[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Energicznie roztarta ramiona, nakazała sobie zmienić temat rozmyślań i odwróciła się twarzą
do komputera. Przycisnęła wyłącznik. Miała ważniejsze sprawy na głowie niż zastanawianie się nad
seksownym spojrzeniem Jaspera, które przesłał jej, gdy delikatnie wypchnęła go na klatkę schodową.
Bolivar wetknął głowę w szparę w drzwiach.
- Dzwoni Cindy z biura Private Island. - Skrzywił się. - Mówi, że nie życzy sobie naszych ludzi
na pokładzie przed drugą po południu.
Oliwia podniosła wzrok znad roboczego programu wieczoru promocyjnego Camelot Blue,
który miała wyświetlony na ekranie.
- To niemożliwe. Potrzebujemy jak najwięcej czasu przed wypłynięciem. Cindy wie o tym.
- Chcesz jej to sama powiedzieć? Oliwia podniosła słuchawkę.
- Cindy? W czym problem? Powiedziałam ci kilka tygodni temu, że moi ludzie muszą mieć
statek do dyspozycji od samego rana. Potrzebujemy całego dnia, żeby przygotować Private Island
do gali Silver Galaxy Foods.
- Przykro mi, Oliwio. - Cindy Meadows sprawiała wrażenie ledwie żywej, chociaż było dopiero
wpół do dziewiątej rano. - Szef w ostatniej chwili dodał jeden rejs dziś wieczorem. Statek wróci na
przystań o drugiej w nocy. Trzeba go będzie potem posprzątać.
- Musisz znalezć sposób, żeby sprzątnięto go przed ósmą.
- Co powiedziałabyś na dwunastą?
- Co powiedziałabyś na ósmą, tak jak stoi w umowie podpisanej przez twojego szefa? - odparła
ponuro Oliwia.
Cindy westchnęła.
- Bill jest koło mnie. Może z nim porozmawiasz.
- Dobrze. - Oliwia zabębniła palcami o blat biurka, czekając, aż dyrektor Private Island
Cruises, Bill Cranshaw, podejdzie do telefonu.
- Cześć, Oliwio. Masz problem?
- Nie, Bill, to ty masz problem. W naszej umowie pracownicy Light Fantastic mają
zagwarantowany wstęp na pokład statku w dniu wypłynięcia, od godziny ósmej rano. Musimy zrobić
dekoracje i wszystko przygotować. Potrzebujemy na to tyle czasu, ile zapowiedzieliśmy, i ani minuty
mniej.
- Nie rozumiem, dlaczego nie możecie poczekać do południa.
- Nie zniosę twoich jęków, Bill.
- Zlituj się. Nie mogę odwołać tego rejsu.
- Nie odwołuj. Zapłać ludziom nadgodziny za sprzątanie, niech przyjdą w nocy.
- Masz pojęcie, ile to będzie kosztować?
- Wszystko jedno. Na pewno mniej, niż straciłbyś, gdyby w związku z niedotrzymaniem przez
ciebie umowy Silver Galaxy Foods postanowiło wynająć statek innej firmy - powiedziała słodko
Oliwia.
Bill jęknął.
- Postawiłaś na swoim. Twoi ludzie mogą wejść na pokład o ósmej.
- Wspaniale. Do zobaczenia jutro rano. - Oliwia odłożyła słuchawkę i zaczęła szukać wydruku
ostatecznej wersji scenariusza gali Silver Galaxy Foods. Wiedziała, że położyła go na jednej ze stert
na swoim biurku. Jej system załatwiania spraw był prosty. Aktualne papiery zawsze leżały na
wierzchu.
Nie znalazła potrzebnego dokumentu na biurku, sprawdziła więc stos papierów, piętrzący się
obok na podłodze, również bez powodzenia.
Wstała, obeszła biurko i otworzyła drzwi.
- Zaro?
Zara podniosła głowę znad stołu kreślarskiego.
- Tak, kochana?
- Czy masz egzemplarz scenariusza gali Silver Galaxy Foods? Nie mogę znalezć swojego.
- Widziałam go u ciebie na biurku wczoraj po południu.
- Wiem, ale teraz nigdzie go nie widzę. Ktoś musiał go pożyczyć.
Z jaskini Merlina wyłonił się Bolivar, ciągnąc za sobą niebieskawy opar.
- Mam kopię u siebie na biurku.
- Dzięki.
Oliwia poszła w drugi koniec studia, do królestwa Bolivara, i znalazła scenariusz.
Wróciwszy do gabinetu, machinalnie zamknęła za sobą drzwi. Papiery poruszone prądem
powietrza cicho zaszeleściły. Faks z rachunkiem wystawionym przez jednego z dostawców zsunął się
ze sterty papierów i miękko osiadł na podłodze.
Oliwia pochyliła się, żeby go podnieść. Gdy po niego sięgała, zauważyła róg innej kartki, która
wsunęła się pod stanowisko komputera. Słowa Silver Galaxy były wyraznie widoczne.
