[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokera?
Margot pokręciła głową.
- Nie - odparł za nią John.
Potem zdjął marynarkę i narzucił ją Margot na ramiona.
Była tej samej długości co sukienka i wyglądało to tak, jakby
Margot była w samej marynarce. No, cóż, coś za coś.
Przynajmniej nic przez nią nie widać.
Lemon wraz z Clintem wrócili do sali i podeszli do baru.
Clint rozglądał się dokoła i witał z niektórymi kobietami.
Uśmiechał się jak myśliwy szykujący się na polowanie.
- Te nogi poznałbym wszędzie - rzekł do Margot.
- Co stało się z tą nieprzyzwoitą suknią?
- Nieprzyzwoitą?
- Taaa - odparł z lubieżnym uśmiechem Clint,
przyglądając jej się zmrużonymi oczami.
- Upieczesz się tutaj w tym płaszczu - zauważyła.
- Dlaczego masz na sobie marynarkę Johna? - zapytał
Clint, ignorując jej uwagę.
- Nie wiem. Charlie zapytał, czy gram w pokera, i nagle
spostrzegłam, że jestem w marynarce Johna - odparła z
niewinnym wyrazem twarzy Margot.
- A grasz? - zapytał Clint.
- Nie - odezwał się John, zanim Margot zdążyła
odpowiedzieć.
- Czy my się znamy? - zwrócił się do "niego Clint.
- Jest przybyszem z daleka - wyjaśniła Margot.
- Ja też! - rozpromienił się Clint.
- Zza której granicy? - zainteresowała się autentycznie
Margot.
- Zza każdej, którą byś wytyczyła - odparł Clint,
przyglądając jej się uważnie.
- Wystarczy, Clint - rzekł stanowczo John.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że Charlie i ja musimy wyjść
z domu? Czy wiesz, że najprawdopodobniej ugrzęzliśmy tu na
kilka dni? Muszę znalezć coś, o czym mógłbym myśleć przez
cały ten czas.
- Na pewno nie o niej.
Clint rozłożył ręce w niewinnym geście.
- Gdzieżbym śmiał? Miałem na myśli wzięcie kilku
butelek, żeby powitać Nowy Rok!
- Nie - rzekł Lemon. - Urżniecie się do nieprzytomności i
za te kilka dni znajdziemy tylko wasze martwe, zamarznięte
ciała.
- No dobrze - zgodził się Clint. - To może ta mała
poszłaby z nami i pilnowała, żebyśmy nie zasnęli? - Zamilkł
na chwilę, a potem dodał niewinnie: - Moglibyśmy pograć w
karty.
- A dlaczego w ogóle musicie wychodzić na dwór w taką
pogodę? - zapytała Margot.
- Będziemy niedaleko. Musimy pilnować, by bydło się
nie rozproszyło. Snujące się samopas krowy mogą wpaść do
parowu, rzeki czy jakiegoś dołu.
- %7ładnego alkoholu - rzekł Lemon.
- Zostawiamy te dwie butelki na pózniej. Wypijemy,
kiedy pogoda się poprawi - wyjaśnił spokojnie Charlie. -
Musieliśmy zrezygnować z przyjęcia, więc powinniśmy
przynajmniej dostać jakieś flaszki.
- Już coś dla was odstawiłem.
- Co? - zapytał, poważnie zainteresowany Charlie.
- Te same bełty co zawsze.
- Nasz gust ostatnio jest trochę bardziej wyrafinowany -
oburzył się Charlie.
- Nasze podniebienia żądają czegoś lepszego - poprawił
go Clint. - Musisz wyrażać się konkretniej, jeśli chcesz, żeby
cię zrozumiał.
- Czy oni zawsze tak się zachowują? - zwróciła się
Margot do Lemona.
- Dlatego właśnie nie pozwoliliśmy im przyjść na
przyjęcie. Zaczynają rozrabiać i ludzie z miasta trochę się ich
obawiają.
Tymczasem wokół nich zgromadziło się już sporo gości.
- Dlaczego nie bierzecie udziału w przyjęciu? - zapytała
jakaś kobieta.
- Bo Lemon nam zabronił - odparli obaj zgodnie.
- Niczego im nie zabraniałem - odparł Lemon.
- Wstydziłbyś się. Jak mogłeś coś takiego zrobić tym
uroczym panom?
Mijały godziny. Clint i Charlie poszli do swoich zajęć.
