[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Amelię od czasu, kiedy dziewczyna zamieszkała z ciot
kami. Była dobrym dzieckiem i nigdy nie sprawiała im
kłopotów.
- Ale - powiedziała do siebie na głos - nie wia
domo, jakie życie prowadziła, zanim trafiła do Wil
helminy i Rosemary. Przypomniała sobie, co mówi
li wtedy ludzie - że mała robiła, co chciała, i żyła jak
mała Cyganka, w coraz to innych krajach, wśród bez
bożnych obyczajów. Kto wie, co tam zaszczepili jej
w duszy?
40 SHARON SALA
- Kto wie? - powtórzyła głośno, schodząc na dół.
Zamknęła zasuwkę w drzwiach wejściowych. Trud
no, jeśli kocur wróci, wejdzie przez swoje kocie drzwi
czki.
Tyler zerknął w tylne lusterko, sprawdzając swój wy
gląd. Nigdy w życiu tak nie denerwował się przed rand
ką. Dorosły facet, a drży jak Ustek! Na widok zbliżają
cego się samochodu Raelene skwapliwie przygładził
włosy dłońmi.
Przyjechała! Drzwi otworzyły się i Amber wychynę
Å‚a ze starego, szarego chevroleta jak barwny motyl z ko
konu. I to jaki motyl! Zjawisko w czerwonej sukience,
obcisłej do granic przyzwoitości. Sam już nie wiedział,
czy miałby ochotę przyszpilić ją i zamknąć, aby nie
mógł podziwiać jej żaden mężczyzna, czy przeciwnie,
posadzić na masce jako najpiękniejszą ozdobę, aby
wszyscy mu zazdrościli.
Raelene z uśmiechem zerknęła na twarze Amelii
i Tylera. To było lepsze niż miłosny serial w TV!
- Okay, Amber, wiesz, o której wyjeżdżam. Jeśli
chcesz, żebym cię podrzuciła do domu, nie spóznij się
- rzuciła, znikając w drzwiach klubu.
Tyler nie spuszczał zachwyconych oczu z Amber.
- Jesteś piękna, wiesz?
- Dzięki - odpowiedziała nieśmiało.
Tyler Savage zupełnie nie przypominał zmęczonego
mężczyzny w roboczym kombinezonie, który w po
śpiechu jadł obiad w Sherry's Steak & Soup. Jasnoszare
bawełnianie spodnie układały się miękko w rytm jego
PODWÓJNE %7Å‚YCIE AMELII
41
kociego kroku. Mięśnie prężyły się pod nieskazitelnie
białą koszulą, kontrastującą z kruczą czernią włosów
i opaloną twarzą o męskich rysach. Niczego w życiu
nie pragnęła tak bardzo, jak znalezć się w ramionach
tego mężczyzny i przekonać się, czy potrafią być silne
i opiekuńcze.
Nocne ćmy trzepotały wokół wysokich lamp, oświet
lajÄ…cych parking Old South. Wieczorny wiaterek roz
wiał bujne włosy Amelii i cichnąc, rozsypał je na ra
mionach jak czuły kochanek. Cykady w zaroślach da
wały darmowy koncert.
Tyler schował za siebie drżące dłonie, aby przypad
kiem nie musnąć opuszkami palców niesfornego kos
myka włosów, który opadł Amber na usta.
- Dokąd chcesz mnie zabrać? - zapytała.
- To niespodzianka - uśmiechnął się.
- Uwielbiam niespodzianki.
- W takim razie jedzmy, piękna damo - zaprosił ją
szerokim gestem. - Karoca czeka.
- Och, Tyler!
Parowiec o dumnej nazwie Królowa Savannah"
prezentował się wspaniale, oświetlony od dziobu do rufy
feerią kolorowych lampek, których blask odbijał się
w rzece.
- Gdybyś wolała coś innego... - zaczął Tyler, lecz
dłoń Amber zacisnęła mu się na ramieniu.
- Nigdy nie płynęłam na parowcu! - wykrzyknęła,
podniecona jak dziecko, które widzi nową zabawkę.
Zawyła syrena, przypominając pasażerom, że należy
się pospieszyć. Weszli po trapie i znalezli się na pokła-
42 SHARON SALA
dzie, w tłumie rozbawionych wycieczkowiczów, tłoczą
cych się przy relingu. Syrena rozbrzmiała jeszcze raz,
łopatkowe koła zaczęły burzyć wodę i Królowa Savan
nah" majestatycznie odbiła od nabrzeża.
Mocne ramiona ogarnęły Amber z tyłu, chroniąc ją
przed naporem ludzi. Zadrżała.
- Zimno ci?
Głos, szepczący jej w ucho, był miękki, aksamitny.
Pokręciła głową, niezdolna wykrztusić słowa. Nie było
jej zimno; przeciwnie, gorÄ…co emanujÄ…ce od Tylera pa
liło jej ciało.
Tłum rozproszył się, zapełniając barki pod pokładem.
Zostali sami, oparci o reling i wpatrzeni w ciemnÄ…, po
łyskliwą toń. Amelia był urzeczona magią tego wieczo
ru. Nagle pokazała coś palcem Tylerowi. Tuż przed nimi
na falach igrał rzeczny delfin. Jej oczy, mieniące się
w mroku ciemnym błękitem, błyszczały z radości
i przejęcia.
