[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na swoją kolej interesanci, po większej części zblazowani żołnierze Garnizonu. Nie
mieli już poprzednich oznaczeń rang, ale przejęte od Drużyny pętelki.
Macie coś ze sobą? spytał siedzący za zwykłym biurkiem starszy
wiekiem inspektor bez dystynkcji na wypłowiałym uniformie. Nad czworgiem drzwi
w tym niewielkim pomieszczeniu umieszczone były tabliczki: Czerwony Sektor ,
%7łółty Sektor , Zielony Sektor , Pomarańczowy Sektor .
Jak zwykle. Oleg swobodnie rozsiadł się na skrzypiącym stołku dla
interesantów. Bądz tak miły, podbij przepustkę na Iwana Iwanycza Iwanowa.
Smirnow powiedział, żeby na Iwanowa więcej nie podbijać. Mężczyzna
skierował lampę na grubą księgę, przysunął kałamarz. Jest nakaz, żeby zacząć
Sidorowów.
Jak Sidorowów, to Sidorowów. Oleg nie wykłócał się, założył nogę na
nogę. Słuchaj, Prokopycz, ponoć pomysł z porządkowaniem sektorów macie
świetny, tylko z wykonaniem gorzej.
I co jeszcze? Inspektor przybił pieczęć w księdze, przyłożył linijkę i
oderwał wąski pasek papieru.
Sektory zielony, żółty i czerwony to bardzo dobrze. Ale jak dajecie radę bez
granatowej jamy?
Ha, ha, ha, bardzo śmieszne powiedział Prokopycz martwym głosem
robota. Niech boży człowiek wyjmuje broń. I nie kiwaj się na krześle, bo
zepsujesz.
Mścisław nie był zdziwiony żądaniem, w milczeniu położył na blacie giurzę i
tajgę. Inspektor przepisał ich seryjne numery do księgi, wyjął z szuflady dwie
plomby, kłębek drutu i plombownicę.
A to po co? zdziwił się Oleg, wciąż kołyszący się na krześle.
Są zezwolenia? Prokopycz podniósł na niego wzrok.
Nie.
W takim razie o czym mowa? Na wejściu zarejestrowano dwa egzemplarze
broni palnej, przy wyjściu je sprawdzą. Co tutaj jeszcze może być?
Nie zaciskaj plomby zaproponował Oleg. Wszystko jedno, nikt nie
będzie patrzył.
A jeśli jednak sprawdzą?
Wszystko w ręku Boga. Stojący skromnie w kącie Mścisław podniósł
oczy w górę. Generałow ledwie powstrzymał się od zjadliwej repliki, i to tylko
dlatego, że napotkał surowe spojrzenie pomagiera Dominika.
Skoro tak... Inspektor przygładził opalone papierosami wąsy, nawinął na
spusty drut, przeprowadził plomby tylko przez jeden koniec. Nie mogę nie
zacisnąć. Ale pamiętajcie, żeby zrobić to na gorąco. Smirnow będzie
poinformowany, dlaczego zdarzyło się takie niepowodzenie.
Dziękuję. Oleg chwycił strzelbę i pistolet. Przekaż szefowi rispekt.
Inspektor zaburczał, że język rosyjski paskudzi się teraz na potęgę, po czym
wskazał na drzwi z zieloną tabliczką. Dalej wszystko okazało się zupełnie łatwe: przy
wyjściu sprawdzili nam przepustki i spokojnie wyszliśmy na ulicę. Z
niezaplombowanymi spluwami, których nikt już nie próbował sprawdzać.
Oleg, dlaczego kombinowałeś z plombami? Mścisław zatrzymał się
zaraz za wyjściem, odprowadził wzrokiem patrol drużynników.
%7łeby potem nie było odparł Oleg i chrząknął. Nigdy nie wiadomo, co
się stanie po drodze. Może nagle trzeba będzie komuś przemówić do rozsądku?
A tak. Pomocnik Dominika kiwnął głową i naciągnął czapkę. To
jasne.
Ta wymiana opinii brzmiała wyjątkowo dziwnie i fałszywie, ale nie
zastanawiałem się nad tym, dla czyich uszu została przeznaczona moich czy
Władimira. Co mi tam.
Po raz pierwszy od powrotu do Przygranicza mogłem wreszcie całkowicie się
odprężyć i zdjąć czarodziejskie osłony. Miejskie mury w zupełności spełniały swoją
funkcję, magiczne pole w Forcie przypominało ciepłą, zastałą wodę bagienną.
%7ładnych wielkich fluktuacji, żadnych bolesnych ukłuć energetycznych rozładowań.
Jak dobrze! Miałem ochotę pogrążyć się w tej ciepłej wodzie po czubek głowy...
