[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Red pchnął pusty kufel od piwa wzdłuż baru, a Maudie natychmiast podsunęła
mu pełny.
Dostałaś zgraną załogę, Megan poinformował ją. Twój problem polega na
tym, że nie dajesz im spokoju, nie pozwalasz wykonywać swojej roboty.
Meg wskazała niedowierzającym gestem na grupkę przy stole bilardowym.
To jest ta ich robota?
Pomyśl odpowiedział spokojnie Red za chwilę będzie tu okropna burza.
Nikt nie potępiłby tych facetów, gdyby się spakowali i wrócili do domu, do swoich
rodzin, a ty nie mogłabyś ich zatrzymać. Jednak nie odchodzą. Są tu całą noc i cały
dzień, nikt nie potrafi przewidzieć jak długo, dopóki nie zastąpi ich następna
zmiana. Tuzin mężczyzn ściśniętych jak króliki w klatce... Jeśli to zrozumiesz i
dasz im pewną swobodę, dopiero wtedy będziesz mogła nimi kierować, a może
nawet otrzymasz coś fajnego w zamian.
Meg wypiła jeszcze jedną lampkę burbona. No oczywiście, Red wziął wszystko
we własne ręce. Nienawidziła go, kiedy miał rację. Red zawsze potrafił udowodnić,
że ma rację.
Meg Forrest musiała teraz po cichu rozwiązać swój złożony problem. Dobrze
wykonywała powierzoną jej pracę i oczekiwała od ludzi tego samego. Wszystkie
zagadnienia były dla niej czarne lub białe. Nie rozumiała, że ktoś mógłby mieć na
ich temat odmienną opinię. Nie grzeszyła wyrafinowaniem i tłumaczenie jej
złożonych spraw było stratą czasu. Naturalnie że chciałaby, tak jak Red, cieszyć się
powszechną sympatią. Ludzie lubili Reda za jego wyrozumiałość, dowcip i wdzięk
osobisty, a Meg po prostu nie umiała zachowywać się tak jak on.
Raniły ją słowa Reda, a frustracja potęgowała jeszcze to uczucie.
Nie chciała przyznać się do tego przed Redem.
Rzeczywiście nie mogłeś zrobić nic lepszego, tylko przylecieć tutaj i
nakłaniać załogę do buntu w tak trudnej sytuacji powiedziała z przekąsem.
Nie wyglądał na zdenerwowanego i spokojnie popijał piwo.
Rozpogódz swe czoło, sierżancie. Nie biegniesz teraz do wojskowego baraku
i nieważne, co powie tatuś. Nie każdy jest urodzonym żołnierzem.
Patrzyła na niego wilkiem. Jej ojciec, generał, był człowiekiem, który zawsze
imponował Meg.
Wolałaby, aby barowe stołki nie stały tak blisko siebie, albo żeby Red nie
zbliżał się tak do niej. Stopami zahaczał o jej stołek, a kolanami przyciskał kolana
Meg. Kiedy podnosił kufel z piwem, lekko odsunęła ramię.
Teraz, kiedy patrzyła w dół, widziała wyraznie, że uda Reda zbliżają się
nieuchronnie do jej ud. I nawet wtedy, gdy uprzejmie przesunął stopy, aby jej
przypadkiem nie dotknąć, wciąż czuła ciepło jego ciała.
Burbon nie mógł przytępić w pamięci Meg smaku jego skóry, gdy delikatnie
dotykała jej językiem.
Pił piwo, a po chwili znów otarł się ramieniem o Meg. Była pewna, że zrobił to
celowo.
Co tu porabiasz o tak wczesnej godzinie, popijając piwo? Czy nie wiesz, że to
szkodzi na wątrobę? spytała.
Ty z pewnością nie masz takich problemów.
Popatrzył znacząco na szklaneczkę whisky.
Lepiej coś zjedz, inaczej padniesz trupem.
Meg pociągnęła jeszcze łyk.
Nie jestem głodna.
Hej, Maudie, daj nam dwa Buffalo-burgery z cebulką, dobrze? Uśmiechnął
się do Meg.
Przyjemnie obserwować sposób, w jaki przygotowujesz się do spędzenia
czasu w zamkniętej strefie.
Ponosi cię wyobraznia.
Meg upiła łyk ze szklanki. Oczy Reda śledziły każdy ruch jej ręki. Zauważyła,
że patrzy na jej ślubną obrączkę.
Postawiła szklankę i opuściła rękę na kolana.
Próbowałam sobie z tym poradzić szepnęła ale nie chce zejść. Mój palec
musiał zgrubieć.
Popatrzył na nią z żartobliwym błyskiem w oku.
Wszystkiemu winien ten wilgotny, tropikalny klimat.
Spoglądając na swoją dłoń wzruszyła ramionami.
Nie myśl, że będę ci się tłumaczyć. Zachowam ją, bo słyszałam, że to chroni
przed rekinami i ułatwia spędzenie nocy z żonatym mężczyzną.
Jesteś wstrętna. Sięgnął po kufel. Nauczyłaś mnie wszystkiego, co umiem,
dziecino.
