[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nierskiej, rzęzi . Pieśń żołnierska sąsiaduje niejako z bronią, bywa śpiewem ludzi uzbrojo-
nych, tutaj sama staje się pieśnią zbrojną . Jednocześnie dzień czasoprzestrzeń wypełniona
pieśnią żołnierską ulega personifikacji. Dzień przeobleka się w pieśń, mija tak, jak mija
życie walczących na wojnie, ginąc rzęzi jak śmiertelnie ranny.
Metonimiczną podstawą obrazu:
Z rudej trawy zjeżyły żebra poległych darń.
jest zarówno pamięć o zabitych, którą przechowują w sobie trawy pól bitewnych, jak i zwy-
czaj grzebania zmarłych w ziemi; w istocie nasza ziemia po tylu wiekach i tylu pokoleniach
wszędzie jest ziemią cmentarną. Nad metonimią w analizowanym fragmencie nadbudowuje
się metafora. Oto zdzbła rudej trawy lub może smugi świateł i cieni na trawie powodują, iż
zjeżona darń wydaje się podobna do żeber poległych. Dzieje się tak, jak gdyby na po-
wierzchni ziemi odciskały się linie podziemne, ślady wojen minionych, szczątki dawnych
pobojowisk...
Nie tylko w przedmiotach przedstawionych w Równaniu serca, także w słowach tego wier-
sza tkwią symptomy zbliżającej się wojny. Polszczyzna przedstawia się tu jako zaszyfrowany
38
horoskop batalistyczny. Wyrażenia potoczne, obiegowe, wytarte związki frazeologiczne na-
brzmiewają energią zniszczenia. Mówimy o sercu: bije, uderza. By w mowie potocznej wyra-
zić stan podniecenia powiemy, że serce bije nam prędzej. Zarazem bić , uderzać , to cza-
sowniki znaczeniowe bliskie słowo atakować . Powiada Przyboś
serce atakuje mię prędzej.
Czyli prędzej bije, pracuje. Ale nie tylko. Serce i atak kojarzą się natychmiast z wyra-
żeniem frazeologicznym atak serca i jednocześnie z wyrażeniem ruszyć do ataku , które
pojawia się w zakończeniu poprzedniego zdania: mówi o czołgu w natarciu. Tak oto praca
serca, rytm życia, przeistacza się w ból, w atak agresji. (Dla czytelników zorientowanych w
biografii autora słowa serce atakuje mię prędzej mają szczególny walor zwierzenia osobi-
stego Przyboś miał wrodzoną wadę serca.)
Wreszcie gramatyka czasów. Jak wiadomo, poczucie czasu wydarzeń przedstawionych w
dziele literackim jest uwarunkowane nie tylko przez formy gramatyczne. Gdy w Równaniu serca
pojawia się czas przeszły rozumiemy, iż to, co się stało w przeszłości, stało się tuż przed chwilą,
więc niemal t e r a z lub dokładnie t e r a z żebra poległych zjeżyły , powietrze uduszono ,
lampy zapalono . Gramatyczna przeszłość staje się poetycką terazniejszością.
A gramatyczne formy czasu terazniejszego? Jest ich najwięcej: podkładają , przebiera ,
płonie , atakuje , pęka , mija , idę , spełnia , opada , nadto dwukrotnie jestem .
Lecz terazniejszość tutaj także nie jest sobą, ucieka w przyszłość, wytęża się ku przyszłości.
Czasowniki płonie , idę formalnie mieszczą się w gramatyce czasu terazniejszego. Jed-
nakże w zdaniach:
Dom już dziś płonie we mnie jutrzejszym pożarem.
[. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ]
%7ływy idę miastem będącym, a już tylko byłym.
stają się znakami dwuczasowymi, sytuują się na granicy nie tyle dzielącej, ile łączącej terazniej-
szość z przyszłością. W rezultacie zmaganie czasów kończy się wygraną trybu warunkowego
( abym już nigdy nie ucichł: , obróciłbym ), który logicznie zwraca się w stronę przyszłości.
Przyszłość tedy jest najważniejsza. Najważniejsze jest to, co zbliża się nieuchronnie: wojna.
