[ Pobierz całość w formacie PDF ]

młodziej niż kobieta pod pięćdziesiątkę, którą pamiętałam sprzed roku. Nie, nie młodziej -
była bardziej napięta. Wokół oczu i podbródka. Musiała zafundować sobie lifting, od kiedy
się ostatnio widziałyśmy.
- Dziękuję, że zgodziła się pani ze mną spotkać.
- Mówmy sobie na ty - zaproponowała od razu, przyglądając mi się badawczo spod
ufarbowanych na blond brwi, które pasowały do krótkiej postrzępionej czupryny o tym
samym kolorze. - Jeżeli mamy razem pracować, nie może być inaczej.
Niezły początek, pomyślałam, uśmiechając się do niej. Kiedy odwzajemniła uśmiech,
zauważyłam, że skóra wokół jej ust wydaje się napinać z wysiłkiem. Najwyrazniej nie
zapłaciła wystarczająco za lifting. Wzdrygnęłam się.
- Zimno? - spytała.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - Miałam nadzieję, że nie zauważyła, że
prawdziwym powodem mojego dyskomfortu była jej twarz.
Ciekawe, gdzie miała blizny. Przestań patrzeć! - ostrzegł mnie cichutki głos, więc
natychmiast skoncentrowałam się na niewielkiej zmarszczce między jej brwiami. Chyba
żadna liczba operacji nie była w stanie wygładzić tego zbuntowanego kawałka twarzy.
- I jak tam sprawy w  Rośnij zdrowo ? Dobrze? - zaczęła.
- Dobrze. A nawet świetnie - powiedziałam. Po czym, orientując się, że nieco
przesadzam, ciągnęłam: - Jednak czuję, że przyszedł czas na zmiany. Właśnie dlatego tu
jestem. Występuję w  Rośnij zdrowo już szósty miesiąc. Nie wiem, czy to widziałaś... -
zagaiłam, modląc się, żeby nie widziała. Jeszcze by nie uznała tego za doświadczenie
telewizyjne.
- Widziałam. Jesteś całkiem... zwinna - powiedziała, ściągając skórę.
Wpatrując się uparcie w tę jedną jedyną zmarszczkę, odpowiedziałam nonszalancko:
- Dziękuję. Ten program ma swoje dobre chwile.
- Niezła fucha. Czy to prawda, że zdobył nagrodę wśród programów dla dzieci?
- Tak, za najlepszy dziecięcy program fitness. - Nie wspominałam, że był jedynym
programem telewizyjnym nominowanym w tej kategorii.
- I słyszałam, że jest zainteresowanie tym programem ze strony paru sieci? - Boże,
wieści już się rozniosły. - Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli krajowy kanał kupi program,
zaproponuje wam atrakcyjne kontrakty. I o wiele większe pieniądze.
Teraz jej słowa przerażały mnie bardziej niż jej twarz.
- Właściwie, miałam nadzieję, że... - jąkałam się. - Ja... chciałabym coś zmienić.
Chciałabym dalej pracować w telewizji... albo nawet w filmie. Ale interesuje mnie rola, która
byłaby może... nieco inna.
Teraz uśmiech Viveki przypominał bardziej grymas. O co jej chodziło? Czyżby
myślała, że chciałam zrobić karierę w  Rośnij zdrowo ? Prawdopodobnie tak. Wyraznie
miała ochotę przejąć ten kontrakt - i swój procent. Miała nadzieję, że szykuje się jej łatwa
zdobycz. Jeśli tak było, musiałam postawić sprawę jasno.
- Jako aktorka czuję się nieco... niespełniona w tej roli. Chciałabym robić coś...
bardziej rozwijającego. Mówić więcej niż:  Sięgaj nieba, patrz, gdzie trzeba!
Ale Viveca już na mnie nie patrzyła. Bawiła się długopisem z miną, która mówiła:
Słyszałam to już milion razy.
Postanowiłam, że nie wyjdę stąd, dopóki Viveca nie zobowiąże się, że poprowadzi
mnie do kolejnego przedsięwzięcia zakończonego sukcesem. Albo chociaż następnego
przedsięwzięcia. Jakiegokolwiek. Wiedziałam przecież, jak rzadkie były w tym zawodzie
wielkie chwile.
- Przyniosłam zdjęcia i CV do przejrzenia. - Z drżeniem wyciągnęłam z torby teczkę i
jej podałam.
- Wiesz, wyglądasz trochę jak Marisa Tomei. - Następnie, patrząc na mnie, dodała
kwaśno: - Oczywiście ma to znaczenie tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jest się Marisą Tomei.
Czy myślałaś kiedyś, żeby zrobić sobie nos? Może troszkę wyszczuplić go u nasady i
podnieść czubek? Wyglądałabyś troszkę mniej... etnicznie.
W panice dotknęłam nosa. Niemal czułam skalpel przyłożony do twarzy.
- Ja... dość lubię swój nos. - Moja matka też go lubiła. Była szczęśliwa, że nie
odziedziczyłam po ojcu jego haczykowatego dzioba.
- Nieważne. No dobrze. Zadzwonię, jak będę coś dla ciebie miała. - Viveca była
wyraznie zła.
- Więc to wszystko? %7ładnej... umowy... czy czegoś do podpisania? - zapytałam w
popłochu. Wiedziałam, że kiedy agent zobowiązuje się wziąć klienta pod swoją opiekę, trzeba
podpisywać papiery, negocjować stawki.
- Najpierw wyślę cię na parę przesłuchań. Zobaczymy, jak sobie poradzisz, dobrze? -
dodała łagodniejszym tonem. Chyba zorientowała się, że warczy na mnie bez powodu. Potem
ściągnęła skórę w ostatnim napiętym uśmiechu i powiedziała: - Zadzwonię, jak coś znajdę.
Kiedy wyszłam z małego biura, mijając siedzące w poczekalni przyszłe gwiazdy oraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.