[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sukienkę i wypinać biust, uśmiechając się głupio i flirtując z kamerą.
- Uśmiechnij się, Joey. Bądz miłym facetem - zaordynowała Daniella.
- Przytul ją! - wrzasnęła jakaś dziewczyna.
- Pocałuj ją!
Zachęcona tym Daniella zarzuciła mu ręce na szyję, a jej czerwone,
lepkie wargi przykryły jego usta.
- Pocałuj mnie, ty beznamiętny draniu. I niech to dobrze wygląda. W
końcu jesteś aktorem.
Walczył z nią. Jeszcze przez chwilę jej usta i ramiona więziły go, ale
zaraz się wyrwał. W środku wcale nie było lepiej. W chwili, gdy stanął w
drzwiach, ucichła muzyka. Wszyscy zastygli i gapili się na niego. Po tej
niezręcznej przerwie nastąpił spontaniczny wybuch owacji, które
rozpoczęła rozpromieniona Tytania. W pomieszczeniu wypełnionym
samymi pięknościami, pełna figura Tytanii w białej sukni naszywanej
cekinami sprawiała wrażenie większej niż w rzeczywistości. Joey skinął
do niej głową, a potem nakazał gestem, żeby zebrani wracali do tego, co
robili wcześniej. Jeszcze przez chwilę ociągał się, obserwując
przepływającą obok, niekończącą się falę gości Maca - głównie
debiutantów. Otaczali Maca i Tytanie. W pewnym momencie zespół
zaczął grać. Ludzie zaczęli przekrzykiwać hałas:
- Mowa! Przemowa!
- Podziękuj mi, Joey - kpiła z niego jakaś ładna dziewczyna.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, z wyjątkiem Joeya, który zmusił się do
uśmiechu.
- Biedny, samotny gwiazdor.
Nagła, zaciekła tęsknota za wapiennymi wzgórzami, potokiem i jego
leśnym zapachem sprawiła, że Joey zamarzył o spokoju swojego
teksańskiego rancza.
- Pojadę z tobą do domu, skarbie - szepnęła mu do ucha inna
dziewczyna.
RS
26
Joey poczuł, jak się skręca coś w jego żołądku; jak krzywią mu się
wargi. Czy kiedykolwiek nauczy się, jak sobie radzić z tą niewygodną
stroną sławy - wiecznym gapieniem się, niekończącymi atakami na jego
prywatność? Wszedł zdecydowanym krokiem do pomieszczenia, nie
patrząc na nikogo, a zwłaszcza aa żadną kobietę.
- Masz na coś ochotę, kochanie? - zapytała następna dziewczyna,
odrzucając do tyłu swoje lśniące, ciemne włosy.
Jej oczy obiecywały aż za wiele.
- Jestem tu z kimś.
- Już nie, kochanie - odparła, wskazując na parkiet.
Joey się odwrócił. Daniella tańczyła przytulona do Zachary "ego
Rancha, reżysera.
Joey ruszył w ich stronę. Bardzo nie chciał być niegrzeczny stosunku
do Maca i Tytanii, ale opanował go znowu ten dziwny nastrój, który
dopadł go na scenie. Czuł panikę. Mógłby tu zostać tylko wtedy, gdyby się
upił albo zaćpał. Nie brał narkotyków, więc musiał jak najszybciej
wydostać się z tego miasta. Z tego stanu. Powinien wracać do Teksasu,
pomiędzy ludzi, którzy go uformowali. Pojechać do Teksasu, zanim
Heather wyjdzie za mąż.
Joey wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer swojego pilota.
Wydał krótkie dyspozycje.
Potem włożył telefon do kieszeni.
- Idziemy, Daniello. Przytuliła się do Zachary'ego. Joey trącił ją w
ramię.
Gdy Zachary próbował ją wyswobodzić, przylgnęła do niego jak
magnes.
- Zach i ja dobrze się bawimy.
- W takim razie zostań z nim.
Ton głosu Joeya świadczył o tym, że nie obchodziło go, co ona zrobi.
Był nieco zaskoczony, gdy ruszyła za nim.
Na zewnątrz musieli znowu stawić czoło fanom. Ku konsternacji
Louie'ego, gdy matka jakiejś małej dziewczynki o kulach rzuciła notatnik
w stronę Joeya, ten spokojnie wypisał autograf. Mimo że tłum go oblegał,
a Louie krzyczał, żeby wsiadał do samochodu, Joey powiedział
dziewczynce jakieś podnoszące na duchu słowa i uścisnął ją serdecznie.
Pół godziny zabrał im dojazd na lotnisko. Howard, jego pilot, wchodził
RS
27
właśnie na pokład learjeta i sadowił się w kokpicie, gdy podjechała
limuzyna.
Joey dołączył do Howarda. Wyprowadzili razem samolot na pas
startowy, aż dostali pozwolenie na start i wzlecieli w gwiazdziste niebo.
Wtedy Joey przekazał niechętnie stery Howardowi i poszedł do Danielli,
która zamknęła oczy i wyraznie go ignorowała. Rzucił swoją statuetkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
sukienkę i wypinać biust, uśmiechając się głupio i flirtując z kamerą.
