[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szatni, a\ do podniesienia kurtyny. Potem dopiero pobiegnie co sił w nogach na
galerię, gdzie czeka na nią malinowy fotel. I dwie godziny wzruszeń.
Taką miała nadzieję.
Wieczór sylwestrowy w stolicy bywa odmienny od normalnych dni. Zwykle pusta i
ciemna Warszawa tej jednej nocy rozbrzmiewa wystrzałami petard, pękających
sztucznych ogni. Suną spóznione pary. Damy zamiatają chodniki obrąbkami balowych
sukien. Sprzedawcy baloników robią kokosowe interesy, a kwiaciarki, okutane w
ciepłe szale, przebierają zamarzniętymi palcami wśród drobnych bukiecików ró\.
Przewa\nie sztucznych:
Kup kwiatek, chocia\ za grosz...
Bryła Teatru Wielkiego płonie feerią świateł. Ciemny przewa\nie Plac Teatralny
jest dziś pełen gwaru, stukotu obcasików, trzaskania drzwi parkujących limyzyn.
Na premierze wypada być. Więc kto mo\e, kogo stać lub jest osobą zaproszoną,
przyje\d\a, by pokazać swą twarz znaną z wystąpień politycznych, ekranów kin i
telewizorów, lub snobistycznych klubów zrzeszających tak zwane du\e pieniądze".
To nie jest specyficzny polski obyczaj. Do-szlusowaliśmy tylko do Europy. W
Operze Paryskiej pod plafonem Marca Chagalla te\ zbiera się cały świat".
76
4 w garderobach, bufetach, salach i salkach kłębi się podniecony tłum
wykonawców.
Pani Melanio, złociutka, coś się pruje.
Wszystko będzie dobrze, proszę się nie denerwować... ciotka dygoczącymi
palcami przyszywa, ucina i przypina, co tylko trzeba, by \adna artystka nie
odczuwała niepotrzebnego stresu.
Odbieraj palta, dziecko szepcze Zieleniecka
i podawaj tutaj. Ja wydam numerki.
Paulina dwoi się i troi. W czarnej aksamitnej sukience z białym koronkowym
\abotem wygląda jak z obrazu Velazqueza. Niektórzy starsi panowie przyglądają
jej się uwa\nie.
Cudowne rude włosy mruczy znany malarz, przytrzymując dłoń dziewczyny.
Będę cię malował nago...
Zieleniecka łypie koso.
Pan zostawi to dziecko, wstyd!
Mę\czyzna uśmiecha się. Zawsze w ten sposób zdobywał wszystkie swoje modelki.
Teraz odchodzi ku marmurowym schodom powiewając fioletowymi połami marynarki.
Proszę się o mnie nie martwić szepcze Paulina.
Dam sobie radę.
Ostatni wchodzący na górę nie ma płaszcza. Podaje Paulinie czerwony tulipan. Ma
ciemne włosy, czarną oprawę oczu, nieco zbyt wydatne, kapryśne wargi i uśmiech
swawolnego Dyzia, który właśnie podpalił dziadkowi brodę.
To... pan? zdumienie dziewczyny nie ma granic.
O ile pamiętam, byliśmy na ty. Powiedziałem ci nawet, \e cię kocham.
Zieleniecka wychynęła zza oceanu płaszczy i futer.
Panie Arturze! Tak nie wypada...
77
Paulino, pozwól, \e ci się wreszcie przedstawię: Artur Folton. To ja
malowałem portret damy pik, kiedy się na mnie natknęłaś...
Dlaczego byłeś w czarnej kominiarce, wyglądałeś w niej jak terrorysta!
U\ywałem farby, na którą jestem uczulony. Taka... ochrona skóry. A ta
balanga na Saskiej Kępie była w domu mojej matki. Właściwie dla kolegów z
Akademii. Nie wiem, skąd dostało się tam tyle młodzie\y licealnej. I jakiś obcy
Strona 27
Boglar Krystyna - Perly damy Pik
osiłek...
