[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wtóre, że Jerozolimą rządził znajomy mu prokurator, którego przodkowie byli nie-
gdyś klientami domu Cinnów.
52
Jakoż, gdy przybyli, prokurator Pontius przyjął ich z otwartymi rękoma i
oddał im na mieszkanie własny dom letni, leżący w pobliżu murów. Ale na-
dzieja Cinny rozchwiała się jeszcze przed przybyciem. Trupia twarz patrzała
na Anteę nawet na pokładzie galery  po przyjezdzie zaś na miejsce chora
oczekiwała południowej godziny z taką samą śmiertelną trwogą, jak niegdyś
w Aleksandrii.
I tak im poczęły schodzić dni w pognębieniu, lęku, rozpaczy i oczekiwaniu
śmierci.
VI
W atrium, mimo fontanny, cienistego portyku i wczesnej godziny, było
ogromnie gorąco, bo marmur rozpalił się od wiosennego słońca, ale opodal
od domu rosła stara i rozłożysta pistacja, zacieniająca dokoła znaczną prze-
strzeń. Przewiew, jako w miejscu otwartym, był tam także daleko większy,
tam więc Cinna kazał postawić przybraną w hiacynty i kwiat jabłoni lektykę,
w której spoczywała Antea. Następnie siadłszy przy niej położył dłoń na jej
bladych jak alabaster rękach i spytał:
 Dobrze ci tu, carissima?
 Dobrze  odpowiedziała zaledwie dosłyszalnym głosem.
I przymknęła oczy, jakby ją ogarniał sen. Nastało milczenie; tylko powiew
poruszał z szelestem gałązkami pistacji, a na ziemi wokół lektyki migotały
złote plamki od promieni, przedzierających się przez liście  szarańcze sykały
między kamieniami.
Chora otworzyła po chwili oczy.
 Kaju  rzekła  czy prawda, że w tej ziemi zjawił się filozof, który uzdra-
wia chorych?
 Oni tu takich prorokami zowią  odpowiedział Cinna.  Słyszałem o nim
i chciałem go wezwać do ciebie, ale okazało się, iż to był fałszywy cudotwór-
ca. Bluznił on przy tym przeciw tutejszej świątyni i zakonowi tej ziemi, przeto
prokurator wydał go na śmierć i dziś właśnie ma być ukrzyżowany.
Antea spuściła głowę.
 Ciebie wyleczy czas  rzekł Cinna widząc smutek, który odbił się na jej
twarzy.
 Czas jest w usługach śmierci, nie życia  odpowiedziała z wolna.
I znowu nastało milczenie, naokół migotały ciągle złote plamki; szarańcze
sykały jeszcze głośniej, a ze szpar skalnych powysuwały się na głazy małe
jaszczurki, szukające miejsc słonecznych.
Cinna spoglądał od czasu do czasu na Anteę i po raz tysiączny przelaty-
wały mu przez głowę rozpaczliwe myśli, że wszystkie środki ratunku wyczer-
pane, że nie ma ani iskry nadziei i że wkrótce ta kochana postać stanie się
tylko cieniem znikomym i garstką prochu w kolumbarium.
Teraz już, leżąc z przymkniętymi oczyma w przybranej kwieciem lektyce,
wyglądała jak martwa.
 Pójdę i ja za tobą!  powtarzał sobie w duchu Cinna.
Wtem w oddali dały się słyszeć czyjeś kroki. Twarz Antei stała się natych-
miast biała jak kreda, wpółotwarte jej usta oddychały pośpiesznie, pierś po-
częła się podnosić szybkim ruchem. Nieszczęsna męczennica była pewna, że
to ów orszak niewidzialnych istot, poprzedzający zjawienie się trupa o szkla-
53
nych oczach, zbliża się już ku niej. Lecz Cinna, chwyciwszy jej ręce, począł ją
uspokajać:
 Anteo, nie lękaj się, te kroki słyszę i ja.
A po chwili dodał:
 To Pontius przychodzi do nas.
Rzeczywiście, na zakręcie ścieżki ukazał się prokurator w towarzystwie
dwóch niewolników. Był to niemłody człowiek, o twarzy okrągłej wygolonej
starannie, pełnej sztucznej powagi, a zarazem troski i zmęczenia.
 Pozdrowienie ci, szlachetny Cinno, i tobie, boska Anteo!  rzekł wcho-
dząc pod cień pistacji.  Otóż po zimnej nocy dzień uczynił się znojny: oby był
pomyślny dla was obojga i oby zdrowie Antei zakwitło, jako te hiacynty i te
gałązki jabłoni, które zdobią jej lektykę.
 Pokój z tobą i witaj!  odrzekł Cinna.
Prokurator, siadłszy na odłamie skały, popatrzał na Anteę, zmarszczył
nieznacznie brwi  i ozwał się:
 Samotność rodzi smutek i chorobę, a wśród tłumów nie ma miejsca na
przestrach, więc dam wam jedną radę. Na nieszczęście, tu nie Antiochia ani
Cezarea, nie ma tu igrzysk i wyścigów, a gdyby cyrk stanął, to by go ci za-
paleńcy zburzyli na drugi dzień. Tu słyszysz tylko słowo:  zakon  a temu
 zakonowi wszystko zawadza. Wolałbym być w Scytii niż tu...
 O czym chcesz mówić, Piłacie?
 Istotnie odszedłem od rzeczy. Ale to troski tego powodem. Mówiłem, że
wśród tłumów nie ma miejsca na strach. Otóż możecie dziś mieć widowisko.
W Jerozolimie trzeba się byle czym zadowalać, przede wszystkim zaś trzeba,
żeby w południe Antea była wśród tłumów. Dziś umrze na krzyżu trzech lu-
dzi. Lepsze to niż nic. Przy tym z powodu Paschy napłynęła do miasta zgraja
najdziwaczniejszych drapichrustów z całego tego kraju. Możecie się przypa-
trzyć temu ludowi. Każę wam dać wyborne miejsce w pobliżu krzyżów. Mam
nadzieję, że skazani będą umierali odważnie. Jeden z nich dziwny człowiek; [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.