Dotąd wszystko wydaje się jasne. Wiersz Przybosia należy do liryki profetycznej, wiesz-
czącej zniszczenie świata. Na dwa lata przed klęską wrześniową, w drugim roku wojny do-
mowej w Hiszpanii, gdzie przegrywała republika i wygrywał faszyzm, przepowiednie kata-
stroficzne nie były niczym niezwykłym. O zbliżającej się wielkiej wojnie narodów mówiło się
wszędzie także w poezji. Katastrofizm to zbiór teorii i wizji profetycznych, głoszących nie-
uchronność kryzysu kultury w XX stuleciu; katastrofiści XX w. w rozmaity sposób pojmo-
wali sens (lub bezsens) wojny. Jedni liczyli się z całkowitą ruiną tych wartości, które okre-
ślają najgłębszą treść człowieczeństwa, ale już wkrótce zostaną sponiewierane przez instynkty
barbarzyńskie, ostatecznie zbydlęcone (Witkacy). Inni w nadciągającej wojnie widzieli
głównie tragiczny los Polski, która znów znajdzie się na skrzyżowaniu dróg frontowych
Wschodu i Zachodu, znowu będzie musiała ponieść najcięższe ofiary. Pisał Władysław Se-
była: I znów? Czy znów? Kołowrót dziejów/ w płonący krąg porywa nas,/ skończyły się sny
kołodziejów,/ stalowy szumi grozny las 41.
A Przyboś w Równaniu serca? Zdawałoby się: mówi to samo, co i inni katastrofiści, choć
mówi o wojnie bez lęku. Rzecz w tym jednak, że mówi nie tylko o wojnie. Gdy wszystko w
Równaniu serca wydaje się wyjaśnione, okazuje się tuż przed końcem monologu lirycznego
41
Z wiersza I znów tupot nóg sołdackich; W. Sebyła, Poezje zebrane. Wstęp i opracowanie A. Z. Makowiecki,
Warszawa 1981, s. 175.
39
iż na dobrą sprawę nic nie jest jasne i proste! Przyboś pamięta o estetyce wielopointowości.
Jednej konkluzji sumującej całość wiersza nie chce, pragnie nadto umknąć diagnozom oczy-
wistym oraz wnioskom łatwo przewidywalnym. Gwałtownie więc potęguje skomplikowanie
myśli, wraca do rytmu point , zagadek, zaskoczeń. Powtarza znane już czytelnikom pytanie i
znaną odpowiedz: Kim jestem? Wygnańcem ptaków . Powtórzenie, chwyt nietypowy dla
poezji Przybosia (mowy lapidarnej, magazynującej maksimum treści w minimum słów), jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
nierskiej, rzęzi . Pieśń żołnierska sąsiaduje niejako z bronią, bywa śpiewem ludzi uzbrojo-
nych, tutaj sama staje się pieśnią zbrojną . Jednocześnie dzień czasoprzestrzeń wypełniona
pieśnią żołnierską ulega personifikacji. Dzień przeobleka się w pieśń, mija tak, jak mija
życie walczących na wojnie, ginąc rzęzi jak śmiertelnie ranny.
Metonimiczną podstawą obrazu:
Z rudej trawy zjeżyły żebra poległych darń.
jest zarówno pamięć o zabitych, którą przechowują w sobie trawy pól bitewnych, jak i zwy-
czaj grzebania zmarłych w ziemi; w istocie nasza ziemia po tylu wiekach i tylu pokoleniach
wszędzie jest ziemią cmentarną. Nad metonimią w analizowanym fragmencie nadbudowuje
się metafora. Oto zdzbła rudej trawy lub może smugi świateł i cieni na trawie powodują, iż
zjeżona darń wydaje się podobna do żeber poległych. Dzieje się tak, jak gdyby na po-
wierzchni ziemi odciskały się linie podziemne, ślady wojen minionych, szczątki dawnych
pobojowisk...
Nie tylko w przedmiotach przedstawionych w Równaniu serca, także w słowach tego wier-
sza tkwią symptomy zbliżającej się wojny. Polszczyzna przedstawia się tu jako zaszyfrowany
38
horoskop batalistyczny. Wyrażenia potoczne, obiegowe, wytarte związki frazeologiczne na-
brzmiewają energią zniszczenia. Mówimy o sercu: bije, uderza. By w mowie potocznej wyra-
zić stan podniecenia powiemy, że serce bije nam prędzej. Zarazem bić , uderzać , to cza-
sowniki znaczeniowe bliskie słowo atakować . Powiada Przyboś
serce atakuje mię prędzej.
Czyli prędzej bije, pracuje. Ale nie tylko. Serce i atak kojarzą się natychmiast z wyra-
żeniem frazeologicznym atak serca i jednocześnie z wyrażeniem ruszyć do ataku , które
pojawia się w zakończeniu poprzedniego zdania: mówi o czołgu w natarciu. Tak oto praca
serca, rytm życia, przeistacza się w ból, w atak agresji. (Dla czytelników zorientowanych w
biografii autora słowa serce atakuje mię prędzej mają szczególny walor zwierzenia osobi-
stego Przyboś miał wrodzoną wadę serca.)
