[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja się tym zajmę. Uwierz, mam swoje sposoby, Samuelu. Schwytamy go i przetransportujemy
do siedziby Zakonu, a tam powiem ci jak go zabić. Zaufaj mi, świetnie wiem, co robię.
Chłopak obrzucił ją spojrzeniem i uniósł lekko jedną brew. Niechętnie przyznał przed samym
sobą, że musiała wiedzieć, co robi. Nie wyglądała na głupią ani szaloną, a tylko takie istoty
mogłyby z własnej woli narażać się Lucyferowi i wystawiać się na jego zemstę. Nie odpowiedział
więc, tylko pokiwał głową z lekkim niezadowoleniem. Musiał zaufać dziewczynie. Ale o wiele
bardziej wolałby już poznać sposób na zabicie Lucyfera.
- Musimy szukać dalej blondynka odgarnęła za ucho grzywkę, która opadła jej na oczy i
skrzywiła się lekko. Chodzmy do jego posiadłości. Musimy w końcu ją przeszukać, a teraz jest
bezpieczniej niż w nocy. Nie mam tak dobrego wzroku jak ty, więc nie widziałabym wszystkiego w
ciemności.
Samuel przytaknął i już po chwili stał w tym samym miejscu, ale z ich kuszami w ręku. Podał
obie dziewczynie, która przyjęła je bez słowa i z westchnieniem irytacji podeszła do wampira, który
wziął ją na ręce. Rozejrzał się jeszcze wokół, czy aby na pewno nikt ich nie widzi, ale nie
dostrzegając żadnego człowieka pobiegł w kierunku posiadłości Lucyfera. W kilka sekund znalezli
się na ścieżce, która do niej prowadziła.
- Prawie jak średniowieczny dwór jakiegoś psychopaty mruknęła Samantha, oddając kuszę
chłopakowi.
Sam musiał się z nią zgodzić. Ciemny, wysoki budynek wznosił się na tle błękitnego nieba, a
wokół niego rosła bujna roślinność, która sprawiała, że posiadłość wyglądała na starą i zaniedbaną.
Kilka metrów za nią zaczynał się gęsty las.
- Sądzisz, że jest w domu? zapytała dziewczyna, kierując swe kroki do posiadłości.
- Nie wampir uśmiechnął się ironicznie. Szczerze wątpię, żeby wielki Lucyfer spędzał dnie
w domu, wylegując się w łóżku i oglądając melodramatyczne seriale.
Na twarzy Samanthy pojawił się krótki, ale szeroki uśmiech. W ciszy stanęli przed drzwiami.
Nie byli pewni, co mają zrobić. Wejść do środka i zacząć przeszukiwać dom? Oboje wiedzieli, że
władca piekieł ma wiele sług i zapewne posiadłość nigdy nie pozostaje pusta.
- No dobra, wchodzimy.
Samuel wziął głęboki oddech i już położył dłoń na drzwiach, żeby je popchnąć, kiedy usłyszał
cichy szelest po swojej prawej stronie. Samantha niczego nie usłyszała, więc teraz patrzyła na niego
zirytowana. Wampir odwrócił się w stronę wejścia do lasu, skąd dochodził dzwięk.
- Cholera mruknął cicho.
- Ach, te niewychowane wampiry. Nie nauczono was, że bardzo niekulturalnie jest włamywać
się do czyjegoś domu? Zwłaszcza do mojego domu powiedział, kładąc nacisk na przedostatnie
słowo.
- Lucyfer wyszeptał Samuel, unosząc kuszę.
Władca piekieł tylko uniósł wysoko brew i roześmiał się.
- Kusza? Och, proszę cię. Myślisz, że tym czymś możesz mnie zabić?
Przywódca Zakonu nie odpowiedział. Spojrzał na Samanthę, która wciąż stała twarzą do niego,
a bokiem do Lucyfera. Posłał jej zaskoczone spojrzenie, ale ona zignorowała go i wciąż patrzyła
przed siebie, nie odwracając się. Nie zdążył zapytać, o co chodzi, bo wtedy zza pleców Lucyfera
wyłoniła się brązowowłosa dziewczyna. Bił od niej delikatny blask, ale jej uroda była zaskakująco
zwykła jak na wybrankę władcy piekieł.
- Jessica Nevaeh.
Anielica posłała mu zdziwione spojrzenie i zmarszczyła lekko brwi. Zapewne zastanawiała się,
skąd zna jej imię.
- A więc jednak porzuciłaś Archanioła Gabriela, żeby wrócić do władcy piekieł. Zapewne
najwyższy z aniołów nie będzie tym szczególnie zachwycony, nieprawdaż?
Jessica nie odpowiedziała, tylko skrzyżowała ręce na piersi i posłała mu gniewne spojrzenie.
- Kim jesteś? zapytał Lucyfer.
