[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zniesione przez wartki prąd do następnej kałuży.
- Czy nic ci się nie stało, najdroższe Maleństwo?! - wolała z niepokojem Kangurzyca.
- Nie! - krzyczało Maleństwo. - Patrzcie, jak ja pływam! - i szybki prąd wody zniósł je do na-
stępnej kałuży.
Każdy robił coś, żeby ratować Maleństwo. Prosiaczek, nagle obudzony hałasem, podskakiwał
w górę i wołał: -Ach, wiecie co?! - Sowa Przemądrzała tłumaczyła, że w wypadku Nagłego
i Chwilowego Zanurzenia Ważną Rzeczą jest Trzymanie Głowy Ponad Wodą, Mama-
Kangurzyca skakała wzdłuż brzegu wołając:
46
- Czy aby na pewno nic ci się nie stało, najdroższe Maleństwo?! - na co Maleństwo z każdej
kałuży, w której się właśnie znajdowało, odpowiadało: - Patrzcie, jak ja pływam! -
Kłapouchy obrócił się dookoła, stanął tyłem do kałuży, w której pluskało się Maleństwo, i zwie-
siwszy ogon do wody, gderał: - Oto są skutki mycia. Ale nie bój się, Maleństwo, złap mnie za
ogon i wszystko będzie w porządku - a Krzyś z Królikiem przeszli szybko, mijając Kłapouche-
go, i nawoływali innych, stojących obok.
- Nie bój się, Maleństwo! Już idę! - wołał Krzyś.
- Hej, chłopcy - krzyczał Królik - przerzućcie jakieś drewienko w poprzek strumyka!
Puchatek pobiegł niedaleko, w gęste zarośla wikliny, do miejsca, którego nikt nie znał, prócz
niego i Krzysia, i które nazywało się Umówiona Kryjówka. Krzyś przechowywał tam swoje sta-
re zabawki: drewnianego konia z odłamaną nogą, blaszany samochód, wózek drabiniasty i dużo
innych rzeczy, którymi bawić się już nie można, a z którymi rozstać się ciężko.
- Mam, mam! - wołał Puchatek z daleka i, kołysząc się z boku na bok, przybiegł zdyszany,
trzymając w łapce spore drewienko. Kangurzyca chwyciła jeden jego koniec i przerzuciła na
drugi brzeg w poprzek strumyka. A Maleństwo, które, prychając dumnie, krzyczało: - Patrzcie,
jak ja pływam! - zostało zniesione przez wodę na to właśnie drewienko. I ociekając wodą, prze-
szło sobie po nim, jak po mostku, na brzeg.
- Widzieliście, jak pływałem?! - wołało Maleństwo z przejęciem, gdy tymczasem Mama-
Kangurzyca strofowała je i wycierała do sucha. - Puchatku, widziałeś, jak ja pływam? To się
nazywa pływać, co ja robiłem! Króliku, widziałeś, co robiłem? Pływałem! Hej, Prosiaczku, słu-
chaj! Jak ci się zdaje, co ja robiłem? Pływałem! Krzysiu, czyś ty widział, jak ja...
Ale Krzyś nie słuchał. Patrzył tylko na Puchatka.
- Puchatku - powiedział - gdzie znalazłeś to drewienko?
Puchatek spojrzał na drewienko, które przyniósł z sobą, mrugnął na Krzysia porozumiewawczo
i szepnął mu do ucha: - W Umówionej Kryjówce. - A potem głośniej, już do wszystkich: - Po-
myślałem, że mogłoby się przydać, więc je przyniosłem.
Krzyś przypatrzył się dobrze drewienku.
- To biegun od mojego drewnianego konia z odłamaną nogą - zawołał - poznaję! - A po chwili
rzekł uroczyście: - Puchatku, Wyprawa jest zakończona. Znalazłeś Biegun Północny.
- Ojej! - powiedział Puchatek.
Kłapouchy wciąż siedział na brzegu strumienia, z ogonem w wodzie, gdy zjawiła się cała gro-
madka.
- Niech ktoś z was powie Maleństwu, żeby się pośpieszyło - powiedział - bo ja zaziębię sobie
ogon. Nie chcę tego zaznaczyć, ale muszę to zaznaczyć. Nie chcę się skarżyć, ale tak jest. Za-
ziębiłem ogon.
- Jestem tutaj! - zapiszczało Maleństwo.
47
- Ach, jesteÅ›?
- Czy widziałeś, jak ja pływam?
Kłapouchy wyciągnął ogon z wody i zaczął nim wymachiwać na prawo i na lewo.
