[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrzymał się pierwszy przed gospodą.
Generał przeszył go wzrokiem z prawdziwą wściekłością.
Ano, tak właśnie było! I łatwo tego nie zapomnę, panie klecho. Na mą
duszę, taki afront jeszcze nigdy mnie nie spotkał!
Lord Widmore, którego skołatane nerwy jeszcze nie zaznały ukojenia po
wstrząsie, na jaki naraziła go na skrzyżowaniu drobna kolizja jego kolaski z
powozem zaprzężonym w czwórkę koni, zaczął natychmiast wywodzić
generałowi, że jego kapelan nie ponosi najmniejszej winy. Ponieważ gdy był
zirytowany, jego głos uciekał w niebezpiecznie wysokie rejestry, generalski zaś
zachował wiele ze swojej donośności, powstał taki zgiełk, że lady Hester
poczuła się trochę nieswojo i, jakby szukając wsparcia, położyła rękę na poręczy
krzesła sir Garetha, ten zaś, świadom stanu jej ducha, dla pokrzepienia przykrył
jej dłoń swoją i palcami otoczył jej nadgarstek.
Nie bój się. To tylko wściekłość i wrzask powiedział cicho.
Spojrzała na niego, a na jej wargach przez chwilę majaczył uśmiech.
Och, nie boję się. Po prostu odczuwam niechęć do głośnych gniewnych
głosów.
Tak, są bardzo przykre. Muszę jednak przyznać, że to spotkanie wydaje
mi się nadzwyczaj zabawne. Kendal, czy chce pan zawrzeć zakład O to, który z
moich zajmujących gości jako pierwszy uzyska prawo prywatnej rozmowy?
Kapitan, który pochylił się, by móc usłyszeć te słowa, uśmiechnął się
szeroko i odpowiedział:
Och, stary Summercourt go przekrzyczy, to pewne! Kim jednak jest ten
drugi człowiek?
Bratem lady Hester odrzekł sir Gareth.
I dodał, nie spuszczając wzroku z lorda Widmore a: O ile go znam, chce
zaszkodzić moim interesom i swoim przy okazji.
Słucham? Kapitan powtórnie się pochylił, by usłyszeć wypowiedzianą
półgłosem uwagę sir Garetha.
Nic ważnego. Mówiłem do siebie. Lady Hester odezwała się cicho:
Czy to nie dziwne, że oni zapomnieli, po co tu przyjechali, i kłócą się o
taki drobiazg? Chyba uświadomiła sobie nagle uścisk na swoim nadgarstku,
bo spróbowała cofnąć rękę. W odpowiedzi uścisk stał się mocniejszy, porzuciła
więc tę próbę i lekko się zarumieniła.
Pan Whyteleafe, który nie omieszkał wyłowić zazdrosnym spojrzeniem
tego epizodu, wystąpił naprzód i, oburzony, polecił głosem pełnym słusznego
gniewu:
Proszę puścić rękę damy, sir!
Hester zamrugała powiekami, a sir Gareth powiedział przyjacielsko:
Idz do diabła.
Słowa duchownego, wypowiedziane podniesionym tonem, przypomniały
zaperzonym stronom o ważniejszych kwestiach niż zarysowana burta powozu.
Kłótnia raptownie ustała, a generał, który dotąd miażdżył wzrokiem sir Garetha,
nagle zdał sobie sprawę z obecności jeszcze jednej osoby. Zmarszczył brwi i
spytał energicznie:
Kim jest ta dama?
Nieważne odrzekł Widmore, kierując na sir Garetha błagalne
spojrzenie.
Sir Gareth wytrzymał je przez chwilę bez emocji, po czym zwrócił głowę
ku generałowi:
To dama, sir, to lady Hester Theale. Ma ona nieszczęście być siostrą
lorda Widmore a, a także odczuwać niechęć do żywiołowych sporów.
Wściekły, lecz nieskładny sprzeciw jego lordowskiej mości został
zagłuszony przez generała:
Czy to znaczy, że ściągnięto mnie tutaj, abym strugał z siebie wariata?!
zagrzmiał i skupił złość na kapitanie Kendalu: Ty młokosie, powiedziałem
ci, żebyś nie wtrącał się do moich spraw. Powinienem był wiedzieć, że chcesz
wystrychnąć mnie na dudka.
