[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wie dopięta na ostatni guzik.
- Doskonale.
Sophy czekała. Lorenzo milczał. A zatem to prawda, że mężczyzni nigdy, przenig-
dy nie chcą rozmawiać na ten temat - skonstatowała w myślach. Cóż, ona też nie zamie-
rzała o tym wspominać. To już przeszłość. Postanowiła, że nie będzie ostentacyjnie ozię-
bła i obrażona ani też nie będzie odgrywać roli zranionej i porzuconej. Postawi na bez-
osobową uprzejmość.
- Za minutę kończę pracę - oświadczyła. - Od dziś pracuję na pół etatu, tak jak
wcześniej ustaliliśmy.
Lorenzo rozdrażnił ją, wchodząc do gabinetu, zamiast odejść i zostawić ją w spo-
koju. Wyjrzała przez okno, aby nie patrzeć na intruza.
- Wandale znowu pomazali twój mur. - Dokonała tego odkrycia dziś rano. Graffiti
było ogromne. Zapierało dech w piersiach. Sophy może nawet wyraziłaby swoją pozy-
tywną opinię, gdyby Lorenzo nie miał tak pochmurnej miny. - Nie słyszałeś, jak to robią?
- Na pewno było ich kilku. Jeden dzieciak nie namalowałby tego typu ulicznego fresku w
tak ekspresowym tempie.
- Mam głęboki sen - rzucił cierpko.
R
L
T
- Znowu zamalujesz ich dzieło czarną farbą?
Wzruszył ramionami.
- Nie. Na razie je zostawię.
- To dobrze - ucieszyła się.
Podobały jej się jaskrawe kolory. Mur wyglądał, jakby płonął; pokrywały go czer-
wone i złote wzory, zygzaki, spirale.
Wyłączyła komputer, odłożyła kilka segregatorów na półkę i wzięła swoją torebkę.
Mogła już wyjść.
Lorenzo oparł się o framugę okna. Zaimponowała mu. Niezmiernie szybko i
sprawnie poradziła sobie z tak ogromnym natłokiem obowiązków. Odkopała fundację
spod lawiny listów, nieuregulowanych rachunków, tony rozmaitych papierów. Problem
w tym, że jego potraktowała tak samo - jak kolejną rzecz, którą trzeba zrobić. I odfajko-
wać.
Powinien zareagować na to wszystko wzruszeniem ramion. I pewnie by to zrobił,
gdyby nie to przeklęte pożądanie, które wszystko komplikowało. Nie pozwalało mu
normalnie myśleć. Nie dawało mu spać. Ubiegłej nocy leżał bezsennie, Wsłuchując się w
odgłosy ruchu ulicznego. Ileż razy to robił, wyobrażając sobie, że jest pasażerem jednego
z przejeżdżających samochodów, który zawiezie go gdzieś daleko, daleko stąd... Wie-
dział jednak, że nie sposób uciec od siebie samego. Ani swoich demonów.
Wyszedł na zewnątrz. Przez godzinę biegał po okolicy, by zagłuszyć w sobie ten
tumult sprzecznych emocji, pozbyć się nadmiaru niezdrowej energii. Bezskutecznie. Pod
osłoną nocy namalował na murze kolejną kompozycję. Ciekawe, co by powiedziała
Sophy, gdyby odkryła, że to on jest autorem graffiti? Kiedy dzieło było gotowe, z nieza-
dowoleniem zauważył, że nadal jest sfrustrowany.
Nadal w środku płonie.
Wiedział, że tylko Sophy jest w stanie przynieść mu ukojenie. Szkopuł w tym, że
była ona jednocześnie lekiem i chorobą. A przede wszystkim - nie była już nim zaintere-
sowana.
- Mam rozumieć, że przyjdziesz na jutrzejsze otwarcie baru? - zapytał neutralnym
tonem.
R
L
T
- A potrzebujesz mojej obecności?