Odsunęła się, ale chwycił ją za ramię.
Hej! zawołał.
Popatrzyła mu w oczy i nagle zatrzymała się. Z oczu Reda wyzierał spokój, w
jego spojrzeniu była szczerość i nieme pytanie. W ten sposób nigdy nikt na nią nie
patrzył.
Byłem ci wierny cały czas, gdy byliśmy małżeństwem. Nawet teraz
powiedział.
Serce Meg zabiło mocno powolnym, ciężkim rytmem. Wpatrywała się w Reda,
próbując odgadnąć jego myśli, ale on puścił jej ramię i znów zajął się piwem.
Uścisk jego palców Meg odczuła jako pieszczotę. Była pewna, że w czasie ich
krótkiego małżeństwa Red był jej wierny, ale żyli w separacji już od sześciu
miesięcy. Mógł robić, co chciał, a myśl o tym stawała się nieznośną udręką.
Pragnął, żeby o tym wiedziała. To było pierwsze osobiste zwierzenie, od czasu
gdy powiedział żegnaj.
Rozluzniła się i usiadła ponownie na stołku. Wzięła jeszcze jednego burbona,
aby zwilżyć gardło. Po chwili spytała:
Dlaczego mi to mówisz?
Patrzył zakłopotanym, a nawet przepraszającym wzrokiem.
Nie wiem. Może dlatego, abyś wiedziała, że nie jestem taki najgorszy i może
nie powinienem winić się za to, że nigdy nie byłaś zadowolona z mojego
postępowania.
Wyraznie próbował jej dopiec i udało mu się to. Naruszył jej strefę ochronną.
A ja powiedział z zastanowieniem jakoś nigdy nie oskarżałem cię o to.
No to robisz to teraz. Mówiąc to czuła się jak kłótliwa jędza.
W jego spojrzeniu dostrzegła satysfakcję.
Znów w swojej typowej roli.
Meg spojrzała mu w oczy, lecz teraz były puste. Bezmyślnie wpatrzyła się w
blat stołu.
Po chwili ukazała się Maudie, niosąc dwa talerze hamburgerów otoczonych
stertą frytek z dodatkiem marynaty.
Meg trąciła łokciem swoją szklankę, Maudie zabrała ją i napełniła ponownie.
Kobietka lubi sobie poeksperymentować powiedział Red. Radziłbym
popić to wodą.
Nie widziałeś jeszcze prawdziwych eksperymentów ostrzegła. , Zmiał się i
jadł hamburgera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Red pchnął pusty kufel od piwa wzdłuż baru, a Maudie natychmiast podsunęła
mu pełny.
Dostałaś zgraną załogę, Megan poinformował ją. Twój problem polega na
tym, że nie dajesz im spokoju, nie pozwalasz wykonywać swojej roboty.
Meg wskazała niedowierzającym gestem na grupkę przy stole bilardowym.
To jest ta ich robota?
Pomyśl odpowiedział spokojnie Red za chwilę będzie tu okropna burza.
Nikt nie potępiłby tych facetów, gdyby się spakowali i wrócili do domu, do swoich
rodzin, a ty nie mogłabyś ich zatrzymać. Jednak nie odchodzą. Są tu całą noc i cały
dzień, nikt nie potrafi przewidzieć jak długo, dopóki nie zastąpi ich następna
zmiana. Tuzin mężczyzn ściśniętych jak króliki w klatce... Jeśli to zrozumiesz i
dasz im pewną swobodę, dopiero wtedy będziesz mogła nimi kierować, a może
nawet otrzymasz coś fajnego w zamian.
Meg wypiła jeszcze jedną lampkę burbona. No oczywiście, Red wziął wszystko
we własne ręce. Nienawidziła go, kiedy miał rację. Red zawsze potrafił udowodnić,
że ma rację.
Meg Forrest musiała teraz po cichu rozwiązać swój złożony problem. Dobrze
wykonywała powierzoną jej pracę i oczekiwała od ludzi tego samego. Wszystkie
zagadnienia były dla niej czarne lub białe. Nie rozumiała, że ktoś mógłby mieć na
ich temat odmienną opinię. Nie grzeszyła wyrafinowaniem i tłumaczenie jej
złożonych spraw było stratą czasu. Naturalnie że chciałaby, tak jak Red, cieszyć się
powszechną sympatią. Ludzie lubili Reda za jego wyrozumiałość, dowcip i wdzięk
osobisty, a Meg po prostu nie umiała zachowywać się tak jak on.
Raniły ją słowa Reda, a frustracja potęgowała jeszcze to uczucie.
Nie chciała przyznać się do tego przed Redem.
Rzeczywiście nie mogłeś zrobić nic lepszego, tylko przylecieć tutaj i
nakłaniać załogę do buntu w tak trudnej sytuacji powiedziała z przekąsem.
Nie wyglądał na zdenerwowanego i spokojnie popijał piwo.
Rozpogódz swe czoło, sierżancie. Nie biegniesz teraz do wojskowego baraku
i nieważne, co powie tatuś. Nie każdy jest urodzonym żołnierzem.
