[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wróciła do pustego domu. Wiedziała, że matka i Fizzy pracują w Ellerslie House. Tym
razem to ona przygotuje im gorącą kolację, a jutro zabierze się razem z nimi.
Lecz wieczorem nikt nie przyjechał. Pociechą było to, że gotowanie odciągnęło jej myśli
od Mike. Przełożyła jedzenie do pojemników, wrzuciła do zamrażarki i zostawiła kartkę do
matki: Jestem u siebie. Nie zadawaj pytań. Jutro jadę z wami. I poszła do łóżka. Ale nie
mogła zasnąć.
Mike jest biznesmenem i sprzedaż domu przy Abbott Road jest na pewno słuszną
decyzją. Czy wobec tego nie powinna była go wysłuchać, zamiast wściekać się i uciekać?
Wysłuchałabym go, gdyby mi o tym powiedział. Gdybym nie dowiedziała się o tym w
taki sposób. Gdyby zdobył się na szczerość. Poczucie straty zawładnęło nią niczym wirus.
Słyszała, jak wróciła matka i Fizzy, ale ich obecność tylko pogłębiła uczucie samotności.
Przyjechały do Ellerslie House pózno, ponieważ matka podobno zaspała. Jacinta wyczuła
w tym matczyny podstęp.
Grupa Młodzi dla Młodych z twojej starej szkoły też tu jest rzekła matka, gdy
zatrzymały się obok białego busika wyposażonego w windę dla wózków inwalidzkich.
Podziwiam ich zapał. Popatrz, tam jest Ted Trent! Wskazała grupkę roześmianych
dziewcząt, które podawały doniczki z kwiatami mężczyznie na elektrycznym wózku
inwalidzkim. Zrobiły z niego samojezdną taczkę! Muszę się z nim przywitać.
Jacinta została sama. Ze współczuciem patrzyła na inwalidę i zastanawiała się, jak on tam
dojechał. I w ogóle co tam robi? Zaprosiła go matka? Czy ich przyjazń to coś więcej niż
pogwarki nad skrzynką brokułów?
Tylko tego brakuje mruknęła pod nosem. %7łeby mama romansowała z ojcem
Mike a!
Zwróciła wzrok na biały samochód. Jeśli ma windę, to znaczy, że Ted nie przyjechał sam.
Może mieć szofera.
Przyszłaś tu pomagać, czy podziwiać naszą pracowitość? zawołała do niej Bonnie.
Podeszła bliżej.
Dziewczyny sadzą kwiatki pod płotem wyjaśniła Bonnie. Szkółka dała nam rośliny i
pomocnika, który mówi im, gdzie i co posadzić. Jest młody i piękny, więc stają na głowie.
Widzę. Zastanawiała się, dlaczego te chichoty tak działają jej na nerwy. Gdzie się
wam przydam?
Możesz układać trawę. W rolkach. Chłopcy plantują ziemię, na której trzeba rozwinąć
pas trawy. Trawa też jest darem firmy ogrodniczej. Są jeszcze dobrzy ludzie...
Bonnie była tak zachwycona, że Jacinta miała ochotę ją kopnąć, ale posłusznie ruszyła w
stronę palet z trawą. Przenoszenie ciężkich bel tak ją zmęczy, że nareszcie wyrwie jej mózg z
błędnego koła ponurych myśli.
Z daleka dostrzegła Mike a, który z obnażonym torsem ładował piasek do prawdziwej
taczki. Will i Dean jechali z nią na wyznaczone miejsce i równiutko rozgrabiali piach.
Jacinta! ucieszył się Will. Fizzy mówiła, że nie przyjdziesz, ale ja wiedziałem, że
nie przepuścisz takiej okazji! Chcesz grabie?
Zauważyła, że słysząc okrzyk Willa, Mike odwrócił się w jej stronę, lecz natychmiast
wrócił do roboty.
Mam rozwijać trawę. Powiedz, gdzie jest początek.
Pomogę ci zaofiarował się Dean. Ja będę nosił, a ty będziesz układać. Poradzą sobie
beze mnie.
Jej wzrok powędrował tam, gdzie Mike sobie radził . Przypomniała sobie wtedy chwile,
gdy obejmowała jego ramiona. Poszła za Deanem, zastanawiając się nad obecnością Mike a.
Czy to sprawka matki?
Uduszę ją mruknęła pod nosem.
Wracała za Deanem z rolką trawy. Nie spodziewała się, że będzie aż tak ciężka. Za
przykładem chłopca ułożyła trawę.
Robisz to jak prawdziwy fachowiec pochwaliła go.
