[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale to nie znaczy, że nie dostanę więcej. Uśmiechnęłam się na jego skołowaną
minę. Ostatnio nie miałam czasu czytać, ale to nadrobię, a wtedy wszystko mi się skończy.
Nie miałaś czasu przez niego, a to po prostu śmieszne. Odwrócił wzrok z zaciśniętą
szczęką. Czytanie to coś, co kochasz. I blogowanie, i kompletnie te rzeczy porzuciłaś.
Nie porzuciłam!
Jaka z ciebie kłamczucha odgryzł się. Sprawdzałem twojego bloga. Miałaś pięć
postów w zeszłym miesiącu.
Szczęka mi opadła na podłogę.
Mojego bloga też prześladujesz?
Jak powiedziałem, nie prześladuję. Mam na ciebie oko.
I jak wcześniej powiedziałam, twoje uzasadnienie jest błędne. Pochyliłam się, żeby
zamknąć laptopa. Wiesz, co robiłam. To pochłaniało dużo mojego czasu...
Co u diabła? wybuchnął, złapał za moją koszulkę z tyłu i podciągnął ją.
Hej. Obróciłam się, ignorując świeże ukłucie bólu. Co robisz? Aapy precz, zboku.
Spojrzał w górę, jego oczy płonęły jakby z desperacji i zemsty.
Powiedz mi, czemu twoje plecy wyglądają, jakbyś spadła z drugiego piętra?
Och, szlag. Wstałam i poszłam do kuchni, żeby zyskać trochę przestrzeni. Daemon był
za mną, gdy wyjmowałam colę z lodówki.
Upadłam... podczas treningu z Blake'iem. Ale to nic. Brzmiało wiarygodnie, bo
prawda wywołałaby w nim morderczą wściekłość, która teraz nikomu nie była potrzebna. A
Daemon nie potrzebował dodatkowego stresu. Powiedziałam ci, że zle spałam, bo
pomyślałam, że się będziesz ze mnie nabijał.
No, trochę nabijałbym się... tylko trochę, ale Jezu, Kat, jesteś pewna, że nic sobie nie
złamałaś?
Nie bardzo.
Nic mi nie jest.
Troska złagodziła rysy jego twarzy, gdy podążał za mną wokół stołu, nie odrywając ode
mnie wzroku.
Ostatnio często się ranisz.
Wcale nie.
Nie jesteś niezdarna, Kotek. Więc jak to się dzieje? Podszedł bliżej jak drapieżnik
szykujący się do skoku. Nagle nie byłam pewna, co jest gorsze: gdy porusza się szybko jak
światło czy wolno, zamierzonymi krokami, od których dreszcz przebiegał mi po
kręgosłupie.
Gdy się o tobie dowiedziałam, też się przewróciłam, wtedy w lesie przypomniałam
mu.
Niezła próba. Pokręcił głową. Biegłaś sprintem przez las w egipskich
ciemnościach. Nawet ja... Zawahał się. Dobra, nie ja, ale normalni ludzie by się wtedy
przewrócili. Ja jestem na to zbyt zajebisty.
Cóż... Boże, jaki on zadufany w sobie.
Boleśnie to wygląda.
Trochę boli.
Pozwól mi to naprawić. Wyciągnął rękę, jego palce się rozmazały.
Czekaj. Cofnęłam się. Może nie powinieneś tego robić?
Uzdrawianiem nic nie można zrobić. Nie w takiej sytuacji. Znowu próbował mnie
dotknąć, ale odtrąciłam jego rękę. Ja tylko chcę pomóc!
Obruszyłam się.
Nie potrzebuję twojej pomocy.
Mięsień na jego szczęce zadrżał. Odwrócił głowę. Wydawało się, że się poddał, ale
potem poczułam jego ramiona na biodrach, a sekundę pózniej siedział w salonie na kanapie,
a mnie miał na kolanach.
Popatrzyłam na niego oszołomiona.
To nie fair!