Patrzyła na niego wilkiem. Jej ojciec, generał, był człowiekiem, który zawsze
imponował Meg.
Wolałaby, aby barowe stołki nie stały tak blisko siebie, albo żeby Red nie
zbliżał się tak do niej. Stopami zahaczał o jej stołek, a kolanami przyciskał kolana
Meg. Kiedy podnosił kufel z piwem, lekko odsunęła ramię.
Teraz, kiedy patrzyła w dół, widziała wyraznie, że uda Reda zbliżają się
nieuchronnie do jej ud. I nawet wtedy, gdy uprzejmie przesunął stopy, aby jej
przypadkiem nie dotknąć, wciąż czuła ciepło jego ciała.
Burbon nie mógł przytępić w pamięci Meg smaku jego skóry, gdy delikatnie
dotykała jej językiem.
Pił piwo, a po chwili znów otarł się ramieniem o Meg. Była pewna, że zrobił to
celowo.
Co tu porabiasz o tak wczesnej godzinie, popijając piwo? Czy nie wiesz, że to
szkodzi na wątrobę? spytała.
Ty z pewnością nie masz takich problemów.
Popatrzył znacząco na szklaneczkę whisky.
Lepiej coś zjedz, inaczej padniesz trupem.
Meg pociągnęła jeszcze łyk.
Nie jestem głodna.
Hej, Maudie, daj nam dwa Buffalo-burgery z cebulką, dobrze? Uśmiechnął
się do Meg.
Przyjemnie obserwować sposób, w jaki przygotowujesz się do spędzenia
czasu w zamkniętej strefie.
Ponosi cię wyobraznia.
Meg upiła łyk ze szklanki. Oczy Reda śledziły każdy ruch jej ręki. Zauważyła,
że patrzy na jej ślubną obrączkę.
Postawiła szklankę i opuściła rękę na kolana.
Próbowałam sobie z tym poradzić szepnęła ale nie chce zejść. Mój palec
musiał zgrubieć.
Popatrzył na nią z żartobliwym błyskiem w oku.
Wszystkiemu winien ten wilgotny, tropikalny klimat.
Spoglądając na swoją dłoń wzruszyła ramionami.
Nie myśl, że będę ci się tłumaczyć. Zachowam ją, bo słyszałam, że to chroni
przed rekinami i ułatwia spędzenie nocy z żonatym mężczyzną.
Jesteś wstrętna. Sięgnął po kufel. Nauczyłaś mnie wszystkiego, co umiem,
dziecino.
Odsunęła się, ale chwycił ją za ramię.
Hej! zawołał.
Popatrzyła mu w oczy i nagle zatrzymała się. Z oczu Reda wyzierał spokój, w
jego spojrzeniu była szczerość i nieme pytanie. W ten sposób nigdy nikt na nią nie
patrzył.
Byłem ci wierny cały czas, gdy byliśmy małżeństwem. Nawet teraz
powiedział.
Serce Meg zabiło mocno powolnym, ciężkim rytmem. Wpatrywała się w Reda,
próbując odgadnąć jego myśli, ale on puścił jej ramię i znów zajął się piwem.
Uścisk jego palców Meg odczuła jako pieszczotę. Była pewna, że w czasie ich
krótkiego małżeństwa Red był jej wierny, ale żyli w separacji już od sześciu
miesięcy. Mógł robić, co chciał, a myśl o tym stawała się nieznośną udręką.
Pragnął, żeby o tym wiedziała. To było pierwsze osobiste zwierzenie, od czasu
gdy powiedział żegnaj.
Rozluzniła się i usiadła ponownie na stołku. Wzięła jeszcze jednego burbona,
aby zwilżyć gardło. Po chwili spytała:
Dlaczego mi to mówisz?
Patrzył zakłopotanym, a nawet przepraszającym wzrokiem.
Nie wiem. Może dlatego, abyś wiedziała, że nie jestem taki najgorszy i może
nie powinienem winić się za to, że nigdy nie byłaś zadowolona z mojego
postępowania.
Wyraznie próbował jej dopiec i udało mu się to. Naruszył jej strefę ochronną.
A ja powiedział z zastanowieniem jakoś nigdy nie oskarżałem cię o to.
No to robisz to teraz. Mówiąc to czuła się jak kłótliwa jędza.
W jego spojrzeniu dostrzegła satysfakcję.
Znów w swojej typowej roli.
Meg spojrzała mu w oczy, lecz teraz były puste. Bezmyślnie wpatrzyła się w
blat stołu.
Po chwili ukazała się Maudie, niosąc dwa talerze hamburgerów otoczonych
stertą frytek z dodatkiem marynaty.
Meg trąciła łokciem swoją szklankę, Maudie zabrała ją i napełniła ponownie.
Kobietka lubi sobie poeksperymentować powiedział Red. Radziłbym
popić to wodą.
Nie widziałeś jeszcze prawdziwych eksperymentów ostrzegła. , Zmiał się i
jadł hamburgera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]