[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie mógł się z tym pogodzić, ale nie wiedział, jak ją przekonać. Gdyby oburzyła
się na jego propozycję, umiałby znalezć kontrargumenty. Ale co mógł zrobić w sytuacji,
kiedy usłyszał odmowę wypowiedzianą chłodnym, spokojnym tonem oraz prośbę po-
zwól mi dokończyć pakowanie".
Zatrzymał wzrok na otwartych drzwiach szafy. Wisiała tam jasnoczerwona suknia,
którą Isabelle miała na sobie na gali, letnia sukienka, w której była na pikniku, i kilka in-
nych sztuk ubrania. Usłyszał trzask zamykanej walizki.
- Zapomniałaś zabrać tych rzeczy - mruknął.
R
L
T
Wyjął ubrania z szafy i położył je na łóżku.
- Zostaw - prawie krzyknęła.
- To są twoje ubrania, Isabelle. Potraktuj je jako premię otrzymaną w pracy.
- To były tylko moje mundurki. Teraz już ich nie potrzebuję.
- Ja też nie - odrzekł.
Zanim Isabelle odwróciła się od niego, zauważył łzy w jej oczach. Był wściekły na
siebie, że doprowadził ją do płaczu. Podszedł do niej i wziął ją w ramiona.
- Wybacz mi - szepnął. - Masz rację. Nie mogłem znieść myśli, że odchodzisz, i
chciałem cię przekonać, żebyś została. I przegrałem.
Nie wiedział, co jeszcze mógłby jej powiedzieć, ale czuł, jak jej łzy moczą mu ko-
szulę. Całował jej twarz, przesuwał dłońmi po jej ciele. Czuł, że jego pieszczoty sprawia-
ją jej przyjemność. Kiedy zaczął ją rozbierać, Isabelle nie protestowała.
Kochali się na podłodze, ona reagowała równie namiętnie jak przedtem, tylko jej
oczy były smutne.
- Zostań - szepnął, kiedy leżeli już na łóżku wtuleni w siebie.
Obiecywał, że kupi jej dom na wsi, że załatwi jej każdą pracę, jaką sobie wymarzy.
Po każdej obietnicy, którą łatwo mógł spełnić, dysponując swoim majątkiem, Isabelle
utwierdzała się w przekonaniu, że musi wyjechać.
Pragnęła tylko jednego prezentu, który nic nie kosztował - jego miłości. Obawiała
się jednak, że nigdy go nie otrzyma.
R
L
T
ROZDZIAA PITNASTY
Zlub był dokładnie taki, jakiego oczekiwała i jednocześnie obawiała się Isabelle.
Był piękny, ale wyczerpujący psychicznie. Najpierw odbyła się próba ze ślubnym orsza-
kiem. Mieli wejść do kościoła przy dzwiękach muzyki i ustawić się wzdłuż głównej na-
wy, druhny po jednej stronie, a drużbowie po przeciwnej, tworząc szpaler dla panny
młodej. Musieli mieć równy, zgrany krok i stanąć dokładnie naprzeciwko siebie. Było
trochę zamieszania, ale Isabelle przeszła tę próbę pomyślnie, nie zwracając na siebie
zbytniej uwagi i nie patrząc ani na swojego partnera, ani na innych drużbów. Jak można
było przewidzieć, Justin Harrington był wtedy nieobecny. Zobaczyła go dopiero w ko-
ściele. Przygodny kochanek Chessie nie zrobił na Isabelle dobrego wrażenia. Był wysoki,
sztywny i obojętny na wszystko.
Kiedy w dniu ślubu weselny orszak pojawił się w kościele, wszystkie głowy ele-
gancko ubranych gości obróciły się w jego stronę. Szły druhny w swoich różowych su-
kienkach i drużbowie w ciemnych strojach, by ustawić się wzdłuż przejścia. Isabelle zdo-
łała rzucić okiem na przejętego ważnością chwili
Hugh i stojącego za nim Justina. Honorowy drużba miał kamienną twarz, która nie
wyrażała żadnych uczuć. Słyszała o nim wiele dobrego, że jest odpowiedzialny i uczci-
wy, jednak teraz, kiedy bliżej mu się przyjrzała, zdjęła ją nagła obawa o los Chessie. Go-
ście znów poruszyli się w ławkach, kierując wzrok na główną nawę, bo za chwilę miała
się pojawić panna młoda. Isabelle dostrzegła wyraz dumy i miłości na twarzy Hugh, kie-
dy czekał na swoją wybrankę, i poczuła ucisk w piersiach.