Twoja mama śpiewa dziś główną partię?
Tak. A ja, student czwartego roku Akademii Sztuk Pięknych pomagam czasem
przy scenografii.
Artur, proszę, nie zawracaj głowy dziewczynie! Paulina jest pod moją opieką
Zieleniecka nie miała zaufania nawet do chłopaka, którego znała od dziecka.
Rozległ się ostatni dzwonek. Wzywał huczące od rozmów kuluary i korytarze na
widownię. Zwiatło przygasało, rozbłyskiwał plafon zwany przez warszawiaków
pieczarkowym".
Artur chwycił oszołomioną dziewczynę za rękę i pociągnął marmurowymi schodami.
Wpadli zadyszani na drugie piętro.
Ja mam miejsce na galerii! Paulina starała się uwolnić dłoń z mocnego
uścisku.
Chodz tutaj! Do lo\y.
Nie! zbuntowała się nieco przestraszona. Zerknął na nią spod oka.
Paulino! Oprócz nas będą tu jeszcze dwaj oświetleniowcy. Ta lo\a jest
wyłącznie do technicznego u\ytku. Zawsze się tu wkręcam.
Niezdecydowana dała się zaprowadzić do ciepłego i ciemnego wnętrza. Oprócz
zgaszonego reflektora czekającego na podniesienie kurtyny i dwóch elektryków, z
których jednego znała z widzenia, w lo\y były dwa puste
78
fotele. Utonęli w nich, gdy zgasły światła. Sama nie wiedziała, kiedy to się
stało, ale gdy ciepłe miękkie usta dotknęły jej warg poczuła, \e ulatuje z niej
\ycie.
I co było po przedstawieniu? dopytywała się Jolka-Kacze oczko, gdy się
spotkały w Nowy Rok na zaśnie\onym chodniku.
Było spotkanie z władzami państwa.
I prezydentem?
Nie przyznała Paulina otulając się szalem. Jego nie było. Ale inni,
znani z telewizji i gazet.
Byłaś do końca? Jolka strasznie zazdrościła kole\ance.
Nie. Wróciłam po północy. Odprowadził mnie... no, jeden chłopak.
Znam? oczy Jolki zabłysły. Paulina westchnęła.
Nie. Syn... jednej ze śpiewaczek.
Pewnie, \e nie znam! obraziła się Kacze oczko przytupując zmarzniętymi
stopami. Co tam ja do świata wielkich ludzi... co innego ty!
Moja ciotka jest tylko krawcową! zezłościła się Paulina. Ale to nie
znaczy, \e w tym teatralnym świecie jej nie szanują!
Nie wściekaj się łagodziła Jolka zaraz tu będzie mój brat. Jedziemy do
jednych takich...
Balanga w Nowy Rok?
Nie. Spotkanie u szóstej narzeczonej. Ciekawe, czy się utrzyma dłu\ej jak do
kwietnia! Cześć.
Cześć.
Nie powiedziała, \e idzie na spotkanie z Arturem. Ciotce te\ nic nie
powiedziała. Zaczynała mieć swoje tajemnice. Spotkali się w Ogrodzie Saskim.
Pamiętasz mnie jeszcze? śmiał się chłopak. To ja! Artur. Czterdziesty
drugi numer buta. A ty?
79
Numer trzydziesty szósty. Ale ju\ z nich wyrastam.
Była lekko speszona, ale wesoła.
Przechadzali się po pustym i zimnym ogrodzie, który dla dziewczyny przemienił
się na ten czas w upalną oran\erię, pełną zieleni i kwitnących orchidei.
Jak zdasz maturę, pojedziemy razem do Włoch
zaczął, odgarniając płatki śniegu z jej twarzy.
Skąd wiesz, \e zdam? uśmiechnęła się. Jej przezroczyste szare oczy
rozbłysły wewnętrznym światłem.
