[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nowi niech idą na koniec kolejki.
Niektórzymogą zgodziła się Lina ale przypo-
minam, że to jest oddział nagłych wypadków, a nie
sklep. I tu nie można obsługiwać ludzi na zasadzie: kto
pierwszy, ten lepszy. Musimy leczyć w zależności od
obrażeń. Jeśli został pan zarejestrowany, to pańskie
nazwisko pojawi się w końcu na tablicy, ale musi pan
poczekać.
SEN O SZCZZCIU 95
Pacjent, któremu grzecznie, ale stanowczo odmó-
wiono przyjęcia, usiadł, ale Maggie zauważyła, że jest
niezadowolony. Usłyszała sygnał karetki i dołączyła
do zespołu. Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do jej
uszu dotarł śpiew.
Co jest?
Kibice rugby wyjaśnił jeden z lekarzy. Ich
drużyna wygrała, więc świętują. Albo przegrała, więc
topią żal.
W tym momencie pojawił się pierwszy pacjent
zwalisty mężczyzna o pięknym tenorze, w którym
pobrzmiewał głęboki walijski akcent. Niestety jego
długi szalik, dumnie prezentujący barwy drużyny, za-
brudzony był plamami krwi.
%7ładnych urazów oprócz dużej rany głowy.
Maggie usłyszała zdumiony głos ratownika. Kom-
pletnie pijany i całkowicie nieczuły na ból, odmówił
przyjęcia leków.
Mężczyzna wciąż śpiewał, gdyprzewieziono go na
wózku do innej sali. Maggie postąpiła krok do przodu,
by przyjąć następną osobę.
Ten też jest znieczulony. Próbował iść do domu
ze złamaną kostką.
Auuu! Maggie skrzywiła się. Daleko zaszedł?
Zrobił sobie przy okazji jeszcze jakąś krzywdę?
Przewrócił się po paru metrach. Ale głównie
dlatego, że miał problemy z równowagą. Ratownik
zaśmiał się. To najdziwniejszy przypadek, jaki wi-
działem. Bus przekoziołkował kilka razy, a ta złamana
kostka to jak dotąd najpoważniejszy uraz.
Niesamowite mruknęła Maggie, prowadząc
wózek do najbliższej sali.
96 JOSIE METCALFE
Nie aż takie dziwne, trzeba tylko odpowiednio
dużo wypić zauważył Jake, który słyszał część
rozmowy. Byli tak rozluznieni, że miękko odbijali
się, zamiast łamać sobie kości.
To wina Taffa zabuczał niespodziewanie pac-
jent, udowadniając wszystkim, że doskonale słyszał
i rozumiał całą rozmowę. Chciał wyjść na... Za-
milkł nagle, jakby właśnie zauważył, że wokół są
damy. Wypił trochę i musiał, hm... sobie ulżyć.
Bardzo mu się spieszyło i kiedy kierowca powiedział,
że nie stanie na poboczu, Taff złapał za kierownicę
i w następnej chwili już kręciliśmysię jak na karuzeli.
Chwycił Maggie za ramię. Jak się miewa Taff,
kochanie? Widziałaś go? zapytał niecierpliwie i po
raz pierwszy trochę niewyraznie.
Nie, Gwilym wyjaśniła. Jest kilka sal, w któ-
rych pracują różni lekarze. Twój kolega jest u jednego
z nich.
To byłoby okropne, gdyby został ranny rzekł
poważnie Gwilym. Było wyraznie widać, że z wysił-
kiem dobiera słowa. To nasz jedyny baryton basowy.
A niedługo mamy konkurs. Bez Taffa nie możemy
wystąpić.
Zrobimy, co tylko w naszej mocy, dla was wszyst-
kich obiecała, klepiąc go pocieszająco po ręce.
Teraz radiolog zrobi ci prześwietlenie kostki, więc
proszę, leż spokojnie, dopóki nie skończy.
Ukryła się za zasłoną ochronną, jeszcze zanim
pierwsze prześwietlenie zostało wykonane. Po raz
pierwszy uświadomiła sobie, jak wiele niebezpie-
czeństw czyha na jej nienarodzone dziecko. W tym
stadium rozwoju promieniowanie rentgena mogło spo-
SEN O SZCZZCIU 97
wodować nieodwracalne zmiany, zagrażające nawet
jego życiu.
Gdy zdjęcia zostały zrobione, wróciła do pacjenta
i skierowała wzrok na monitory, by sprawdzić jego
stan. Coś tu nie gra, coś jest nie tak. Mówił z trudnoś-
cią, wręcz bełkotał. Niby można by to wytłumaczyć
ilością wypitego przez niego alkoholu, ale nawet w tym
przypadku...
Niech to szlag! Na jej oczach stracił przytom-
ność. Jeden z monitorów ostro zapiszczał. Jaki ma
poziom cukru? Chyba zapadł w śpiączkę.
Nie ma żadnej bransoletki, która byostrzegała, że
jest cukrzykiem rzekła pielęgniarka, która zdjęła mu
ubranie. I nie mówił o tym nikomu, inaczej na pewno
byłoby to w notatkach ratownika.
Nie ma czasu na roztrząsanie, czyja to wina
przerwała Maggie. Jakie ma wyniki?
Dwadzieścia trzy. W głosie pielęgniarki sły-
chać było zdumienie. Sprawdzę jeszcze raz.
Maggie również pragnęła, by wynik był prawid-
łowy. Normalnie powinien wynosić poniżej sied-
miu!
Podajmy mu insulinę zadecydowała. Ten
wysoki poziom cukru może narobić wiele szkód.
Ironią losu byłoby, gdyby człowiek, który z kraksy
samochodowej wyszedł tylko ze złamaną kością, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
nowi niech idą na koniec kolejki.
