[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wybronić budę przed zamknięciem. A na drugi raz uważaj, komu przyprawiasz rogi.
- Nikomu nie przyprawiałem rogów - zaprotestował Rocky.
- Gadaj zdrów - uciął Socks. - Proszę go wyprowadzić tylnym wyjściem, doktorze.
- Idziemy, Rocky - powiedział lekarz.
Rocky ruszył do drzwi. Prowizoryczny opatrunek z gazy już przemakał. Lekarz
zarzucił mu marynarkę na ramiona i wyszli.
- Chcesz, żeby ten konkurs diabli wzięli? - zapytał Socks Pedra, poświęcając mu teraz
całą uwagę. - Czemu nie zaczekałeś, aż się skończy, i dopiero potem się z nim nie rozprawi-
łeś?
- Chciałem poderżnąć mu gardło - stwierdził Pedro ze spokojem, starannie
wymawiając angielskie słowa. - Uwiódł mi narzeczoną.
- Jeśli uwiódł ją tutaj, musi być czarodziejem - powiedział Socks. - Nie ma tu miejsca,
gdzie można by kogoś uwieść.
Znam takie miejsce - pomyślałem sobie.
Do garderoby wszedł Rollo Peters.
- Wy, chłopcy, powinniście się przespać. Gdzie Rocky? - zapytał rozglądając się
dokoła.
- Doktor zawiózł go do szpitala - wyjaśnił Socks. - Jak tam publiczność?
- Już się uspokoiła - odparł Rollo. - Powiedziałem, że to próba, bo przygotowujemy
nową niespodziankę. Co jest z Rockym?
- Nic wielkiego. Ten śmierdziel o mały włos nie urżnął mu ręki. - Socks podał Rollowi
nóż Pedra. - Proszę, zabierz go i upłynnij. Będziesz zapowiadał, dopóki się nie wyjaśni, co z
Rockym.
Pedro pozbierał się z podłogi.
- Strasznie mi przykro, że to się stało przy widzach - powiedział. - Przepraszam
najmocniej, ale jestem bardzo nieopanowany...
- Mogło być gorzej - stwierdził Socks. - Mogło się to stać wieczorem, przy pełnej
widowni. Jak twoja głowa?
- Boli - odparł Pedro. - Bardzo mi przykro, że to się stało. Chciałem wygrać ten tysiąc
dolarów.
- Masz jeszcze szansę - powiedział Socks.
- To znaczy, że nie jestem zdyskwalifikowany? To znaczy, że pan mi przebacza?
- Przebaczam ci - odrzekł Socks chowając pałkę do kieszeni.
...iżby rzeczony dyrektor więzienia...
10
UPAYNAO GODZIN ............................................................................................. 783
POZOSTAAO PAR ..................................................................................................... 26
- Panie i panowie - zapowiedział Rocky - kierownictwo prosiło mnie, żebym przed
rozpoczęciem wyścigu poinformował państwa o publicznej ceremonii ślubu, jaka odbędzie się
tutaj od dziś za tydzień, kiedy z własnej, nieprzymuszonej woli wezmie ślub tutaj, na tym oto
parkiecie, para nr 71, Vee Lovell i Mary Hawley. Zechciejcie wystąpić naprzód, Vee i Mary,
niech państwo zobaczą, jaka z was ładna para...
To znaczy - mówił dalej Rocky - jeśli do tej pory nie odpadną w wyścigu. Ale mam
nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ten publiczny ślub jest zgodny z życzeniem kierownictwa,
które pragnie dostarczyć państwu rozrywki tylko w najlepszym stylu.
Pani Layden pociągnęła mnie do tyłu za trykotową koszulkę.
- Co się stało Rocky'emu? - zapytała szeptem.
Widać było, że Rocky miał jakiś wypadek. Prawą rękę normalnie włożył w rękaw
marynarki, lewa wisiała na temblaku, a marynarka zarzucona była na nią jak peleryna.
- To wywichnięcie - odparłem.
- Założyli mu tylko dziewięć szwów - powiedziała Gloria szeptem.
- Dlatego nie było go tu wczoraj wieczór - powiedziała pani Layden. - Miał wypadek.
- Tak.
- Przewrócił się?
- Tak, proszę pani, chyba tak...
- ... przedstawić tę piękną gwiazdę filmową, pannę Mary Brian. Ukłoni się pani, panno
Brian?
Panna Brian się ukłoniła. Publiczność biła brawo.
- ... i znakomitego komika, pana Charleya Chase.
Znów brawa, kiedy Charley Chase wstawał w loży i składał ukłon.
- Nie znoszę tych prezentacji - powiedziała Gloria.