Jesteś grzeczną dziewczyną. Pilną, mądrą i piękną
wykonał efektowny ślizg na zlodowaciałej tafli.
Nic o mnie nie wiesz protestowała, gdy chciał ją objąć. Pochodzę z
bardzo małego miasteczka. I nie mam \adnych zadatków na geniusza.
Jego dłonie w grubych rękawicach gładziły jej twarz.
I bardzo dobrze odparł śmiertelnie powa\nie.
Ja sam będę geniuszem! Drugiego bym nie zniósł. Ich usta znów się spotkały.
Na moment. Ułamek
sekundy. Oderwała się z trudem. Było jej miło, ciepło i wesoło. Uleciał gdzieś
wstyd i całe skrępowanie. Nie, to wcale nie znaczy, \e się nigdy dotąd nie
całowała. Był taki Michał, dwa lata temu, w którym kochały się wszystkie
Strona 28
Boglar Krystyna - Perly damy Pik
dziewczyny z jej klasy. Michał miał jasne włosy, nowiutki sprzęt stereofoniczny
i wiele wdzięku. Całował co drugą, a co trzeciej wyznawał miłość. Mówiło się na
ucho, \e sypiał z Gra\yną. Ale czy to prawda? Nieco pruderyjne dziewczyny i tak
nie przyznałyby się do intymnych kontaktów. Pauliny to nie interesowało.
Pachniesz czymś.
Czym?
Kłopotami! Roześmieli się oboje.
Twoja matka ma piękny głos powiedziała zmieniając temat.
80
Wiem. Ale wątpię, byś cokolwiek zapamiętała z całego przedstawienia!
Spłonęła potę\nym rumieńcem. Nic a nic nie pamiętała poza szeptem, który wsączał
jej do ucha słowa najmilsze na świecie.
Wiem, \e libretto napisał Aleksander hrabia Puszkin wymruczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
szatni, a\ do podniesienia kurtyny. Potem dopiero pobiegnie co sił w nogach na
galerię, gdzie czeka na nią malinowy fotel. I dwie godziny wzruszeń.
Taką miała nadzieję.
Wieczór sylwestrowy w stolicy bywa odmienny od normalnych dni. Zwykle pusta i
ciemna Warszawa tej jednej nocy rozbrzmiewa wystrzałami petard, pękających
sztucznych ogni. Suną spóznione pary. Damy zamiatają chodniki obrąbkami balowych
sukien. Sprzedawcy baloników robią kokosowe interesy, a kwiaciarki, okutane w
ciepłe szale, przebierają zamarzniętymi palcami wśród drobnych bukiecików ró\.
Przewa\nie sztucznych:
Kup kwiatek, chocia\ za grosz...
Bryła Teatru Wielkiego płonie feerią świateł. Ciemny przewa\nie Plac Teatralny
jest dziś pełen gwaru, stukotu obcasików, trzaskania drzwi parkujących limyzyn.
Na premierze wypada być. Więc kto mo\e, kogo stać lub jest osobą zaproszoną,
przyje\d\a, by pokazać swą twarz znaną z wystąpień politycznych, ekranów kin i
telewizorów, lub snobistycznych klubów zrzeszających tak zwane du\e pieniądze".
To nie jest specyficzny polski obyczaj. Do-szlusowaliśmy tylko do Europy. W
Operze Paryskiej pod plafonem Marca Chagalla te\ zbiera się cały świat".
76
4 w garderobach, bufetach, salach i salkach kłębi się podniecony tłum
wykonawców.
Pani Melanio, złociutka, coś się pruje.
Wszystko będzie dobrze, proszę się nie denerwować... ciotka dygoczącymi
palcami przyszywa, ucina i przypina, co tylko trzeba, by \adna artystka nie
odczuwała niepotrzebnego stresu.