To było to, za czym tęskniła. Nie zależało jej na drogim pierścionku i pięknych
sukniach, na wypełniających kościół różach i wspaniałej muzyce. Tylko na miłości, którą
promieniowała twarz Hugh.
Azy zamgliły jej oczy, ale kobiety często płakały na ślubach. Mignęła jej biała suk-
nia, więc powstrzymała łzy, by zobaczyć, jak Cristo prowadzi siostrę do ołtarza. Spojrzał
na nią i wyczytał w jej wzroku smutek, że taka ceremonia nie będzie jej udziałem.
Isabelle myślała, że uda jej się przetrwać dzień ślubu bez wyjawiania swoich
uczuć, ale okazało się to niemożliwe. Musiała spokojnie stać w swojej różowej sukience i
R
L
T
wysłuchać przysięgi małżeńskiej. Kiedy kapłan ogłosił ich mężem i żoną, Hugh, w po-
rywie radości, chwycił Amandę wpół i podrzucił ją do góry. Goście przyjęli ten wyczyn
oklaskami, nawet Isabelle zdobyła się na uśmiech.
Potem radosny orszak wyruszył z kościoła, fotograf robił zdjęcia i ustawiła się dłu-
ga kolejka, by złożyć życzenia młodej parze. Isabelle odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie
dotarli do ratusza, najbardziej okazałego budynku miasteczka, gdzie miało się odbyć
przyjęcie weselne. Isabelle miała nadzieję, że będzie to dla niej najłatwiejsza część uro-
czystości, że nikt nie będzie na nią zwracał uwagi. Niestety, wcale tak nie było. Okazało
się, że wszyscy się nią interesowali, a najbardziej tym, jak poznała Crista. Ktoś, prawdo-
podobnie Vivi, nadał tej historii tyle dramaturgii, że rozmawiające z Isabelle kobiety
wzdychały i mówiły: Jakie to romantyczne". Kilka z nich spytało ją, czy wkrótce będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Nie mógł się z tym pogodzić, ale nie wiedział, jak ją przekonać. Gdyby oburzyła
się na jego propozycję, umiałby znalezć kontrargumenty. Ale co mógł zrobić w sytuacji,
kiedy usłyszał odmowę wypowiedzianą chłodnym, spokojnym tonem oraz prośbę po-
zwól mi dokończyć pakowanie".
Zatrzymał wzrok na otwartych drzwiach szafy. Wisiała tam jasnoczerwona suknia,
którą Isabelle miała na sobie na gali, letnia sukienka, w której była na pikniku, i kilka in-
nych sztuk ubrania. Usłyszał trzask zamykanej walizki.
- Zapomniałaś zabrać tych rzeczy - mruknął.
R
L
T
Wyjął ubrania z szafy i położył je na łóżku.
- Zostaw - prawie krzyknęła.
- To są twoje ubrania, Isabelle. Potraktuj je jako premię otrzymaną w pracy.
- To były tylko moje mundurki. Teraz już ich nie potrzebuję.
- Ja też nie - odrzekł.
Zanim Isabelle odwróciła się od niego, zauważył łzy w jej oczach. Był wściekły na
siebie, że doprowadził ją do płaczu. Podszedł do niej i wziął ją w ramiona.
- Wybacz mi - szepnął. - Masz rację. Nie mogłem znieść myśli, że odchodzisz, i
chciałem cię przekonać, żebyś została. I przegrałem.
Nie wiedział, co jeszcze mógłby jej powiedzieć, ale czuł, jak jej łzy moczą mu ko-
szulę. Całował jej twarz, przesuwał dłońmi po jej ciele. Czuł, że jego pieszczoty sprawia-
ją jej przyjemność. Kiedy zaczął ją rozbierać, Isabelle nie protestowała.
Kochali się na podłodze, ona reagowała równie namiętnie jak przedtem, tylko jej
oczy były smutne.
- Zostań - szepnął, kiedy leżeli już na łóżku wtuleni w siebie.
Obiecywał, że kupi jej dom na wsi, że załatwi jej każdą pracę, jaką sobie wymarzy.
