[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bolesne pytania, usiłowałem przekonywać, że przyjechałem na
dyskusję o literaturze, ale powiedziano mi, że literatura to odbicie
życia, że sam wpadłem w pułapkę, skoro przed chwilą mówiłem o
tym, że trzeba mówić Prawdę, choćby człowiek miał płacić za to
wysoką cenę... A potem się to skończyło, i siedziałem z tymi
bohemistami i slawistami, i rusycystami, a pani sekretarka była
Czeszką-emigrantką, i ona z kolei wypytywała mnie, co robię
209
w tym Kersku, a ja odparłem, że uprawiam warzywa, ona zaś, że
także, i czy może mi dać nasionka cukinii, ma jej kilka odmian, no i
uprawialiśmy warzywa, i piliśmy piwo, a pózniej ruszyliśmy w drogę
powrotną, właściwie to zapomniałem pani, Kwiecieńko, powiedzieć,
że Zuzanna miała migrenę i drzemała, a ponadto otrzymała
wiadomość, że jej tatuś miał lekki zawał, wobec tego była smutna, i
deszcz przestał padać, i droga powrotna trwała znów cztery godziny,
i kierowca zabawiał mnie znów opowiadając wytrwale o zimnym
ogniu i o zimnej zapałce, i CIA, która to przemyciła ten zimny ogień i
obałamuciła Jana Palacha twierdząc, że nic mu się nie może stać, tak
jak o tym pisano w dzienniku Rudé pravo"... Te nasionka cukinii,
Kwiecieńko, zabrałem do gospody Pod Złotym Tygrysem",
podzieliliśmy się nimi z panem Hrejsą i mnie te nasionka zginęły,
mnie już wszystko pod moimi rękami umiera, wykopałem ziemniaki i
okazały się małe, i było ich mniej niż zeszłego roku... ale pan Hrejsa
co poniedziałek przynosił mi te amerykańskie cukinie, a przed
dziesięcioma dniami przytaskał mi słoik marynowanych, z
marchewką i z liściem bobkowym, w occie, a na pokrywce napisana
była nawet data... i ten słoik stoi przede mną, obok piwo, i naraz
wchodzi kobieta, pyta o mnie i czy ją pamiętam?... A ja jej nie
pamiętałem, nie mogłem sobie przypomnieć jej twarzy... i ona, w
okularach, pochyliła się jeszcze bardziej, ódgąrnęła nawet włosy... a
potem:
Ależ ja jestem z Urbano, dałam panu cukinię, te nasionka,
przyjęły się?
A ja podalem'jej ten słoik z marynowaną krajaną cukinią, ona zaś
przesunęła okulary na czoło, popatrzyła i:
Tak. Udały się. Czy mam panu przysłać inne nasionka?... A ja jej
powiedziałem, że tak, i pozwoliłem jej wybrać sobie
spośród moich fotografii tę, która się jej podobała, i podpisałem jej
także tackę Pod Złotym Tygrysem"... Nigdzie nie było miejsca, więc
poprosiłem ją, aby usiadła tam, pod oknem, że jak tylko coś się tu
zwolni, przyjdę po nią... a kiedy, Kwiecieńko, przyszedłem po nią,
zniknęła, a więc na jej cześć otworzyliśmy za pomocą koronowej
monety wieczko i jedliśmy tę cukinię z Urbano, i bardzo nam
smakowała... całe szczęście, że pan Hrejsa ma jej adres, napiszę do
niej i usprawiedliwię się, przeproszę, że nie posadziłem jej sobie na
kolana, skoro gdzie indziej nie było miejsca...
