla
niższej i szczuplejszej Zimowej Aani wyglądały jak nowe. Przez dwa tygodnie rej-
su Jewel i Corvi nie wypuszczały z dłoni igły i nożyczek, angażując do pomocy
Gestena, co setnie ubawiło Skandranona.
Zimowa Aania przyćmiewała męża elegancją i nosiła się jaki na damę wyso-
kiego rodu przystało. Bursztynowy %7łuraw był pewien, że życie, jakie teraz wie-
dli, bardzo jej odpowiadało; rozmyślał o tym, nawijając na palce sznurki. Od lat
nikt jej tak nie rozpieszczał: przez ostatnią dekadę sama zajmowała się domem,
29
no, może z drobną pomocą Gestena i %7łurawia, a przedtem żyła wśród żołnierzy
w armii Urtho, pełniąc funkcję trondi irn, gryfiego lekarza. Jednak w porównaniu
z Khimbatą nawet Urtho mieszkał w spartańskich warunkach. . .
Czy Srebrny Tren odwiedzi nas dzisiaj? zapytała nagle Zimowa Aania.
Spojrzał na nią, szukając w twarzy żony oznak zazdrości, ale ich nie znalazł.
Nie zdziwiłyby go jednak: Srebrny Tren należała do tych kobiet, które, się nie
starzały i do póznych lat życia zachowywały urodę. Jej włosy posiwiały, gdy była
nastolatką, i zapuściła je aż do stóp, zyskując swe imię. Była równie piękna i pełna
wdzięku teraz, co dwadzieścia lat temu, gdy ją poznał.
Co o niej myślisz? spytał, przekładając sznurki z kciuków na palce
wskazujące. Chcę usłyszeć twoją prawdziwą opinię.
Lubię ją odparła z namysłem. Jeśli można lubić kogoś tak zamknię-
tego w sobie jak ona. Chciałabym, żeby mnie lubiła, a nie tylko była grzeczna.
To, że jest twoją nauczycielką i przyjaciółką, nie ma wpływu na moje uczucia.
Lubię słuchać, jak mówi, jest fascynująca. Mam nadzieję, że w jej wieku będę
choć w połowie tak piękna. . .
Odpowiadam na twe pytanie: mówiła, że ma zamiar wpaść do nas po połu-
dniu, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
Och, my, ludzie z północy, powinniśmy przynajmniej udawać, że robimy
coś pożytecznego w czasie, kiedy wszyscy inni śpią roześmiała się Zimowa
Aania. Na początku naszego pobytu uważałam, że południowa przerwa jest
absurdalna, ale teraz nie wyobrażam sobie, jak można stuknąć palcem o palec
w takim piekielnym upale. Wietrzna Pieśń bez grymasów kładzie się spać, a to
już graniczy z cudem.
Za to możemy oddawać się życiu towarzyskiemu podkreślił Bursztyno-
wy %7łuraw. Szczególnie gdy mała mamo, dlaczego? śni o różowych moty-
lach. My, ludzie z północy, nie potrafimy spać w dzień!
W drzwiach pojawił się Gesten.
%7łurawiu, Wietrzna Pieśń śpi, a Srebrny Tren już przyszła zameldował.
Przyjmiecie ją w bawialni czy w ogrodzie?
%7łuraw spojrzał na Zimową Aanię, pozostawiając jej decyzję.
W ogrodzie powiedziała. Przy sadzawce będzie nam chłodniej niż
w bawialni.
Choć było tuż po południu, kamienne posadzki nagrzały się do tego stopnia, że
wewnątrz domu nie można było swobodnie oddychać. Dopiero zmrok przyniesie
ulgę.
Przynajmniej powinno być, inaczej po co budować sadzawki? rzucił
sucho Gesten. Jewel zajmie się przekąskami.
Gestenie, byłbym wdzięczny, gdybyś to ty nas obsłużył powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]