Margot, w marynarce Johna, zwracała powszechną uwagę i
John nieustannie musiał odganiać od niej jakichś mężczyzn.
Odrobina napięcia i kłopoty z Margot dobrze mu robiły.
Mając do czynienia tylko z Lemonem, czuł się znudzony.
Ten pierwszy poranek nowego roku pozwolił mu ujawnić
niektóre talenty. Z przykrością uświadomił sobie, że swymi
manewrami nie zdobył u Margot żadnych punktów. Była
zupełnie nieświadoma jego zabiegów.
Przypomniał sobie także, że z Lucillą nie miał takich
problemów. Nigdy nie musiał chronić jej przed zalotnikami.
Margot i Lucilla różniły się we wszystkim.
Lucilla celowo zachowywała się jak gwiazda, zaś Margot
po prostu chciała, by wszyscy wokół niej dobrze się bawili.
%7łartowała zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. W jej
towarzystwie nawet burza nikomu nie przeszkadzała. To
doprawdy wyjątkowa dziewczyna. Warto się nią zająć.
Margot od razu zauważyła w nim zmianę i domyśliła się
jej przyczyny. Stanęła tuż obok niego. Nie tańczyła z nikim
innym. Nie zdjęła jego marynarki, choć wielu mężczyzn na to
nalegało.
- W ogóle nie widać twojej sukni. No, nie wstydz się.
Zdejmij tę marynarkę! - zachęcali ją, gwiżdżąc i klaszcząc w
dłonie.
Margot nie reagowała, choć nadal się uśmiechała. Kiedy
orkiestra wróciła na podium po kolejnej przerwie, okazało się,
że John umie grać.
- Hej, John - zawołał któryś z gości. - Musisz nam zagrać
przynajmniej jedną piosenkę.
- Naprawdę umiesz? - zapytała Margot.
- Kiepściutko - odpowiedział jakiś głos. - Ale obraża się,
jeśli nie pozwolimy mu wykonać chociaż jednego kawałka,
kiedy mamy gości. Lubi szpanować.
John roześmiał się, pokręcił głową i udawał, że nie ma
ochoty grać. Goście Lemona zbyt dobrze go jednak znali, by
się na to nabrać.
- Czy wy naprawdę niczego nie rozumiecie? - zapytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
pokera?
Margot pokręciła głową.
- Nie - odparł za nią John.
Potem zdjął marynarkę i narzucił ją Margot na ramiona.
Była tej samej długości co sukienka i wyglądało to tak, jakby
Margot była w samej marynarce. No, cóż, coś za coś.
Przynajmniej nic przez nią nie widać.
Lemon wraz z Clintem wrócili do sali i podeszli do baru.
Clint rozglądał się dokoła i witał z niektórymi kobietami.
Uśmiechał się jak myśliwy szykujący się na polowanie.
- Te nogi poznałbym wszędzie - rzekł do Margot.
- Co stało się z tą nieprzyzwoitą suknią?
- Nieprzyzwoitą?
- Taaa - odparł z lubieżnym uśmiechem Clint,
przyglądając jej się zmrużonymi oczami.
- Upieczesz się tutaj w tym płaszczu - zauważyła.
- Dlaczego masz na sobie marynarkę Johna? - zapytał
Clint, ignorując jej uwagę.
- Nie wiem. Charlie zapytał, czy gram w pokera, i nagle
spostrzegłam, że jestem w marynarce Johna - odparła z
niewinnym wyrazem twarzy Margot.
- A grasz? - zapytał Clint.
- Nie - odezwał się John, zanim Margot zdążyła
odpowiedzieć.
- Czy my się znamy? - zwrócił się do "niego Clint.
- Jest przybyszem z daleka - wyjaśniła Margot.
- Ja też! - rozpromienił się Clint.
- Zza której granicy? - zainteresowała się autentycznie
Margot.
- Zza każdej, którą byś wytyczyła - odparł Clint,
przyglądając jej się uważnie.
- Wystarczy, Clint - rzekł stanowczo John.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że Charlie i ja musimy wyjść
z domu? Czy wiesz, że najprawdopodobniej ugrzęzliśmy tu na
kilka dni? Muszę znalezć coś, o czym mógłbym myśleć przez
cały ten czas.
- Na pewno nie o niej.
Clint rozłożył ręce w niewinnym geście.
- Gdzieżbym śmiał? Miałem na myśli wzięcie kilku
butelek, żeby powitać Nowy Rok!