Wreszcie gramatyka czasów. Jak wiadomo, poczucie czasu wydarzeń przedstawionych w
dziele literackim jest uwarunkowane nie tylko przez formy gramatyczne. Gdy w Równaniu serca
pojawia się czas przeszły rozumiemy, iż to, co się stało w przeszłości, stało się tuż przed chwilą,
więc niemal t e r a z lub dokładnie t e r a z żebra poległych zjeżyły , powietrze uduszono ,
lampy zapalono . Gramatyczna przeszłość staje się poetycką terazniejszością.
A gramatyczne formy czasu terazniejszego? Jest ich najwięcej: podkładają , przebiera ,
płonie , atakuje , pęka , mija , idę , spełnia , opada , nadto dwukrotnie jestem .
Lecz terazniejszość tutaj także nie jest sobą, ucieka w przyszłość, wytęża się ku przyszłości.
Czasowniki płonie , idę formalnie mieszczą się w gramatyce czasu terazniejszego. Jed-
nakże w zdaniach:
Dom już dziś płonie we mnie jutrzejszym pożarem.
[. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ]
%7ływy idę miastem będącym, a już tylko byłym.
stają się znakami dwuczasowymi, sytuują się na granicy nie tyle dzielącej, ile łączącej terazniej-
szość z przyszłością. W rezultacie zmaganie czasów kończy się wygraną trybu warunkowego
( abym już nigdy nie ucichł: , obróciłbym ), który logicznie zwraca się w stronę przyszłości.
Przyszłość tedy jest najważniejsza. Najważniejsze jest to, co zbliża się nieuchronnie: wojna.
Dotąd wszystko wydaje się jasne. Wiersz Przybosia należy do liryki profetycznej, wiesz-
czącej zniszczenie świata. Na dwa lata przed klęską wrześniową, w drugim roku wojny do-
mowej w Hiszpanii, gdzie przegrywała republika i wygrywał faszyzm, przepowiednie kata-
stroficzne nie były niczym niezwykłym. O zbliżającej się wielkiej wojnie narodów mówiło się
wszędzie także w poezji. Katastrofizm to zbiór teorii i wizji profetycznych, głoszących nie-
uchronność kryzysu kultury w XX stuleciu; katastrofiści XX w. w rozmaity sposób pojmo-
wali sens (lub bezsens) wojny. Jedni liczyli się z całkowitą ruiną tych wartości, które okre-
ślają najgłębszą treść człowieczeństwa, ale już wkrótce zostaną sponiewierane przez instynkty
barbarzyńskie, ostatecznie zbydlęcone (Witkacy). Inni w nadciągającej wojnie widzieli
głównie tragiczny los Polski, która znów znajdzie się na skrzyżowaniu dróg frontowych
Wschodu i Zachodu, znowu będzie musiała ponieść najcięższe ofiary. Pisał Władysław Se-
była: I znów? Czy znów? Kołowrót dziejów/ w płonący krąg porywa nas,/ skończyły się sny
kołodziejów,/ stalowy szumi grozny las 41.
A Przyboś w Równaniu serca? Zdawałoby się: mówi to samo, co i inni katastrofiści, choć
mówi o wojnie bez lęku. Rzecz w tym jednak, że mówi nie tylko o wojnie. Gdy wszystko w
Równaniu serca wydaje się wyjaśnione, okazuje się tuż przed końcem monologu lirycznego
41
Z wiersza I znów tupot nóg sołdackich; W. Sebyła, Poezje zebrane. Wstęp i opracowanie A. Z. Makowiecki,
Warszawa 1981, s. 175.
39
iż na dobrą sprawę nic nie jest jasne i proste! Przyboś pamięta o estetyce wielopointowości.
Jednej konkluzji sumującej całość wiersza nie chce, pragnie nadto umknąć diagnozom oczy-
wistym oraz wnioskom łatwo przewidywalnym. Gwałtownie więc potęguje skomplikowanie
myśli, wraca do rytmu point , zagadek, zaskoczeń. Powtarza znane już czytelnikom pytanie i
znaną odpowiedz: Kim jestem? Wygnańcem ptaków . Powtórzenie, chwyt nietypowy dla
poezji Przybosia (mowy lapidarnej, magazynującej maksimum treści w minimum słów), jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]