Nie musiałbym tego robić, gdybyś przestała być taka cholernie uparta i pozwoliła mi
sobie pomóc. Daemon przytrzymywał mnie w miejscu, ignorując moje protesty. Wsunął
rękę pod moją koszulkę, przyłożył ją płasko w dole moich pleców. Drgnęłam na prąd
wywołany jego dotykiem. Lepiej się poczujesz. To śmieszne, że nie chcesz mi pozwolić.
Mamy rzeczy do zrobienia, ludzi do śledzenia, Daemon. Po prostu mnie puść.
Wierzgałam się, próbując się uwolnić, ale tylko jęknęłam z bólu. Nie wiem, czemu nie
chciałam, żeby mnie uleczył. Już przecież dowiedliśmy, że od tego nie zostaje na mnie
znak. Ale on i tak miał już sporo ludzi, którzy na niego liczyli.
Nie powiedział. Gorąco zafalowało przy moich plecach, przyjemne, oszałamiające,
groziło, że mnie całą pochłonie. Uniósł kącik ust w uśmiechu, gdy usłyszał, jak miękko
wciągam powietrze. Nie mogę przebywać przy tobie, gdy cierpisz, jasne?
Otworzyłam usta, ale nic nie powiedziałam. Daemon odwrócił wzrok, skupił się na
przeciwnej ścianie.
Czy to naprawdę ci przeszkadza, gdy cierpię? zapytałam.
Nie czuję tego, jeśli o to pytasz. Zamilkł i odetchnął delikatnie. Po prostu
przeszkadza mi wiedza, że jesteś ranna.
Spuściłam wzrok i przestałam się szarpać. Miał tylko jedną rękę na mnie, ale czułam ją
każdą komórką ciała. Gdy Blake powiedział, by pomyśleć o czymś, co było jak błyskawica,
pomyślałam o dotyku Daemona o tym, jak się całowaliśmy. To właśnie czułam, gdy
sięgnęłam do yródła i zniszczyłam Arum. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Ale to nie znaczy, że nie dostanę więcej. Uśmiechnęłam się na jego skołowaną
minę. Ostatnio nie miałam czasu czytać, ale to nadrobię, a wtedy wszystko mi się skończy.
Nie miałaś czasu przez niego, a to po prostu śmieszne. Odwrócił wzrok z zaciśniętą
szczęką. Czytanie to coś, co kochasz. I blogowanie, i kompletnie te rzeczy porzuciłaś.
Nie porzuciłam!
Jaka z ciebie kłamczucha odgryzł się. Sprawdzałem twojego bloga. Miałaś pięć
postów w zeszłym miesiącu.
Szczęka mi opadła na podłogę.
Mojego bloga też prześladujesz?
Jak powiedziałem, nie prześladuję. Mam na ciebie oko.
I jak wcześniej powiedziałam, twoje uzasadnienie jest błędne. Pochyliłam się, żeby
zamknąć laptopa. Wiesz, co robiłam. To pochłaniało dużo mojego czasu...
Co u diabła? wybuchnął, złapał za moją koszulkę z tyłu i podciągnął ją.
Hej. Obróciłam się, ignorując świeże ukłucie bólu. Co robisz? Aapy precz, zboku.
Spojrzał w górę, jego oczy płonęły jakby z desperacji i zemsty.
Powiedz mi, czemu twoje plecy wyglądają, jakbyś spadła z drugiego piętra?
Och, szlag. Wstałam i poszłam do kuchni, żeby zyskać trochę przestrzeni. Daemon był
za mną, gdy wyjmowałam colę z lodówki.
Upadłam... podczas treningu z Blake'iem. Ale to nic. Brzmiało wiarygodnie, bo
prawda wywołałaby w nim morderczą wściekłość, która teraz nikomu nie była potrzebna. A
Daemon nie potrzebował dodatkowego stresu. Powiedziałam ci, że zle spałam, bo
pomyślałam, że się będziesz ze mnie nabijał.