Była też karteczka wyrwana z notesu, pokryta równym pismem Berniego: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Energicznie roztarta ramiona, nakazała sobie zmienić temat rozmyślań i odwróciła się twarzą
do komputera. Przycisnęła wyłącznik. Miała ważniejsze sprawy na głowie niż zastanawianie się nad
seksownym spojrzeniem Jaspera, które przesłał jej, gdy delikatnie wypchnęła go na klatkę schodową.
Bolivar wetknął głowę w szparę w drzwiach.
- Dzwoni Cindy z biura Private Island. - Skrzywił się. - Mówi, że nie życzy sobie naszych ludzi
na pokładzie przed drugą po południu.
Oliwia podniosła wzrok znad roboczego programu wieczoru promocyjnego Camelot Blue,
który miała wyświetlony na ekranie.
- To niemożliwe. Potrzebujemy jak najwięcej czasu przed wypłynięciem. Cindy wie o tym.
- Chcesz jej to sama powiedzieć? Oliwia podniosła słuchawkę.
- Cindy? W czym problem? Powiedziałam ci kilka tygodni temu, że moi ludzie muszą mieć
statek do dyspozycji od samego rana. Potrzebujemy całego dnia, żeby przygotować Private Island
do gali Silver Galaxy Foods.
- Przykro mi, Oliwio. - Cindy Meadows sprawiała wrażenie ledwie żywej, chociaż było dopiero
wpół do dziewiątej rano. - Szef w ostatniej chwili dodał jeden rejs dziś wieczorem. Statek wróci na
przystań o drugiej w nocy. Trzeba go będzie potem posprzątać.
- Musisz znalezć sposób, żeby sprzątnięto go przed ósmą.
- Co powiedziałabyś na dwunastą?
- Co powiedziałabyś na ósmą, tak jak stoi w umowie podpisanej przez twojego szefa? - odparła
ponuro Oliwia.
Cindy westchnęła.
- Bill jest koło mnie. Może z nim porozmawiasz.
- Dobrze. - Oliwia zabębniła palcami o blat biurka, czekając, aż dyrektor Private Island
Cruises, Bill Cranshaw, podejdzie do telefonu.
- Cześć, Oliwio. Masz problem?
- Nie, Bill, to ty masz problem. W naszej umowie pracownicy Light Fantastic mają
zagwarantowany wstęp na pokład statku w dniu wypłynięcia, od godziny ósmej rano. Musimy zrobić
dekoracje i wszystko przygotować. Potrzebujemy na to tyle czasu, ile zapowiedzieliśmy, i ani minuty
mniej.
- Nie rozumiem, dlaczego nie możecie poczekać do południa.
- Nie zniosę twoich jęków, Bill.
- Zlituj się. Nie mogę odwołać tego rejsu.
- Nie odwołuj. Zapłać ludziom nadgodziny za sprzątanie, niech przyjdą w nocy.
- Masz pojęcie, ile to będzie kosztować?
- Wszystko jedno. Na pewno mniej, niż straciłbyś, gdyby w związku z niedotrzymaniem przez
ciebie umowy Silver Galaxy Foods postanowiło wynająć statek innej firmy - powiedziała słodko
Oliwia.
Bill jęknął.
- Postawiłaś na swoim. Twoi ludzie mogą wejść na pokład o ósmej.
- Wspaniale. Do zobaczenia jutro rano. - Oliwia odłożyła słuchawkę i zaczęła szukać wydruku
ostatecznej wersji scenariusza gali Silver Galaxy Foods. Wiedziała, że położyła go na jednej ze stert
na swoim biurku. Jej system załatwiania spraw był prosty. Aktualne papiery zawsze leżały na
wierzchu.
Nie znalazła potrzebnego dokumentu na biurku, sprawdziła więc stos papierów, piętrzący się
obok na podłodze, również bez powodzenia.
Wstała, obeszła biurko i otworzyła drzwi.
- Zaro?
Zara podniosła głowę znad stołu kreślarskiego.
- Tak, kochana?
- Czy masz egzemplarz scenariusza gali Silver Galaxy Foods? Nie mogę znalezć swojego.
- Widziałam go u ciebie na biurku wczoraj po południu.
- Wiem, ale teraz nigdzie go nie widzę. Ktoś musiał go pożyczyć.
Z jaskini Merlina wyłonił się Bolivar, ciągnąc za sobą niebieskawy opar.
- Mam kopię u siebie na biurku.
- Dzięki.
Oliwia poszła w drugi koniec studia, do królestwa Bolivara, i znalazła scenariusz.
Wróciwszy do gabinetu, machinalnie zamknęła za sobą drzwi. Papiery poruszone prądem
powietrza cicho zaszeleściły. Faks z rachunkiem wystawionym przez jednego z dostawców zsunął się
ze sterty papierów i miękko osiadł na podłodze.
Oliwia pochyliła się, żeby go podnieść. Gdy po niego sięgała, zauważyła róg innej kartki, która
wsunęła się pod stanowisko komputera. Słowa Silver Galaxy były wyraznie widoczne.
Była też karteczka wyrwana z notesu, pokryta równym pismem Berniego: [ Pobierz całość w formacie PDF ]