- Nie - rzekł Lemon. - Urżniecie się do nieprzytomności i
za te kilka dni znajdziemy tylko wasze martwe, zamarznięte
ciała.
- No dobrze - zgodził się Clint. - To może ta mała
poszłaby z nami i pilnowała, żebyśmy nie zasnęli? - Zamilkł
na chwilę, a potem dodał niewinnie: - Moglibyśmy pograć w
karty.
- A dlaczego w ogóle musicie wychodzić na dwór w taką
pogodę? - zapytała Margot.
- Będziemy niedaleko. Musimy pilnować, by bydło się
nie rozproszyło. Snujące się samopas krowy mogą wpaść do
parowu, rzeki czy jakiegoś dołu.
- %7ładnego alkoholu - rzekł Lemon.
- Zostawiamy te dwie butelki na pózniej. Wypijemy,
kiedy pogoda się poprawi - wyjaśnił spokojnie Charlie. -
Musieliśmy zrezygnować z przyjęcia, więc powinniśmy
przynajmniej dostać jakieś flaszki.
- Już coś dla was odstawiłem.
- Co? - zapytał, poważnie zainteresowany Charlie.
- Te same bełty co zawsze.
- Nasz gust ostatnio jest trochę bardziej wyrafinowany -
oburzył się Charlie.
- Nasze podniebienia żądają czegoś lepszego - poprawił
go Clint. - Musisz wyrażać się konkretniej, jeśli chcesz, żeby
cię zrozumiał.
- Czy oni zawsze tak się zachowują? - zwróciła się
Margot do Lemona.
- Dlatego właśnie nie pozwoliliśmy im przyjść na
przyjęcie. Zaczynają rozrabiać i ludzie z miasta trochę się ich
obawiają.
Tymczasem wokół nich zgromadziło się już sporo gości.
- Dlaczego nie bierzecie udziału w przyjęciu? - zapytała
jakaś kobieta.
- Bo Lemon nam zabronił - odparli obaj zgodnie.
- Niczego im nie zabraniałem - odparł Lemon.
- Wstydziłbyś się. Jak mogłeś coś takiego zrobić tym
uroczym panom?
Mijały godziny. Clint i Charlie poszli do swoich zajęć.
Margot, w marynarce Johna, zwracała powszechną uwagę i
John nieustannie musiał odganiać od niej jakichś mężczyzn.
Odrobina napięcia i kłopoty z Margot dobrze mu robiły.
Mając do czynienia tylko z Lemonem, czuł się znudzony.
Ten pierwszy poranek nowego roku pozwolił mu ujawnić
niektóre talenty. Z przykrością uświadomił sobie, że swymi
manewrami nie zdobył u Margot żadnych punktów. Była
zupełnie nieświadoma jego zabiegów.
Przypomniał sobie także, że z Lucillą nie miał takich
problemów. Nigdy nie musiał chronić jej przed zalotnikami.
Margot i Lucilla różniły się we wszystkim.
Lucilla celowo zachowywała się jak gwiazda, zaś Margot
po prostu chciała, by wszyscy wokół niej dobrze się bawili.
%7łartowała zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. W jej
towarzystwie nawet burza nikomu nie przeszkadzała. To
doprawdy wyjątkowa dziewczyna. Warto się nią zająć.
Margot od razu zauważyła w nim zmianę i domyśliła się
jej przyczyny. Stanęła tuż obok niego. Nie tańczyła z nikim
innym. Nie zdjęła jego marynarki, choć wielu mężczyzn na to
nalegało.
- W ogóle nie widać twojej sukni. No, nie wstydz się.
Zdejmij tę marynarkę! - zachęcali ją, gwiżdżąc i klaszcząc w
dłonie.
Margot nie reagowała, choć nadal się uśmiechała. Kiedy
orkiestra wróciła na podium po kolejnej przerwie, okazało się,
że John umie grać.
- Hej, John - zawołał któryś z gości. - Musisz nam zagrać
przynajmniej jedną piosenkę.
- Naprawdę umiesz? - zapytała Margot.
- Kiepściutko - odpowiedział jakiś głos. - Ale obraża się,
jeśli nie pozwolimy mu wykonać chociaż jednego kawałka,
kiedy mamy gości. Lubi szpanować.
John roześmiał się, pokręcił głową i udawał, że nie ma
ochoty grać. Goście Lemona zbyt dobrze go jednak znali, by
się na to nabrać.
- Czy wy naprawdę niczego nie rozumiecie? - zapytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]