[ Pobierz całość w formacie PDF ]
towarzystwa.
- Owszem, ale... Rzecz w tym...
- Znowu wróciliśmy do zabawy w zepsutą płytę. Andrea tu
przyjechała, ale to nie ma nic wspólnego ze mną. Towarzyszy jej
Derek Boyes. Niech on się o nią martwi.
41
RS
Kit nie mogła się zgodzić z Marcusem. Przede wszystkim on i
Andrea rozstali się dlatego, że wolał spędzić weekend z asystentką, a
nie ze swoją dziewczyną. Poza tym, jeśli ktoś miał się martwić o
Andreę, to przede wszystkim on, a nie Derek Boyes.
- Proszę pana...
- Chyba jednoznacznie ustaliliśmy, że w ten weekend będziemy
do siebie mówili po imieniu? - przypomniał jej oschle.
- Ale właśnie na tym polega problem! - wykrzyknęła
sfrustrowana. - Andrea... to znaczy, pani Revel, doskonale wie, że nie
jesteśmy ze sobą.
- Czyżby? - Nie odrywał od niej uważnego wzroku.
Kit zamrugała.
- A nie wie?
Wzruszył ramionami.
- Trudno powiedzieć. Zwróć uwagę, że wyglądasz zupełnie
inaczej, a mieszkamy w jednym apartamencie.
- No tak... Ale jeszcze dwa dni temu tworzyliście parę! -
oświadczyła oskarżycielskim tonem.
- A dzisiaj jej nie tworzymy. %7łycie toczy się naprzód, niekiedy
bardzo szybko, niekiedy nieco wolniej... - Wstał, podszedł do Kit i
zanim zdążyła się zorientować, pocałował ją w usta.
Od tak dawna tego pragnęła. Marzyła o tym pocałunku, odkąd
znalazła pracę w biurze Marcusa.
Przytulał ją do siebie, coraz mocniej, aż z jej ust wydobył się jęk
aprobaty i akceptacji. Nie miała pojęcia, co zdarzyłoby się pózniej,
gdyby nie odzyskała świadomości po usłyszeniu donośnego huku
42
RS
zatrzaskiwanych drzwi na końcu korytarza. Drgnęła niespokojnie i
oderwała się od Marcusa. Popatrzyła na niego ze skruchą i
niedowierzaniem.
Nie potrafiła nic wyczytać z jego twarzy. Z trudem przełknęła
ślinę, jakby zastanawiała się, co powiedzieć.
- Chyba właśnie złamałeś własną zasadę dotyczącą pracowników
- wykrztusiła w końcu. Miała nadzieję, że w ten sposób odwróci jego
uwagę od faktu, że przychylnie zareagowała na te awanse..
Uśmiechnął się chytrze.
- Gdzieś czytałem, że zasady istnieją po to, aby mądrzy ludzie
się nimi kierowali, a głupcy byli im ślepo posłuszni.
Kit uniosła brwi.
- Do której grupy się zaliczasz?
- W tej chwili? Sam chciałbym to wiedzieć!
Mimowolnie parsknęła śmiechem, dzięki czemu pełna napięcia
atmosfera nieco się rozładowała.
Marcus nieśmiało uniósł kąciki ust i zwichrzył czarne włosy.
- Przepraszam, Kit. Chyba nie ma sensu cię prosić, żebyś puściła
to zdarzenie w niepamięć?
Cóż, mogła spróbować, tylko czy naprawdę tego chciała?
Musiała, przez wzgląd na dobre relacje zawodowe. Mimo to
doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie wspominać ten
pocałunek do końca życia.
- Moglibyśmy spróbować - odparła możliwie niezobowiązująco,
starając się nie patrzeć mu w oczy. - Tymczasem powinniśmy się
przebrać do kolacji.
43
RS
Marcus ciężko westchnął.
- Takie mieliśmy plany.
- Więc jak? - ponagliła go, bo najwyrazniej nie miał zamiaru iść
do drugiej sypialni.
Marcus sprawiał wrażenie zdezorientowanego.
- To niewiarygodne! - wykrzyknął nieoczekiwanie. - W jednej
sekundzie wygłaszam górnolotne deklaracje, że nigdy nie romansuję z
pracownicami, a w następnej...
- Obiecuję, że nikomu o tym nie powiem - zapowiedziała Kit
uroczyście i poczerwieniała z zakłopotania. - Ale ty również musisz
zachować milczenie.
- Kit...
- Naprawdę muszę się przebrać - przypomniała mu i odwróciła
się do niego plecami.
Jeszcze przez kilka długich sekund czuła jego obecność w
sypialni. W końcu jednak wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi.
Została sama.
Nie powinna była w ogóle dopuszczać do pocałunku. Gdyby tak
bardzo jej się nie spodobał, na pewno w porę przerwałaby to
szaleństwo.
Dotyk warg Marcusa był cudowny. Dokładnie taki, jak się
spodziewała. Od pół roku się zastanawiała, jak czułaby się w
objęciach tego mężczyzny i nie była ani trochę rozczarowana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
towarzystwa.