- Tak. - Nawet nie miała pojęcia, jak bardzo. - Jesteś w dużej mierze odpowiedzial-
na za organizację tej imprezy, więc byłoby lepiej, gdybyś ujrzała swoje dzieło na własne
oczy.
- Racja. W takim razie przyjdę. - Zatrzymała się w drzwiach, odwróciła i zapytała z
irytująco uprzejmym uśmiechem: - Mogę przyjść z osobą towarzyszącą?
Lorenzo osłupiał. Wszystkie mięśnie w jego ciele nagle się napięły, aż do bólu. Z
wielkim trudem otworzył usta, by odpowiedzieć:
- Oczywiście,
Kiedy Sophy dotarła na miejsce, bar był już po brzegi wypełniony ludzmi. Lorenzo
rzeczywiście był królem Midasem biznesu. Każde jego przedsięwzięcie okazywało się
wielkim sukcesem. Formalnie rzecz biorąc, był to wieczór inaugurujący działalność loka-
lu; zbiórka charytatywna odbywała się niejako przy okazji. Fundacja otrzymywała kilka
procent z każdego sprzedanego na imprezę biletu.
Osobą towarzyszącą, którą na ten wieczór wybrała Sophy, była... Rosanna, która
zaledwie kilka godzin wcześniej przyleciała do Auckland. Dzięki rozpaczliwym namo-
wom i prośbom, Sophy udało się ją wreszcie nakłonić do wyjścia. Teraz Rosanna pew-
nym krokiem torowała sobie i swojej przyjaciółce drogę do baru. Miała w sobie to  coś",
wyczuwalne na kilometr, które kazało ludziom zawsze i wszędzie się na nią patrzeć z za-
chwytem lub zazdrością, a w tej chwili - rozstępować się przed nią niczym Morze Czer-
wone. Przyjaciółki zamówiły u barmana kolorowe koktajle. Rosanna odwróciła się i
omiotła wzrokiem lokal.
- Fajna knajpa - oceniła.
Sophy stała nieruchomo jak mumia. Bała się, że jeśli się odwróci, zobaczy gdzieś
Lorenza. Nie była na to gotowa. Jeszcze nie w tej chwili. Może kiedy wypije kilka drin-
ków...
- O, mamusiu - westchnęła Rosanna, wachlując się z wrażenia smukłą, upierście-
nioną dłonią.
- Co się stało?
- Lorenzo na horyzoncie.
R
L
T
- O, nie...
Rosanna odwróciła się do Sophy i szepnęła jej do ucha:
- Widziałam, jak na ciebie patrzył.
- Czyli jak? - Nagle zrobiło jej się bardzo gorąco.
- Kotku, on chce cię pożreć - zaśmiała się Rosanna. - Szczęściara!
- Pracoholizm odebrał ci rozum - mruknęła Sophy, przytykając drinka do ust.
- Uwaga, zbliża się. Nie przedstawisz mnie naszemu rekinowi?
Sophy przełknęła alkohol. Poczuła, jak pali ją w gardle. Lorenzo stał za jej pleca-
mi. Czuła jego intensywną aurę każdą komórką ciała. Odwróciła się i niemal wpadła pro-
sto na jego tors. Całe szczęście, że tym razem nie nagi.
- Lorenzo, to moja przyjaciółka, Rosanna. Rosanno, oto Lorenzo.
- Miło mi - rzekł miękkim tonem. - Vance chce was poznać. To mój wspólnik i
menadżer tego lokalu.
Lorenzo stanął u boku Sophy, aby zza jego pleców mógł wyłonić się Vance. Sophy
kątem oka dostrzegła, że na jego widok Rosanna cała zesztywniała.
- Cześć, Vance - odezwała się Sophy, by przerwać krępującą ciszę.
Mężczyzna jednak nawet jej nie zauważył. Gapił się na Rosannę, która również
wpatrywała się w niego bez słowa, gromiąc go wzrokiem. Zjeżyli się oboje jak starzy
wrogowie, którzy nagle wpadli na siebie po latach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.