- Ale nie miałabyś nic przeciwko temu, żeby to ciebie przedstawiano, prawda? -
zapytałem.
- %7łyczę szczęścia - rzuciła pani Layden, kiedy ruszaliśmy w stronę podium.
- Mam tego dosyć - mówiła Gloria. - Dosyć patrzenia na sławnych ludzi i robienia
tego samego ciągle w kółko.
- Czasem żałuję, że cię spotkałem. Nieprzyjemnie jest mówić coś takiego, ale to
prawda. Zanim ciebie poznałem, nie wyobrażałem sobie, co znaczy ponure towarzystwo.
Wraz z innymi parami tłoczyliśmy się za linią startu.
- Jestem zmęczona życiem, a boję się śmierci - oświadczyła Gloria.
- Wiesz, to by była fajna piosenka - wtrącił się James Bates, który podsłuchał jej
słowa. - Mogłabyś napisać piosenkę o starym czarnuchu siedzącym na grobli, który jest
zmęczony życiem, a boi się śmierci. Mógłby ładować bawełnę i śpiewać o Missisipi. Wiesz,
to dobry tytuł, mogłabyś to nazwać Stara rzeka.
Gloria rzuciła mu mordercze spojrzenie i zagrała na nosie.
- Poproszę tutaj - przywołał Rocky panią Layden, która wchodziła na estradę. - Panie i
panowie - powiedział do mikrofonu - chciałbym przedstawić państwu najwytrwalszą na
świecie entuzjastkę maratonu tanecznego, kobietę, która przychodzi tu co wieczór od chwili
rozpoczęcia konkursu. Jest nią pani Layden i kierownictwo przyznało jej stałą kartę wstępu,
ważną o każdej porze. Duże brawa dla pani Layden, panie i panowie... Zechce się pani
ukłonić, proszę pani.
Pani Layden zawahała się, mocno skonsternowana, niepewna, co właściwie powinna
zrobić czy powiedzieć. Ale publiczność biła brawo, więc postąpiła parę kroków do przodu i
złożyła niezdarny ukłon. Widocznie była to dla niej zupełna niespodzianka.
- Ci z was, co są miłośnikami tańca, szanowna publiko, widywali już tutaj tę panią -
mówił Rocky. - Co wieczór sędziuje w czasie wyścigu i bez niej wyścig nie mógłby się
odbyć. Jak się pani podoba maraton? - spytał przykucając i podsuwając jej mikrofon do ust.
- Wcale jej się nie podoba - szepnęła Gloria. - Zakład, że ani razu by nie przyszła, ty
tępaku.
- Podoba mi się - odparła pani Layden. Ze zdenerwowania głos jej wiązł w gardle.
- Którą parę najbardziej pani lubi?
- Moja ulubiona para to nr 22: Robert Syverten i Gloria Beatty.
- Ulubioną parą tej pani, proszę państwa, jest para nr 22, która reklamuje Nie Tuczące
Piwo Jonathan. Trzyma pani za nich palce, żeby wygrali, prawda?
- Tak, trzymam palce, a gdybym była młodsza, sama wzięłabym udział w konkursie.
- Wspaniale. Bardzo pani dziękuję. Znakomicie, a teraz z przyjemnością wręczę pani
kartę wstępu ufundowaną przez kierownictwo. Może pani przychodzić bezpłatnie o każdej
porze.
Pani Layden wzięła kartę wstępu. W przypływie ogromnej wdzięczności i wzruszenia
uśmiechała się i płakała, i jednocześnie kiwała głową.
- Jeszcze jedna wielka chwila - powiedziała Gloria.
- Zamknij się! - poradziłem.
- W porządku. Czy sędziowie są gotowi? - zapytał prostując się Rocky.
- Gotowi - odparł Rollo i zaprowadził panią Layden do krzesła w rzędzie
przeznaczonym dla sędziów.
- Panie i panowie - mówił Rocky - prawie wszyscy znacie już regulamin wyścigu, ale
z uwagi na tych, którzy oglądają po raz pierwszy taki konkurs, udzielę wyjaśnień, żeby było
wiadomo, o co chodzi. Dzieciaki ścigają się po torze przez piętnaście minut, chłopcy
przestępując z pięty na palce, dziewczęta biegiem albo truchtem, jak wolą. Jeśli z tej czy innej
przyczyny ktoś trafi do punktu opatrunkowego... punkt opatrunkowy mieści się pośrodku
parkietu, tam gdzie stoją żelazne łóżka... jeśli więc ktoś z jakiegoś powodu tam trafi, partner
czy partnerka musi zrobić dwa okrążenia, zaliczane zespołowi jako jedno. Czy to jest jasne?
