[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miał w sobie coś magicznego. Kobieta z bujną wyobraznią powiedziałaby,
że kryje w sobie coś niebezpiecznego.
Ale B. J. nie chciała tego wieczoru mieć bujnej wyobrazni.
- Dziękuję - mruknęła.
Księżyc jasno świecił, powodując, że koszula Daniela wydawała się
wręcz upiornie biała, ale jego pochyloną twarz okrywał głęboki cień.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł.
To on zaproponował spacer plażą. Podejrzewała, że chciał w ten
sposób wywołać wrażenie, że spacery po plaży są jedną z jej ulubionych
rozrywek, najprawdopodobniej po to, żeby zapobiec dalszym spekulacjom
na temat jej przedpołudniowej wyprawy.
72
RS
Wątpiła, by celowo zwlekał z powrotem do hotelu. Mimo swego
wcześniejszego żartu, nie miał powodu, żeby niepokoić się następną
wspólną nocą.
To ona musiała walczyć z ogarniającym ją pożądaniem, z impulsami,
które, gdyby im uległa, niechybnie przysporzyłyby jej kłopotów.
Zauroczenie, które zaczęło się niewinnie ponad dwanaście lat temu, teraz
zmieniło się w całkiem dorosły pociąg.
Mimo wcześniejszego zachowania Daniela - które, co do tego nie
miała wątpliwości, miało ją powstrzymać od zadawania niewygodnych
pytań - nie wierzyła ani przez sekundę,że mógłby stracić kontrolę nad
swymi emocjami, jeśli będą spędzać więcej czasu we dwoje. Przede
wszystkim nie wierzyła, że on kiedykolwiek traci nad sobą kontrolę.
Nie byli jedynymi spacerowiczami tego pięknego wieczoru, ale nikt
nie zwracał na nich uwagi. Większość napotkanych par była zajęta
wyłącznie sobą i starała się znalezć dla siebie możliwie ustronne miejsce.
A jednak B. J. miała niemiłe wrażenie, że ktoś ich śledzi. Fakt, że nie była
w stanie dostrzec prześladowcy, tylko jeszcze bardziej ją niepokoił.
Daniel objął ją i przytulił, by mogli rozmawiać półgłosem. Nie
widziała w tym geście nic osobistego ani tym bardziej intymnego.
Najwyrazniej nie tylko ona zdawała sobie sprawę z obecności
niewidocznego anioła stróża.
- Nie powiedziałaś mi jeszcze, dlaczego przyjechałaś szukać mnie w
Missouri - zaczął.
- Ależ mówiłam.
- Nie, nie przypominam sobie.
73
RS
Przebiegła w myślach dwa ostatnie dni, które z nim spędziła, i doszła
do wniosku, że Daniel ma rację. Nie podała mu przyczyny, dla której
starała się go odnalezć.
- Chyba byłam trochę... rozkojarzona - przyznała.
- To zrozumiałe. A więc... ?
- Przyjechałam, żeby cię zaprosić na przyjęcie.
Tego oczywiście się nie spodziewał. Zatrzymał się na moment.
- Na przyjęcie? - powtórzył.
- Z okazji dwudziestopięciolecia małżeństwa wujka Jare-da i cioci
Cassie. To pomysł ich córki, Molly. Chce im zrobić niespodziankę. Stara
się zgromadzić ich przybranych synów,którzy mieszkali na ranczu w ciągu
minionych dwudziestu pięciu lat. Zna adresy większości z nich, ale ty i
paru innych zniknęliście jej z pola widzenia.
- Jestem szczerze zdziwiony, że mnie znalazłaś - powiedział z
uznaniem.
- Nie było to łatwe, zwłaszcza że zmieniłeś nazwisko. Ale
pamiętałam, że kiedyś napomknąłeś o ewentualnym przyjęciu nazwiska
panieńskiego matki - wyjaśniła.
- Stworzyłem sobie fałszywą tożsamość na użytek Drake'a,
przybierając nazwisko matki. Pomyślałem, że nie będzie mógł tego w
żaden sposób sprawdzić, bo nie używałem go, będąc chłopcem.