Ostatecznie przyszedłem do siebie, kiedy już minęliśmy plac za punktem
przejściowym. Od razu zwróciłem uwagę na rozłożone pod ścianami domów kwiaty
barwy błękitu nieba to serca śnieżycy, które jeszcze nie nabrały zimna.
A to co ma być? Trąciłem w ramię Olega.
Krwawa Zroda odpowiedział spokojnie Mścisław.
Co?!!!
Jakoś pół roku temu rozegnali demonstrację odmieńców. Kogoś tam
zadeptali, kogoś postrzelili, od tamtej pory noszą objaśnił mi przystępniej Oleg.
Na pamiątkę.
A! Przypomniałem sobie tamtą demonstrację. Wszystko jasne. Drużyna
nigdy nie słynęła z cierpliwości. A i Związek Handlowy z pewnością żądał, aby jak
najszybciej oczyścić plac z odmieńców.
Przeszliśmy obok budynku komendantury, na którym znać było niedawny
remont, a potem Prospektem Tierieszkowej na Bulwar Południowy. Rozglądałem się
z ciekawością, próbując dostrzec zmiany, jakie zaszły podczas mojej nieobecności.
Ale wszystko wyglądało tak samo. Ludzi na ulicach, mimo póznej pory, bardzo dużo,
ale też na Bulwarze Południowym rzadko bywa pusto. Gdyby samych tylko
ochroniarzy zebrać w kupę, już by się zrobił niezły tłumek. Pora dnia nie ma też tutaj
większego znaczenia, gdyż aż roi się od instytucji, które człowiekowi pomagają
rozstać się z legalnie i nielegalnie zdobytą gotówką o każdej godzinie. Taka Srebrna
Podkowa czy Saint-Tropez działają całą dobę.
Kiedy przypadkiem spojrzałem w niebo, o mały włos byłbym się potknął i
zwalił w zaspę. Przez bulwar między dwiema wieżami ciągnęła się reklama
Kompleks mieszkaniowy klasy lux Królestwo Aida. Własna ochrona magiczna.
Sprzedaż i wynajem lokali . I adres kostnicy. Ależ rozmach! Ależ Hades daje!
Ciekawe, ile by teraz kosztowało wynajęcie mojej kwatery? Cholerny biznesmen...
Obok nas przejechały sanie zaprzężone w trójkę koni, wyprzedziły pełznący [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
na swoją kolej interesanci, po większej części zblazowani żołnierze Garnizonu. Nie
mieli już poprzednich oznaczeń rang, ale przejęte od Drużyny pętelki.
Macie coś ze sobą? spytał siedzący za zwykłym biurkiem starszy
wiekiem inspektor bez dystynkcji na wypłowiałym uniformie. Nad czworgiem drzwi
w tym niewielkim pomieszczeniu umieszczone były tabliczki: Czerwony Sektor ,
%7łółty Sektor , Zielony Sektor , Pomarańczowy Sektor .
Jak zwykle. Oleg swobodnie rozsiadł się na skrzypiącym stołku dla
interesantów. Bądz tak miły, podbij przepustkę na Iwana Iwanycza Iwanowa.
Smirnow powiedział, żeby na Iwanowa więcej nie podbijać. Mężczyzna
skierował lampę na grubą księgę, przysunął kałamarz. Jest nakaz, żeby zacząć
Sidorowów.
Jak Sidorowów, to Sidorowów. Oleg nie wykłócał się, założył nogę na
nogę. Słuchaj, Prokopycz, ponoć pomysł z porządkowaniem sektorów macie
świetny, tylko z wykonaniem gorzej.
I co jeszcze? Inspektor przybił pieczęć w księdze, przyłożył linijkę i
oderwał wąski pasek papieru.
Sektory zielony, żółty i czerwony to bardzo dobrze. Ale jak dajecie radę bez
granatowej jamy?
Ha, ha, ha, bardzo śmieszne powiedział Prokopycz martwym głosem
robota. Niech boży człowiek wyjmuje broń. I nie kiwaj się na krześle, bo
zepsujesz.
Mścisław nie był zdziwiony żądaniem, w milczeniu położył na blacie giurzę i
tajgę. Inspektor przepisał ich seryjne numery do księgi, wyjął z szuflady dwie
plomby, kłębek drutu i plombownicę.
A to po co? zdziwił się Oleg, wciąż kołyszący się na krześle.
Są zezwolenia? Prokopycz podniósł na niego wzrok.
Nie.
W takim razie o czym mowa? Na wejściu zarejestrowano dwa egzemplarze
broni palnej, przy wyjściu je sprawdzą. Co tutaj jeszcze może być?
Nie zaciskaj plomby zaproponował Oleg. Wszystko jedno, nikt nie
będzie patrzył.