Chciałbym zostać ogrodnikiem. W gimnazjum skończyłem taki nadobowiązkowy kurs.
Robiliśmy wtedy zieleń wokół domu, w którym uczyły się głuche dzieci.
Jego zadowolenie nieco podniosło jej nastrój. Jak mają się jej smutki spowodowane
miłosnym zawodem do dramatów, jakie przydarzyły się temu chłopcu, który najpierw przeżył
śmierć matki, potem został porzucony przez jej kochanka, by w końcu wylądować na ulicy?
Nie pozwoliła, by ją wyręczył w noszeniu trawy. Przeniosła kilkanaście rolek. Mike
zauważył, że mimo zawziętej miny nie potrafiła ukryć, że uginają się pod nią kolana. Po
jakimś czasie poprosił Willa, by skończył rozwożenie piasku, a sam ruszył w jej stronę.
To jest za ciężkie. Zgromił ją spojrzeniem. Dean i ja będziemy nosić, a ty układaj.
Z jej oczu wyczytał, że najchętniej wyrwałaby mu ten ciężar z powrotem, ale nie miała na
to siły, co rozzłościło ją jeszcze bardziej.
Co ty tu w ogóle robisz? syknęła. Przyszedłeś napawać się swoim zwycięstwem?
Dosypywać sól do ran?
Jestem tu, bo trzeba było pomóc odparł. Zapewne mi nie uwierzysz. Ani w to, że nie
mówiłem ci o sprzedaży przychodni przy Abbott Road, ponieważ najpierw chciałem dla niej
znalezć inny lokal.
Stała przed nim z rękami na biodrach, jak bardzo umorusana megiera, która nagle straciła
wątek.
Inny lokal? szepnęła. Nie sprzedajesz przychodni?
Jej szczere zdumienie odebrało mu ochotę dawania jej nauczki za scenę na parkingu. Oraz
za zmarnowanie weekendu. Poczuł, że ma ochotę powiedzieć, że nic się nie stało,
zaproponować, by o tym zapomnieli. Zapragnął objąć ją i obiecać wszystkie skarby świata.
Lecz widząc podejrzliwość w jej oczach, uznał, że nie jest to najwłaściwszy moment.
Przyglądała mu się, analizując jego słowa i zastanawiając się, czy jakiekolwiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Wróciła do pustego domu. Wiedziała, że matka i Fizzy pracują w Ellerslie House. Tym
razem to ona przygotuje im gorącą kolację, a jutro zabierze się razem z nimi.
Lecz wieczorem nikt nie przyjechał. Pociechą było to, że gotowanie odciągnęło jej myśli
od Mike. Przełożyła jedzenie do pojemników, wrzuciła do zamrażarki i zostawiła kartkę do
matki: Jestem u siebie. Nie zadawaj pytań. Jutro jadę z wami. I poszła do łóżka. Ale nie
mogła zasnąć.
Mike jest biznesmenem i sprzedaż domu przy Abbott Road jest na pewno słuszną
decyzją. Czy wobec tego nie powinna była go wysłuchać, zamiast wściekać się i uciekać?
Wysłuchałabym go, gdyby mi o tym powiedział. Gdybym nie dowiedziała się o tym w
taki sposób. Gdyby zdobył się na szczerość. Poczucie straty zawładnęło nią niczym wirus.
Słyszała, jak wróciła matka i Fizzy, ale ich obecność tylko pogłębiła uczucie samotności.
Przyjechały do Ellerslie House pózno, ponieważ matka podobno zaspała. Jacinta wyczuła
w tym matczyny podstęp.
Grupa Młodzi dla Młodych z twojej starej szkoły też tu jest rzekła matka, gdy
zatrzymały się obok białego busika wyposażonego w windę dla wózków inwalidzkich.
Podziwiam ich zapał. Popatrz, tam jest Ted Trent! Wskazała grupkę roześmianych
dziewcząt, które podawały doniczki z kwiatami mężczyznie na elektrycznym wózku
inwalidzkim. Zrobiły z niego samojezdną taczkę! Muszę się z nim przywitać.
Jacinta została sama. Ze współczuciem patrzyła na inwalidę i zastanawiała się, jak on tam
dojechał. I w ogóle co tam robi? Zaprosiła go matka? Czy ich przyjazń to coś więcej niż
pogwarki nad skrzynką brokułów?
Tylko tego brakuje mruknęła pod nosem. %7łeby mama romansowała z ojcem
Mike a!
Zwróciła wzrok na biały samochód. Jeśli ma windę, to znaczy, że Ted nie przyjechał sam.