- Tak jak przewidywałem - powiedział - mój ogon został pozbawiony wszelkiego czucia.
Zdrętwiał. Ot, co się stało. Zdrętwiał zupełnie.
- Biedny Kłapouniu, ja ci go osuszę i rozetrę - powiedział Krzyś. Wyjął chusteczkę do nosa i
wytarł nią mokry ogon.
- Dziękuję ci, Krzysiu! Ty jeden, mam wrażenie, rozumiesz się tu trochę na ogonach. Tamci nie
zastanawiają się nad tym, ot, co można o nich powiedzieć. Oni po prostu nie mają wyobrazni.
Ogon to dla nich nie ogon, tylko Mały Dodatkowy Kawałeczek przyczepiony z tyłu.
- To nic, Kłapouszku - rzekł Krzyś wycierając go z całych sił. - Czy już mu lepiej?
- Już bardziej czuję, że go mam. Czuję, że on znów do mnie Należy.
- Hej, Kłapouchy! - zawołał Puchatek idąc ze swoim drewienkiem.
- Drogi Puchatku, dziękuję ci za pamięć. Mogę cię uspokoić, że za dzień, dwa będę mógł znów
go używać.
- Czego używać?
- Tego, o czym mówimy.
- Ja nie mówiłem o niczym - powiedział Puchatek zakłopotany.
- Znów pomyłka. Zdawało mi się, że mówiłeś, że ci jest przykro z powodu mego ogona, który
zupełnie zdrętwiał, i że chciałbyś mi pomóc.
- Nie - powiedział Puchatek - to nie ja mówiłem. - Pomyślał przez chwilę i powiedział Kłapo-
uchemu na pociechę: - Może to był kto inny?
- No, to podziękuj mu w moim imieniu, jak go zobaczysz - powiedział Kłapouchy.
Puchatek spojrzał zatroskany na Krzysia.
- Puchatek odkrył Biegun Północny - rzekł Krzyś - czy to nie cudowne?
Kubuś Puchatek skromnie spuścił oczy.
- Czy to to? - spytał Kłapouchy.
- Tak - odparł Krzyś.
- Czy to to, czegośmy szukali?
- Tak - odpowiedział Puchatek.
- Aha - rzekł Kłapouchy. - A jednak deszcz nie padał...
Wreszcie drewienko znalezione przez Puchatka zostało wbite w ziemię i Krzyś zawiesił na nim
tabliczkÄ™ z napisem:
BIEGUN PÓANOCNY ODKRYTY PRZEZ PUCHATKA
PUCHATEK GO ZNALAZA
Potem wszyscy wrócili do domu. I zdaje się, choć nie jestem tego pewien, że Maleństwo
48
wzięło gorącą kąpiel i poszło do łóżeczka, a Puchatek wrócił do domu bardzo dumny z tego, co
uczynił, i zjadł swoje małe Conieco, bo był bardzo głodny.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Rozdział IX
w którym Prosiaczek jest zewsząd otoczony wodą
Deszcz padał, padał bez końca. Prosiaczek myślał sobie, że nigdy, póki żyje, a miał już on
lat bardzo dużo - może trzy, a może i cztery - że nigdy nie widział takiego deszczu. Dzień
w dzień, dzień w dzień deszcz, deszcz i deszcz.
"Gdybym przynajmniej - myślał wyglądając przez okno - był razem z Puchatkiem lub z Krzy-
siem, albo z Królikiem, miałbym towarzystwo przez cały ten czas i nie musiałbym sterczeć sa-
motnie jak kołek i rozmyślać, kiedy nareszcie deszcz ustanie". I wyobrażał sobie, że jest razem
z Puchatkiem i że mówi do niego: "Czy widziałeś kiedy taki deszcz, Puchatku?" A Puchatek tak
by odpowiedział: "Czy to nie straszne, Prosiaczku?" A on by znów na to: "Ciekaw jestem, czy
u Krzysia też tak pada". A Puchatek powiedziałby: "Mam wrażenie, że biedny Królik chyba już
utonÄ…Å‚".
Byłoby rozkosznie tak rozmawiać i doprawdy było bardzo smutno nie mieć żadnych innych
przeżyć niż potoki wody, zwłaszcza że tym przeżyciem nie można się było z nikim podzielić.
Zresztą, było to naprawdę silne przeżycie. Małe, wyschłe rowki, w których Prosiaczek tak czę-
sto gmerał, zmieniły się w całe potoki. Małe strumyki, przez które często przechodził w bród, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
zniesione przez wartki prąd do następnej kałuży.