- Uśmiechnij się, Joey. Bądz miłym facetem - zaordynowała Daniella.
- Przytul ją! - wrzasnęła jakaś dziewczyna.
- Pocałuj ją!
Zachęcona tym Daniella zarzuciła mu ręce na szyję, a jej czerwone,
lepkie wargi przykryły jego usta.
- Pocałuj mnie, ty beznamiętny draniu. I niech to dobrze wygląda. W
końcu jesteś aktorem.
Walczył z nią. Jeszcze przez chwilę jej usta i ramiona więziły go, ale
zaraz się wyrwał. W środku wcale nie było lepiej. W chwili, gdy stanął w
drzwiach, ucichła muzyka. Wszyscy zastygli i gapili się na niego. Po tej
niezręcznej przerwie nastąpił spontaniczny wybuch owacji, które
rozpoczęła rozpromieniona Tytania. W pomieszczeniu wypełnionym
samymi pięknościami, pełna figura Tytanii w białej sukni naszywanej
cekinami sprawiała wrażenie większej niż w rzeczywistości. Joey skinął
do niej głową, a potem nakazał gestem, żeby zebrani wracali do tego, co
robili wcześniej. Jeszcze przez chwilę ociągał się, obserwując
przepływającą obok, niekończącą się falę gości Maca - głównie
debiutantów. Otaczali Maca i Tytanie. W pewnym momencie zespół
zaczął grać. Ludzie zaczęli przekrzykiwać hałas:
- Mowa! Przemowa!
- Podziękuj mi, Joey - kpiła z niego jakaś ładna dziewczyna.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, z wyjątkiem Joeya, który zmusił się do
uśmiechu.
- Biedny, samotny gwiazdor.
Nagła, zaciekła tęsknota za wapiennymi wzgórzami, potokiem i jego
leśnym zapachem sprawiła, że Joey zamarzył o spokoju swojego
teksańskiego rancza.
- Pojadę z tobą do domu, skarbie - szepnęła mu do ucha inna
dziewczyna.
RS
26
Joey poczuł, jak się skręca coś w jego żołądku; jak krzywią mu się
wargi. Czy kiedykolwiek nauczy się, jak sobie radzić z tą niewygodną
stroną sławy - wiecznym gapieniem się, niekończącymi atakami na jego
prywatność? Wszedł zdecydowanym krokiem do pomieszczenia, nie
patrząc na nikogo, a zwłaszcza aa żadną kobietę.
- Masz na coś ochotę, kochanie? - zapytała następna dziewczyna,
odrzucając do tyłu swoje lśniące, ciemne włosy.
Jej oczy obiecywały aż za wiele.
- Jestem tu z kimś.
- Już nie, kochanie - odparła, wskazując na parkiet.
Joey się odwrócił. Daniella tańczyła przytulona do Zachary "ego
Rancha, reżysera.
Joey ruszył w ich stronę. Bardzo nie chciał być niegrzeczny stosunku
do Maca i Tytanii, ale opanował go znowu ten dziwny nastrój, który
dopadł go na scenie. Czuł panikę. Mógłby tu zostać tylko wtedy, gdyby się
upił albo zaćpał. Nie brał narkotyków, więc musiał jak najszybciej
wydostać się z tego miasta. Z tego stanu. Powinien wracać do Teksasu,
pomiędzy ludzi, którzy go uformowali. Pojechać do Teksasu, zanim
Heather wyjdzie za mąż.
Joey wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer swojego pilota.
Wydał krótkie dyspozycje.
Potem włożył telefon do kieszeni.
- Idziemy, Daniello. Przytuliła się do Zachary'ego. Joey trącił ją w
ramię.
Gdy Zachary próbował ją wyswobodzić, przylgnęła do niego jak
magnes.
- Zach i ja dobrze się bawimy.
- W takim razie zostań z nim.
Ton głosu Joeya świadczył o tym, że nie obchodziło go, co ona zrobi.
Był nieco zaskoczony, gdy ruszyła za nim.
Na zewnątrz musieli znowu stawić czoło fanom. Ku konsternacji
Louie'ego, gdy matka jakiejś małej dziewczynki o kulach rzuciła notatnik
w stronę Joeya, ten spokojnie wypisał autograf. Mimo że tłum go oblegał,
a Louie krzyczał, żeby wsiadał do samochodu, Joey powiedział
dziewczynce jakieś podnoszące na duchu słowa i uścisnął ją serdecznie.
Pół godziny zabrał im dojazd na lotnisko. Howard, jego pilot, wchodził
RS
27
właśnie na pokład learjeta i sadowił się w kokpicie, gdy podjechała
limuzyna.
Joey dołączył do Howarda. Wyprowadzili razem samolot na pas
startowy, aż dostali pozwolenie na start i wzlecieli w gwiazdziste niebo.
Wtedy Joey przekazał niechętnie stery Howardowi i poszedł do Danielli,
która zamknęła oczy i wyraznie go ignorowała. Rzucił swoją statuetkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]