A jeśli jednak sprawdzą?
Wszystko w ręku Boga. Stojący skromnie w kącie Mścisław podniósł
oczy w górę. Generałow ledwie powstrzymał się od zjadliwej repliki, i to tylko
dlatego, że napotkał surowe spojrzenie pomagiera Dominika.
Skoro tak... Inspektor przygładził opalone papierosami wąsy, nawinął na
spusty drut, przeprowadził plomby tylko przez jeden koniec. Nie mogę nie
zacisnąć. Ale pamiętajcie, żeby zrobić to na gorąco. Smirnow będzie
poinformowany, dlaczego zdarzyło się takie niepowodzenie.
Dziękuję. Oleg chwycił strzelbę i pistolet. Przekaż szefowi rispekt.
Inspektor zaburczał, że język rosyjski paskudzi się teraz na potęgę, po czym
wskazał na drzwi z zieloną tabliczką. Dalej wszystko okazało się zupełnie łatwe: przy
wyjściu sprawdzili nam przepustki i spokojnie wyszliśmy na ulicę. Z
niezaplombowanymi spluwami, których nikt już nie próbował sprawdzać.
Oleg, dlaczego kombinowałeś z plombami? Mścisław zatrzymał się
zaraz za wyjściem, odprowadził wzrokiem patrol drużynników.
%7łeby potem nie było odparł Oleg i chrząknął. Nigdy nie wiadomo, co
się stanie po drodze. Może nagle trzeba będzie komuś przemówić do rozsądku?
A tak. Pomocnik Dominika kiwnął głową i naciągnął czapkę. To
jasne.
Ta wymiana opinii brzmiała wyjątkowo dziwnie i fałszywie, ale nie
zastanawiałem się nad tym, dla czyich uszu została przeznaczona moich czy
Władimira. Co mi tam.
Po raz pierwszy od powrotu do Przygranicza mogłem wreszcie całkowicie się
odprężyć i zdjąć czarodziejskie osłony. Miejskie mury w zupełności spełniały swoją
funkcję, magiczne pole w Forcie przypominało ciepłą, zastałą wodę bagienną.
%7ładnych wielkich fluktuacji, żadnych bolesnych ukłuć energetycznych rozładowań.
Jak dobrze! Miałem ochotę pogrążyć się w tej ciepłej wodzie po czubek głowy...
Ostatecznie przyszedłem do siebie, kiedy już minęliśmy plac za punktem
przejściowym. Od razu zwróciłem uwagę na rozłożone pod ścianami domów kwiaty
barwy błękitu nieba to serca śnieżycy, które jeszcze nie nabrały zimna.
A to co ma być? Trąciłem w ramię Olega.
Krwawa Zroda odpowiedział spokojnie Mścisław.
Co?!!!
Jakoś pół roku temu rozegnali demonstrację odmieńców. Kogoś tam
zadeptali, kogoś postrzelili, od tamtej pory noszą objaśnił mi przystępniej Oleg.
Na pamiątkę.
A! Przypomniałem sobie tamtą demonstrację. Wszystko jasne. Drużyna
nigdy nie słynęła z cierpliwości. A i Związek Handlowy z pewnością żądał, aby jak
najszybciej oczyścić plac z odmieńców.
Przeszliśmy obok budynku komendantury, na którym znać było niedawny
remont, a potem Prospektem Tierieszkowej na Bulwar Południowy. Rozglądałem się
z ciekawością, próbując dostrzec zmiany, jakie zaszły podczas mojej nieobecności.
Ale wszystko wyglądało tak samo. Ludzi na ulicach, mimo póznej pory, bardzo dużo,
ale też na Bulwarze Południowym rzadko bywa pusto. Gdyby samych tylko
ochroniarzy zebrać w kupę, już by się zrobił niezły tłumek. Pora dnia nie ma też tutaj
większego znaczenia, gdyż aż roi się od instytucji, które człowiekowi pomagają
rozstać się z legalnie i nielegalnie zdobytą gotówką o każdej godzinie. Taka Srebrna
Podkowa czy Saint-Tropez działają całą dobę.
Kiedy przypadkiem spojrzałem w niebo, o mały włos byłbym się potknął i
zwalił w zaspę. Przez bulwar między dwiema wieżami ciągnęła się reklama
Kompleks mieszkaniowy klasy lux Królestwo Aida. Własna ochrona magiczna.
Sprzedaż i wynajem lokali . I adres kostnicy. Ależ rozmach! Ależ Hades daje!
Ciekawe, ile by teraz kosztowało wynajęcie mojej kwatery? Cholerny biznesmen...
Obok nas przejechały sanie zaprzężone w trójkę koni, wyprzedziły pełznący [ Pobierz całość w formacie PDF ]