[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cięła niebo.
Tęcze Araratu powiedział. Zapamiętasz je do końca życia. Zawsze będziesz
chciał tu wrócić, żeby napawać się ich widokiem.
Wyrzucona kostka termitu musiała w nocy rozpalić się na nowo, bo obecnie koło
wejścia do jaskini błyszczało małe okrągłe jeziorko stopionego granitu. Dotknąłem ręką
skały. Była ciągle gorąca.
Dobra rzecz mruknął Guś. I dobry dzień na szukanie Arki.
Przeciągnął się aż zatrzeszczało mu w stawach. Wróciliśmy do jaskini. Wyciągnął z
plecaka puszki z wojskowymi racjami żywnościowymi. Mięso, kompot, krakersy, ciasto
podobne do bajaderki oraz kilka krążków czegoś, co nazywał smarowidłem do krakersów.
Posilaliśmy się w milczeniu. Po śniadaniu wyjął pudełko i przeliczył pozostałe ampułki.
Wystarczy? zainteresowałem się. Trochę mało, jeśli...
To nie insulina uspokoił mnie. To morfina. Na takiej wysokości działa znacznie
silniej. Zgadnij teraz, po co prowadziliśmy ludzi do Arki. Zamyśliłem się.
Jeśli nie dla osobistych korzyści, to może z przyczyn religijnych?
Jestem ateistą. Ale akurat to, że cię prowadzę, to wyjątek od reguły. Po prostu skoro
mnie szukałeś czuję się w pewien sposób zobowiązany. Ale dawniej?
Powiedz mi.
Wy Polacy mieliście rozbiory. Co jednoczyło ludzi? Co pozwalało im mieć nadzieję
na lepszą przyszłość?
Poczucie wspólnoty językowej i religijnej. Zwiadomość, że jesteśmy jednym
narodem. Guś uśmiechnął się.
Wasi chłopi nie mieli o tym pojęcia, a szlachta w większości podli-zywała się
okupantowi, żeby tylko zachować majątki. Owszem, istnieli patrioci, ale obowiązywała
selekcja negatywna. Największe zagęszczenie Polaków mających jakieś pojęcie o
obowiązkach wobec ojczyzny występowało na wschód od Bajkału. Drobni sprzedawczycy
przejmowali pozostawione w kraju ziemie. Myślisz, że u nas było inaczej? Podbijała nas
Turcja. Niewoliła Rosja. Ormiańscy książęta przechodzili na islam i na prawosławie.
Wyrzekali się języka przodków. Najlepsze jednostki uchodziły na emigrację. W diasporze
żyje w tej chwili osiemdziesiąt procent narodu. Grozi nam to samo co %7łydom. Gdy zechcemy
kiedyś wrócić do ojczyzny może się okazać, że już jej nie mamy. Wracam do pytania:
dlaczego prowadziliśmy ludzi do Arki?
%7łyliście u stóp Araratu. Arka miała być dla was symbolem zjednoczenia?
Tak planowaliśmy. Wszyscy wyznawcy islamu zobowiązani są udać się co najmniej
raz w życiu na pielgrzymkę do Mekki i okrążyć święty kamień ukryty w Kaabie. Arabowie i
inni wyznawcy islamu toczą ze sobą wojny, ale pielgrzymka jest elementem integrującym.
Pozwala przerzucić most ponad podziałami i jednoczy świat muzułmański w walce z innymi
ludami. Moi przodkowie pomyśleli, że można by walczyć o zachowanie tożsamości w ten
właśnie sposób. Niech Ormianie wędrują na stoki Araratu do Arki. Niech wracają w doliny i
opowiadają co widzieli. Niech każdy Ormianin patrzący na świętą górę wznoszącą się na
terytorium opanowanym przez imperium osmańskie poczuje w żyłach ogień walki. W gruncie
rzeczy Rosja była zbyt słaba, by toczyć z nami wojnę. Oddzielała nas Gruzja, wojownicze
plemiona Iczkerów, Osetyjczyków i Czeczeńców. Nasze powstanie miałoby sens. W XVIII
wieku, kiedy wpływy rosyjskie nie były jeszcze tak silne, a Turcja nie była aż taką potęgą.
