[ Pobierz całość w formacie PDF ]
117
nadzieję, że jednak tak, bo wiedziała, że sama nie potrafi dłużej
ukrywać swojego uczucia. Jutro dowie się wszystkiego.
Rano obudził ich dziwnie znajomy dzwięk. Pierce zareagował
pierwszy, a jego ruch sprawił, że Alix niechętnie wracała do
świata. Nadal była w jego ramionach, ale nawet jej lekki uścisk
nie powstrzymał Pierce'a, by wysunąć się delikatnie i wstać z
łóżka. Uniosła się na łokciu, patrząc, jak podchodzi do okna.
- Co to? - spytała bez zainteresowania, gdyż znacznie bardziej
zajmowały ją wyraznie widoczne mięśnie męża. Jak tylko wróci
do łóżka, będzie mogła je
znowu pieścić, jak wczoraj.
Pierce westchnął.
- To helikopter - poinformował ją takim głosem, że
natychmiast szybko usiadła na łóżku.
Zmarszczyła brwi, gdyż nic nie wskazywało na to, by Pierce był
zaskoczony pojawieniem się helikoptera. Wręcz przeciwnie.
- Spodziewałeś się go?
Odwrócił się do niej i sięgnął po szlafrok.
- Sam go wczoraj zamawiałem, ale nie sądziłem, że zaśpimy.
Nic z tego jeszcze nie wynikało, ale poczuła jakiś dziwny chłód.
- Po co tu przyleciał?
Pierce rzucił jej krótkie spojrzenie.
- Obawiam się, że nasz miodowy miesiąc właśnie się skończył.
- Powiedział to bardzo spokojnie i to właśnie zelektryzowało
Alix. Było to tak, jakby wydarzenia sprzed pięciu lat właśnie się
powtarzały. Postanowiła nie poddać się panice.
- Co to znaczy? - zażądała wyjaśnień pełnym głosem,
zadowolona, że nie dała po sobie poznać emocji.
- To znaczy, że powinnaś się ubrać i spakować trochę rzeczy.
Resztę wyślemy pózniej.
Odetchnęła z ulgą. Dobry Boże, ale ją przestraszył.
- Chcesz powiedzieć, że on przyleciał po nas?
118
Powiedz, dokąd lecimy, to będę wiedziała, co zapakować.
Wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby.
- Tylko ty polecisz do Anglii.
- To znaczy, że mnie odsyłasz? - Nie mogła oderwać od niego
oczu. Skinął głową.
- Zacznij się lepiej pakować. Czasu jest mało, a i tak już sporo
zmarnowaliśmy.
Zmarnowaliśmy? Cały spędzony tu czas on uważa za
zmarnowany? Nie pozwoli na to, by historia powtórzyła się.
Tym razem nie pójdzie mu tak gładko.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? - spytał poirytowany, a ona poczuła, jak znów
narasta w niej złos'ć.
- Dlaczego odsyłasz mnie do Anglii?
- Ponieważ mam na wyspie do załatwienia pewne sprawy, a nie
chcę, byś się tu kręciła.
Tak łatwo mogłaby teraz dać się ponieść emocjom, ale była już
starsza i mądrzejsza. Wiedziała, że gdzieś dzwonią, ale nie
wiedziała dokładnie gdzie. Sprawy do załatwienia? Jakie
sprawy? Co się takiego stało?
- Okłamałeś mnie, prawda? Od tego wczorajszego telefonu
zależy więcej, niż gotów byłeś przyznać? - zaatakowała teraz.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, o co chodzi? Chyba mam
prawo wiedzieć? Pięrce nie unikał jej oskarżycielskiego wzroku.
- Nie chciałem cię niepokoić bez potrzeby - odparł krótko, a jej
serce skoczyło do gardła.
- Uważasz, że propozycja, bym wyjechała do Anglii, jest dla
mnie mniej niepokojąca? - zapytała oschle, wstając z łóżka.
- Po prostu chciałem uniknąć niepotrzebnej kłótni na ten temat
- powiedział twardo.
- Niepotrzebnej? - Nie umiała powstrzymać ironii. - Jest
dokładnie przeciwnie. Jak mogę ci teraz ufać, jeśli w ten sposób
119
mnie traktujesz. Dlaczego mi nie powiesz, co to za drobna
komplikacja"?
Pierce spojrzał na nią lodowato.
- Powiedziałem ci wszystko, co powinnaś wiedzieć
- oznajmił z kamienną twarzą, co tylko jeszcze bardziej ją
rozgniewało
- Powiedziałeś mi to, co, twoim zdaniem, powinnam wiedzieć,
a to zupełnie co innego! Co będziesz robić, kiedy pozbędziesz
się mnie w tak wygodny sposób?