- Czy nic ci się nie stało, najdroższe Maleństwo?! - wolała z niepokojem Kangurzyca.
- Nie! - krzyczało Maleństwo. - Patrzcie, jak ja pływam! - i szybki prąd wody zniósł je do na-
stępnej kałuży.
Każdy robił coś, żeby ratować Maleństwo. Prosiaczek, nagle obudzony hałasem, podskakiwał
w górę i wołał: -Ach, wiecie co?! - Sowa Przemądrzała tłumaczyła, że w wypadku Nagłego
i Chwilowego Zanurzenia Ważną Rzeczą jest Trzymanie Głowy Ponad Wodą, Mama-
Kangurzyca skakała wzdłuż brzegu wołając:
46
- Czy aby na pewno nic ci się nie stało, najdroższe Maleństwo?! - na co Maleństwo z każdej
kałuży, w której się właśnie znajdowało, odpowiadało: - Patrzcie, jak ja pływam! -
Kłapouchy obrócił się dookoła, stanął tyłem do kałuży, w której pluskało się Maleństwo, i zwie-
siwszy ogon do wody, gderał: - Oto są skutki mycia. Ale nie bój się, Maleństwo, złap mnie za
ogon i wszystko będzie w porządku - a Krzyś z Królikiem przeszli szybko, mijając Kłapouche-
go, i nawoływali innych, stojących obok.
- Nie bój się, Maleństwo! Już idę! - wołał Krzyś.
- Hej, chłopcy - krzyczał Królik - przerzućcie jakieś drewienko w poprzek strumyka!
Puchatek pobiegł niedaleko, w gęste zarośla wikliny, do miejsca, którego nikt nie znał, prócz
niego i Krzysia, i które nazywało się Umówiona Kryjówka. Krzyś przechowywał tam swoje sta-
re zabawki: drewnianego konia z odłamaną nogą, blaszany samochód, wózek drabiniasty i dużo
innych rzeczy, którymi bawić się już nie można, a z którymi rozstać się ciężko.
- Mam, mam! - wołał Puchatek z daleka i, kołysząc się z boku na bok, przybiegł zdyszany,
trzymając w łapce spore drewienko. Kangurzyca chwyciła jeden jego koniec i przerzuciła na
drugi brzeg w poprzek strumyka. A Maleństwo, które, prychając dumnie, krzyczało: - Patrzcie,
jak ja pływam! - zostało zniesione przez wodę na to właśnie drewienko. I ociekając wodą, prze-
szło sobie po nim, jak po mostku, na brzeg.
- Widzieliście, jak pływałem?! - wołało Maleństwo z przejęciem, gdy tymczasem Mama-
Kangurzyca strofowała je i wycierała do sucha. - Puchatku, widziałeś, jak ja pływam? To się
nazywa pływać, co ja robiłem! Króliku, widziałeś, co robiłem? Pływałem! Hej, Prosiaczku, słu-
chaj! Jak ci się zdaje, co ja robiłem? Pływałem! Krzysiu, czyś ty widział, jak ja...
Ale Krzyś nie słuchał. Patrzył tylko na Puchatka.
- Puchatku - powiedział - gdzie znalazłeś to drewienko?
Puchatek spojrzał na drewienko, które przyniósł z sobą, mrugnął na Krzysia porozumiewawczo
i szepnął mu do ucha: - W Umówionej Kryjówce. - A potem głośniej, już do wszystkich: - Po-
myślałem, że mogłoby się przydać, więc je przyniosłem.
Krzyś przypatrzył się dobrze drewienku.
- To biegun od mojego drewnianego konia z odłamaną nogą - zawołał - poznaję! - A po chwili
rzekł uroczyście: - Puchatku, Wyprawa jest zakończona. Znalazłeś Biegun Północny.
- Ojej! - powiedział Puchatek.
Kłapouchy wciąż siedział na brzegu strumienia, z ogonem w wodzie, gdy zjawiła się cała gro-
madka.
- Niech ktoś z was powie Maleństwu, żeby się pośpieszyło - powiedział - bo ja zaziębię sobie
ogon. Nie chcę tego zaznaczyć, ale muszę to zaznaczyć. Nie chcę się skarżyć, ale tak jest. Za-
ziębiłem ogon.
- Jestem tutaj! - zapiszczało Maleństwo.
47
- Ach, jesteÅ›?
- Czy widziałeś, jak ja pływam?
Kłapouchy wyciągnął ogon z wody i zaczął nim wymachiwać na prawo i na lewo.