Póki toczyły się tam wojny haremowe, mogliśmy odbierać co nasze. Niestety mało kto
zrozumiał ten prosty plan. W ubiegłym wieku właściwie musieliśmy przyjąć opiekę Rosjan,
żeby nie rozdeptała nas Turcja. Gdy w 1915 ramię Rosji osłabło, po tamtej stronie doszło do
pogromu. Rosja szukała od dawna pretekstu dla zajęcia tych terenów.
Jak również cieśnin Bosfor i Dardanele.
Właśnie. Niestety w 1915 roku Rosjanie byli zbyt słabi, choć mieli dobry pretekst. A
potem zaczęła się nowa era. Podbili nas i wymordowali jedną trzecią narodu. Przez cały ten
czas pobożni Ormianie docierali do Arki, ale było ich niewielu. Opowiadali o tym co widzieli,
ale spotykali się z niedowierzaniem. Arka leżała zbyt wysoko i zbyt trudna była do niej droga.
Wy mieliście łatwiej. Do klasztoru na Jasnej Górze mógł przyjść każdy.
Zamyślił się głęboko.
Ararat wróci do Armenii. Za dwieście lat, za trzysta. Nasi chłopcy w Nagornym
Karabachu dają z siebie wszystko. Rosja więcej nam nie zagrozi. Ta część Turcji może się
wkrótce oderwać. Dokopiemy Azerom i zajmiemy się Kurdami.
Czystki etniczne jak w Bośni?
%7ładne czystki etniczne żachnął się. Po prostu na początek poprosimy ich, żeby
zwrócili nam co nasze. Mamy spisy własności ziemskiej z 1915 roku. Odzyskamy pastwiska,
a potem zobaczymy. Trzeba będzie odbudować zniszczone kościoły. Diaspora da pieniądze,
tak jak %7łydzi z całego świata wpłacają datki na Izrael. Nastaną nowe czasy. Nasze czasy. W
drogę. Wezmiesz to rzucił mi ważący chyba ze dwadzieścia kilogramów pakunek.
Założyłem go na plecy. Ruszyliśmy pod górę. Altimetr wkrótce pokazał wysokość
prawie czterech tysięcy metrów ponad poziom morza. Oddychało się coraz gorzej. Wreszcie
musieliśmy porzucić żleby i przenieść się na granie. Wspinaczka stała się dużo cięższa.
Dolinami schodziły języki lodowca. Ciepłolubne porosty oblepiały skały. Kamień kruszył się.
Na niewielkiej wąskiej półce skalnej, na której urządziliśmy sobie krótki odpoczynek, leżały
kolejne zwłoki przywalone głazami.
Daleko jeszcze? jęknąłem. Guś także wyglądał na wykończonego.
Trochę przeliczyłem nasze siły mruknął. Za to w dół będzie ci łatwiej.
Popatrzyłem na rozciągające się wokoło przepaści i niespodziewanie spostrzegłem na
lodowcu kilka kilometrów dalej i kilkaset metrów niżej grupkę ludzi. Pokazałem ich Gusiowi.
Wyjął z plecaka pistolet z celownikiem optycznym, ale zaraz opuścił broń.
Właśnie doszedłem do wniosku, że zabijanie nie ma sensu powiedział i wetknął go
na miejsce.
Zabijanie jest zawsze złe potwierdziłem.
Prawie zawsze uśmiechnął się. Jak nas dogonią, będziemy się martwili. Na razie
pora w drogę. Chyba czeka nas kolejny nocleg w górach.
Niebawem drogę przecięła nam paskudna szczelina. Guś na jej widok nieco się
zdziwił.
Musiała powstać podczas trzęsienia ziemi sprzed dwu dni powiedział. Trzeba
będzie ją obejść.
Ruszyliśmy trawersem. Szczelina ciągnęła się na przestrzeni kilkuset metrów, ale cięła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
cięła niebo.