- Jazda, zaczynajcie! - krzyknął ktoś z widzów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
wybronić budę przed zamknięciem. A na drugi raz uważaj, komu przyprawiasz rogi.
- Nikomu nie przyprawiałem rogów - zaprotestował Rocky.
- Gadaj zdrów - uciął Socks. - Proszę go wyprowadzić tylnym wyjściem, doktorze.
- Idziemy, Rocky - powiedział lekarz.
Rocky ruszył do drzwi. Prowizoryczny opatrunek z gazy już przemakał. Lekarz
zarzucił mu marynarkę na ramiona i wyszli.
- Chcesz, żeby ten konkurs diabli wzięli? - zapytał Socks Pedra, poświęcając mu teraz
całą uwagę. - Czemu nie zaczekałeś, aż się skończy, i dopiero potem się z nim nie rozprawi-
łeś?
- Chciałem poderżnąć mu gardło - stwierdził Pedro ze spokojem, starannie
wymawiając angielskie słowa. - Uwiódł mi narzeczoną.
- Jeśli uwiódł ją tutaj, musi być czarodziejem - powiedział Socks. - Nie ma tu miejsca,
gdzie można by kogoś uwieść.
Znam takie miejsce - pomyślałem sobie.
Do garderoby wszedł Rollo Peters.
- Wy, chłopcy, powinniście się przespać. Gdzie Rocky? - zapytał rozglądając się
dokoła.
- Doktor zawiózł go do szpitala - wyjaśnił Socks. - Jak tam publiczność?
- Już się uspokoiła - odparł Rollo. - Powiedziałem, że to próba, bo przygotowujemy
nową niespodziankę. Co jest z Rockym?
- Nic wielkiego. Ten śmierdziel o mały włos nie urżnął mu ręki. - Socks podał Rollowi
nóż Pedra. - Proszę, zabierz go i upłynnij. Będziesz zapowiadał, dopóki się nie wyjaśni, co z
Rockym.
Pedro pozbierał się z podłogi.
- Strasznie mi przykro, że to się stało przy widzach - powiedział. - Przepraszam
najmocniej, ale jestem bardzo nieopanowany...
- Mogło być gorzej - stwierdził Socks. - Mogło się to stać wieczorem, przy pełnej
widowni. Jak twoja głowa?
- Boli - odparł Pedro. - Bardzo mi przykro, że to się stało. Chciałem wygrać ten tysiąc
dolarów.
- Masz jeszcze szansę - powiedział Socks.
- To znaczy, że nie jestem zdyskwalifikowany? To znaczy, że pan mi przebacza?
- Przebaczam ci - odrzekł Socks chowając pałkę do kieszeni.
...iżby rzeczony dyrektor więzienia...
10
UPAYNAO GODZIN ............................................................................................. 783
POZOSTAAO PAR ..................................................................................................... 26
- Panie i panowie - zapowiedział Rocky - kierownictwo prosiło mnie, żebym przed
rozpoczęciem wyścigu poinformował państwa o publicznej ceremonii ślubu, jaka odbędzie się
tutaj od dziś za tydzień, kiedy z własnej, nieprzymuszonej woli wezmie ślub tutaj, na tym oto
parkiecie, para nr 71, Vee Lovell i Mary Hawley. Zechciejcie wystąpić naprzód, Vee i Mary,
niech państwo zobaczą, jaka z was ładna para...
To znaczy - mówił dalej Rocky - jeśli do tej pory nie odpadną w wyścigu. Ale mam
nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ten publiczny ślub jest zgodny z życzeniem kierownictwa,
które pragnie dostarczyć państwu rozrywki tylko w najlepszym stylu.
Pani Layden pociągnęła mnie do tyłu za trykotową koszulkę.
- Co się stało Rocky'emu? - zapytała szeptem.
Widać było, że Rocky miał jakiś wypadek. Prawą rękę normalnie włożył w rękaw
marynarki, lewa wisiała na temblaku, a marynarka zarzucona była na nią jak peleryna.
- To wywichnięcie - odparłem.
- Założyli mu tylko dziewięć szwów - powiedziała Gloria szeptem.
- Dlatego nie było go tu wczoraj wieczór - powiedziała pani Layden. - Miał wypadek.
- Tak.
- Przewrócił się?
- Tak, proszę pani, chyba tak...
- ... przedstawić tę piękną gwiazdę filmową, pannę Mary Brian. Ukłoni się pani, panno
Brian?
Panna Brian się ukłoniła. Publiczność biła brawo.
- ... i znakomitego komika, pana Charleya Chase.
Znów brawa, kiedy Charley Chase wstawał w loży i składał ukłon.
- Nie znoszę tych prezentacji - powiedziała Gloria.
