[ Pobierz całość w formacie PDF ]

anie. Gdzieś we mgle musiały znajdować się lodowe ściany, od których odbijał
się dzwięk.
Na dziobach tkwiło czterech mężczyzn przemarzniętych i zdrętwiałych od
przenikliwego chłodu. Beaumont, Grayson i Langer w towarzystwie obserwatora
wystawionego tam przez Schmidta stali, energicznie przytupując. Beaumont był
najmniej spośród nich ruchliwy, ponieważ bezustannie obserwował przez nokto-
wizor morze. Za nimi zaszeleściły czyjeś kroki.
 Kawa dla was, chłopaki. . .
DaSilva i Borzoli nalali w kubki parujący płyn z termosów, lecz zanim zdą-
żyli go przełknąć, był już prawie zimny. Pełniący obowiązki oficera pokładowego
wysłał Borzoliego z powrotem na posterunek przy pływaku Carleya, odesłał ob-
serwatora z poleceniem sprawdzenia czegoś kompletnie nieważnego w okolicach
lewej burty i wówczas dopiero zaczął mówić.  Schmidt uważa, że podjął wła-
ściwą decyzje.
 Cieszy mnie, że jest na tym statku ktoś szczęśliwy  skomentował Beau-
mont.
 Jak dotąd wszystko wydaje się być w porządku.
Beaumont nic nie odparł, skończył kawę i ponownie podniósł szkła do oczu.
Ramiona bolały go już od trzymania przyrządu, oczy zachodziły mgłą od zimna
i napięcia, ciągłego wpatrywania się w dal. Płynęli wąskim kanałem spokojnego,
rozświetlonego księżycem morza. Z lewej strony zbliżała się potężna góra lodo-
wa. Nieprzyjemnie wyglądające monstrum ze spłaszczonym szczytem. Za prawą
burtą leżał wielki wał mgły, gęstej bladej zasłony wznoszącej się co najmniej na
wysokość dwustu stóp nad oceanem, rozciągającej się na całą długość kanału.
O ile można to było ocenić.
 Tam nic nie ma  zauważył DaSilva, gdy Beaumont skierował szkła na
194
silny wał mżawki.  Tylko mgła i mżawka.
 Czy zagłuszanie radiowe jest tak samo silne?  zapytał Beaumont.
 Silniejsze. Gorzej być nie mogło.
 To znaczy, że jesteśmy bardzo blisko jego zródła.
 Elroy zbliżał się do szyjki butelki uformowanej przez monstrualną górę lo-
dową po lewej i mglisty wał za prawą burtą, poprawiając kurs o kilka stopni, by
przejść przez środek. Gdy Grayson poruszał zdrętwiałymi nogami, lód trzeszczał
pod jego stopami. Langer uderzał rękoma o ciało, próbując pobudzić krążenie
krwi. Trzasnęły drzwi zamykające się za DaSilvą wracającym na mostek. Zostali
sami, jedynie w towarzystwie marynarza na wachcie.
Langer popatrzył na Beaumonta, który oparł łokcie na burcie i lustrował te-
ren przez noktowizor obracając się powoli w prawo. Anglika intrygowała połać
nieprzeniknionej zamglonej mżawki, która dryfowała nie dalej niż ćwierć mili od
nich. Połać, która zamknie ich między sobą a lodową górą, gdy znajdą się w wą-
skim przesmyku.
 Co to jest? Tam, na południe, za prawą burtą?  wykrzyknął Grayson.
Beaumont patrzył już w tamtą stronę, obserwował potężną masę, która wy-
płynęła z mgły jak ruchome urwisko. To była znajoma góra-widmo mamiąca ich
fałszywym wyglądem kamiennie stabilnego lodu. Znajdowali się teraz w szyjce
butelki, a z lewej strony podchodziło do nich spłaszczone na szczycie monstrum.
Beaumont rzucił jeszcze jedno spojrzenie na kurtynę mżawki i zesztywniał. Ujrzał
dzioby  Rewolucji pędzące na nich z bojową furią.
* * *
 Statek amerykański płynie na południe. Po kursie kolizyjnym w stosunku
do nas. . .
 Lepiej niech pan będzie gotów  rozkazał Tuczewskiemu Papanin.
Lepka mżawka pokrywała  Rewolucję dryfując tuż za oknami mostka. Tu-
czewski pochylił się nad ekranem radaru śledząc punkcik oznaczający  Elroya .
Zadanie wymagało całkowitej koncentracji. Musiał wyprowadzić wielki statek
zza zasłony mżawki we właściwym momencie  w przeciwnym razie poniesie
klęskę.  Utrzymać dotychczasowy kurs  rozkazał sternikowi.
 Rewolucja pełzła po kursie kolizyjnym najwolniej, jak mogła, warkot jej
silników tłumiła mgła. Tuczewski obserwował radar, jego twarz błyszczała od [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.