Tęcze Araratu powiedział. Zapamiętasz je do końca życia. Zawsze będziesz
chciał tu wrócić, żeby napawać się ich widokiem.
Wyrzucona kostka termitu musiała w nocy rozpalić się na nowo, bo obecnie koło
wejścia do jaskini błyszczało małe okrągłe jeziorko stopionego granitu. Dotknąłem ręką
skały. Była ciągle gorąca.
Dobra rzecz mruknął Guś. I dobry dzień na szukanie Arki.
Przeciągnął się aż zatrzeszczało mu w stawach. Wróciliśmy do jaskini. Wyciągnął z
plecaka puszki z wojskowymi racjami żywnościowymi. Mięso, kompot, krakersy, ciasto
podobne do bajaderki oraz kilka krążków czegoś, co nazywał smarowidłem do krakersów.
Posilaliśmy się w milczeniu. Po śniadaniu wyjął pudełko i przeliczył pozostałe ampułki.
Wystarczy? zainteresowałem się. Trochę mało, jeśli...
To nie insulina uspokoił mnie. To morfina. Na takiej wysokości działa znacznie
silniej. Zgadnij teraz, po co prowadziliśmy ludzi do Arki. Zamyśliłem się.
Jeśli nie dla osobistych korzyści, to może z przyczyn religijnych?
Jestem ateistą. Ale akurat to, że cię prowadzę, to wyjątek od reguły. Po prostu skoro
mnie szukałeś czuję się w pewien sposób zobowiązany. Ale dawniej?
Powiedz mi.
Wy Polacy mieliście rozbiory. Co jednoczyło ludzi? Co pozwalało im mieć nadzieję
na lepszą przyszłość?
Poczucie wspólnoty językowej i religijnej. Zwiadomość, że jesteśmy jednym
narodem. Guś uśmiechnął się.
Wasi chłopi nie mieli o tym pojęcia, a szlachta w większości podli-zywała się
okupantowi, żeby tylko zachować majątki. Owszem, istnieli patrioci, ale obowiązywała
selekcja negatywna. Największe zagęszczenie Polaków mających jakieś pojęcie o
obowiązkach wobec ojczyzny występowało na wschód od Bajkału. Drobni sprzedawczycy
przejmowali pozostawione w kraju ziemie. Myślisz, że u nas było inaczej? Podbijała nas
Turcja. Niewoliła Rosja. Ormiańscy książęta przechodzili na islam i na prawosławie.
Wyrzekali się języka przodków. Najlepsze jednostki uchodziły na emigrację. W diasporze
żyje w tej chwili osiemdziesiąt procent narodu. Grozi nam to samo co %7łydom. Gdy zechcemy
kiedyś wrócić do ojczyzny może się okazać, że już jej nie mamy. Wracam do pytania:
dlaczego prowadziliśmy ludzi do Arki?
%7łyliście u stóp Araratu. Arka miała być dla was symbolem zjednoczenia?
Tak planowaliśmy. Wszyscy wyznawcy islamu zobowiązani są udać się co najmniej
raz w życiu na pielgrzymkę do Mekki i okrążyć święty kamień ukryty w Kaabie. Arabowie i
inni wyznawcy islamu toczą ze sobą wojny, ale pielgrzymka jest elementem integrującym.
Pozwala przerzucić most ponad podziałami i jednoczy świat muzułmański w walce z innymi
ludami. Moi przodkowie pomyśleli, że można by walczyć o zachowanie tożsamości w ten
właśnie sposób. Niech Ormianie wędrują na stoki Araratu do Arki. Niech wracają w doliny i
opowiadają co widzieli. Niech każdy Ormianin patrzący na świętą górę wznoszącą się na
terytorium opanowanym przez imperium osmańskie poczuje w żyłach ogień walki. W gruncie
rzeczy Rosja była zbyt słaba, by toczyć z nami wojnę. Oddzielała nas Gruzja, wojownicze
plemiona Iczkerów, Osetyjczyków i Czeczeńców. Nasze powstanie miałoby sens. W XVIII
wieku, kiedy wpływy rosyjskie nie były jeszcze tak silne, a Turcja nie była aż taką potęgą.