- Użyłeś również mego imienia - przypomniała mu B. J.
- Cóż, tak. Jak już mówiłem, był to czysty przypadek.
-Hm.
- A więc to wszystko z powodu przyjęcia... - Zamyślił się.
- Dużego przyjęcia - uściśliła. - Będą tam dziesiątki gości.
74
RS
- Wszystko twoja rodzina - zauważył Daniel.
Zachichotała, słysząc ten suchy komentarz.
- Cóż... masz rację. Ale będą i inni. Wuj Jared i ciocia Cassie mieli
całą masę przyjaciół w ciągu tych dwudziestu pięciu lat.
- Nie wątpię.
- Wiesz, wydaje mi się, że oni zmienili również twoje życie. W
każdym razie tak mi powiedziałeś w dniu swego wyjazdu.
- To było dawno temu - stwierdził Daniel po chwili namysłu.
- Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałeś? %7łe chcesz do czegoś dojść i
dopiero wtedy wrócisz, by podziękować Walkerom za wszystko, co dla
ciebie zrobili.
- Jak już mówiłem, to było dawno temu, kiedy byłem dzieckiem.
Słabo pamiętam tamte dni i byłbym zdziwiony, gdyby Walkerowie mnie
pamiętali.
- Oczywiście, że cię pamiętają, Danielu - zapewniła gorąco B. J. -
Przez cały rok stanowiłeś część ich życia. Wciąż mają twoje zdjęcie
umieszczone obok fotografii innych chłopców, którzy z nimi mieszkali, i
często cię wspominają, kiedy wracają w rozmowach do przeszłości.
Daniel milczał.
- Byliby szczęśliwi, gdyby mogli cię zobaczyć - przekonywała.
- Naprawdę myślisz, że byliby dumni, dowiedziawszy się, że jestem
oszustem? - spytał.
- A jesteś?
- Przecież tak mnie nazwałaś - przypomniał jej.
- Miałam rację?
- Och, tak, miałaś - rzucił zniecierpliwiony.
75
RS
Zagryzła wargę, starając się zinterpretować nie tyle jego słowa, ile
ton, jakim je wypowiedział.
- Czy powiesz mi w końcu, po co tutaj jesteś? - zirytowała się.
- Powiedziałem ci już. Dla pieniędzy.
To brzmiało szczerze. O ile zdążyła się zorientować, dotychczas
jeszcze jej nie okłamał. Jeśli nie chciał odpowiedzieć na któreś z jej pytań,
po prostu je ignorował. A więc kiedy oświadczył, że jest tu dla pieniędzy,
nie miała powodów, by mu nie wierzyć.
- Naprawdę? - spytała jednak, pragnąc się upewnić.
- Szukasz usprawiedliwienia dla mego postępowania, daj sobie z tym
spokój - powiedział. - Powtarzam, nie jestem tym chłopcem, którego
kiedyś znałaś.
Jego szorstki ton kontrastował z wrażeniem, jakie oboje sprawiali.
Gdyby ktoś ich obserwował, mógłby przysiąc, że szepczą do siebie czułe
słówka.
B. J. popatrzyła na niego ze smutkiem. Może się i zmienił, ale myli
się, sądząc, że ona nie znajdzie usprawiedliwienia -a przynajmniej
wytłumaczenia - dla jego postępowania. To zrozumiałe, że po niewesołym
dzieciństwie w biedzie, chce jako dorosły cieszyć się władzą i majątkiem.
Tkwiła w nim złość i żal, że skrajna nędza przyczyniła się do
przedwczesnej śmierci jego matki. Teraz był więc zdecydowany, żeby
nigdy więcej nie być zdanym na czyjąś łaskę.
B. J. miała jednak nadzieję, że zdobędzie majątek legalnymi
sposobami. Dzięki wykształceniu, pracy. Czy rzeczywiście po opuszczeniu
rancza miał tak ograniczone możliwości, czy tylko uważał, że są one
ograniczone?
76
RS
- Jared i Cassie nie będą się przejmować tym, co zrobiłeś po
wyjezdzie od nich. Oni tylko bardzo chcieliby cię zobaczyć -
przekonywała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.