- A więc już nie pamiętasz naszego spotkania, ponad wiek temu? Masz zaskakująco krótką
pamięć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
- Ja się tym zajmę. Uwierz, mam swoje sposoby, Samuelu. Schwytamy go i przetransportujemy
do siedziby Zakonu, a tam powiem ci jak go zabić. Zaufaj mi, świetnie wiem, co robię.
Chłopak obrzucił ją spojrzeniem i uniósł lekko jedną brew. Niechętnie przyznał przed samym
sobą, że musiała wiedzieć, co robi. Nie wyglądała na głupią ani szaloną, a tylko takie istoty
mogłyby z własnej woli narażać się Lucyferowi i wystawiać się na jego zemstę. Nie odpowiedział
więc, tylko pokiwał głową z lekkim niezadowoleniem. Musiał zaufać dziewczynie. Ale o wiele
bardziej wolałby już poznać sposób na zabicie Lucyfera.
- Musimy szukać dalej blondynka odgarnęła za ucho grzywkę, która opadła jej na oczy i
skrzywiła się lekko. Chodzmy do jego posiadłości. Musimy w końcu ją przeszukać, a teraz jest
bezpieczniej niż w nocy. Nie mam tak dobrego wzroku jak ty, więc nie widziałabym wszystkiego w
ciemności.
Samuel przytaknął i już po chwili stał w tym samym miejscu, ale z ich kuszami w ręku. Podał
obie dziewczynie, która przyjęła je bez słowa i z westchnieniem irytacji podeszła do wampira, który
wziął ją na ręce. Rozejrzał się jeszcze wokół, czy aby na pewno nikt ich nie widzi, ale nie
dostrzegając żadnego człowieka pobiegł w kierunku posiadłości Lucyfera. W kilka sekund znalezli
się na ścieżce, która do niej prowadziła.
- Prawie jak średniowieczny dwór jakiegoś psychopaty mruknęła Samantha, oddając kuszę
chłopakowi.
Sam musiał się z nią zgodzić. Ciemny, wysoki budynek wznosił się na tle błękitnego nieba, a
wokół niego rosła bujna roślinność, która sprawiała, że posiadłość wyglądała na starą i zaniedbaną.
Kilka metrów za nią zaczynał się gęsty las.
- Sądzisz, że jest w domu? zapytała dziewczyna, kierując swe kroki do posiadłości.
- Nie wampir uśmiechnął się ironicznie. Szczerze wątpię, żeby wielki Lucyfer spędzał dnie
w domu, wylegując się w łóżku i oglądając melodramatyczne seriale.
Na twarzy Samanthy pojawił się krótki, ale szeroki uśmiech. W ciszy stanęli przed drzwiami.
Nie byli pewni, co mają zrobić. Wejść do środka i zacząć przeszukiwać dom? Oboje wiedzieli, że
władca piekieł ma wiele sług i zapewne posiadłość nigdy nie pozostaje pusta.
- No dobra, wchodzimy.
Samuel wziął głęboki oddech i już położył dłoń na drzwiach, żeby je popchnąć, kiedy usłyszał
cichy szelest po swojej prawej stronie. Samantha niczego nie usłyszała, więc teraz patrzyła na niego
zirytowana. Wampir odwrócił się w stronę wejścia do lasu, skąd dochodził dzwięk.
- Cholera mruknął cicho.
- Ach, te niewychowane wampiry. Nie nauczono was, że bardzo niekulturalnie jest włamywać
się do czyjegoś domu? Zwłaszcza do mojego domu powiedział, kładąc nacisk na przedostatnie
słowo.
- Lucyfer wyszeptał Samuel, unosząc kuszę.
Władca piekieł tylko uniósł wysoko brew i roześmiał się.
- Kusza? Och, proszę cię. Myślisz, że tym czymś możesz mnie zabić?
Przywódca Zakonu nie odpowiedział. Spojrzał na Samanthę, która wciąż stała twarzą do niego,
a bokiem do Lucyfera. Posłał jej zaskoczone spojrzenie, ale ona zignorowała go i wciąż patrzyła
przed siebie, nie odwracając się. Nie zdążył zapytać, o co chodzi, bo wtedy zza pleców Lucyfera
wyłoniła się brązowowłosa dziewczyna. Bił od niej delikatny blask, ale jej uroda była zaskakująco
zwykła jak na wybrankę władcy piekieł.
- Jessica Nevaeh.
Anielica posłała mu zdziwione spojrzenie i zmarszczyła lekko brwi. Zapewne zastanawiała się,
skąd zna jej imię.
- A więc jednak porzuciłaś Archanioła Gabriela, żeby wrócić do władcy piekieł. Zapewne
najwyższy z aniołów nie będzie tym szczególnie zachwycony, nieprawdaż?
Jessica nie odpowiedziała, tylko skrzyżowała ręce na piersi i posłała mu gniewne spojrzenie.
- Kim jesteś? zapytał Lucyfer.
- A więc już nie pamiętasz naszego spotkania, ponad wiek temu? Masz zaskakująco krótką
pamięć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]