Póki toczyły się tam wojny haremowe, mogliśmy odbierać co nasze. Niestety mało kto
zrozumiał ten prosty plan. W ubiegłym wieku właściwie musieliśmy przyjąć opiekę Rosjan,
żeby nie rozdeptała nas Turcja. Gdy w 1915 ramię Rosji osłabło, po tamtej stronie doszło do
pogromu. Rosja szukała od dawna pretekstu dla zajęcia tych terenów.
Jak również cieśnin Bosfor i Dardanele.
Właśnie. Niestety w 1915 roku Rosjanie byli zbyt słabi, choć mieli dobry pretekst. A
potem zaczęła się nowa era. Podbili nas i wymordowali jedną trzecią narodu. Przez cały ten
czas pobożni Ormianie docierali do Arki, ale było ich niewielu. Opowiadali o tym co widzieli,
ale spotykali się z niedowierzaniem. Arka leżała zbyt wysoko i zbyt trudna była do niej droga.
Wy mieliście łatwiej. Do klasztoru na Jasnej Górze mógł przyjść każdy.
Zamyślił się głęboko.
Ararat wróci do Armenii. Za dwieście lat, za trzysta. Nasi chłopcy w Nagornym
Karabachu dają z siebie wszystko. Rosja więcej nam nie zagrozi. Ta część Turcji może się
wkrótce oderwać. Dokopiemy Azerom i zajmiemy się Kurdami.
Czystki etniczne jak w Bośni?
%7ładne czystki etniczne żachnął się. Po prostu na początek poprosimy ich, żeby
zwrócili nam co nasze. Mamy spisy własności ziemskiej z 1915 roku. Odzyskamy pastwiska,
a potem zobaczymy. Trzeba będzie odbudować zniszczone kościoły. Diaspora da pieniądze,
tak jak %7łydzi z całego świata wpłacają datki na Izrael. Nastaną nowe czasy. Nasze czasy. W
drogę. Wezmiesz to rzucił mi ważący chyba ze dwadzieścia kilogramów pakunek.
Założyłem go na plecy. Ruszyliśmy pod górę. Altimetr wkrótce pokazał wysokość
prawie czterech tysięcy metrów ponad poziom morza. Oddychało się coraz gorzej. Wreszcie
musieliśmy porzucić żleby i przenieść się na granie. Wspinaczka stała się dużo cięższa.
Dolinami schodziły języki lodowca. Ciepłolubne porosty oblepiały skały. Kamień kruszył się.
Na niewielkiej wąskiej półce skalnej, na której urządziliśmy sobie krótki odpoczynek, leżały
kolejne zwłoki przywalone głazami.
Daleko jeszcze? jęknąłem. Guś także wyglądał na wykończonego.
Trochę przeliczyłem nasze siły mruknął. Za to w dół będzie ci łatwiej.
Popatrzyłem na rozciągające się wokoło przepaści i niespodziewanie spostrzegłem na
lodowcu kilka kilometrów dalej i kilkaset metrów niżej grupkę ludzi. Pokazałem ich Gusiowi.
Wyjął z plecaka pistolet z celownikiem optycznym, ale zaraz opuścił broń.
Właśnie doszedłem do wniosku, że zabijanie nie ma sensu powiedział i wetknął go
na miejsce.
Zabijanie jest zawsze złe potwierdziłem.
Prawie zawsze uśmiechnął się. Jak nas dogonią, będziemy się martwili. Na razie
pora w drogę. Chyba czeka nas kolejny nocleg w górach.
Niebawem drogę przecięła nam paskudna szczelina. Guś na jej widok nieco się
zdziwił.
Musiała powstać podczas trzęsienia ziemi sprzed dwu dni powiedział. Trzeba
będzie ją obejść.
Ruszyliśmy trawersem. Szczelina ciągnęła się na przestrzeni kilkuset metrów, ale cięła [ Pobierz całość w formacie PDF ]