Kapitan Kendal, który wcale się nie przejął tym atakiem, odparł:
Tak, sir, w pewnym sensie właśnie to zrobiłem. Wszystko jest jednak w
porządku i chętnie to wyjaśnię, jeśli zechce pan ze mną wejść do gospody i
porozmawiać kilka minut w cztery oczy.
Generałowi wyraznie ulżyło. Spytał znacznie łagodniejszym tonem:
Neil, gdzie ona jest?
Tutaj, sir. Wysłałem ją na górę, żeby umyła twarz odrzekł kapitan.
Tutaj. Z tym... tym... I ty mi mówisz, że wszystko jest w porządku?
Tak, sir. Bardzo wiele pan zawdzięcza sir Garethowi, co zresztą chcę
wykazać.
Zanim generał zdążył odpowiedzieć, powstało zamieszanie. Amanda z
Hildebrandem, przyciągnięci odgłosami kłótni, wyszli z domu i znieruchomieli,
zaskoczeni widokiem tak wielu osób zgromadzonych wokół sir Garetha.
Amanda obmyła już policzki z łez, wydawała się jednak niezwykle cicha.
Hildebrand ostrożnie niósł szklankę pełną mleka.
Generał ujrzał wnuczkę i, porzuciwszy towarzystwo, ruszył ku niej z
wyciągniętymi ramionami.
Amando! Och, moje maleństwo, jak mogłaś zrobić coś takiego?
Rzuciła mu się w ramiona, szlochając, że przeprasza i że nigdy, przenigdy
już tego nie zrobi. Kapitan, usatysfakcjonowany, że jego surowe instrukcje
zostały wykonane do najdrobniejszego szczegółu, przeniósł beznamiętne
spojrzenie na duchownego, który, rozpoznawszy Hildebranda, wyciągnął ramię,
potępiająco wycelował w zaskoczonego młodego dżentelmena palcem i
wyrzucił z siebie:
Oto, milordzie, ten łajdak, który zwabił tutaj lady Hester! Nieszczęsny
chłopcze, zostałeś przejrzany! Nie szukaj dla siebie kłamliwych tłumaczeń, bo w
niczym ci nie pomogą!
Hildebrand przyglądał mu się z półotwartymi ustami i kątem oka szukał
pomocy u sir Garetha, zanim jednak sir Gareth zdążył się odezwać, pan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
zatrzymał się pierwszy przed gospodą.
Generał przeszył go wzrokiem z prawdziwą wściekłością.
Ano, tak właśnie było! I łatwo tego nie zapomnę, panie klecho. Na mą
duszę, taki afront jeszcze nigdy mnie nie spotkał!
Lord Widmore, którego skołatane nerwy jeszcze nie zaznały ukojenia po
wstrząsie, na jaki naraziła go na skrzyżowaniu drobna kolizja jego kolaski z
powozem zaprzężonym w czwórkę koni, zaczął natychmiast wywodzić
generałowi, że jego kapelan nie ponosi najmniejszej winy. Ponieważ gdy był
zirytowany, jego głos uciekał w niebezpiecznie wysokie rejestry, generalski zaś
zachował wiele ze swojej donośności, powstał taki zgiełk, że lady Hester
poczuła się trochę nieswojo i, jakby szukając wsparcia, położyła rękę na poręczy
krzesła sir Garetha, ten zaś, świadom stanu jej ducha, dla pokrzepienia przykrył
jej dłoń swoją i palcami otoczył jej nadgarstek.
Nie bój się. To tylko wściekłość i wrzask powiedział cicho.
Spojrzała na niego, a na jej wargach przez chwilę majaczył uśmiech.
Och, nie boję się. Po prostu odczuwam niechęć do głośnych gniewnych
głosów.
Tak, są bardzo przykre. Muszę jednak przyznać, że to spotkanie wydaje
mi się nadzwyczaj zabawne. Kendal, czy chce pan zawrzeć zakład O to, który z
moich zajmujących gości jako pierwszy uzyska prawo prywatnej rozmowy?
Kapitan, który pochylił się, by móc usłyszeć te słowa, uśmiechnął się
szeroko i odpowiedział:
Och, stary Summercourt go przekrzyczy, to pewne! Kim jednak jest ten
drugi człowiek?
Bratem lady Hester odrzekł sir Gareth.
I dodał, nie spuszczając wzroku z lorda Widmore a: O ile go znam, chce
zaszkodzić moim interesom i swoim przy okazji.
Słucham? Kapitan powtórnie się pochylił, by usłyszeć wypowiedzianą
półgłosem uwagę sir Garetha.