- Tak jak przewidywałem - powiedział - mój ogon został pozbawiony wszelkiego czucia.
Zdrętwiał. Ot, co się stało. Zdrętwiał zupełnie.
- Biedny Kłapouniu, ja ci go osuszę i rozetrę - powiedział Krzyś. Wyjął chusteczkę do nosa i
wytarł nią mokry ogon.
- Dziękuję ci, Krzysiu! Ty jeden, mam wrażenie, rozumiesz się tu trochę na ogonach. Tamci nie
zastanawiają się nad tym, ot, co można o nich powiedzieć. Oni po prostu nie mają wyobrazni.
Ogon to dla nich nie ogon, tylko Mały Dodatkowy Kawałeczek przyczepiony z tyłu.
- To nic, Kłapouszku - rzekł Krzyś wycierając go z całych sił. - Czy już mu lepiej?
- Już bardziej czuję, że go mam. Czuję, że on znów do mnie Należy.
- Hej, Kłapouchy! - zawołał Puchatek idąc ze swoim drewienkiem.
- Drogi Puchatku, dziękuję ci za pamięć. Mogę cię uspokoić, że za dzień, dwa będę mógł znów
go używać.
- Czego używać?
- Tego, o czym mówimy.
- Ja nie mówiłem o niczym - powiedział Puchatek zakłopotany.
- Znów pomyłka. Zdawało mi się, że mówiłeś, że ci jest przykro z powodu mego ogona, który
zupełnie zdrętwiał, i że chciałbyś mi pomóc.
- Nie - powiedział Puchatek - to nie ja mówiłem. - Pomyślał przez chwilę i powiedział Kłapo-
uchemu na pociechę: - Może to był kto inny?
- No, to podziękuj mu w moim imieniu, jak go zobaczysz - powiedział Kłapouchy.
Puchatek spojrzał zatroskany na Krzysia.
- Puchatek odkrył Biegun Północny - rzekł Krzyś - czy to nie cudowne?
Kubuś Puchatek skromnie spuścił oczy.
- Czy to to? - spytał Kłapouchy.
- Tak - odparł Krzyś.
- Czy to to, czegośmy szukali?
- Tak - odpowiedział Puchatek.
- Aha - rzekł Kłapouchy. - A jednak deszcz nie padał...
Wreszcie drewienko znalezione przez Puchatka zostało wbite w ziemię i Krzyś zawiesił na nim
tabliczkÄ™ z napisem:
BIEGUN PÓANOCNY ODKRYTY PRZEZ PUCHATKA
PUCHATEK GO ZNALAZA
Potem wszyscy wrócili do domu. I zdaje się, choć nie jestem tego pewien, że Maleństwo
48
wzięło gorącą kąpiel i poszło do łóżeczka, a Puchatek wrócił do domu bardzo dumny z tego, co
uczynił, i zjadł swoje małe Conieco, bo był bardzo głodny.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Rozdział IX
w którym Prosiaczek jest zewsząd otoczony wodą
Deszcz padał, padał bez końca. Prosiaczek myślał sobie, że nigdy, póki żyje, a miał już on
lat bardzo dużo - może trzy, a może i cztery - że nigdy nie widział takiego deszczu. Dzień
w dzień, dzień w dzień deszcz, deszcz i deszcz.
"Gdybym przynajmniej - myślał wyglądając przez okno - był razem z Puchatkiem lub z Krzy-
siem, albo z Królikiem, miałbym towarzystwo przez cały ten czas i nie musiałbym sterczeć sa-
motnie jak kołek i rozmyślać, kiedy nareszcie deszcz ustanie". I wyobrażał sobie, że jest razem
z Puchatkiem i że mówi do niego: "Czy widziałeś kiedy taki deszcz, Puchatku?" A Puchatek tak
by odpowiedział: "Czy to nie straszne, Prosiaczku?" A on by znów na to: "Ciekaw jestem, czy
u Krzysia też tak pada". A Puchatek powiedziałby: "Mam wrażenie, że biedny Królik chyba już
utonÄ…Å‚".
Byłoby rozkosznie tak rozmawiać i doprawdy było bardzo smutno nie mieć żadnych innych
przeżyć niż potoki wody, zwłaszcza że tym przeżyciem nie można się było z nikim podzielić.
Zresztą, było to naprawdę silne przeżycie. Małe, wyschłe rowki, w których Prosiaczek tak czę-
sto gmerał, zmieniły się w całe potoki. Małe strumyki, przez które często przechodził w bród, [ Pobierz całość w formacie PDF ]