[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak prosto i naiwnie, że Mary odpowiedziała zupełnie poważnie:
 Według mnie, leży bardzo dobrze. Ucieszył się jak dziecko.
 Bob powiada, że najwyższa pora przestać już nosić gotowe ubrania! Zamówiłem
również frak  z racji tego obiadu u Kartysów. Mam frak, który kupiłem w Treenadadzie, lecz
Bob twierdzi, że nie jest odpowiedni na Waszyngton. Rzeczywiście, jest trochę za wąski w rę-
kawach.
Mary uśmiechnęła się.
 Oczywiście, wszystko to są drobiazgi. Lecz dziwna rzecz, do jakiego stopnia ludzie
sądzą człowieka według ubrania! Ten garnitur jest zupełnie przyzwoity, prawda?
 Najzupełniej. Tylko wie pan co, panie Edwards... Przyszło mi coś do głowy... Gdyby
pan zechciał włożyć inny kołnierzyk... Trochę wyższy... Coś w rodzaju tych, jakie nosi pan He-
stings.
R
L
T
Edwards szybko spojrzał do lustra.
 Wyższy? Ma pani rację!
 Podobają mi się ciemne kolory  dodała Mary.  Sugerowałabym...
 Co?
 Zamiast jaskrawozielonego, brÄ…zowy krawat.
 Naprawdę? Zawsze myślałem, że należy czymś ożywić garnitur. Brązowy? Wobec
tego kupię jutro taki na próbę.
 Moim zdaniem, tajemnica elegancji polega na tym, by nic w ubraniu nie rzucało się w
oczy i wszystko że sobą harmonizowało.
 Nigdy mi to nie przyszło do głowy!  wykrzyknął Edwards, jakby zrobił ważne od-
krycie.  Możliwe, że pani ma rację, missis Freeman!
Przy następnym spotkaniu Mary została mile zaskoczona. Zniknął nie tylko zielony kra-
wat i niski kołnierzyk, ale nawet kapelusz z szerokim rondem został zamieniony na bardziej
modny. Edwards w nowym ubraniu bardzo zyskiwał. Dziewczyna była zadowolona i pochle-
biało jej to, że tak chętnie zastosował się do jej rad.
W przeddzień obiadu u Kartysów Edwards zaprosił Mary do kina. %7łegnając się z nim
przed drzwiami swego domu, powiedziała:
 Jutro wieczorem spotka pan ludzi, którzy swego czasu byli moimi przyjaciółmi. Może
będzie lepiej, jeżeli pana uprzedzę, że pani Kartys była zamieszana niegdyś w zdarzenia doty-
czące mojej przeszłości.  Na chwilę umilkła i ujęła klamkę drzwi.  Są to rzeczy, których
nie lubię wspominać, panie Edwards. Wobec tego będę panu wdzięczna, jeżeli pan... nie będzie
z nią rozmawiał o mnie.
Edwards nie mógł dostrzec twarzy dziewczyny, lecz czuł, że w jej oczach maluje się
znów wyraz, jakby patrzyła w ciemną przepaść...
 Oczywiście...  wyszeptał.  Jeśli pani tego sobie życzy.
 Dziękuję  odpowiedziała Mary.  Dobranoc.
R
L
T
3
Gdy Edwards pięć minut przed ósmą wszedł do obszernego hallu domu Kartysów, wspa-
niały lokaj podał mu tacę, na której leżało kilka maleńkich kopert. Przeczytawszy na jednej z
nich swoje nazwisko. Edwards wziął kopertę i schował do kieszeni. W salonie czekało go ser-
deczne przyjęcie ze strony gospodarza, z którym poseł poznał się przed kilkoma tygodniami, w
gmachu Kongresu. Kartys był tęgim, jasnym blondynem, liczącym około czterdziestu lat. Mis-
sis Kartys miała ciemne włosy i cudowną cerę. Edwards z ciekawością oczekiwał spotkania z
kobietą, która odegrała tak tajemniczą rolę w przeszłości Mary Freeman.
Georgia powitała go bardzo mile. Z gości Edwards znał tylko Natalię Ben i Newetta,
jednego z kolegów z Kongresu. Georgia przedstawiła go i posadziła obok siebie.