Nic ważnego. Mówiłem do siebie. Lady Hester odezwała się cicho:
Czy to nie dziwne, że oni zapomnieli, po co tu przyjechali, i kłócą się o
taki drobiazg? Chyba uświadomiła sobie nagle uścisk na swoim nadgarstku,
bo spróbowała cofnąć rękę. W odpowiedzi uścisk stał się mocniejszy, porzuciła
więc tę próbę i lekko się zarumieniła.
Pan Whyteleafe, który nie omieszkał wyłowić zazdrosnym spojrzeniem
tego epizodu, wystąpił naprzód i, oburzony, polecił głosem pełnym słusznego
gniewu:
Proszę puścić rękę damy, sir!
Hester zamrugała powiekami, a sir Gareth powiedział przyjacielsko:
Idz do diabła.
Słowa duchownego, wypowiedziane podniesionym tonem, przypomniały
zaperzonym stronom o ważniejszych kwestiach niż zarysowana burta powozu.
Kłótnia raptownie ustała, a generał, który dotąd miażdżył wzrokiem sir Garetha,
nagle zdał sobie sprawę z obecności jeszcze jednej osoby. Zmarszczył brwi i
spytał energicznie:
Kim jest ta dama?
Nieważne odrzekł Widmore, kierując na sir Garetha błagalne
spojrzenie.
Sir Gareth wytrzymał je przez chwilę bez emocji, po czym zwrócił głowę
ku generałowi:
To dama, sir, to lady Hester Theale. Ma ona nieszczęście być siostrą
lorda Widmore a, a także odczuwać niechęć do żywiołowych sporów.
Wściekły, lecz nieskładny sprzeciw jego lordowskiej mości został
zagłuszony przez generała:
Czy to znaczy, że ściągnięto mnie tutaj, abym strugał z siebie wariata?!
zagrzmiał i skupił złość na kapitanie Kendalu: Ty młokosie, powiedziałem
ci, żebyś nie wtrącał się do moich spraw. Powinienem był wiedzieć, że chcesz
wystrychnąć mnie na dudka.
Kapitan Kendal, który wcale się nie przejął tym atakiem, odparł:
Tak, sir, w pewnym sensie właśnie to zrobiłem. Wszystko jest jednak w
porządku i chętnie to wyjaśnię, jeśli zechce pan ze mną wejść do gospody i
porozmawiać kilka minut w cztery oczy.
Generałowi wyraznie ulżyło. Spytał znacznie łagodniejszym tonem:
Neil, gdzie ona jest?
Tutaj, sir. Wysłałem ją na górę, żeby umyła twarz odrzekł kapitan.
Tutaj. Z tym... tym... I ty mi mówisz, że wszystko jest w porządku?
Tak, sir. Bardzo wiele pan zawdzięcza sir Garethowi, co zresztą chcę
wykazać.
Zanim generał zdążył odpowiedzieć, powstało zamieszanie. Amanda z
Hildebrandem, przyciągnięci odgłosami kłótni, wyszli z domu i znieruchomieli,
zaskoczeni widokiem tak wielu osób zgromadzonych wokół sir Garetha.
Amanda obmyła już policzki z łez, wydawała się jednak niezwykle cicha.
Hildebrand ostrożnie niósł szklankę pełną mleka.
Generał ujrzał wnuczkę i, porzuciwszy towarzystwo, ruszył ku niej z
wyciągniętymi ramionami.
Amando! Och, moje maleństwo, jak mogłaś zrobić coś takiego?
Rzuciła mu się w ramiona, szlochając, że przeprasza i że nigdy, przenigdy
już tego nie zrobi. Kapitan, usatysfakcjonowany, że jego surowe instrukcje
zostały wykonane do najdrobniejszego szczegółu, przeniósł beznamiętne
spojrzenie na duchownego, który, rozpoznawszy Hildebranda, wyciągnął ramię,
potępiająco wycelował w zaskoczonego młodego dżentelmena palcem i
wyrzucił z siebie:
Oto, milordzie, ten łajdak, który zwabił tutaj lady Hester! Nieszczęsny
chłopcze, zostałeś przejrzany! Nie szukaj dla siebie kłamliwych tłumaczeń, bo w
niczym ci nie pomogą!
Hildebrand przyglądał mu się z półotwartymi ustami i kątem oka szukał
pomocy u sir Garetha, zanim jednak sir Gareth zdążył się odezwać, pan [ Pobierz całość w formacie PDF ]