Odbieraj palta, dziecko szepcze Zieleniecka
i podawaj tutaj. Ja wydam numerki.
Paulina dwoi się i troi. W czarnej aksamitnej sukience z białym koronkowym
\abotem wygląda jak z obrazu Velazqueza. Niektórzy starsi panowie przyglądają
jej się uwa\nie.
Cudowne rude włosy mruczy znany malarz, przytrzymując dłoń dziewczyny.
Będę cię malował nago...
Zieleniecka łypie koso.
Pan zostawi to dziecko, wstyd!
Mę\czyzna uśmiecha się. Zawsze w ten sposób zdobywał wszystkie swoje modelki.
Teraz odchodzi ku marmurowym schodom powiewając fioletowymi połami marynarki.
Proszę się o mnie nie martwić szepcze Paulina.
Dam sobie radę.
Ostatni wchodzący na górę nie ma płaszcza. Podaje Paulinie czerwony tulipan. Ma
ciemne włosy, czarną oprawę oczu, nieco zbyt wydatne, kapryśne wargi i uśmiech
swawolnego Dyzia, który właśnie podpalił dziadkowi brodę.
To... pan? zdumienie dziewczyny nie ma granic.
O ile pamiętam, byliśmy na ty. Powiedziałem ci nawet, \e cię kocham.
Zieleniecka wychynęła zza oceanu płaszczy i futer.
Panie Arturze! Tak nie wypada...
77
Paulino, pozwól, \e ci się wreszcie przedstawię: Artur Folton. To ja
malowałem portret damy pik, kiedy się na mnie natknęłaś...
Dlaczego byłeś w czarnej kominiarce, wyglądałeś w niej jak terrorysta!
U\ywałem farby, na którą jestem uczulony. Taka... ochrona skóry. A ta
balanga na Saskiej Kępie była w domu mojej matki. Właściwie dla kolegów z
Akademii. Nie wiem, skąd dostało się tam tyle młodzie\y licealnej. I jakiś obcy
Strona 27
Boglar Krystyna - Perly damy Pik
osiłek...
Twoja mama śpiewa dziś główną partię?
Tak. A ja, student czwartego roku Akademii Sztuk Pięknych pomagam czasem
przy scenografii.
Artur, proszę, nie zawracaj głowy dziewczynie! Paulina jest pod moją opieką
Zieleniecka nie miała zaufania nawet do chłopaka, którego znała od dziecka.
Rozległ się ostatni dzwonek. Wzywał huczące od rozmów kuluary i korytarze na
widownię. Zwiatło przygasało, rozbłyskiwał plafon zwany przez warszawiaków
pieczarkowym".
Artur chwycił oszołomioną dziewczynę za rękę i pociągnął marmurowymi schodami.
Wpadli zadyszani na drugie piętro.
Ja mam miejsce na galerii! Paulina starała się uwolnić dłoń z mocnego
uścisku.
Chodz tutaj! Do lo\y.
Nie! zbuntowała się nieco przestraszona. Zerknął na nią spod oka.
Paulino! Oprócz nas będą tu jeszcze dwaj oświetleniowcy. Ta lo\a jest
wyłącznie do technicznego u\ytku. Zawsze się tu wkręcam.
Niezdecydowana dała się zaprowadzić do ciepłego i ciemnego wnętrza. Oprócz
zgaszonego reflektora czekającego na podniesienie kurtyny i dwóch elektryków, z
których jednego znała z widzenia, w lo\y były dwa puste
78
fotele. Utonęli w nich, gdy zgasły światła. Sama nie wiedziała, kiedy to się
stało, ale gdy ciepłe miękkie usta dotknęły jej warg poczuła, \e ulatuje z niej
\ycie.
I co było po przedstawieniu? dopytywała się Jolka-Kacze oczko, gdy się
spotkały w Nowy Rok na zaśnie\onym chodniku.
Było spotkanie z władzami państwa.
