[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jest macochą Ma... signoriny Renato, odkąd ta skończy­
ła siedem lat.
Czyli od dziewięciu lat, skoro Mariana miała obecnie szes­
naście. Cecily Renato musiała być bardzo młoda, kiedy wy­
chodziła za Marca.
37
- Wydaje się, że dobrze znasz sprawy tej rodziny - mruknął.
- Czy signorina Renato to twoja bliska przyjaciółka?
- Co to dla ciebie znaczy „bliska przyjaciółka"?
- Zauważyłem, że spędzasz z nią sporo czasu. Przyznam, że
mnie to zdumiewa. Dotychczas podobały ci się zupełnie inne
dziewczęta - odparł książę beztroskim tonem.
- Owszem, i właśnie z tego powodu... - Simon nagle prze­
rwał. - Dlatego przyjechałeś? Bo cię poinformowano, że mam
słabość do Mariany?
- A to prawda?
- Nie. - Simon zmrużył oczy. - Nie mam do niej słabości.
Jestem w niej zakochany i planuję ją poślubić, gdy tylko skoń­
czy siedemnaście lat.
- Jesteś za młody. Ona zresztą też.
- To bez znaczenia.
- Słyniesz z zamiłowania do flirtów - westchnął Nico. - Ni­
by dlaczego zatem signorina Renato miałaby być kimś więcej
niż jedną z twoich krótkotrwałych miłostek?
- Ma dobre, wrażliwe serce - odparł cicho Simon. - Mogę
z nią rozmawiać o wszystkim, a ona mnie słucha. A do tego...
- zawahał się - gdy ujrzałem ją po raz pierwszy, poczułem się
tak, jak gdybym czekał na nią przez całe życie.
- Czy signorina Renato czuje to samo?
-Tak.
Nico popatrzył na spokojną, zdeterminowaną twarz kuzy­
na i miał ochotę głośno zakląć. To nie był przelotny flirt. Si­
mon się zakochał. Książę doskonale o tym wiedział, gdyż czuł
dokładnie to samo, kiedy po raz pierwszy ujrzał Angelinę.
Rozdział trzeci
Cecily wyciągnęła brudny obcas z błota i odrzuciła kosmyk
włosów z twarzy. Pomyślała, że teraz pewnie ma błoto rów­
nież na policzkach. Wszystko jedno, to akurat był najmniej­
szy z jej problemów.
Podniosła się i przez chwilę stała nieruchomo, wpatrzona
w dopiero co oczyszczoną grządkę kwiatów. Wszystko poza tą
grządką w życiu Cecily wydawało się nieuporządkowane. Po
wczorajszym wieczorze mogła być pewna, że Severin nigdy
nie uwierzy, iż jego kuzyn i Mariana są zwykłymi znajomymi.
Nawet ona sama w to nie wierzyła. Dlatego właśnie Maria­
na nie mogła dłużej pozostać w Avezzy, przynajmniej dopóki
przebywał tutaj lord Ballister.
Oraz jego kuzyn.
A jeśli Severin również słyszał te pogłoski i sądzi, że Cecily
usiłuje wyswatać lorda Ballistera i Marianę? A może Barbari-
na miała rację i dojdzie do pojedynku Rafa i Severina?
Mogła się jedynie domyślać, że waśnie między nimi miały
coś wspólnego z Angeliną Guiliani. Marco niewiele jej powie­
dział, wspomniał jedynie, że Angelina była córką jego wujka,
księcia Guilianiego. Trójka kuzynów, Angelina, Marco i Raf,
39
przyjaźniła się od dzieciństwa. Kiedy Angelina skończyła
szesnaście lat, zaręczyła się z synem angielskiego księcia. Nie­
stety, niespełna tydzień przed ślubem zginęła tragicznie. Mat­
ka Angeliny, załamana po śmierci jedynego dziecka, ciężko
się rozchorowała i zmarła rok później. Jej małżonek sprzedał
piękną willę i nigdy już nie powrócił do Avezzy.
Plotki o młodym Angliku, którego miała poślubić Ange­
lina, zaczęły krążyć dopiero miesiąc temu, tuż po przybyciu
lorda Ballistera do Avezzy. Cecily była zaszokowana, gdy Vio­
la wspomniała, że to właśnie opiekun lorda Ballistera był za­
ręczony z Angeliną. Cecily spytała o to Barbarinę, a ta tylko
wzruszyła ramionami i jak zwykle oświadczyła bratowej, że
to nie jej sprawa. Dopiero niedawno zaczęła robić aluzje do
kłótni i pojedynków.
Cecily ogromnie żałowała, że nie ma przy niej Marca.
W takich chwilach przeraźliwie za nim tęskniła. Może i nie
kochał jej tak, jak ona jego, ale zawsze był dla niej dobry i ła­
godny. Brakowało jej jego siły i pewności, że zawsze zrobi to,
co trzeba, podczas gdy ona często nie miała pojęcia, jak po­
stąpić, zwłaszcza z pasierbicą.
Pszczoła brzęcząca nad jej głową wyrwała ją z tych roz­
myślań. Cecily pochyliła się, żeby podnieść koszyk ze świe­
żo ściętymi kwiatami, kiedy nagle usłyszała kroki na ścież­
ce. Podniosła wzrok i zamarła. Stał przed nią książę Severin
i przyglądał się jej posępnym wzrokiem, uśmiechając się sar­
donicznie.
- Co pan tutaj robi? - wyjąkała.
- Mówiłem przecież, że zamierzam panią odwiedzić. Tak
więc jestem.
- A ja mówiłam, że nie będzie mnie w domu.
Sama jego obecność wpływała na nią deprymująco. Brud-
40
ny fartuch i włosy wymykające się spod starego czepka też jej
nie pomagały. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.