[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pacjent wyczuwa ten tłumiony gniew i budzi to w nim niepokój. To mo\e terapeuta
powinien go wyrazić? Ale to z kolei mo\e przestraszyć pacjenta&
45
Przestajemy pytać o sposób postępowania z gniewem i innymi niepo\ądanymi
uczuciami, jeśli zało\ymy, \e wszystkie uczucia, które pacjent budzi w osobie
pomagającej, są elementem nieświadomej próby opowiedzenia swojej historii i
jednocześnie ukrycia jej, tzn. chronienia siebie. Nie ma po prostu innej mo\liwości. W
tym sensie wszystkie pojawiające się w terapeucie uczucia nale\ą do tej
zaszyfrowanej historii i nie nale\y ich odrzucać. Terapeuta musi umieć dopuścić do
siebie te uczucia i wyjaśnić je sobie. Wówczas będzie mógł ustalić, w jakim stopniu
pochodzą one ze świata pacjenta, a w jakim przypominają mu własną historię i
przepracować tę część własnej historii w sobie. Dotyczy to równie\ doradców, którzy
pracują z uzale\nionymi i ofiarami seksualnych i psychicznych nadu\yć w
dzieciństwie. Niestety, osoby zajmujące się pomaganiem próbują abstrakcyjnymi
teoriami, ideologiami lub te\ bagatelizowaniem czy autorytarnym zachowaniem
szczelnie przykryć pojawiające się lęki.
Przymus powtarzania jako wyraz zaburzonej zdolności do pełnego
wypowiadania się Ja
Kiedy pacjent zaczyna akceptować pojawiające się uczucia, ujawniają się dawno
wyparte potrzeby i pragnienia, których nie mo\e początkowo realizować bez
jednoczesnego przymusu samoukarania, lub które w ogóle nie mogą zostać
zaspokojone, jako \e dotyczą dawno minionej sytuacji. Do tej ostatniej kategorii
potrzeb nale\y np. pragnienie posiadania całkowicie dyspozycyjnej matki. Są jednak
potrzeby, które mo\na i nale\y zaspokoić w terazniejszości i które regularnie
ujawniają się w trakcie terapii. Nale\y do nich np. centralna u ka\dego człowieka
potrzeba swobodnego wypowiadania się, tzn. występowania na zewnątrz takim jakim
jest w słowach, gestach, zachowaniu, w sztuce, w ka\dym autentycznym przejawie
siebie, i to od chwili wydania z siebie pierwszego krzyku. Ludzie, którzy jako dzieci
musieli skrywać swoje prawdziwe Ja przed innymi i przed sobą, czują silne
pragnienie zrzucenia ograniczeń, nawet jeśli początkowo związane jest z ogromnym
lękiem.
Pierwsze próby nie zawsze prowadzą do wolności. Często najpierw powracają lęki
dzieciństwa, a więc uczucia dręczącego wstydu i bolesnego obna\ania się,
towarzyszące pokazywaniu siebie . Ich korzenie sięgają najwcześniejszego
dzieciństwa. Kiedy lęki zostaną doświadczone, zrozumiane w kontekście
wcześniejszych sytuacji i dzięki temu wyjaśnione, widzimy, jak bardzo były wówczas
uzasadnione. Jeśli jednak zabraknie wewnętrznej pracy, pacjent niczym w
lunatycznym transie z całą pewnością wyszuka sobie ludzi, którzy podobnie jak
rodzice (choć z całkiem odmiennych powodów) nie będą w stanie go zrozumieć.
Skoncentruje wszystkie swoje wysiłki na próbach nawiązania z nimi porozumienia,
pragnąc mimo wszystko uczynić niemo\liwe mo\liwym.
Na pewnym etapie terapii Linda, 42 lata, zakochała się w starszym, inteligentnym i
wra\liwym człowieku, który jednak oprócz erotyki odrzucał wszystko, czego nie mógł
pojąć intelektualnie. Do niego pisała długie listy, w których próbowała wyjaśnić drogę
przebytą w terapii. Udało jej się przeoczyć wszystkie sygnały braku zrozumienia i
podwoiła wysiłki, a\ wreszcie musiała przyznać, \e znowu znalazła sobie
zastępczego ojca, podtrzymując w ten sposób nadzieję, \e w końcu zostanie
zrozumiana. Przebudzenie przyniosło początkowo męczące, głębokie uczucie
46
wstydu, utrzymujące się przez dłu\szy czas. Pewnego razu powiedziała: Wydaję się
sobie śmieszna, tak jakbym przemawiała do ściany, oczekując \e mi odpowie;
zupełnie jak jakieś głupie dziecko . Zapytałam: Czy Pani śmiałaby się, widząc
dziecko, które musi powierzać swoje smutki ścianie, gdy\ nikt inny nie chce go
wysłuchać? . Rozpaczliwy płacz w odpowiedzi na moje pytanie, otworzył pacjentce
dostęp do fragmentu minionej rzeczywistości, pełnej nieskończonej samotności.
