[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie wiedziałam, że nie śpisz. Potrzebujesz snu, Chance. Waśnie miałam zamiar
wziąć prysznic.
- Wiesz o tym, że jesteś potworną kłamczucha. Bardzo słodką, ale niezbyt
doświadczoną.
Uniósł powieki i spojrzał jej w oczy. Zarumieniła się pod jego spojrzeniem. Czulą się
przyparta do muru. Uznała, że jedynym wyjściem jest atak.
- Jesteś taki dobry w wykrywaniu kłamstw, Chance?
- Mam w tym pewne doświadczenie.
- I nigdy się nie mylisz? - spytała z myślą o swojej siostrze.
- Powiedzmy, że zwykle się nie mylę. Nikt nie jest doskonały.
Miał rację, pomyślała Rachel. Nie był doskonały, jeśli chodzi o rozwikłanie zagadki,
w którą zaplątana była Gaik Ale może nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylił.
- A co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że pomyliłeś się w czymś... w czymś bardzo
ważnym?
Przyjrzał się jej chłodno.
- Generalnie rzecz biorąc, zrobiłbym wszystko, żeby to naprawić.
- Naprawdę?
O Boże, a może jednak było jakieś wyjście z tego całego galimatiasu. Wbrew własnej
woli zaczęła czuć do tego mężczyzny pewien szacunek. Nie wyglądał na kogoś, kto, dla
ratowania swojej zawodowej reputacji, rzuciłby na stos niewinną ofiarę. Może gdyby poznał
tę całą historię od jej strony, gdyby wysłuchał jej teorii na temat tego, co stało się w firmie
siostry, zgodziłby się ponownie wszcząć śledztwo.
A może tylko się okłamywała, ponieważ była w nim zakochana.
Trudno. Nie miała wyboru. Wiedziała już, że nigdy nie zdobędzie się na dopełnienie
zemsty. Udowodniła to sobie minionej nocy, idąc z Chance'em do łóżka.
- Chance - zaczęła poważnie. - Chcę z tobą porozmawiać. Mam ci coś ważnego do
zakomunikowania.
Uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Najwyższy czas.
Rachel już miała wszystko z siebie wyrzucić, kiedy nagle coś ją powstrzymało. Nie
spodobał się jej wyraz zadowolenia na jego twarzy. Przypomniała sobie, że ma do czynienia z
człowiekiem, który żył z demaskowania kłamców, złodziei i innych łajdaków. Wyglądał teraz
tak, jakby właśnie dopadł kolejnej ofiary.
Gail twierdziła, że Chance uwiódł ją, a potem fałszywie oskarżył. Mrowie przeszło jej
po plecach.
A może Chance zaciągnął ją do łóżka tylko po to, żeby wydobyć z niej odpowiedzi na
interesujące go pytania?
Ogarnęła ją niepewność. Musi to przemyśleć. Schyliła się, żeby podnieść z podłogi
koszulę nocną.
- Najpierw się wykąpię i ubiorę - wymamrotała.
- W porządku, mały tchórzu, - Puścił ją niechętnie, - Jak chcesz, Ale nie siedz za długo
w łazience, bo pójdę sprawdzić, czy nie zmieszczą się tam dwie osoby.
- Na pewno się nie zmieszczą - odparła, kierując się do drzwi.
Na wszelki wypadek nie siedziała jednak w łazience zbyt długo.
Kwadrans pózniej przygotowywała śniadanie, nasłuchując co jakiś czas odgłosów z
góry. Nie zależało jej, żeby Chance szybko zszedł do kuchni. Wiedziała, że jak tylko się
pojawi, będzie chciał wyjaśnień.
Nie mogła się dłużej oszukiwać: Chance wiedział, że skrywa przed nim jakieś
tajemnice. Kiedy przebiegła w myślach ostatnie kilka dni, uświadomiła sobie, że wielokrotnie
stwarzał okazje do zwierzeń. Zeszłej nocy przystąpił do frontalnego ataku. Pewnie gratuluje
sobie teraz, że pokonał ostatnie bariery. Będzie oczekiwał od niej pełnych wyjaśnień na temat
niespodziewanego pojawienia się w jego domu.