Po każdej obietnicy, którą łatwo mógł spełnić, dysponując swoim majątkiem, Isabelle
utwierdzała się w przekonaniu, że musi wyjechać.
Pragnęła tylko jednego prezentu, który nic nie kosztował - jego miłości. Obawiała
się jednak, że nigdy go nie otrzyma.
R
L
T
ROZDZIAA PITNASTY
Zlub był dokładnie taki, jakiego oczekiwała i jednocześnie obawiała się Isabelle.
Był piękny, ale wyczerpujący psychicznie. Najpierw odbyła się próba ze ślubnym orsza-
kiem. Mieli wejść do kościoła przy dzwiękach muzyki i ustawić się wzdłuż głównej na-
wy, druhny po jednej stronie, a drużbowie po przeciwnej, tworząc szpaler dla panny
młodej. Musieli mieć równy, zgrany krok i stanąć dokładnie naprzeciwko siebie. Było
trochę zamieszania, ale Isabelle przeszła tę próbę pomyślnie, nie zwracając na siebie
zbytniej uwagi i nie patrząc ani na swojego partnera, ani na innych drużbów. Jak można
było przewidzieć, Justin Harrington był wtedy nieobecny. Zobaczyła go dopiero w ko-
ściele. Przygodny kochanek Chessie nie zrobił na Isabelle dobrego wrażenia. Był wysoki,
sztywny i obojętny na wszystko.
Kiedy w dniu ślubu weselny orszak pojawił się w kościele, wszystkie głowy ele-
gancko ubranych gości obróciły się w jego stronę. Szły druhny w swoich różowych su-
kienkach i drużbowie w ciemnych strojach, by ustawić się wzdłuż przejścia. Isabelle zdo-
łała rzucić okiem na przejętego ważnością chwili
Hugh i stojącego za nim Justina. Honorowy drużba miał kamienną twarz, która nie
wyrażała żadnych uczuć. Słyszała o nim wiele dobrego, że jest odpowiedzialny i uczci-
wy, jednak teraz, kiedy bliżej mu się przyjrzała, zdjęła ją nagła obawa o los Chessie. Go-
ście znów poruszyli się w ławkach, kierując wzrok na główną nawę, bo za chwilę miała
się pojawić panna młoda. Isabelle dostrzegła wyraz dumy i miłości na twarzy Hugh, kie-
dy czekał na swoją wybrankę, i poczuła ucisk w piersiach.
To było to, za czym tęskniła. Nie zależało jej na drogim pierścionku i pięknych
sukniach, na wypełniających kościół różach i wspaniałej muzyce. Tylko na miłości, którą
promieniowała twarz Hugh.
Azy zamgliły jej oczy, ale kobiety często płakały na ślubach. Mignęła jej biała suk-
nia, więc powstrzymała łzy, by zobaczyć, jak Cristo prowadzi siostrę do ołtarza. Spojrzał
na nią i wyczytał w jej wzroku smutek, że taka ceremonia nie będzie jej udziałem.
Isabelle myślała, że uda jej się przetrwać dzień ślubu bez wyjawiania swoich
uczuć, ale okazało się to niemożliwe. Musiała spokojnie stać w swojej różowej sukience i
R
L
T
wysłuchać przysięgi małżeńskiej. Kiedy kapłan ogłosił ich mężem i żoną, Hugh, w po-
rywie radości, chwycił Amandę wpół i podrzucił ją do góry. Goście przyjęli ten wyczyn
oklaskami, nawet Isabelle zdobyła się na uśmiech.
Potem radosny orszak wyruszył z kościoła, fotograf robił zdjęcia i ustawiła się dłu-
ga kolejka, by złożyć życzenia młodej parze. Isabelle odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie
dotarli do ratusza, najbardziej okazałego budynku miasteczka, gdzie miało się odbyć
przyjęcie weselne. Isabelle miała nadzieję, że będzie to dla niej najłatwiejsza część uro-
czystości, że nikt nie będzie na nią zwracał uwagi. Niestety, wcale tak nie było. Okazało
się, że wszyscy się nią interesowali, a najbardziej tym, jak poznała Crista. Ktoś, prawdo-
podobnie Vivi, nadał tej historii tyle dramaturgii, że rozmawiające z Isabelle kobiety
wzdychały i mówiły: Jakie to romantyczne". Kilka z nich spytało ją, czy wkrótce będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]