 Bardzo mi miło, że pan przyszedł, panie Edwards. Mój mąż tyle mi opowiadał o pana
niezwykłej karierze, że umierałam z pragnienia, by pana poznać! Podobno zdążył pan już stać
się najważniejszym człowiekiem w waszej komisji!
Pochlebstwo  pomyślał Edwards.  Pomyliła się jednak myśląc, że złapie mnie na tę
przynętę!
 Poprowadzi mnie pan do stołu?  zaproponowała Georgia.
 Jestem bardzo zobowiÄ…zany.
 Czyżby pan nie otrzymał koperty?
 Przepraszam, nie otworzyłem jej.
Georgia uśmiechnęła się. Była bardzo ładna, a w oślepiająco oświetlonym, ciepłym salo-
nie, przepojonym zapachem perfum, przypominała cieplarniany kwiat.
 Będziemy siedzieli obok siebie w czasie obiadu; opowie mi pan o swoim życiu!
Podano koktajle. W czasie obiadu nowy poseł siedział po prawej ręce gospodyni. Mimo
że wśród zaproszonych były wybitniejsze osobistości, Georgia skierowała cały wysiłek, by go
oczarować. Lecz Edwards miał się na baczności i odpowiadał ze spokojnym, dobrodusznym
szacunkiem.
Gdy rozmowa stała się ogólna, zwrócił się do Natalii, swojej sąsiadki po prawej stronie.
Dziewczyna miała przerażony i zdziwiony wyraz twarzy jak zwykle, gdy się znalazła w więk-
szym towarzystwie. Nie dlatego, by była nieśmiała, lecz dlatego, że nie mogła zrozumieć, co
się koło niej działo. Natalia była młoda i ciekawa. Wciąż zdawało jej się, że najciekawsze i
R
L
T
najważniejsze rzeczy przechodzą gdzieś obok. Gdy Edwards odezwał się do niej, dziewczyna
uśmiechnęła się uszczęśliwiona.
 Myślałam, że pan nigdy nie zwróci na mnie uwagi!  wykrzyknęła.
 Jak mogła pani tak myśleć!  odparł szczerze.  Jak się pani powodzi? Już dawno
nie jezdziliśmy razem konno.
 To nie z mojej winy, prawda?
 Nie, zdaje mi się, z mojej. Byłem bardzo zajęty.
Natalia odparła z udaną swobodą:
 Naprawdę? Naturalnie, nie powinnam się skarżyć, ale pan jednakże jezdzi konno
nadal?
 Bardzo rzadko.
 Z paniÄ… Freeman?
Poseł nachmurzył się i nic nie odpowiedział, obracając w ręku szklankę.
 Widziano was razem za miastem  ciągnęła dalej dziewczyna.
 Ach, tak?
 Tak... Nie chcę być niedyskretną, lecz pan mówił, że jest bardzo zajęty... Myślałam...
O Boże! Zawsze powiem nie to, co należy!
Natalia tak się zmieszała, że Edwardsowi zrobiło się jej żal. Była miłą panienką, skromną
i rozsądną. Lecz miała niefortunne momenty  szczególnie, gdy udawała naiwną; wówczas
wydawała się po prostu głupia. Edwards przypomniał sobie słowa powiedziane przez panią Ben
o Mary. Natalia, oczywiście, podzielała zdanie matki.
 Bardzo żałuję, że zaczęłam o tym mówić  powiedziała zażenowana.
Uśmiechnął się i zmienił temat rozmowy. W chwilę pózniej, gdy Edwards odwrócił się,
by odpowiedzieć na pytanie pani Kartys, na twarz Natalii wrócił wyraz zdumienia.
R
L
T
Rozdział VI
WROGI OBÓZ
Idąc do Kartysów, Edwards był przygotowany na miłe przyjęcie wiedząc, że zaproszono
go dlatego, by w zamian otrzymać od niego przysługę. Początkowo po prostu chciał odmówić,
lecz potem zmienił zdanie. Jeżeli Sam Kartys nosi się rzeczywiście z zamiarem wykorzystania
go dla swoich celów, to będzie lepiej, gdy jak najprędzej zrozumie punkt widzenia Edwardsa.
Przy kawie i cygarach, gdy panie przeszły do salonu, Kartys tak poprowadził rozmowę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siÅ‚y, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.