Ale jeśli zdoła namówić go, żeby przeanalizował raz jeszcze sprawę siostry, może gra
warta jest ryzyka, pomyślała, przygotowując się do stawienia mu czoła. Chance wydawał się
z gruntu uczciwym człowiekiem. Była w nim niewątpliwa prawość, która nie pasowała do
wizerunku, jaki nakreśliła przed nią Gail.
Rachel ogarnęła pewność, że będzie mogła przekonać Chance'a, by przynajmniej
wysłuchał jej wersji wypadków. Musi jednak zabrać się do tego bardzo delikatnie. Chance nie
będzie zachwycony, kiedy się dowie, kim jest, nawet jeśli zdoła go namówić, by jej pomógł.
Z tych rozmyślań wyrwał ją odgłos wjeżdżającego na podjazd samochodu.
Wyjrzała przez okno i zobaczyła młodą kobietę wysiadającą z małego sportowego
wozu. Nieznajoma była bardzo atrakcyjną jasną blondynką. Wyglądała na jakieś dwadzieścia
lat. Miała na sobie drogie spodnie i jedwabną bluzkę. Lśniące włosy nosiła krótko obcięte
według ostatniej mody i widać było, że przed wyjazdem poświęciła mnóstwo czasu na
makijaż.
Zdaje się, że na razie nie muszę się martwić, jak poprowadzić szczerą rozmowę z
Chance'em, pomyślała Rachel, odkładając nóż i podchodząc do drzwi frontowych. Chance
będzie miał dziś co innego do roboty niż wysłuchiwać próśb o sprawiedliwość.
Waśnie kładła dłoń na klamce, kiedy rozległo się natarczywe stukanie w drzwi.
Otworzyła je i przywołała na usta uśmiech powitania.
- Dzień dobry - odezwała się uprzejmie. - W czym mogę pomóc?
Młoda kobieta wytrzeszczyła oczy.
- A kimże pani jest, u licha?
- Nazywam się Rachel Wilder. Jestem gospodynią Chance a.
- Gospodynią Chance'a! Od kiedy on...? - urwała na widok pana domu, który właśnie
schodził po schodach. - Chance! A więc jednak tu jesteś. Modliłam się, żeby cię tu zastać".
Muszę z tobą pomówić. Tym razem musisz mnie wysłuchać.
- Zawsze cię słucham, Mindy - stwierdził, dołączając do nich. - Nie zawsze robię to,
co chcesz, ale zawsze cię słucham. Rachel, poznaj moją siostrę, Mindy. Kiedy nie gra innym
na nerwach albo nie wpada w histerię czy płaczliwy ton, jest całkiem znośnym dzieciakiem.
Oczywiście, zdarza się to bardzo rzadko.
- Miło mi cię poznać - mruknęła Rachel. Wyciągnęła rękę, ale Mindy ją zignorowała.
Zbyt była zajęta innymi sprawami, żeby zdobyć się na uprzejmość dla gospodyni Chance'a.
Patrzyła teraz na swojego brata oczami pełnymi łez.
Rachel zauważyła jednak, że łzy jakimś dziwnym sposobem nie wypływały jej z oczu,
jakby nie chciały naruszyć pracowicie wykonanego makijażu. Przyszło jej do głowy, że
Mindy i Gail miały ze sobą coś wspólnego. Obie opanowały sztukę płaczu, który nie niszczy
makijażu.
- Chance, muszę z tobą porozmawiać na osobności. Cale moje życie wisi na włosku.
Pozwól mi dysponować moimi pieniędzmi. Wychodzę za mąż. Naprawdę, Chance. Tym
razem to poważna sprawa. Kocham Roarke'a. - Nastąpiła dramatyczna pauza. - I muszę za
niego wyjść - dodała.
- Roarke? A co z Carlem? - spytał Chance ironicznie, zerkając na Rachel ponad głową
siostry.
Rachel odczytała w jego spojrzeniu obietnicę i pojęła, że ich rozmowa została jedynie
przesunięta na pózniej. Kiedy Mindy rzuciła się bratu na szyję, Rachel zamknęła za nią drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
- Nie wiedziałam, że nie śpisz. Potrzebujesz snu, Chance. Waśnie miałam zamiar
wziąć prysznic.