Tyler obrócił się i ulotnym gestem powiódł palcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Amelię od czasu, kiedy dziewczyna zamieszkała z ciot
kami. Była dobrym dzieckiem i nigdy nie sprawiała im
kłopotów.
- Ale - powiedziała do siebie na głos - nie wia
domo, jakie życie prowadziła, zanim trafiła do Wil
helminy i Rosemary. Przypomniała sobie, co mówi
li wtedy ludzie - że mała robiła, co chciała, i żyła jak
mała Cyganka, w coraz to innych krajach, wśród bez
bożnych obyczajów. Kto wie, co tam zaszczepili jej
w duszy?
40 SHARON SALA
- Kto wie? - powtórzyła głośno, schodząc na dół.
Zamknęła zasuwkę w drzwiach wejściowych. Trud
no, jeśli kocur wróci, wejdzie przez swoje kocie drzwi
czki.
Tyler zerknął w tylne lusterko, sprawdzając swój wy
gląd. Nigdy w życiu tak nie denerwował się przed rand
ką. Dorosły facet, a drży jak Ustek! Na widok zbliżają
cego się samochodu Raelene skwapliwie przygładził
włosy dłońmi.
Przyjechała! Drzwi otworzyły się i Amber wychynę
Å‚a ze starego, szarego chevroleta jak barwny motyl z ko
konu. I to jaki motyl! Zjawisko w czerwonej sukience,
obcisłej do granic przyzwoitości. Sam już nie wiedział,
czy miałby ochotę przyszpilić ją i zamknąć, aby nie
mógł podziwiać jej żaden mężczyzna, czy przeciwnie,
posadzić na masce jako najpiękniejszą ozdobę, aby
wszyscy mu zazdrościli.
Raelene z uśmiechem zerknęła na twarze Amelii
i Tylera. To było lepsze niż miłosny serial w TV!
- Okay, Amber, wiesz, o której wyjeżdżam. Jeśli
chcesz, żebym cię podrzuciła do domu, nie spóznij się
- rzuciła, znikając w drzwiach klubu.
Tyler nie spuszczał zachwyconych oczu z Amber.
- Jesteś piękna, wiesz?
- Dzięki - odpowiedziała nieśmiało.
Tyler Savage zupełnie nie przypominał zmęczonego
mężczyzny w roboczym kombinezonie, który w po
śpiechu jadł obiad w Sherry's Steak & Soup. Jasnoszare
bawełnianie spodnie układały się miękko w rytm jego
PODWÓJNE %7Å‚YCIE AMELII
41
kociego kroku. Mięśnie prężyły się pod nieskazitelnie
białą koszulą, kontrastującą z kruczą czernią włosów
i opaloną twarzą o męskich rysach. Niczego w życiu
nie pragnęła tak bardzo, jak znalezć się w ramionach
tego mężczyzny i przekonać się, czy potrafią być silne
i opiekuńcze.
Nocne ćmy trzepotały wokół wysokich lamp, oświet
lajÄ…cych parking Old South. Wieczorny wiaterek roz
wiał bujne włosy Amelii i cichnąc, rozsypał je na ra
mionach jak czuły kochanek. Cykady w zaroślach da
wały darmowy koncert.
Tyler schował za siebie drżące dłonie, aby przypad
kiem nie musnąć opuszkami palców niesfornego kos
myka włosów, który opadł Amber na usta.
- Dokąd chcesz mnie zabrać? - zapytała.
- To niespodzianka - uśmiechnął się.
- Uwielbiam niespodzianki.
- W takim razie jedzmy, piękna damo - zaprosił ją
szerokim gestem. - Karoca czeka.
- Och, Tyler!
Parowiec o dumnej nazwie Królowa Savannah"
prezentował się wspaniale, oświetlony od dziobu do rufy
feerią kolorowych lampek, których blask odbijał się
w rzece.
- Gdybyś wolała coś innego... - zaczął Tyler, lecz
dłoń Amber zacisnęła mu się na ramieniu.
- Nigdy nie płynęłam na parowcu! - wykrzyknęła,
podniecona jak dziecko, które widzi nową zabawkę.
Zawyła syrena, przypominając pasażerom, że należy
się pospieszyć. Weszli po trapie i znalezli się na pokła-
42 SHARON SALA
dzie, w tłumie rozbawionych wycieczkowiczów, tłoczą
cych się przy relingu. Syrena rozbrzmiała jeszcze raz,
łopatkowe koła zaczęły burzyć wodę i Królowa Savan
nah" majestatycznie odbiła od nabrzeża.
Mocne ramiona ogarnęły Amber z tyłu, chroniąc ją
przed naporem ludzi. Zadrżała.
- Zimno ci?
Głos, szepczący jej w ucho, był miękki, aksamitny.
Pokręciła głową, niezdolna wykrztusić słowa. Nie było
jej zimno; przeciwnie, gorÄ…co emanujÄ…ce od Tylera pa
liło jej ciało.
Tłum rozproszył się, zapełniając barki pod pokładem.
Zostali sami, oparci o reling i wpatrzeni w ciemnÄ…, po
łyskliwą toń. Amelia był urzeczona magią tego wieczo
ru. Nagle pokazała coś palcem Tylerowi. Tuż przed nimi
na falach igrał rzeczny delfin. Jej oczy, mieniące się
w mroku ciemnym błękitem, błyszczały z radości
i przejęcia.
Tyler obrócił się i ulotnym gestem powiódł palcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]