[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jutro będzie więcej, Rusty.
- Mam nadziejÄ™. Jak siÄ™ ma Joe?
- Przenieśli go z oddziału intensywnej terapii na
zwykłą salę. Byłam u niego, ale wciąż jest pod
działaniem środków antybólowych.
- Kto kieruje u ciebie wyrębem?
Christy musiała odkaszlnąć.
- Na razie Clem Molinski. Znasz go chyba, prawda?
- Tak, znam go. Dziwi mnie, że się tego podjął.
- To tylko chwilowo. Stubb Brannigan... wyjechał
i nic nie wie o całej sytuacji. Oczekuję go lada
moment. Myślę, że on mógłby zastąpić Joego.
- Hm... Stubb? Może. On trochę popija, chyba
wiesz o tym.
- Nigdy w pracy, Rusty. Słuchaj, a może ty słyszałeś
o jakimś dobrym, bezrobotnym brygadziście?
Rusty zachichotał.
- Dobrzy brygadziÅ›ci nie bywajÄ… bezrobotni, Chris­
ty. Oczywiście, rozejrzę się. Jeśli znajdę kogoś, to
dam ci znać.
- Dziękuję. Dzwoniłam do Biura Pracy, ale oni też
nie majÄ… nikogo odpowiedniego.
62 OSTATNIA SZANSA
- Bardzo mi przykro. Dzwonię, żeby ci powiedzieć,
że nie chciałbym dodawać ci kłopotów, ale my nie
możemy pracować, gdy dostawy drewna nie wystar­
czają na cały dzień.
- Wiem, Rusty.
Tak naprawdę, to Christy cieszyła się, że Clemowi
udaÅ‚o siÄ™ wysÅ‚ać chociaż cztery ciężarówki. RzeczywiÅ›­
cie miała nadzieję, że jutro będzie lepiej. Trudno zmusić
zespół pozbawiony rzetelnego nadzoru do efektywnego
wysiłku, choć chłopcy wykazywali dobrą wolę.
- No cóż, informuj mnie o wszystkich wydarzeniach
- zakończył rozmowę Rusty. W rzeczywistości Christy
świetnie wiedziała, że niezależnie od jej woli Rusty
zawsze będzie dokładnie poinformowany o postępie prac.
Odłożyła słuchawkę na widełki i odgarnęła włosy
z czoła. Usiadła i spojrzała na migoczący ekran komputera.
Musiała jeszcze wpisać do ewidencji kilka czeków.
Przez cały dzień Christy zgrzytała zębami ze złości
na Stubba. Gdzie on się podziewał? Jak śmiał prosić
o pieniądze, jeśli nie zamierzał od razu wracać? Joe
wybiłby mu z głowy takie postępowanie. Christy nie
miała wątpliwości, że Stubb pojawi się w pracy przed
końcem tygodnia. A co będzie, jeśli tego nie zrobi?
Christy nie mogła opanować też obaw przed
sobotniÄ… wyprawÄ… do lasu. Kilka godzin we dwoje
w samochodzie Vince'a? A może w jej? Zresztą, co za
różnica. I tak będą niebezpiecznie blisko siebie. Gdy
dojadą, będą tam zupełnie sami, o dobre kilkanaście
kilometrów od najbliższej osady. Skoro odważył się
pocałować ją w mieście, w miejscu publicznym, to co
może mu przyjść do głowy, gdy zostaną sami?
Christy zmusiła się, żeby wrócić do pracy. Położyła
ręce na klawiaturze i zaczęła wprowadzać dane do
komputera. Nagle ktoś otworzył drzwi bez pukania.
Po sekundzie zorientowała się, że to Clem. Wstała
i spojrzała na niego przyjaznie.
OSTATNIA SZANSA 63
- Dziękuję, że wstąpiłeś, Clem. Napijesz się kawy?
- Nie, wpadÅ‚em tylko na chwilÄ™. Dzisiaj zaÅ‚adowaliÅ›­
my cztery ciężarówki. Myślałem, że chciałabyś to
wiedzieć.
Stary miał na sobie brudne ubranie robocze.
Najwyrazniej przyszedł prosto z pracy.
- Wiem już, Rusty dzwonił. Ale bardzo się cieszę,
że przyszedłeś mi o tym powiedzieć.
- Chłopcy martwią się, co się stało ze Stubbem.
Wiesz coÅ› o nim?
Christy usiadła za biurkiem. Nie miała wyjścia,
musiała powiedzieć prawdę, choć wolałaby nie dolewać
oliwy do ognia. Gdyby sama nie znała prawdy, to
z pewnością już dawno zawiadomiłaby policję.
- Jest w Missouli, w Montanie - powiedziała
spokojnie.