Droga Kwiecieńko, żebym mógł poznać przedmieścia Chicago,
przyjechaÅ‚ po mnie Jan Novák, pisarz i asystent doradztwa lite-
rackiego, młody mężczyzna z brodą, emigrant, który skończył
211
uniwersytet, a kiedy osiągnął bakalauerat, to studiował jeszcze dalej,
by zdobyć doktorat, a potem poświęcił się już literaturze, zaczął już
nawet pisać po angielsku i dostał za swoją powieść ze środowiska
komputerów nagrodę Pulitzera. Ponieważ, Kwiecień-ko, jestem
wetterkrank i byłem wetterkrank, i będę wetterkrank, przyznam się
więc, pani: ten Jan wiózł mnie do Urbano i ja pozwoliłem mu
opowiedzieć fragment z jego małej powieści Striptease Chicago",
jedną stronę o tym zimnym ogniu i zimnej zapałce... I tak
rozmawialiśmy sobie z Janem o literaturze,
0 Milośu Formanie, u którego Jan jest kierownikiem literackim
1 pisze z nim scenariusz tego ostatniego filmu... no i zaprosił mnie,
abym pojechał z nim popatrzeć, jak wygląda przedmieście, gdzie
mieszkają Czesi... Pojechaliśmy do gospódki, było niedzielne
popołudnie, a ta dzielnica nazywa się Cicerovićky, szeregi domów,
typowo amerykańska dzielnica robotnicza, mówił mi, że wieczorem
pójdziemy na jazz, tłumaczył, na czym polega ten amerykański
futbol... o swojej rodzinie, dwojgu dzieciach, o tym, jak pracuje... i
Jan, jak chyba wszyscy Amerykanie, był doskonałym kierowcą,
takim, co to z oka do oka"... a kiedy skręciliśmy między te domki z
szerokimi ulicami, każdy domek z ogródkiem, tu i ówdzie
dwupiętrowa kamieniczka, zatrzymaliśmy się przed willą, na której
znajdował się na desce napis: LOUANGE V. and J., przed tą
gospódką stały sfatygowane już samochody, a w ogóle te Cicerovićky
sprawiły na mnie przygnębiające wrażenie, to zrozumiałe, skoro
porównywałem je podświadomie z tą dzielnicą willową, gdzie z
Zuzanną mieszkaliśmy... I tam pod napisem LOUANGE, tam
wyszedł z restauracji starszy człowiek, miał zakrwawioną twarz,
zakrwawione klapy marynarki, a na czole papierowÄ… serwetkÄ™, przez
którą też przesiąkała krew... Weszliśmy, znajdował się tam
szynkwas, za nim szafa z napojami, na stołku siedziała młoda kobieta
w czarnej skórzanej spódniczce i czerwonej bluzeczce, okropnie
umalowana, z czarnymi powiekami i sztucznymi rzęsami jak
szczotki, usiedliśmy, krwawiący mężczyzna siedział, kelnerka, także
w skórzanej spódniczce, odlepiała skrwawioną serwetkę i
przyjrzawszy się uważnie ranom na policzku i na czole, i na nosie,
spokojnie przyłożyła kolejną serwetkę...
Tatusiu, co się tatusiowi stało? spytał pisarz.
A pan Noväk, teraz go poznaÅ‚em, wczoraj siedzieliÅ›my obok siebie na
wieczorku na mojÄ… cześć, pan Noväk powiedziaÅ‚: [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
bolesne pytania, usiłowałem przekonywać, że przyjechałem na
dyskusję o literaturze, ale powiedziano mi, że literatura to odbicie
życia, że sam wpadłem w pułapkę, skoro przed chwilą mówiłem o
tym, że trzeba mówić Prawdę, choćby człowiek miał płacić za to
wysoką cenę... A potem się to skończyło, i siedziałem z tymi
bohemistami i slawistami, i rusycystami, a pani sekretarka była
Czeszką-emigrantką, i ona z kolei wypytywała mnie, co robię
209
w tym Kersku, a ja odparłem, że uprawiam warzywa, ona zaś, że
także, i czy może mi dać nasionka cukinii, ma jej kilka odmian, no i
uprawialiśmy warzywa, i piliśmy piwo, a pózniej ruszyliśmy w drogę
powrotną, właściwie to zapomniałem pani, Kwiecieńko, powiedzieć,
że Zuzanna miała migrenę i drzemała, a ponadto otrzymała
wiadomość, że jej tatuś miał lekki zawał, wobec tego była smutna, i
deszcz przestał padać, i droga powrotna trwała znów cztery godziny,
i kierowca zabawiał mnie znów opowiadając wytrwale o zimnym
ogniu i o zimnej zapałce, i CIA, która to przemyciła ten zimny ogień i
obałamuciła Jana Palacha twierdząc, że nic mu się nie może stać, tak
jak o tym pisano w dzienniku Rudé pravo"... Te nasionka cukinii,
Kwiecieńko, zabrałem do gospody Pod Złotym Tygrysem",
podzieliliśmy się nimi z panem Hrejsą i mnie te nasionka zginęły,
mnie już wszystko pod moimi rękami umiera, wykopałem ziemniaki i
okazały się małe, i było ich mniej niż zeszłego roku... ale pan Hrejsa
co poniedziałek przynosił mi te amerykańskie cukinie, a przed
dziesięcioma dniami przytaskał mi słoik marynowanych, z
marchewką i z liściem bobkowym, w occie, a na pokrywce napisana
była nawet data... i ten słoik stoi przede mną, obok piwo, i naraz
wchodzi kobieta, pyta o mnie i czy ją pamiętam?... A ja jej nie
pamiętałem, nie mogłem sobie przypomnieć jej twarzy... i ona, w
okularach, pochyliła się jeszcze bardziej, ódgąrnęła nawet włosy... a
potem:
Ależ ja jestem z Urbano, dałam panu cukinię, te nasionka,
przyjęły się?