- Ale nie miałabyś nic przeciwko temu, żeby to ciebie przedstawiano, prawda? -
zapytałem.
- %7łyczę szczęścia - rzuciła pani Layden, kiedy ruszaliśmy w stronę podium.
- Mam tego dosyć - mówiła Gloria. - Dosyć patrzenia na sławnych ludzi i robienia
tego samego ciągle w kółko.
- Czasem żałuję, że cię spotkałem. Nieprzyjemnie jest mówić coś takiego, ale to
prawda. Zanim ciebie poznałem, nie wyobrażałem sobie, co znaczy ponure towarzystwo.
Wraz z innymi parami tłoczyliśmy się za linią startu.
- Jestem zmęczona życiem, a boję się śmierci - oświadczyła Gloria.
- Wiesz, to by była fajna piosenka - wtrącił się James Bates, który podsłuchał jej
słowa. - Mogłabyś napisać piosenkę o starym czarnuchu siedzącym na grobli, który jest
zmęczony życiem, a boi się śmierci. Mógłby ładować bawełnę i śpiewać o Missisipi. Wiesz,
to dobry tytuł, mogłabyś to nazwać Stara rzeka.
Gloria rzuciła mu mordercze spojrzenie i zagrała na nosie.
- Poproszę tutaj - przywołał Rocky panią Layden, która wchodziła na estradę. - Panie i
panowie - powiedział do mikrofonu - chciałbym przedstawić państwu najwytrwalszą na
świecie entuzjastkę maratonu tanecznego, kobietę, która przychodzi tu co wieczór od chwili
rozpoczęcia konkursu. Jest nią pani Layden i kierownictwo przyznało jej stałą kartę wstępu,
ważną o każdej porze. Duże brawa dla pani Layden, panie i panowie... Zechce się pani
ukłonić, proszę pani.
Pani Layden zawahała się, mocno skonsternowana, niepewna, co właściwie powinna
zrobić czy powiedzieć. Ale publiczność biła brawo, więc postąpiła parę kroków do przodu i
złożyła niezdarny ukłon. Widocznie była to dla niej zupełna niespodzianka.
- Ci z was, co są miłośnikami tańca, szanowna publiko, widywali już tutaj tę panią -
mówił Rocky. - Co wieczór sędziuje w czasie wyścigu i bez niej wyścig nie mógłby się
odbyć. Jak się pani podoba maraton? - spytał przykucając i podsuwając jej mikrofon do ust.
- Wcale jej się nie podoba - szepnęła Gloria. - Zakład, że ani razu by nie przyszła, ty
tępaku.
- Podoba mi się - odparła pani Layden. Ze zdenerwowania głos jej wiązł w gardle.
- Którą parę najbardziej pani lubi?
- Moja ulubiona para to nr 22: Robert Syverten i Gloria Beatty.
- Ulubioną parą tej pani, proszę państwa, jest para nr 22, która reklamuje Nie Tuczące
Piwo Jonathan. Trzyma pani za nich palce, żeby wygrali, prawda?
- Tak, trzymam palce, a gdybym była młodsza, sama wzięłabym udział w konkursie.
- Wspaniale. Bardzo pani dziękuję. Znakomicie, a teraz z przyjemnością wręczę pani
kartę wstępu ufundowaną przez kierownictwo. Może pani przychodzić bezpłatnie o każdej
porze.
Pani Layden wzięła kartę wstępu. W przypływie ogromnej wdzięczności i wzruszenia
uśmiechała się i płakała, i jednocześnie kiwała głową.
- Jeszcze jedna wielka chwila - powiedziała Gloria.
- Zamknij się! - poradziłem.
- W porządku. Czy sędziowie są gotowi? - zapytał prostując się Rocky.
- Gotowi - odparł Rollo i zaprowadził panią Layden do krzesła w rzędzie
przeznaczonym dla sędziów.
- Panie i panowie - mówił Rocky - prawie wszyscy znacie już regulamin wyścigu, ale
z uwagi na tych, którzy oglądają po raz pierwszy taki konkurs, udzielę wyjaśnień, żeby było
wiadomo, o co chodzi. Dzieciaki ścigają się po torze przez piętnaście minut, chłopcy
przestępując z pięty na palce, dziewczęta biegiem albo truchtem, jak wolą. Jeśli z tej czy innej
przyczyny ktoś trafi do punktu opatrunkowego... punkt opatrunkowy mieści się pośrodku
parkietu, tam gdzie stoją żelazne łóżka... jeśli więc ktoś z jakiegoś powodu tam trafi, partner
czy partnerka musi zrobić dwa okrążenia, zaliczane zespołowi jako jedno. Czy to jest jasne?
- Jazda, zaczynajcie! - krzyknął ktoś z widzów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]