No, trochę nabijałbym się... tylko trochę, ale Jezu, Kat, jesteś pewna, że nic sobie nie
złamałaś?
Nie bardzo.
Nic mi nie jest.
Troska złagodziła rysy jego twarzy, gdy podążał za mną wokół stołu, nie odrywając ode
mnie wzroku.
Ostatnio często się ranisz.
Wcale nie.
Nie jesteś niezdarna, Kotek. Więc jak to się dzieje? Podszedł bliżej jak drapieżnik
szykujący się do skoku. Nagle nie byłam pewna, co jest gorsze: gdy porusza się szybko jak
światło czy wolno, zamierzonymi krokami, od których dreszcz przebiegał mi po
kręgosłupie.
Gdy się o tobie dowiedziałam, też się przewróciłam, wtedy w lesie przypomniałam
mu.
Niezła próba. Pokręcił głową. Biegłaś sprintem przez las w egipskich
ciemnościach. Nawet ja... Zawahał się. Dobra, nie ja, ale normalni ludzie by się wtedy
przewrócili. Ja jestem na to zbyt zajebisty.
Cóż... Boże, jaki on zadufany w sobie.
Boleśnie to wygląda.
Trochę boli.
Pozwól mi to naprawić. Wyciągnął rękę, jego palce się rozmazały.
Czekaj. Cofnęłam się. Może nie powinieneś tego robić?
Uzdrawianiem nic nie można zrobić. Nie w takiej sytuacji. Znowu próbował mnie
dotknąć, ale odtrąciłam jego rękę. Ja tylko chcę pomóc!
Obruszyłam się.
Nie potrzebuję twojej pomocy.
Mięsień na jego szczęce zadrżał. Odwrócił głowę. Wydawało się, że się poddał, ale
potem poczułam jego ramiona na biodrach, a sekundę pózniej siedział w salonie na kanapie,
a mnie miał na kolanach.
Popatrzyłam na niego oszołomiona.
To nie fair!
Nie musiałbym tego robić, gdybyś przestała być taka cholernie uparta i pozwoliła mi
sobie pomóc. Daemon przytrzymywał mnie w miejscu, ignorując moje protesty. Wsunął
rękę pod moją koszulkę, przyłożył ją płasko w dole moich pleców. Drgnęłam na prąd
wywołany jego dotykiem. Lepiej się poczujesz. To śmieszne, że nie chcesz mi pozwolić.
Mamy rzeczy do zrobienia, ludzi do śledzenia, Daemon. Po prostu mnie puść.
Wierzgałam się, próbując się uwolnić, ale tylko jęknęłam z bólu. Nie wiem, czemu nie
chciałam, żeby mnie uleczył. Już przecież dowiedliśmy, że od tego nie zostaje na mnie
znak. Ale on i tak miał już sporo ludzi, którzy na niego liczyli.
Nie powiedział. Gorąco zafalowało przy moich plecach, przyjemne, oszałamiające,
groziło, że mnie całą pochłonie. Uniósł kącik ust w uśmiechu, gdy usłyszał, jak miękko
wciągam powietrze. Nie mogę przebywać przy tobie, gdy cierpisz, jasne?
Otworzyłam usta, ale nic nie powiedziałam. Daemon odwrócił wzrok, skupił się na
przeciwnej ścianie.
Czy to naprawdę ci przeszkadza, gdy cierpię? zapytałam.
Nie czuję tego, jeśli o to pytasz. Zamilkł i odetchnął delikatnie. Po prostu
przeszkadza mi wiedza, że jesteś ranna.
Spuściłam wzrok i przestałam się szarpać. Miał tylko jedną rękę na mnie, ale czułam ją
każdą komórką ciała. Gdy Blake powiedział, by pomyśleć o czymś, co było jak błyskawica,
pomyślałam o dotyku Daemona o tym, jak się całowaliśmy. To właśnie czułam, gdy
sięgnęłam do yródła i zniszczyłam Arum. [ Pobierz całość w formacie PDF ]