A ja podalem'jej ten słoik z marynowaną krajaną cukinią, ona zaś
przesunęła okulary na czoło, popatrzyła i:
Tak. Udały się. Czy mam panu przysłać inne nasionka?... A ja jej
powiedziałem, że tak, i pozwoliłem jej wybrać sobie
spośród moich fotografii tę, która się jej podobała, i podpisałem jej
także tackę Pod Złotym Tygrysem"... Nigdzie nie było miejsca, więc
poprosiłem ją, aby usiadła tam, pod oknem, że jak tylko coś się tu
zwolni, przyjdę po nią... a kiedy, Kwiecieńko, przyszedłem po nią,
zniknęła, a więc na jej cześć otworzyliśmy za pomocą koronowej
monety wieczko i jedliśmy tę cukinię z Urbano, i bardzo nam
smakowała... całe szczęście, że pan Hrejsa ma jej adres, napiszę do
niej i usprawiedliwię się, przeproszę, że nie posadziłem jej sobie na
kolana, skoro gdzie indziej nie było miejsca...
Droga Kwiecieńko, żebym mógł poznać przedmieścia Chicago,
przyjechaÅ‚ po mnie Jan Novák, pisarz i asystent doradztwa lite-
rackiego, młody mężczyzna z brodą, emigrant, który skończył
211
uniwersytet, a kiedy osiągnął bakalauerat, to studiował jeszcze dalej,
by zdobyć doktorat, a potem poświęcił się już literaturze, zaczął już
nawet pisać po angielsku i dostał za swoją powieść ze środowiska
komputerów nagrodę Pulitzera. Ponieważ, Kwiecień-ko, jestem
wetterkrank i byłem wetterkrank, i będę wetterkrank, przyznam się
więc, pani: ten Jan wiózł mnie do Urbano i ja pozwoliłem mu
opowiedzieć fragment z jego małej powieści Striptease Chicago",
jedną stronę o tym zimnym ogniu i zimnej zapałce... I tak
rozmawialiśmy sobie z Janem o literaturze,
0 Milośu Formanie, u którego Jan jest kierownikiem literackim
1 pisze z nim scenariusz tego ostatniego filmu... no i zaprosił mnie,
abym pojechał z nim popatrzeć, jak wygląda przedmieście, gdzie
mieszkają Czesi... Pojechaliśmy do gospódki, było niedzielne
popołudnie, a ta dzielnica nazywa się Cicerovićky, szeregi domów,
typowo amerykańska dzielnica robotnicza, mówił mi, że wieczorem
pójdziemy na jazz, tłumaczył, na czym polega ten amerykański
futbol... o swojej rodzinie, dwojgu dzieciach, o tym, jak pracuje... i
Jan, jak chyba wszyscy Amerykanie, był doskonałym kierowcą,
takim, co to z oka do oka"... a kiedy skręciliśmy między te domki z
szerokimi ulicami, każdy domek z ogródkiem, tu i ówdzie
dwupiętrowa kamieniczka, zatrzymaliśmy się przed willą, na której
znajdował się na desce napis: LOUANGE V. and J., przed tą
gospódką stały sfatygowane już samochody, a w ogóle te Cicerovićky
sprawiły na mnie przygnębiające wrażenie, to zrozumiałe, skoro
porównywałem je podświadomie z tą dzielnicą willową, gdzie z
Zuzanną mieszkaliśmy... I tam pod napisem LOUANGE, tam
wyszedł z restauracji starszy człowiek, miał zakrwawioną twarz,
zakrwawione klapy marynarki, a na czole papierowÄ… serwetkÄ™, przez
którą też przesiąkała krew... Weszliśmy, znajdował się tam
szynkwas, za nim szafa z napojami, na stołku siedziała młoda kobieta
w czarnej skórzanej spódniczce i czerwonej bluzeczce, okropnie
umalowana, z czarnymi powiekami i sztucznymi rzęsami jak
szczotki, usiedliśmy, krwawiący mężczyzna siedział, kelnerka, także
w skórzanej spódniczce, odlepiała skrwawioną serwetkę i
przyjrzawszy się uważnie ranom na policzku i na czole, i na nosie,
spokojnie przyłożyła kolejną serwetkę...
Tatusiu, co się tatusiowi stało? spytał pisarz.
A pan Noväk, teraz go poznaÅ‚em, wczoraj siedzieliÅ›my obok siebie na
wieczorku na mojÄ… cześć, pan Noväk powiedziaÅ‚: [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]