Może mieć szofera.
Przyszłaś tu pomagać, czy podziwiać naszą pracowitość? zawołała do niej Bonnie.
Podeszła bliżej.
Dziewczyny sadzą kwiatki pod płotem wyjaśniła Bonnie. Szkółka dała nam rośliny i
pomocnika, który mówi im, gdzie i co posadzić. Jest młody i piękny, więc stają na głowie.
Widzę. Zastanawiała się, dlaczego te chichoty tak działają jej na nerwy. Gdzie się
wam przydam?
Możesz układać trawę. W rolkach. Chłopcy plantują ziemię, na której trzeba rozwinąć
pas trawy. Trawa też jest darem firmy ogrodniczej. Są jeszcze dobrzy ludzie...
Bonnie była tak zachwycona, że Jacinta miała ochotę ją kopnąć, ale posłusznie ruszyła w
stronę palet z trawą. Przenoszenie ciężkich bel tak ją zmęczy, że nareszcie wyrwie jej mózg z
błędnego koła ponurych myśli.
Z daleka dostrzegła Mike a, który z obnażonym torsem ładował piasek do prawdziwej
taczki. Will i Dean jechali z nią na wyznaczone miejsce i równiutko rozgrabiali piach.
Jacinta! ucieszył się Will. Fizzy mówiła, że nie przyjdziesz, ale ja wiedziałem, że
nie przepuścisz takiej okazji! Chcesz grabie?
Zauważyła, że słysząc okrzyk Willa, Mike odwrócił się w jej stronę, lecz natychmiast
wrócił do roboty.
Mam rozwijać trawę. Powiedz, gdzie jest początek.
Pomogę ci zaofiarował się Dean. Ja będę nosił, a ty będziesz układać. Poradzą sobie
beze mnie.
Jej wzrok powędrował tam, gdzie Mike sobie radził . Przypomniała sobie wtedy chwile,
gdy obejmowała jego ramiona. Poszła za Deanem, zastanawiając się nad obecnością Mike a.
Czy to sprawka matki?
Uduszę ją mruknęła pod nosem.
Wracała za Deanem z rolką trawy. Nie spodziewała się, że będzie aż tak ciężka. Za
przykładem chłopca ułożyła trawę.
Robisz to jak prawdziwy fachowiec pochwaliła go.
Chciałbym zostać ogrodnikiem. W gimnazjum skończyłem taki nadobowiązkowy kurs.
Robiliśmy wtedy zieleń wokół domu, w którym uczyły się głuche dzieci.
Jego zadowolenie nieco podniosło jej nastrój. Jak mają się jej smutki spowodowane
miłosnym zawodem do dramatów, jakie przydarzyły się temu chłopcu, który najpierw przeżył
śmierć matki, potem został porzucony przez jej kochanka, by w końcu wylądować na ulicy?
Nie pozwoliła, by ją wyręczył w noszeniu trawy. Przeniosła kilkanaście rolek. Mike
zauważył, że mimo zawziętej miny nie potrafiła ukryć, że uginają się pod nią kolana. Po
jakimś czasie poprosił Willa, by skończył rozwożenie piasku, a sam ruszył w jej stronę.
To jest za ciężkie. Zgromił ją spojrzeniem. Dean i ja będziemy nosić, a ty układaj.
Z jej oczu wyczytał, że najchętniej wyrwałaby mu ten ciężar z powrotem, ale nie miała na
to siły, co rozzłościło ją jeszcze bardziej.
Co ty tu w ogóle robisz? syknęła. Przyszedłeś napawać się swoim zwycięstwem?
Dosypywać sól do ran?
Jestem tu, bo trzeba było pomóc odparł. Zapewne mi nie uwierzysz. Ani w to, że nie
mówiłem ci o sprzedaży przychodni przy Abbott Road, ponieważ najpierw chciałem dla niej
znalezć inny lokal.
Stała przed nim z rękami na biodrach, jak bardzo umorusana megiera, która nagle straciła
wątek.
Inny lokal? szepnęła. Nie sprzedajesz przychodni?
Jej szczere zdumienie odebrało mu ochotę dawania jej nauczki za scenę na parkingu. Oraz
za zmarnowanie weekendu. Poczuł, że ma ochotę powiedzieć, że nic się nie stało,
zaproponować, by o tym zapomnieli. Zapragnął objąć ją i obiecać wszystkie skarby świata.
Lecz widząc podejrzliwość w jej oczach, uznał, że nie jest to najwłaściwszy moment.
Przyglądała mu się, analizując jego słowa i zastanawiając się, czy jakiekolwiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]