Jednocześnie uwolniła się w końcu od męczącego, destrukcyjnego uczucia wstydu.
Dopiero o wiele lat pózniej Linda mogła pozwolić sobie na zrozumienie związku
pomiędzy doświadczaniem ściany a własną historią \ycia. Ta kobieta, która
zazwyczaj wyra\ała się bardzo jasno, przez jakiś czas opowiadała wszystko w tak
skomplikowany i chaotyczny sposób, \e nie miałam najmniejszej szansy zrozumienia
jej. Prawdopodobnie tak samo było kiedyś z rodzicami. Doświadczała momentów
nagłej wściekłości i nienawiści i zarzucała mi obojętność i brak zrozumienia. Prawie
mnie nie poznawała, mimo \e pozostałam ta sama. Przez trudności w kontakcie ze
mną ujawniła i miała szansę uświadomić sobie poczucie obcości ze strony matki,
która pierwszy rok \ycia spędziła w sierocińcu i nie potrafiła stworzyć swoim dzieciom
klimatu bliskości.
Córka od dawna wiedziała o tych okolicznościach, lecz była to czysto intelektualna
wiedza. Równie\ współczucie dla matki uniemo\liwiało jej postrze\enie i odczucie
własnego cierpienia. Obraz biednej matki całkowicie zablokował jej dostęp do
własnych uczuć. Dopiero wraz z zarzutami, które kierowała najpierw do mnie, a
potem do niej, zbli\yła się do swej bezgranicznej rozpaczy, którą pozostawiła w niej
nigdy nie spełniona tęsknota za intymnym kontaktem. Wyparte wspomnienia odległej,
broniącej się przed kontaktem matki, podtrzymywały w córce uczucie ściany,
boleśnie oddzielającej ją od innych ludzi. Dopiero kiedy stawiając mi gwałtowne
zarzuty mogła nawiązać kontakt ze swym cierpieniem, zniknął przymus powtarzania, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
pacjent wyczuwa ten tłumiony gniew i budzi to w nim niepokój. To mo\e terapeuta
powinien go wyrazić? Ale to z kolei mo\e przestraszyć pacjenta&
45
Przestajemy pytać o sposób postępowania z gniewem i innymi niepo\ądanymi
uczuciami, jeśli zało\ymy, \e wszystkie uczucia, które pacjent budzi w osobie
pomagającej, są elementem nieświadomej próby opowiedzenia swojej historii i
jednocześnie ukrycia jej, tzn. chronienia siebie. Nie ma po prostu innej mo\liwości. W
tym sensie wszystkie pojawiające się w terapeucie uczucia nale\ą do tej
zaszyfrowanej historii i nie nale\y ich odrzucać. Terapeuta musi umieć dopuścić do
siebie te uczucia i wyjaśnić je sobie. Wówczas będzie mógł ustalić, w jakim stopniu
pochodzą one ze świata pacjenta, a w jakim przypominają mu własną historię i
przepracować tę część własnej historii w sobie. Dotyczy to równie\ doradców, którzy
pracują z uzale\nionymi i ofiarami seksualnych i psychicznych nadu\yć w
dzieciństwie. Niestety, osoby zajmujące się pomaganiem próbują abstrakcyjnymi
teoriami, ideologiami lub te\ bagatelizowaniem czy autorytarnym zachowaniem
szczelnie przykryć pojawiające się lęki.
Przymus powtarzania jako wyraz zaburzonej zdolności do pełnego
wypowiadania się Ja
Kiedy pacjent zaczyna akceptować pojawiające się uczucia, ujawniają się dawno
wyparte potrzeby i pragnienia, których nie mo\e początkowo realizować bez
jednoczesnego przymusu samoukarania, lub które w ogóle nie mogą zostać
zaspokojone, jako \e dotyczą dawno minionej sytuacji. Do tej ostatniej kategorii
potrzeb nale\y np. pragnienie posiadania całkowicie dyspozycyjnej matki. Są jednak
potrzeby, które mo\na i nale\y zaspokoić w terazniejszości i które regularnie
ujawniają się w trakcie terapii. Nale\y do nich np. centralna u ka\dego człowieka
potrzeba swobodnego wypowiadania się, tzn. występowania na zewnątrz takim jakim
jest w słowach, gestach, zachowaniu, w sztuce, w ka\dym autentycznym przejawie
siebie, i to od chwili wydania z siebie pierwszego krzyku. Ludzie, którzy jako dzieci
musieli skrywać swoje prawdziwe Ja przed innymi i przed sobą, czują silne
pragnienie zrzucenia ograniczeń, nawet jeśli początkowo związane jest z ogromnym
lękiem.