- W Montanie! Po jakiego grzyba on tam pojechał?
Christy odkaszlnęła.
- To raczej skomplikowana historia. Sądzę, że
powinien wkrótce wrócić.
- Rozmawiałaś z nim? - spytał Clem. Patrzył na
niÄ… spod opuszczonych powiek.
- Zadzwonił do mnie. Posłałam mu pieniądze
przekazem telegraficznym, żeby mógł wrócić do domu.
Clem patrzył na nią zaintrygowany, co w końcu
było całkiem naturalne. Christy wiedziała, że ta
wiadomość spowoduje kłopoty.
- Musiał ci chyba wytłumaczyć, czemu tak nagle
wyjechał do Montany, nikomu nic nie mówiąc - rzekł
Clem.
Westchnęła ciężko. Stanowczo wolałaby ukryć się
gdzieś i wrócić do firmy wraz z Joem.
- Owszem, powiedział mi - przyznała. Kłamstwo
nie przyniosłoby jej żadnej korzyści. Gdy Stubb
wreszcie wróci, z pewnością i tak wszystkim będzie
opowiadał o swoich przygodach.
64 OSTATNIA SZANSA
- Czy zamierzasz mi powiedzieć, czy to ma być
sekret? - spytał cierpko Clem.
Christy beznamiętnym tonem opowiedziała całą
historię. Starannie unikała jakiejkolwiek sugestii, że
,zawinili tu ludzie Bonnella. Clem nie dał się zwieść.
- No, dla każdego jest jasne, kto go musiał wsadzić
do tego kontenera, nie?
Christy pokręciła głową. Jeśli pozwoliłaby sobie na
wybuch gniewu, na zawsze pokłóciłaby się z tym
upartym staruchem. Gdzie podziała się jej zwykła
cierpliwość?
- Do jutra - rzucił Clem, wstał i skierował się do
drzwi.
- Ty cholerny staruchu - szepnęła do siebie Christy.
Wychodząc, Clem trzasnął drzwiami. Nie miała
wątpliwości, że zamierzał pójść do Way Inn i wszcząć
jakąś burdę. Mogła tylko czekać, jaką formę odwetu
wybiorą jej ludzie, i modlić się, żeby wybuch wojny
nie uniemożliwił pracy.
Gdy Christy odwiedziła Joego w szpitalu, wydawał
się nie w pełni przytomny, ale mimo to powitał ją
słabym uśmiechem. Laura siedziała u wezgłowia.
- Cześć, kochanie - powitała córkę.
- Cześć, mamo - odpowiedziała Christy i podeszła
do łóżka. - Cześć, Joe. Lepiej się czujesz?
- W ogóle się nie czuję - odpowiedział Joe z wysiłkiem.
- No cóż, to chyba nic dziwnego - odrzekła
z uśmiechem.
- Co w firmie? - zapytał, mrugając powiekami.
- Wszystko w porządku - skłamała Christy z miną
pokerzysty. - Rozmawiałam z Rustym Parnellem.
Jest zadowolony z dostaw. Pytał o ciebie.
- Skoro Rusty jest zadowolony - Joe przerwał
i odetchnął głęboko - to rzeczywiście wszystko musi
być w porządku.
OSTATNIA SZANSA 65
Laura uśmiechnęła się do córki z wdzięcznością.
Oboje liczyli na nią, mieli nadzieję, że da sobie radę.
Jeśli ich zawiedzie, nigdy sobie tego nie daruje. Ale
z tymi wszystkimi kłopotami potrzebowała cudu, aby
przetrwać.
Po minucie Joe zapadł w głęboki sen. Zaczął chrapać.
Laura wstała z krzesła.
- Zpi niemal bez przerwy, biedaczek.
- Może zjemy obiad, mamo?
- Wolałabym się przejść. Muszę rozprostować nogi
- odpowiedziała Laura. - Może pójdziemy do Mabel?
- Znakomicie. Siedziałam za biurkiem przez cały
dzień.
Clemne chmury zakrywaÅ‚y caÅ‚e niebo, ale przynaj­
mniej nie padało. Wyszły ze szpitala i udały się do
restauracji.
- Pan Bonnell znowu się tutaj pojawił - powiedziała
nieoczekiwanie Laura.
Christy potknęła się o leżącą na chodniku gałąz.
- Czy rozmawiał z Joem? - spytała. Zdumiewała
ją bezczelność Vincenta.
- Joe spał. Nie wiedziałam, że pan Bonnell jest
takim czarującym człowiekiem. Rozmawialiśmy przez
chwilę i naprawdę sprawiło mi to przyjemność.
- To rzeczywiście czaruś - powiedziała oschle
Christy.
- Czy jego wizyty cię denerwują? Muszę przyznać, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siÅ‚y, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.