[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Szczere oczy Ksiuty zaokrągliły się ze zdumienia. Nie rozumiejąc, o co dowódcy
chodzi, jeszcze bardziej wypiął brzuch.
Sajdak zasapał. Ksiuta zawsze doprowadzał go do rozpaczy.
- Włóż spodnie - rzekł starając się opanować zdenerwowanie.
Ksiuta spojrzał na swoje nogi i na twarzy jego odbiło się szczere zakłopotanie. Zakręcił
się w kółko jakby chcąc uciec przed wzrokiem przełożonego. Wreszcie porwał spodnie i
począł naciągać je nerwowo. Czynność ta nie była łatwa zważywszy dysproporcję między
rozmiarami, ciała Ksiuty a szczupłością spodni.
Chorąży Sajdak stał z talerzem w ręce i myślał, że życie dowódcy jest jednak
niewymownie ciężkie.
Wreszcie kapral zdołał przyoblec się w spodnie i pozapinać, tylko z tylu zwisała mu
igła z nitką.
- Gotów, obywatelu chorąży!
Sajdak podsunął mu pod nos talerz nieszczęsnej grochówki,
- Co to jest, mój Ksiuta?
- Grochówka, obywatelu chorąży.
- Jadłeś tę grochówką?
- Nie jadłem.
- Jak to, nie jadasz obiadów?
- Nie jadam.
- Czemuż to?
- Jestem na diecie.
- Co takiego?
- Przeprowadzam kurację odtłuszczającą, obywatelu chorąży. Obywatel porucznik Sitko
powiedział, że kompromituję jednostkę, bo jestem za gruby i przekroczyłem dopuszczalną
wagę wopisty.
- Słusznie powiedział. Jesteście zakałą jednostki.
- Tak jest obywatelu chorąży. I dlatego porucznik Sitko przepisał mi receptę... - to
mówiąc Ksiuta zaczął obszukiwać kieszenie, po czym wyciągnął zatłuszczoną kartkę i zaczął
czytać:
 Powstrzymać się od spożywania zup i potraw mącznych. Pić trzy szklanki czarnej
kawy na dobę... po posiłku biegać truchtem przez piętnaście minut po podwórzu...
- A kiełbasę wolno ci żreć? - zapytał szyderczo dowódca.
- O kiełbasie obywatel porucznik nie napisał...
- Ach ty grubasie! - dowódca wyrwał mu  receptę z rąk i podarł na drobne kawałki
sapiąc ze zdenerwowania.
- Obywatel chorąży jest cokolwiek nerwowy - zauważył spokojnie Ksiuta - obywatel
chorąży spytałby się porucznika Sitki, czy by mu co na nerwy nie zapisał.
- Nie potrzebuję znachorów! - zacharczał Sajdak.
- Porucznik Sitko nie jest znachorem - zauważył Ksiuta. - Porucznik Sitko, zanim
wstąpił do wojska, był w szkole felczerskiej w Aodzi.
Sajdak popatrzył podejrzliwie na Ksiutę, ale twarz kaprala była poważna.
- Skąd ty to wszystko wiesz, mój Ksiuta?
- Od obywatela porucznika Sitki.
- Co? - zdziwił się Sajdak. - Porucznik wywnętrzał się przed tobą na osobiste tematy?
- Obywatel porucznik Sitko opowiadał nam na zajęciach o swojej trudnej drodze
życiowej. To była droga z czworaków dworskich obszarnika, niejakiego Chruściela Albina,
do służby w WOP-ie, która jest powołaniem obywatela porucznika Sitki - wyrecytował
Ksiuta.
Widząc zaś stropienie na twarzy dowódcy dodał tonem kategorycznym patrząc na niego
wyzywająco:
- Droga życiowa porucznika Sitki jest typowa.
- Jesteś bałwan, mój Ksiuta - westchnął zrezygnowany Sajdak. - Urwij sobie lepiej tę
nitkę, co ci dynda u spodni.
- Nie dokończyłem szycia, obywatelu chorąży, i obawiam się, że urwanie tej nitki w
obecnej chwili mogłoby być niekorzystne dla służby, ponieważ...
- Urwij, powiedziałem - zdenerwował się Sajdak.
- Tak jest.
Ksiuta zaczął się kręcić w kółko usiłując uchwycić nieszczęsną nitkę. Wreszcie wysiłki
jego zostały uwieńczone powodzeniem. Pociągnął nitkę tak zamaszyście, że trącił talerz.
Grochówka chlusnęła na nogi Sajdaka.
- Nie szkodzi, obywatelu chorąży - Ksiuta usiłował pocieszyć dowódcę, który klnąc na
czym świat stoi ścierał gęstą papę ze swoich cholew. - Mam jeszcze pełny kocioł, zaraz
doleję.
- Kapral Ksiuta! - wrzasnął Sajdak. - Czy sądzisz, błaznie, że przyszedłem tu po repetę?
- Tak sądzę - oświadczył spokojnie Ksiuta. Sajdaka zatkało na moment. - Twoja
zarozumiałość przechodzi wszelkie granice.
- Więc obywatel chorąży nie chce dolewki?
- Kapralu Ksiuta - rzekł przez zaciśnięte zęby Sajdak - dosyć tych błazeństw.
Przyszedłem tu, abyś spróbował tej zupy.
To mówiąc wetknął przemocą łyżkę do rąk kucharza, który spojrzał na niego z
niekłamanym zdziwieniem, a potem zaśmiał się krótko jak z dobrego żartu.
- Obywatel chorąży wesoły człowiek, jak Boga kocham!
- Milczeć! Próbować! - huknął Sajdak.
Rozbawiony Ksiuta zanurzył łyżkę w zgęstniałej grochówce, przełknął i nagle oczy
wyszły mu z orbit.
- Przepraszam - wybulgotał - obywatel chorąży pozwoli... ja... złapał się za usta i nie
czekając na pozwolenie służbowe wybiegł z kuchni.
Wrócił dysząc ciężko i spojrzał na Sajdaka z żalem, jakby ten zrobił mu brzydki kawał.
- Więc, Ksiuta - Sajdak uśmiechnął się z satysfakcją.
- Obywatel chorąży do śmiechu tak...
- Co? Do śmiechu? Ach ty grubasie! - krzyknął zrozpaczony Sajdak. - W tej chwili
marsz do kotła i próbować!
Ksiuta przestraszony nieco cofnął się tyłem i zaczął sondować kocioł wielką chochlą.
- Prędzej! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.