Pierwsze próby nie zawsze prowadzą do wolności. Często najpierw powracają lęki
dzieciństwa, a więc uczucia dręczącego wstydu i bolesnego obna\ania się,
towarzyszące pokazywaniu siebie . Ich korzenie sięgają najwcześniejszego
dzieciństwa. Kiedy lęki zostaną doświadczone, zrozumiane w kontekście
wcześniejszych sytuacji i dzięki temu wyjaśnione, widzimy, jak bardzo były wówczas
uzasadnione. Jeśli jednak zabraknie wewnętrznej pracy, pacjent niczym w
lunatycznym transie z całą pewnością wyszuka sobie ludzi, którzy podobnie jak
rodzice (choć z całkiem odmiennych powodów) nie będą w stanie go zrozumieć.
Skoncentruje wszystkie swoje wysiłki na próbach nawiązania z nimi porozumienia,
pragnąc mimo wszystko uczynić niemo\liwe mo\liwym.
Na pewnym etapie terapii Linda, 42 lata, zakochała się w starszym, inteligentnym i
wra\liwym człowieku, który jednak oprócz erotyki odrzucał wszystko, czego nie mógł
pojąć intelektualnie. Do niego pisała długie listy, w których próbowała wyjaśnić drogę
przebytą w terapii. Udało jej się przeoczyć wszystkie sygnały braku zrozumienia i
podwoiła wysiłki, a\ wreszcie musiała przyznać, \e znowu znalazła sobie
zastępczego ojca, podtrzymując w ten sposób nadzieję, \e w końcu zostanie
zrozumiana. Przebudzenie przyniosło początkowo męczące, głębokie uczucie
46
wstydu, utrzymujące się przez dłu\szy czas. Pewnego razu powiedziała: Wydaję się
sobie śmieszna, tak jakbym przemawiała do ściany, oczekując \e mi odpowie;
zupełnie jak jakieś głupie dziecko . Zapytałam: Czy Pani śmiałaby się, widząc
dziecko, które musi powierzać swoje smutki ścianie, gdy\ nikt inny nie chce go
wysłuchać? . Rozpaczliwy płacz w odpowiedzi na moje pytanie, otworzył pacjentce
dostęp do fragmentu minionej rzeczywistości, pełnej nieskończonej samotności.
Jednocześnie uwolniła się w końcu od męczącego, destrukcyjnego uczucia wstydu.
Dopiero o wiele lat pózniej Linda mogła pozwolić sobie na zrozumienie związku
pomiędzy doświadczaniem ściany a własną historią \ycia. Ta kobieta, która
zazwyczaj wyra\ała się bardzo jasno, przez jakiś czas opowiadała wszystko w tak
skomplikowany i chaotyczny sposób, \e nie miałam najmniejszej szansy zrozumienia
jej. Prawdopodobnie tak samo było kiedyś z rodzicami. Doświadczała momentów
nagłej wściekłości i nienawiści i zarzucała mi obojętność i brak zrozumienia. Prawie
mnie nie poznawała, mimo \e pozostałam ta sama. Przez trudności w kontakcie ze
mną ujawniła i miała szansę uświadomić sobie poczucie obcości ze strony matki,
która pierwszy rok \ycia spędziła w sierocińcu i nie potrafiła stworzyć swoim dzieciom
klimatu bliskości.
Córka od dawna wiedziała o tych okolicznościach, lecz była to czysto intelektualna
wiedza. Równie\ współczucie dla matki uniemo\liwiało jej postrze\enie i odczucie
własnego cierpienia. Obraz biednej matki całkowicie zablokował jej dostęp do
własnych uczuć. Dopiero wraz z zarzutami, które kierowała najpierw do mnie, a
potem do niej, zbli\yła się do swej bezgranicznej rozpaczy, którą pozostawiła w niej
nigdy nie spełniona tęsknota za intymnym kontaktem. Wyparte wspomnienia odległej,
broniącej się przed kontaktem matki, podtrzymywały w córce uczucie ściany,
boleśnie oddzielającej ją od innych ludzi. Dopiero kiedy stawiając mi gwałtowne
zarzuty mogła nawiązać kontakt ze swym cierpieniem, zniknął przymus powtarzania, [ Pobierz całość w formacie PDF ]