- Wiesz o tym, że jesteś potworną kłamczucha. Bardzo słodką, ale niezbyt
doświadczoną.
Uniósł powieki i spojrzał jej w oczy. Zarumieniła się pod jego spojrzeniem. Czulą się
przyparta do muru. Uznała, że jedynym wyjściem jest atak.
- Jesteś taki dobry w wykrywaniu kłamstw, Chance?
- Mam w tym pewne doświadczenie.
- I nigdy się nie mylisz? - spytała z myślą o swojej siostrze.
- Powiedzmy, że zwykle się nie mylę. Nikt nie jest doskonały.
Miał rację, pomyślała Rachel. Nie był doskonały, jeśli chodzi o rozwikłanie zagadki,
w którą zaplątana była Gaik Ale może nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylił.
- A co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że pomyliłeś się w czymś... w czymś bardzo
ważnym?
Przyjrzał się jej chłodno.
- Generalnie rzecz biorąc, zrobiłbym wszystko, żeby to naprawić.
- Naprawdę?
O Boże, a może jednak było jakieś wyjście z tego całego galimatiasu. Wbrew własnej
woli zaczęła czuć do tego mężczyzny pewien szacunek. Nie wyglądał na kogoś, kto, dla
ratowania swojej zawodowej reputacji, rzuciłby na stos niewinną ofiarę. Może gdyby poznał
tę całą historię od jej strony, gdyby wysłuchał jej teorii na temat tego, co stało się w firmie
siostry, zgodziłby się ponownie wszcząć śledztwo.
A może tylko się okłamywała, ponieważ była w nim zakochana.
Trudno. Nie miała wyboru. Wiedziała już, że nigdy nie zdobędzie się na dopełnienie
zemsty. Udowodniła to sobie minionej nocy, idąc z Chance'em do łóżka.
- Chance - zaczęła poważnie. - Chcę z tobą porozmawiać. Mam ci coś ważnego do
zakomunikowania.
Uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Najwyższy czas.
Rachel już miała wszystko z siebie wyrzucić, kiedy nagle coś ją powstrzymało. Nie
spodobał się jej wyraz zadowolenia na jego twarzy. Przypomniała sobie, że ma do czynienia z
człowiekiem, który żył z demaskowania kłamców, złodziei i innych łajdaków. Wyglądał teraz
tak, jakby właśnie dopadł kolejnej ofiary.
Gail twierdziła, że Chance uwiódł ją, a potem fałszywie oskarżył. Mrowie przeszło jej
po plecach.
A może Chance zaciągnął ją do łóżka tylko po to, żeby wydobyć z niej odpowiedzi na
interesujące go pytania?
Ogarnęła ją niepewność. Musi to przemyśleć. Schyliła się, żeby podnieść z podłogi
koszulę nocną.
- Najpierw się wykąpię i ubiorę - wymamrotała.
- W porządku, mały tchórzu, - Puścił ją niechętnie, - Jak chcesz, Ale nie siedz za długo
w łazience, bo pójdę sprawdzić, czy nie zmieszczą się tam dwie osoby.
- Na pewno się nie zmieszczą - odparła, kierując się do drzwi.
Na wszelki wypadek nie siedziała jednak w łazience zbyt długo.
Kwadrans pózniej przygotowywała śniadanie, nasłuchując co jakiś czas odgłosów z
góry. Nie zależało jej, żeby Chance szybko zszedł do kuchni. Wiedziała, że jak tylko się
pojawi, będzie chciał wyjaśnień.
Nie mogła się dłużej oszukiwać: Chance wiedział, że skrywa przed nim jakieś
tajemnice. Kiedy przebiegła w myślach ostatnie kilka dni, uświadomiła sobie, że wielokrotnie
stwarzał okazje do zwierzeń. Zeszłej nocy przystąpił do frontalnego ataku. Pewnie gratuluje
sobie teraz, że pokonał ostatnie bariery. Będzie oczekiwał od niej pełnych wyjaśnień na temat
niespodziewanego pojawienia się w jego domu.