I prezydentem?
Nie przyznała Paulina otulając się szalem. Jego nie było. Ale inni,
znani z telewizji i gazet.
Byłaś do końca? Jolka strasznie zazdrościła kole\ance.
Nie. Wróciłam po północy. Odprowadził mnie... no, jeden chłopak.
Znam? oczy Jolki zabłysły. Paulina westchnęła.
Nie. Syn... jednej ze śpiewaczek.
Pewnie, \e nie znam! obraziła się Kacze oczko przytupując zmarzniętymi
stopami. Co tam ja do świata wielkich ludzi... co innego ty!
Moja ciotka jest tylko krawcową! zezłościła się Paulina. Ale to nie
znaczy, \e w tym teatralnym świecie jej nie szanują!
Nie wściekaj się łagodziła Jolka zaraz tu będzie mój brat. Jedziemy do
jednych takich...
Balanga w Nowy Rok?
Nie. Spotkanie u szóstej narzeczonej. Ciekawe, czy się utrzyma dłu\ej jak do
kwietnia! Cześć.
Cześć.
Nie powiedziała, \e idzie na spotkanie z Arturem. Ciotce te\ nic nie
powiedziała. Zaczynała mieć swoje tajemnice. Spotkali się w Ogrodzie Saskim.
Pamiętasz mnie jeszcze? śmiał się chłopak. To ja! Artur. Czterdziesty
drugi numer buta. A ty?
79
Numer trzydziesty szósty. Ale ju\ z nich wyrastam.
Była lekko speszona, ale wesoła.
Przechadzali się po pustym i zimnym ogrodzie, który dla dziewczyny przemienił
się na ten czas w upalną oran\erię, pełną zieleni i kwitnących orchidei.
Jak zdasz maturę, pojedziemy razem do Włoch
zaczął, odgarniając płatki śniegu z jej twarzy.
Skąd wiesz, \e zdam? uśmiechnęła się. Jej przezroczyste szare oczy
rozbłysły wewnętrznym światłem.
Jesteś grzeczną dziewczyną. Pilną, mądrą i piękną
wykonał efektowny ślizg na zlodowaciałej tafli.
Nic o mnie nie wiesz protestowała, gdy chciał ją objąć. Pochodzę z
bardzo małego miasteczka. I nie mam \adnych zadatków na geniusza.
Jego dłonie w grubych rękawicach gładziły jej twarz.
I bardzo dobrze odparł śmiertelnie powa\nie.
Ja sam będę geniuszem! Drugiego bym nie zniósł. Ich usta znów się spotkały.
Na moment. Ułamek
sekundy. Oderwała się z trudem. Było jej miło, ciepło i wesoło. Uleciał gdzieś
wstyd i całe skrępowanie. Nie, to wcale nie znaczy, \e się nigdy dotąd nie
całowała. Był taki Michał, dwa lata temu, w którym kochały się wszystkie
Strona 28
Boglar Krystyna - Perly damy Pik
dziewczyny z jej klasy. Michał miał jasne włosy, nowiutki sprzęt stereofoniczny
i wiele wdzięku. Całował co drugą, a co trzeciej wyznawał miłość. Mówiło się na
ucho, \e sypiał z Gra\yną. Ale czy to prawda? Nieco pruderyjne dziewczyny i tak
nie przyznałyby się do intymnych kontaktów. Pauliny to nie interesowało.
Pachniesz czymś.
Czym?
Kłopotami! Roześmieli się oboje.
Twoja matka ma piękny głos powiedziała zmieniając temat.
80
Wiem. Ale wątpię, byś cokolwiek zapamiętała z całego przedstawienia!
Spłonęła potę\nym rumieńcem. Nic a nic nie pamiętała poza szeptem, który wsączał
jej do ucha słowa najmilsze na świecie.
Wiem, \e libretto napisał Aleksander hrabia Puszkin wymruczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]