Najwyrazniej nie spodobał mu się jej sarkazm.
- Mam do odbycia krótką podróż. Wyłącznie w interesach i nie
chcę ciebie w to mieszać - zakończył zimno.
- Co oznacza, że jest to niebezpieczne, wszystko jedno, co by to
było - domyśliła się. Poczuła zimne dreszcze na krzyżu. O co
mu właściwie chodzi?
- Niebezpieczne jest nawet przejście na drugą
stronę ulicy, jeżeli się nie uważa - powiedział obce
sowo. Nie zmniejszyło to jednak wcale jej obaw.
To, że traktuje ją jak słodką idiotkę, doprowadziło ją do pasji.
Chyba zasługiwała na coś lepszego.
- Przestań traktować mnie jak dziecko, Pierce. Powiedz, dokąd
się wybierasz?
- To i tak bez znaczenia, nawet gdybym ci powiedział.
Spojrzała mu w oczy i spotkała się ze ścianą obojętności.
- Dobrze, nie mów. Jestem jednak twoją żoną i przechodziłam
bezpiecznie przez ulice od dawna.
Obojętnie, gdzie się wybierasz, jadę z tobą. W jednej chwili w
powietrzu zawisło dziwne napięcie. Mur obojętności runął z
trzaskiem.
- W żadnym wypadku. Nigdzie nie jedziesz. Alix uniosła nieco
podbródek.
- Spróbuj mnie zatrzymać.
120
Pierce najwyrazniej opanował już złość, a w jego oczach
pojawiły się iskierki przekory.
- O co ci chodzi? Przez całe tygodnie chciałaś się uwolnić ode
mnie, a teraz przyczepiłaś się jak rzep do psiego ogona. Co się
stało?
Ta zamierzona ironia była jak dobrze wymierzony policzek.
Postanowiła go jednak zlekceważyć.
- Widzę, że zapomniałeś o ostatniej nocy - powiedziała miękko.
Głośno wciągnął powietrze.
- Bijesz poniżej pasa, Alix.
- Sam zacząłeś z tymi swoimi rozkazami. A ja się nie zgadzam
na rozkazywanie mi. Małżeństwo powinno być partnerstwem.
Nie jestem słodką idiotką i zniosę prawdę. Zasłużyłam sobie na
nią. Jadę z tobą, bo nie przedstawiłeś mi żadnego ważnego
powodu, dla którego nie miałabym tego zrobić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
117
nadzieję, że jednak tak, bo wiedziała, że sama nie potrafi dłużej
ukrywać swojego uczucia. Jutro dowie się wszystkiego.
Rano obudził ich dziwnie znajomy dzwięk. Pierce zareagował
pierwszy, a jego ruch sprawił, że Alix niechętnie wracała do
świata. Nadal była w jego ramionach, ale nawet jej lekki uścisk
nie powstrzymał Pierce'a, by wysunąć się delikatnie i wstać z
łóżka. Uniosła się na łokciu, patrząc, jak podchodzi do okna.
- Co to? - spytała bez zainteresowania, gdyż znacznie bardziej
zajmowały ją wyraznie widoczne mięśnie męża. Jak tylko wróci
do łóżka, będzie mogła je
znowu pieścić, jak wczoraj.
Pierce westchnął.
- To helikopter - poinformował ją takim głosem, że
natychmiast szybko usiadła na łóżku.
Zmarszczyła brwi, gdyż nic nie wskazywało na to, by Pierce był
zaskoczony pojawieniem się helikoptera. Wręcz przeciwnie.
- Spodziewałeś się go?
Odwrócił się do niej i sięgnął po szlafrok.
- Sam go wczoraj zamawiałem, ale nie sądziłem, że zaśpimy.
Nic z tego jeszcze nie wynikało, ale poczuła jakiś dziwny chłód.
- Po co tu przyleciał?
Pierce rzucił jej krótkie spojrzenie.
- Obawiam się, że nasz miodowy miesiąc właśnie się skończył.
- Powiedział to bardzo spokojnie i to właśnie zelektryzowało
Alix. Było to tak, jakby wydarzenia sprzed pięciu lat właśnie się
powtarzały. Postanowiła nie poddać się panice.
- Co to znaczy? - zażądała wyjaśnień pełnym głosem,
zadowolona, że nie dała po sobie poznać emocji.
- To znaczy, że powinnaś się ubrać i spakować trochę rzeczy.
Resztę wyślemy pózniej.
Odetchnęła z ulgą. Dobry Boże, ale ją przestraszył.
- Chcesz powiedzieć, że on przyleciał po nas?
118
Powiedz, dokąd lecimy, to będę wiedziała, co zapakować.
Wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby.
- Tylko ty polecisz do Anglii.