- Owszem, ale... Rzecz w tym...
- Znowu wróciliśmy do zabawy w zepsutą płytę. Andrea tu
przyjechała, ale to nie ma nic wspólnego ze mną. Towarzyszy jej
Derek Boyes. Niech on się o nią martwi.
41
RS
Kit nie mogła się zgodzić z Marcusem. Przede wszystkim on i
Andrea rozstali się dlatego, że wolał spędzić weekend z asystentką, a
nie ze swoją dziewczyną. Poza tym, jeśli ktoś miał się martwić o
Andreę, to przede wszystkim on, a nie Derek Boyes.
- Proszę pana...
- Chyba jednoznacznie ustaliliśmy, że w ten weekend będziemy
do siebie mówili po imieniu? - przypomniał jej oschle.
- Ale właśnie na tym polega problem! - wykrzyknęła
sfrustrowana. - Andrea... to znaczy, pani Revel, doskonale wie, że nie
jesteśmy ze sobą.
- Czyżby? - Nie odrywał od niej uważnego wzroku.
Kit zamrugała.
- A nie wie?
Wzruszył ramionami.
- Trudno powiedzieć. Zwróć uwagę, że wyglądasz zupełnie
inaczej, a mieszkamy w jednym apartamencie.
- No tak... Ale jeszcze dwa dni temu tworzyliście parę! -
oświadczyła oskarżycielskim tonem.
- A dzisiaj jej nie tworzymy. %7łycie toczy się naprzód, niekiedy
bardzo szybko, niekiedy nieco wolniej... - Wstał, podszedł do Kit i
zanim zdążyła się zorientować, pocałował ją w usta.
Od tak dawna tego pragnęła. Marzyła o tym pocałunku, odkąd
znalazła pracę w biurze Marcusa.
Przytulał ją do siebie, coraz mocniej, aż z jej ust wydobył się jęk
aprobaty i akceptacji. Nie miała pojęcia, co zdarzyłoby się pózniej,
gdyby nie odzyskała świadomości po usłyszeniu donośnego huku
42
RS
zatrzaskiwanych drzwi na końcu korytarza. Drgnęła niespokojnie i
oderwała się od Marcusa. Popatrzyła na niego ze skruchą i
niedowierzaniem.
Nie potrafiła nic wyczytać z jego twarzy. Z trudem przełknęła
ślinę, jakby zastanawiała się, co powiedzieć.
- Chyba właśnie złamałeś własną zasadę dotyczącą pracowników
- wykrztusiła w końcu. Miała nadzieję, że w ten sposób odwróci jego
uwagę od faktu, że przychylnie zareagowała na te awanse..
Uśmiechnął się chytrze.
- Gdzieś czytałem, że zasady istnieją po to, aby mądrzy ludzie
się nimi kierowali, a głupcy byli im ślepo posłuszni.
Kit uniosła brwi.
- Do której grupy się zaliczasz?
- W tej chwili? Sam chciałbym to wiedzieć!
Mimowolnie parsknęła śmiechem, dzięki czemu pełna napięcia
atmosfera nieco się rozładowała.
Marcus nieśmiało uniósł kąciki ust i zwichrzył czarne włosy.
- Przepraszam, Kit. Chyba nie ma sensu cię prosić, żebyś puściła
to zdarzenie w niepamięć?
Cóż, mogła spróbować, tylko czy naprawdę tego chciała?
Musiała, przez wzgląd na dobre relacje zawodowe. Mimo to
doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie wspominać ten
pocałunek do końca życia.
- Moglibyśmy spróbować - odparła możliwie niezobowiązująco,
starając się nie patrzeć mu w oczy. - Tymczasem powinniśmy się
przebrać do kolacji.
43
RS
Marcus ciężko westchnął.
- Takie mieliśmy plany.
- Więc jak? - ponagliła go, bo najwyrazniej nie miał zamiaru iść
do drugiej sypialni.
Marcus sprawiał wrażenie zdezorientowanego.
- To niewiarygodne! - wykrzyknął nieoczekiwanie. - W jednej
sekundzie wygłaszam górnolotne deklaracje, że nigdy nie romansuję z
pracownicami, a w następnej...
- Obiecuję, że nikomu o tym nie powiem - zapowiedziała Kit
uroczyście i poczerwieniała z zakłopotania. - Ale ty również musisz
zachować milczenie.
- Kit...
- Naprawdę muszę się przebrać - przypomniała mu i odwróciła
się do niego plecami.
Jeszcze przez kilka długich sekund czuła jego obecność w
sypialni. W końcu jednak wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi.
Została sama.
Nie powinna była w ogóle dopuszczać do pocałunku. Gdyby tak
bardzo jej się nie spodobał, na pewno w porę przerwałaby to
szaleństwo.
Dotyk warg Marcusa był cudowny. Dokładnie taki, jak się
spodziewała. Od pół roku się zastanawiała, jak czułaby się w
objęciach tego mężczyzny i nie była ani trochę rozczarowana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]