Ale jeśli zdoła namówić go, żeby przeanalizował raz jeszcze sprawę siostry, może gra
warta jest ryzyka, pomyślała, przygotowując się do stawienia mu czoła. Chance wydawał się
z gruntu uczciwym człowiekiem. Była w nim niewątpliwa prawość, która nie pasowała do
wizerunku, jaki nakreśliła przed nią Gail.
Rachel ogarnęła pewność, że będzie mogła przekonać Chance'a, by przynajmniej
wysłuchał jej wersji wypadków. Musi jednak zabrać się do tego bardzo delikatnie. Chance nie
będzie zachwycony, kiedy się dowie, kim jest, nawet jeśli zdoła go namówić, by jej pomógł.
Z tych rozmyślań wyrwał ją odgłos wjeżdżającego na podjazd samochodu.
Wyjrzała przez okno i zobaczyła młodą kobietę wysiadającą z małego sportowego
wozu. Nieznajoma była bardzo atrakcyjną jasną blondynką. Wyglądała na jakieś dwadzieścia
lat. Miała na sobie drogie spodnie i jedwabną bluzkę. Lśniące włosy nosiła krótko obcięte
według ostatniej mody i widać było, że przed wyjazdem poświęciła mnóstwo czasu na
makijaż.
Zdaje się, że na razie nie muszę się martwić, jak poprowadzić szczerą rozmowę z
Chance'em, pomyślała Rachel, odkładając nóż i podchodząc do drzwi frontowych. Chance
będzie miał dziś co innego do roboty niż wysłuchiwać próśb o sprawiedliwość.
Waśnie kładła dłoń na klamce, kiedy rozległo się natarczywe stukanie w drzwi.
Otworzyła je i przywołała na usta uśmiech powitania.
- Dzień dobry - odezwała się uprzejmie. - W czym mogę pomóc?
Młoda kobieta wytrzeszczyła oczy.
- A kimże pani jest, u licha?
- Nazywam się Rachel Wilder. Jestem gospodynią Chance a.
- Gospodynią Chance'a! Od kiedy on...? - urwała na widok pana domu, który właśnie
schodził po schodach. - Chance! A więc jednak tu jesteś. Modliłam się, żeby cię tu zastać".
Muszę z tobą pomówić. Tym razem musisz mnie wysłuchać.
- Zawsze cię słucham, Mindy - stwierdził, dołączając do nich. - Nie zawsze robię to,
co chcesz, ale zawsze cię słucham. Rachel, poznaj moją siostrę, Mindy. Kiedy nie gra innym
na nerwach albo nie wpada w histerię czy płaczliwy ton, jest całkiem znośnym dzieciakiem.
Oczywiście, zdarza się to bardzo rzadko.
- Miło mi cię poznać - mruknęła Rachel. Wyciągnęła rękę, ale Mindy ją zignorowała.
Zbyt była zajęta innymi sprawami, żeby zdobyć się na uprzejmość dla gospodyni Chance'a.
Patrzyła teraz na swojego brata oczami pełnymi łez.
Rachel zauważyła jednak, że łzy jakimś dziwnym sposobem nie wypływały jej z oczu,
jakby nie chciały naruszyć pracowicie wykonanego makijażu. Przyszło jej do głowy, że
Mindy i Gail miały ze sobą coś wspólnego. Obie opanowały sztukę płaczu, który nie niszczy
makijażu.
- Chance, muszę z tobą porozmawiać na osobności. Cale moje życie wisi na włosku.
Pozwól mi dysponować moimi pieniędzmi. Wychodzę za mąż. Naprawdę, Chance. Tym
razem to poważna sprawa. Kocham Roarke'a. - Nastąpiła dramatyczna pauza. - I muszę za
niego wyjść - dodała.
- Roarke? A co z Carlem? - spytał Chance ironicznie, zerkając na Rachel ponad głową
siostry.
Rachel odczytała w jego spojrzeniu obietnicę i pojęła, że ich rozmowa została jedynie
przesunięta na pózniej. Kiedy Mindy rzuciła się bratu na szyję, Rachel zamknęła za nią drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]