- To znaczy, że mnie odsyłasz? - Nie mogła oderwać od niego
oczu. Skinął głową.
- Zacznij się lepiej pakować. Czasu jest mało, a i tak już sporo
zmarnowaliśmy.
Zmarnowaliśmy? Cały spędzony tu czas on uważa za
zmarnowany? Nie pozwoli na to, by historia powtórzyła się.
Tym razem nie pójdzie mu tak gładko.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? - spytał poirytowany, a ona poczuła, jak znów
narasta w niej złos'ć.
- Dlaczego odsyłasz mnie do Anglii?
- Ponieważ mam na wyspie do załatwienia pewne sprawy, a nie
chcę, byś się tu kręciła.
Tak łatwo mogłaby teraz dać się ponieść emocjom, ale była już
starsza i mądrzejsza. Wiedziała, że gdzieś dzwonią, ale nie
wiedziała dokładnie gdzie. Sprawy do załatwienia? Jakie
sprawy? Co się takiego stało?
- Okłamałeś mnie, prawda? Od tego wczorajszego telefonu
zależy więcej, niż gotów byłeś przyznać? - zaatakowała teraz.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, o co chodzi? Chyba mam
prawo wiedzieć? Pięrce nie unikał jej oskarżycielskiego wzroku.
- Nie chciałem cię niepokoić bez potrzeby - odparł krótko, a jej
serce skoczyło do gardła.
- Uważasz, że propozycja, bym wyjechała do Anglii, jest dla
mnie mniej niepokojąca? - zapytała oschle, wstając z łóżka.
- Po prostu chciałem uniknąć niepotrzebnej kłótni na ten temat
- powiedział twardo.
- Niepotrzebnej? - Nie umiała powstrzymać ironii. - Jest
dokładnie przeciwnie. Jak mogę ci teraz ufać, jeśli w ten sposób
119
mnie traktujesz. Dlaczego mi nie powiesz, co to za drobna
komplikacja"?
Pierce spojrzał na nią lodowato.
- Powiedziałem ci wszystko, co powinnaś wiedzieć
- oznajmił z kamienną twarzą, co tylko jeszcze bardziej ją
rozgniewało
- Powiedziałeś mi to, co, twoim zdaniem, powinnam wiedzieć,
a to zupełnie co innego! Co będziesz robić, kiedy pozbędziesz
się mnie w tak wygodny sposób?
Najwyrazniej nie spodobał mu się jej sarkazm.
- Mam do odbycia krótką podróż. Wyłącznie w interesach i nie
chcę ciebie w to mieszać - zakończył zimno.
- Co oznacza, że jest to niebezpieczne, wszystko jedno, co by to
było - domyśliła się. Poczuła zimne dreszcze na krzyżu. O co
mu właściwie chodzi?
- Niebezpieczne jest nawet przejście na drugą
stronę ulicy, jeżeli się nie uważa - powiedział obce
sowo. Nie zmniejszyło to jednak wcale jej obaw.
To, że traktuje ją jak słodką idiotkę, doprowadziło ją do pasji.
Chyba zasługiwała na coś lepszego.
- Przestań traktować mnie jak dziecko, Pierce. Powiedz, dokąd
się wybierasz?
- To i tak bez znaczenia, nawet gdybym ci powiedział.
Spojrzała mu w oczy i spotkała się ze ścianą obojętności.
- Dobrze, nie mów. Jestem jednak twoją żoną i przechodziłam
bezpiecznie przez ulice od dawna.
Obojętnie, gdzie się wybierasz, jadę z tobą. W jednej chwili w
powietrzu zawisło dziwne napięcie. Mur obojętności runął z
trzaskiem.
- W żadnym wypadku. Nigdzie nie jedziesz. Alix uniosła nieco
podbródek.
- Spróbuj mnie zatrzymać.
120
Pierce najwyrazniej opanował już złość, a w jego oczach
pojawiły się iskierki przekory.
- O co ci chodzi? Przez całe tygodnie chciałaś się uwolnić ode
mnie, a teraz przyczepiłaś się jak rzep do psiego ogona. Co się
stało?
Ta zamierzona ironia była jak dobrze wymierzony policzek.
Postanowiła go jednak zlekceważyć.
- Widzę, że zapomniałeś o ostatniej nocy - powiedziała miękko.
Głośno wciągnął powietrze.
- Bijesz poniżej pasa, Alix.
- Sam zacząłeś z tymi swoimi rozkazami. A ja się nie zgadzam
na rozkazywanie mi. Małżeństwo powinno być partnerstwem.
Nie jestem słodką idiotką i zniosę prawdę. Zasłużyłam sobie na
nią. Jadę z tobą, bo nie przedstawiłeś mi żadnego ważnego
powodu, dla którego nie miałabym tego zrobić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]