Niektórzymogą zgodziła się Lina ale przypo-
minam, że to jest oddział nagłych wypadków, a nie
sklep. I tu nie można obsługiwać ludzi na zasadzie: kto
pierwszy, ten lepszy. Musimy leczyć w zależności od
obrażeń. Jeśli został pan zarejestrowany, to pańskie
nazwisko pojawi się w końcu na tablicy, ale musi pan
poczekać.
SEN O SZCZZCIU 95
Pacjent, któremu grzecznie, ale stanowczo odmó-
wiono przyjęcia, usiadł, ale Maggie zauważyła, że jest
niezadowolony. Usłyszała sygnał karetki i dołączyła
do zespołu. Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do jej
uszu dotarł śpiew.
Co jest?
Kibice rugby wyjaśnił jeden z lekarzy. Ich
drużyna wygrała, więc świętują. Albo przegrała, więc
topią żal.
W tym momencie pojawił się pierwszy pacjent
zwalisty mężczyzna o pięknym tenorze, w którym
pobrzmiewał głęboki walijski akcent. Niestety jego
długi szalik, dumnie prezentujący barwy drużyny, za-
brudzony był plamami krwi.
%7ładnych urazów oprócz dużej rany głowy.
Maggie usłyszała zdumiony głos ratownika. Kom-
pletnie pijany i całkowicie nieczuły na ból, odmówił
przyjęcia leków.
Mężczyzna wciąż śpiewał, gdyprzewieziono go na
wózku do innej sali. Maggie postąpiła krok do przodu,
by przyjąć następną osobę.
Ten też jest znieczulony. Próbował iść do domu
ze złamaną kostką.
Auuu! Maggie skrzywiła się. Daleko zaszedł?
Zrobił sobie przy okazji jeszcze jakąś krzywdę?
Przewrócił się po paru metrach. Ale głównie
dlatego, że miał problemy z równowagą. Ratownik
zaśmiał się. To najdziwniejszy przypadek, jaki wi-
działem. Bus przekoziołkował kilka razy, a ta złamana
kostka to jak dotąd najpoważniejszy uraz.
Niesamowite mruknęła Maggie, prowadząc
wózek do najbliższej sali.
96 JOSIE METCALFE
Nie aż takie dziwne, trzeba tylko odpowiednio
dużo wypić zauważył Jake, który słyszał część
rozmowy. Byli tak rozluznieni, że miękko odbijali
się, zamiast łamać sobie kości.
To wina Taffa zabuczał niespodziewanie pac-
jent, udowadniając wszystkim, że doskonale słyszał
i rozumiał całą rozmowę. Chciał wyjść na... Za-
milkł nagle, jakby właśnie zauważył, że wokół są
damy. Wypił trochę i musiał, hm... sobie ulżyć.
Bardzo mu się spieszyło i kiedy kierowca powiedział,
że nie stanie na poboczu, Taff złapał za kierownicę
i w następnej chwili już kręciliśmysię jak na karuzeli.
Chwycił Maggie za ramię. Jak się miewa Taff,
kochanie? Widziałaś go? zapytał niecierpliwie i po
raz pierwszy trochę niewyraznie.
Nie, Gwilym wyjaśniła. Jest kilka sal, w któ-
rych pracują różni lekarze. Twój kolega jest u jednego
z nich.
To byłoby okropne, gdyby został ranny rzekł
poważnie Gwilym. Było wyraznie widać, że z wysił-
kiem dobiera słowa. To nasz jedyny baryton basowy.
A niedługo mamy konkurs. Bez Taffa nie możemy
wystąpić.
Zrobimy, co tylko w naszej mocy, dla was wszyst-
kich obiecała, klepiąc go pocieszająco po ręce.
Teraz radiolog zrobi ci prześwietlenie kostki, więc
proszę, leż spokojnie, dopóki nie skończy.
Ukryła się za zasłoną ochronną, jeszcze zanim
pierwsze prześwietlenie zostało wykonane. Po raz
pierwszy uświadomiła sobie, jak wiele niebezpie-
czeństw czyha na jej nienarodzone dziecko. W tym
stadium rozwoju promieniowanie rentgena mogło spo-
SEN O SZCZZCIU 97
wodować nieodwracalne zmiany, zagrażające nawet
jego życiu.
Gdy zdjęcia zostały zrobione, wróciła do pacjenta
i skierowała wzrok na monitory, by sprawdzić jego
stan. Coś tu nie gra, coś jest nie tak. Mówił z trudnoś-
cią, wręcz bełkotał. Niby można by to wytłumaczyć
ilością wypitego przez niego alkoholu, ale nawet w tym
przypadku...
Niech to szlag! Na jej oczach stracił przytom-
ność. Jeden z monitorów ostro zapiszczał. Jaki ma
poziom cukru? Chyba zapadł w śpiączkę.
Nie ma żadnej bransoletki, która byostrzegała, że
jest cukrzykiem rzekła pielęgniarka, która zdjęła mu
ubranie. I nie mówił o tym nikomu, inaczej na pewno
byłoby to w notatkach ratownika.
Nie ma czasu na roztrząsanie, czyja to wina
przerwała Maggie. Jakie ma wyniki?
Dwadzieścia trzy. W głosie pielęgniarki sły-
chać było zdumienie. Sprawdzę jeszcze raz.
Maggie również pragnęła, by wynik był prawid-
łowy. Normalnie powinien wynosić poniżej sied-
miu!
Podajmy mu insulinę zadecydowała. Ten
wysoki poziom cukru może narobić wiele szkód.
Ironią losu byłoby, gdyby człowiek, który z kraksy
samochodowej wyszedł tylko ze złamaną kością, [ Pobierz całość w formacie PDF ]